Łucja, żaden autorytet

Konrad napisał wpis o polityce świadomości i poprosił Was o wypowiedzi. To przysłała Łucja.

Łucja Fice

Żyjemy bowiem w epoce straszliwej, jakiej dotąd nie znała historia ludzkości, a tak zamaskowanej pewnymi ideami, że człowiek dzisiejszy nie zna siebie, w kłamstwie się rodzi, żyje i umiera i nie zna głębi swego upadku.
S. I. Witkiewicz

Aktualne. Prawda?

Jestem jako człowiek inteligentnym stworzeniem. Potrafię zrozumieć, jak działa świadomość zwierząt. Sama miałam przez lat piętnaście włoskiego charcika i uwielbiałam obserwować jego zachowania, sposób myślenia, komunikacji i wykorzystywanie tej psiej świadomości dla własnych celów. Przyglądając się otoczeniu np. bilboardom, reklamom, przekazom w muzyce czy filmach, mam wrażenie, że są osoby, które wiedzą, jak działa ludzka świadomość i to wykorzystują, z tej wiedzy korzystają. Nazywam ich Zarządcami Systemu Kontroli. Oni nas „hodują” „ustawiają,” wykorzystują.

Continue reading “Łucja, żaden autorytet”

Łucja, żaden autorytet 14

Łucja Fice

Apel do rozsądku

Nie jeden raz pisałam, że żyjemy w czasach ZŁA. Mówiłam i pisałam już od roku 2015, kiedy zaczęła się mega emigracja. Pisałam o moich przeczuciach i wizjach przyszłości w ostatniej powieści Druga strona grzechu.
Jesteśmy teraz w kulminacyjnej fazie walki DOBRA ze ZŁEM. Może komuś otworzę oczy? Uważam, że TERAZ powoli zaczynamy stąpać na gruzach walącego się systemu, do którego dopuścił obecny system. To system obłędu i strachu, do którego doprowadziło ZŁO. Propaganda przekupionych polityków, którzy w przekazach medialnych głównego nurtu doprowadzają ten świat w kierunku obłędu i umysłowego zniewolenia.
Osobiście zachowuję dozę zdrowego rozsądku i wiary w siebie, jako wolnego człowieka, nie poddałam się terrorowi kłamstw. Czy Państwo wiecie co zrobili Japończycy ze swoim przemysłem po II Wojnie Światowej? (temat do zgłębienia.) Całe życie zadawałam pytania i teraz zadaję o przyszłość POLSKI i EUROPY. Mogę z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że wielu z nas brakuje poczucia rzeczywistości w najbardziej podstawowych sprawach, wszystkiego co nas otacza i tego co nas dotyczy. Wielu z nas wydaje się, że są realistami, materialistami, ale w rzeczy samej są najbardziej abstrakcyjnymi teoretykami, jakich możemy sobie wyobrazić. Są całkowicie wypchani czystymi teoriami, śnią o teoriach, nie będąc świadomi, że to tylko sen. Kiedy już ktoś przypadkowo przebudzi się, przecierając oczy przytomnie zreflektuje się, że dał się strasznie oszukać.
Wychowana jestem na słowie DEMOKRACJA. Uczono mnie, że DEMOKRACJA ma przeniknąć świat i tylko ona jest lekiem na całe ZŁO. Co ludzie DZIŚ wiedzą o tym, czym jest DEMOKRACJA? Żonglują tym słowem, biorąc je za PRAWDĘ. Pewne elity (finansjera) usypiają całą rasę ludzką iluzją tego pięknego słowa. Jeśli będziemy nadal żyć tą iluzją, to otrzymamy pojęcie demokracji nie takiej o jakiej marzymy, bo za sznurki pociągają nieliczni, usypiając ludzkość abstrakcyjnymi pojęciami. Tak! Obecna DEMOKRACJA, ta teatralna sztuka, za kurtynę której obecnie zaglądam, nie jest wcale taka, jak myślimy, że jest. Wmawia się nam, że żyjemy w demokracji, to w nią wierzymy i nie zauważamy, jak jesteśmy manipulowani przez grupy ZŁA. Usypia się nas abstrakcyjnymi pojęciami, na podstawie wcześniej przeprowadzonych eksperymentów, które dowodzić mają, że psychika ludzka jest słaba i poddaje się wszelkiej manipulacji. Dlatego można całkiem dobrze nas uśpić, tak byśmy uwierzyli w oszukaną rzeczywistość i brali ją za PRAWDĘ. Elicie elit (największy kapitał) udało się rasę ludzką omamić, zaczarować tym pięknym słowem, jakim jest DEMOKRACJA i jednocześnie wykorzystać to słowo, jako narzędzie zbrodni, czyli wyzysku ludzkiej wspólnoty. To finansiści są wrogami demokracji i stoją za jej parawanem w tym TEATRZE. SZTUKA jest dobrze skrojona na miarę XXI wieku i jej technologii. Możnowładcy tego świata ukrywają swoje metody wyzysku pod pięknymi aksjologicznymi cytatami na przykład: DOBRO CZŁOWIEKA, EKOLOGIA, LGBT i setki innych. Przywódcy w swoich finansowych instytucjach traktują je jako środek obronny przeciw ewentualnemu buntowi ludzi. Mają już technologiczne narzędzia, by nas zniewolić i nie dopuścić do buntu, na przykład za pomocą broni elektromagnetycznej. Marzyło się to im od wieków ale nie mieli narzędzi. Co z tego, że wielu z nas już pojmuje istotę zagrożenia, że wielu zaczyna rozumieć prawdziwe znaczenie słowa DEMOKRACJA, które dziś zagrożeniem dla świata.
Moja konkluzja: Prawdziwa DEMOKRACJA nie zagrozi narodom, które ze sobą współpracują. Prawdziwa DEMOKRACJA, to nie antagonizmy i przeciwieństwa pomiędzy narodami. DEMOKRACJA, to nie izolacja i sanitarny terroryzm. To nie to samo, co dzisiejsza DEMOKRACJA zza kurtyny, która ma służyć uśpieniu mas ludzkich. Wywołuje dziś wydarzenia, które dotyczą losów całej ludzkiej rasy.
Finansiści opanowali świat i go wyzyskują. Osobiście przebywam w tej jak najbardziej realnej rzeczywistości i nie dam się zakłamać. Są we mnie naturalne impulsy, które nie pozwalają mną manipulować. Jestem w stanie stanąć stanąć z nim oko w oko, zmierzyć się z tym kłamstwem. Wiem, jak wielu rodaków piastując wysokie stanowiska, zaprzedało się mamonie. Otworzyłam już dawno oczy i zmysły dla realnych faktów i zdaję sobie sprawę, że wiele rzeczy, które ludzie uważają za dobre, już niedługo przestanie funkcjonować. Można to jeszcze zmienić, bo NADZIEJA umiera ostatnia.
W miejsce FAŁSZYWYCH słów trzeba wprowadzić PRAWDZIWE. Ludzkość musi zrozumieć, jak jest oszukiwana i manipulowana tym pięknie brzmiącym słowem, musi zrozumieć, jak ZŁO kontroluje i cenzuruje nasz świat.

Ostatecznie widzę nasz kraj odbudowany, nowy, inny, sprawiedliwy. Jakim kosztem?! Co stanie się po drodze. Ja wiem. W moich snach powtarza się liczba cztery i śpiew tysięcy ludzi, śpiew o wolności.

Łucja, żaden autorytet 13

Łucja Fice

Skąd się wzięło COŚ?

Skąd się wzięło COŚ, co istnieje zawsze?! Pachnie nonsensem? Jeżeli był Wielki Wybuch, to musi być Wielkie Wchłonięcie. Wiemy obecnie o świecie, że jest nieskończony i bezczasowy. Wiemy niewiele. Ale z tego „niewiele” wyłania się dla mnie PRAWDA. Człowiek traktuje siebie jako coś najważniejszego, jako HOMO MENSURA OMNIBUS, a przecież znaczymy w kosmosie tyle samo, co bakterie w oceanie, czy mrówki w kopcu. Czy ja muszę wierzyć w to, co mówi Biblia, np. św. Jan, czy Mojżesz? Przecież oni też byli tylko malutkimi kulkami w kosmosie, jak ja i wszyscy inni. Dlaczego Bóg inscenizuje trwające tysiąclecia unicestwianie dzieci, kobiet, całych narodów? Dlaczego Bóg wybrał Mojżesza i dał mu intencyjny list, wiedząc z góry (bo był Bogiem), że człowiek to wszystko zlekceważy? Kto okłamuje ludzkość twierdząc, że Bóg całym sercem kocha wszystkich? Kto ma nas w końcu nauczyć miłości bliźniego? To co mówię, to nic nowego. Wiem. „Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga i Bogiem było Słowo. Ono było na początku, a bez niego nic się nie stało, co się stało.” Jeśli zanalizować te słowa dogłębnie, to nie ma tu mowy o trosce czy miłości Boga ani specjalnej roli człowieka. Ten Jan po prostu napisał, co mu przyszło do głowy. Chciał zaistnieć swoją poezją. Smutno mi, że przez tyle tysiącleci Bóg nie zainteresował się dalszym losem ludzi, losem swojego projektu. To musiał być chyba kiepski projekt ucznia Boga na niezupełnie wysokim poziomie, niedoskonały, bo, według mnie, Bóg musi być doskonały.

Pozwoliłam sobie na futurystyczne myślenie. Mój paradygmat myślowy nie jest pierwszy. Jest wielu naukowców, którzy myślą podobnie, ale o tym dowiedziałam się, szukając potwierdzenia mojej teorii, według której jako ludzka rasa jesteśmy manipulacją obcej inteligencji, ultra zaawansowanych istot, które stworzyły nas na wzór gry komputerowej na jakimś najniższym poziomie. Skoro już teraz, w dobie techniki komputerowej, naukowcy mogą stworzyć wirtualną rzeczywistość i wiarygodne symulacje, to do czego byłaby zdolna obca cywilizacja, dla której nasz poziom nauki i techniki jest taki, jak dla nas poziom inteligencji mrówek czy szerszeni? Jesteśmy jak bohaterowie komputerowej gry, którą KTOŚ tak zaprojektował, abyśmy zyskali samoświadomość. Może ci OBCY wydzielili nam część swojej świadomości i jesteśmy teraz swoistym perpetuum mobile?, chałupniczą produkcją nieśmiertelności?

Mam głowę pełną pytań. Dlaczego to zrobili? Co się stanie, jak dowiedzą się, że wiemy, iż jesteśmy tylko napisani? Portal phys.org zamieścił na ten temat publikację. „By znaleźć dowód na to, że żyjemy w symulowanym Kosmosie, należałoby odnaleźć przypisany do niego stelaż, poprzez wyznaczenie jego punktów krańcowych. Nakładałby on limit zgodnie z ilością energii, którą posiadałyby cząstki. Oznacza to, że jeśli nasz Wszechświat rzeczywiście jest symulacją, powinny istnieć sposoby wyznaczenia tego limitu. W widzialnym Kosmosie funkcjonuje metoda mierzenia energii cząstek kwantowych i obliczania tzw. punktu obcięcia, w którym energia rozprasza się w wyniku interakcji z mikrofalami. Obliczenia te mogą sugerować, że Wszechświat to symulacja.”

Z tych obliczeń i kalkulacji może wynikać, że klocki tworzące ten „stelaż” muszą być niezmiernie małe, wręcz niewykrywalne. Jeśli jakaś inteligencja zbudowała na ich fundamencie funkcjonujące Uniwersum, mogło to oznaczać, że nie życzy sobie, aby mieszkańcy tej symulacji trafili na jej ślad. Być może to myślowy eksperyment. Idąc śladem tego myślowego projektu, doszłam do wniosku, że taki świat może być całkiem realny. A może żyją na świecie ludzie, którzy już to wiedzą na pewno, ale nie mogą przekazać całej ludzkiej rasie, że jesteśmy tylko napisani.

Wisława Szymborska chyba się domyślała, bo napisała: „Dokąd biegnie ta napisana sarna przez napisany las? Czy z napisanej wody pić (…) na pożyczonych z prawdy czterech nóżkach wsparta (…) Jest więc taki świat, nad którym los sprawuję niezależny? (….)”

A więc wszystko snem jest, imitacją życia? Ta cała polityka, wojny, przemoc, sprawa nielegalnych imigrantów, która zagraża wolności Unii Europejskiej? A starość to tylko morał? Śmierć to złudzenie? – to tylko taka gra? Jesteśmy pionkami na planszy OBCYCH. A może żyjemy za kryształowym lustrem? – jak powiedziała mi przyjaciółka w moim „fabularnym” śnie. Czekam, aż się kiedyś obudzę i spotkam z Bogiem, który umieścił mnie w materii, po to bym przez kłopoty, zmartwienia, wątpliwości szukała Go przez całe moje życie.

sierpień 2015

Łucja, żaden autorytet (12)

Łucja Fice

Urywek powieści science fiction

W czasie czekania na obiad dalej rozmyśla:
– Żeby przygotowanie tego planu ochrony nie doprowadziło mnie do nerwicy lub jakiś natręctw. Nie! Nie poddam się. To przecież od naszej grupy zależy odwrócenie sytuacji. Tej walki już nie cofniemy. Musimy na nowo kupić nasz CZAS i emocje, zaangażować się w to, co widzimy i słyszymy. Boję się tak, jak kiedyś bano się śmierci, walczymy z Wielkimi. Z dawnego życia zostały tylko odpryski. Czas przywrócić prawdziwego człowieka.
Jest zadowolona, nawet szczęśliwa, że została wybrana do programu naprawy świata. Jeszcze nie ma pojęcia z czym i z kim będzie musiała się zmierzyć, jako jednostka. Myślami powróciła do śpiącego Gerarda, który od kilku dni nie wychodzi z pokoju.
– Czyżby zakupił super nowość i zamontował sobie komputer w źrenicy?
Okna wychodziły na północ i wionęło zimnem, pomimo pełni lata, ale blask zaglądał do okien, poszukując jakiegoś kształtu obleczonego w materiał, czy bladej gęsiej skórki śpiącego. Znajdował jednak tylko aparaturę laboratoryjną ze szkła i niklu. Szkło, nikiel. To z tych rurek i mikroskopów światło czerpało nieco chłodu. Chłód natrafiał na chłód. Marii to światło wydawało się lodowate, martwe, upiorne. Weszła do pokoju w momencie, kiedy Lila kończyła posiłek.
– Jesteś! To dobrze. Zrobimy sobie dzisiaj dzień wspomnień, ale najpierw przetoczymy ci krew, dostaniesz nową, czystą. Po transfuzji odzyskasz swoje wspomnienia – odezwała się spokojnym tonem, jakby Maria znała ją od zawsze, a przecież widzi ją po raz pierwszy. Lila wyciągnęła szufladę z tradycyjnej szafki, która należała kiedyś do jej praprababki i znalazła stertę zdjęć. Leżały w rozsypce. Usłyszały kroki na korytarzu, więc odruchowo zatrzasnęła szufladę.
W drzwiach stanął Gerard. Wpatrywał się przez moment w twarze dwóch kobiet. Na kilka sekund zapanowała cisza, którą przerwał.
– Sorry, że nie mogę cię objąć, ale zaraza wciąż panuje. Witamy.
Słowa nie pozbawione jednak tej czułości, z jaką witają się bliskie osoby. Odwrócił wzrok i spojrzał na Lilę, u której z mimiki twarzy wyczuł nutę zazdrości. Nie kochał już tej kobiety, chociaż jeszcze niedawno tyle ich łączyło.
– To ja przeprowadzę ci transfuzję – zwrócił się ponownie do Marii. Teraz napiję się kawy. Od jutra mamy dużo pracy. Czekają na nas zagadki i plany.
Rozsiadł się wygodnie na stworzonym przez własny umysł fotelu. Maria usiadła na zwykłym, a Lila podała kawę w filiżankach, stawiając je na tradycyjnym materialnym stole. Gerard zrobił gest ręką w momencie, kiedy Maria chciała otworzyć usta i zadać kilka pytań. Z telepatią miała problemy i nie wiedziała dlaczego. Na moment zapanowała cisza, która drażniła. Po chwili Lila odezwała się ze złością: – Nie baw się w telepatię, Maria jeszcze nie rozumie wielu rzeczy.
– Ja tylko mentalnie przygotowuje się do zabiegu, przecież wiesz, że to nie takie proste w naszych warunkach – odpowiedział szorstko.
– Ale nie niemożliwe – dogadała mu, odgarniając długie blond włosy. Był to rodzaj kokieterii, taki, który miał wymusił jego uwagę. Gerard przekręcił się na fotelu. Jego ruchy były elastyczne. Wyglądał sexy. Spodobał się Marii.
– Nie mogę na razie ci nic powiedzieć. Powiem ci później, kim jest ta kobieta na wózku – odezwał się do niej, odgadując celnie myśli Marii – ale powiem tylko to, co uważam za stosowne.
Miał dźwięczny bas, taki, co może zrobić wrażenie na kobiecie.
– Gerard jest tu szefem i musimy się wszystkiemu podporządkować – odezwała się Lila, przyglądając się intensywnie twarzy Marii, co ją nieco speszyło. No, ale była tu nowa, właśnie przybyła do tego tajemniczego domu. Nie miała wyjścia, mogła tylko czekać na wyjaśnienia, bo miała mętlik w głowie. Przede wszystkim nie wiedziała dokładnie, po co tu przyjechała? Ani skąd przyjechała? Wiedziała tylko, że jej wspomnienia zostały wymazane. Przez kogo? Nie wiedziała, więc trwała w niemym oczekiwaniu. Gerard przysłuchiwał się jej myślom i powiedział:
– Czekaj, mała, na wszystko starczy ci czasu.

Łucja, wiersze 2

Łucja Fice

Pytanie

Plądruję książki starożytnych
Na wzór sępa polującego na gęsi
W pośpiechu intelektualnej zachłanności
Wkładam głowę intruza w te dzieła
I pogrążam się w ich ciemności
Spieram się w różnych kwestiach z Arystotelesem
Nie potrafię rozróżnić promieni świetlnych od cieplnych
Szkoda że nie mogę podjąć sporu z uczonym
Zadałabym ważne pytanie
CZYM JEST ŚMIERĆ?
Czy to aby nie abstrakcja?
Nawet myślenie umiera szybciej

Z tomiku Boska Matryca 2016, wydanego po śmierci męża

Odejdę późną jesienią
Stanę w boskiej bramie
Wiem jeszcze daleko bo szaleją słowa
Dziwne i powabne kwarki tańczą we mnie
Jeszcze napiszę sto listów
Stawać będę na głowie jak sobie radzić
Może poprzestawiam atomy i wrócę do własnego szkicu
Aż wypluję wszystkie słowa
Choć zamienisz mnie w kwarki
Wiem że żyć będę

Łucja, żaden autorytet (11)

Łucja Fice

Zostawiamy ten ciepły wieczór, zielony przepych parku i powoli, noga za nogą, wracamy do domu. Mąż co rusz kiwa głową na nasze smarkate zachowanie w parku, chyba sam sobie nie wierzy, że życie może być zaskakujące, ani jednej sprzeczki, czysta krystaliczna zgoda. Już w domu wymieniamy ze sobą drobne grzeczności. Mąż nastawia czajnik z wodą na herbatę, ja przygotowuję kanapki. Mamy zamiar wspólnie obejrzeć Igrzyska śmierci, film, który obejrzałyśmy z córką w kinie w 2012 roku. Miałyśmy wówczas odmienne zdania na temat tego obrazu.

Jakiś czas po transmisji oboje trwamy w niemym skupieniu. Niepewna zabieram głos.
– Wiesz! Ktoś nas powoli przygotowuje na taką sytuację, to celowa superprodukcja wtajemniczonych grup, która może w przyszłości zawładnąć światem.
Władca Pierścieni to też symbol mass control – dodaje mąż.
Zdziwiona tym, że mamy takie samo zdanie, co zdarzało się niezwykle rzadko, ciągnę dalej:
– Wygląda na to, że już produkuje się młodych, którzy grami, filmami o przemocy, ćpaniem narkotyków są przygotowywani do bycia ludźmi bez empatii. Produkujemy inteligentne roboty, a na świecie rozpoczęło się czipowanie ludzi. Nawet nieświadomym niemowlakom wszczepia się czipy za pomocą szczepionek.
– Czy rozmawiamy o Igrzyskach, czy wyprzedzasz jakiś temat? – poruszył się nerwowo mąż. – Nie nadążam za tobą. Pędzisz. Prrrrrr.
Sorry, sorry – przyznaję mu rację i kontynuuję temat, – Igrzyska śmierci to według mnie jeden z etapów nadchodzącej przyszłości. Świat wyniszczony wojnami, w których zginęły całe populacje i nowy świat trzymany żelazną ręką przez jakąś grupę.
Jest zamyślony, jakby już był w tamtym świecie.
– Czytałem kiedyś, że USA już jest podzielone na dystrykty i ma swój Capitol w Waszyngtonie. Jest plan, że do 2050 roku będzie tak, jak na filmie. Już budowana jest kolej, która ma połączyć Wschód z Zachodem do 2022 roku. Czy przypadkiem nie chodzi o Nowy Porządek Świata i grupę Masonów, którzy chcą przejąć rządy nad nim?
Jestem zmieszana, nie mam pojęcia co odpowiedzieć, bo nic o tym nie wiem, więc namiętnie słucham i wyjątkowo nie przerywam.
– Ta grupa już istnieje pod nazwą agenda 21. To twór zrzeszający szereg fundacji, stowarzyszeń i bogatych firm, które finansuje ta organizacja. Główne ich założenie ogranicza się do dwóch pięknych haseł, bioróżnorodności i zrównoważonego rozwoju.
Mąż zaskakuje mnie swoją wiedzą, zresztą jak zawsze. Jednak wciąż nie mogę uwierzyć, że nadajemy na tej samej fali. On tymczasem opowiada dalej:
– Agenda 21 powstała w 1992 roku na Konferencji Ochrony Środowiska, której przewodniczył kanadyjski biznesmen, multimilioner i to właśnie ten człowiek chce podzielić planetę na dystrykty. Taki plan. Narody mają stracić swoją suwerenność, oddać ziemię i zamieszkać w dystryktach, czyli specjalnie wyznaczonych strefach. Już są przygotowane obozy femma w Ameryce i podziemia na lotnisku w Denver. Dzieci będzie się zabierało rodzicom i będą je wychowywały dystrykty.
– Mnie też to przypomina nadchodzący Nowy Porządek Świata – wcinam się w słowo.
– Nie przerywaj, proszę.
Milczę więc i słucham w skupieniu.
– Obecne wojny i fale migracji mają doprowadzić do jednej wielkiej wojny, która zapoczątkuje totalną depopulację Ziemi. Agenda 21 ma swoje biura na całym świecie w ponad siedmiuset miastach i każdego dnia tworzy nowe. Chce byśmy żyli w państwie Orwellowskim. Nawet nie wiesz, że już bierzesz udział w Igrzyskach śmierci, tylko że ludzie zajęci swoimi sprawami, oglądaniem seriali, zwykłą egzystencją, nie dostrzegają, że ich dzieci będą żyły jak zwierzęta. Ale, ale, nie zmienisz tego, kobieto.
– I tu się z tobą nie zgadzam – wreszcie mogę się wypowiedzieć. – Możemy to zmienić.
– Jak? Jesteś tylko małą mrówką w tym kopcu, który nazywa się Ziemia i staraj się żyć tym, co przynosi ci nowy dzień.
To była prawdziwie męska odpowiedź, ale myślę i daję kontrę.
– Dopóty nie wiemy, że coś jest niemożliwe, wszystko jest możliwe – tak właśnie powiedział słynny magik Dynamo. Przyglądam się jego programom i widzę tam pewien szyfr, kod, w którym chce nam przekazać ukrytą prawdę o możliwości zmiany i odwróceniu sytuacji. Tego nie da się oglądać jak magii. Tam jest drugie dno, które ja widzę.
– Ach, moja droga pani, to tylko magia, a Dynamo jest specem w tej dziedzinie.
Między Bogiem a prawdą ta cała przyszłość nie dotyczy ani nas, ani naszych córek. Domyślamy się, że na filmach pokazują nam świat, który tak może wyglądać. Tylko utwierdzam się w przekonaniu, że literatura i kinematografia, zwłaszcza amerykańska, coraz śmielej tuczą nas przemocą. Mass media używają tej złej, choć już nieco zgranej karty. Zło jest wszędzie, złem nas karmią i uczą je kochać. A najlepiej sprzedaje się je w filmach o kanibalach, wilkołakach i wampirach. Jasne, młodzi przesiąkają złem płynącym z tych domowych akwariów.
– Stop – przerywa mi mąż. – Oglądałaś Matrix. To już przebudzony świat, gdzie rozpoczyna się walka przebudzonych za późno.
– A Avatar? – pytam. Chcę być mądrzejsza, – patrzę mu w oczy i sprzedaję mu swoją teorię. – Według mnie, to dobry przekaz, który ma, nam ludziom, uświadomić zależność od Natury, przypomnieć, że wszyscy na tej Ziemi jesteśmy całością. Te filmy pokazują, że nastąpi era Zła, które unicestwi gatunek ludzki lub zminimalizuje go do minimum. Będzie nas, na przykład, pół miliarda. No, ale do tego momentu ludzkość ma jeszcze „deko” czasu.
– Zapisz sobie – powiedział mąż – będziesz „deko” mądrzejsza.
– Brzmi jak Leonardo da Vinci – odpowiedziałam – „naucz się widzieć”.

Tej nocy byliśmy znowu jak dwa dzikie koty łaszące się do siebie, a ja zrozumiałam, że nowe, ciepłe, zgodne życie jest na wyciągnięcie ręki.

Łucja, martwi się nie martwią

Łucja Fice

Przyjdzie taki dzień-morderca
Wysączy krew z serca
Przyjdzie taki dzień
Zawołam na ratunek
Cały boski orszak
Nic nie pomoże
Gdy zastygną na ustach słowa

Rozmowa z nieżyjącym mężem

W ostatnich latach spotykaliśmy się na chwilę i szukaliśmy o omacku. Chcę z Tobą porozmawiać o mojej tęsknocie, ale jesteś zbyt daleko, by mi się nawet śnić. Przenicowałeś się na druga stronę, na planetarne chybił trafił, w ciszę Prokol Harum. Do kogo mam teraz mówić? Zapraszam Cie do mojego laboratorium snu, do tej ciszy Bacha, która już powstaje za dnia z kryształków wyobraźni. Wejdźmy TAM razem po schodkach, a później na prawo. Drzwi są otwarte. Bądź mi świadkiem, powróż mi z gwiazd, ustaw tarota. Jesteś mi to winien po tych wszystkich krzywiznach życia. Rozmawiać z Tobą mogę tylko w czasie snu. Choć sny mogą wydawać się nierzeczywiste, jednak są prawdziwe. Choć w czasie snu mogę wydawać się nieprawdziwa, będę rzeczywista. Tak! To ważne, ważniejsze nawet od Twojego cienia. Spotkajmy się w sekrecie. Obiecuję, że będę pięknie milczeć, za tajemnice zza granicy zdarzeń. Czy widzisz, że jestem jak śnięta ryba, pojedyncza, odrębna, ale mrugam do Ciebie w zakłopotaniu. Czy będziesz chciał przeprowadzić analizę snów w moim laboratorium? Zrozumiem wszystkie symbole, cokolwiek, czymkolwiek będziesz w moim śnie. Na razie doprowadzasz moją tęsknotę do wrzenia. Dla mnie przeszłość nie minęła. Wciąż istnieje. Jest w mojej teraźniejszości. To tylko złudzenie ucieczki czasu. Ciągle powracam do przeszłości, do obrazów z najlepszych lat młodości. To nie minęło, jest we mnie. Poprzez pisanie i spoglądanie na nasze zdjęcie sprzed lat, uwalniam słowa, emocje, powracam TAM, KIEDYŚ, PRZEDTEM. To ciągłość zdarzeń. Chociaż przeszłość to żal, żal tego, co się straciło. To też żal za tym, czego się nie miało. Wszystko jest już historią. Zostałam sama ze sobą, ze swoim lustrem. Wmawianie sobie, że życie przede mną, to czysta hipokryzja. Byłeś facetem z którym można było porozmawiać o Einsteinie, Newtonie, polityce i ogólnie pojętej historii. Twoja inteligencja wykraczała poza przeciętną. Tyle było w Tobie ciekawego, absorbującego, choć wiele skrzętnie ukrywałeś. Czy Cię kochałam? A może kochałam to COŚ, co było w Tobie, w Twoim wnętrzu? Proszę, czekaj na mnie z tą swoją cierpliwością, gotowy, by zatańczyć ze mną walca. Ty, w nowym garniturze, ja w pięknej sukience i lakierkach na niebieskim dywanie przy niebiańskiej muzyce. Zaczniemy nowa bajkę.

Twoja żona Luśka

List do męża z Passau I

Kochany

Chcę Ci opowiedzieć, jak pięknie jest czekać. Trzymać w dłoni jabłko całe dla ciebie i byś jeszcze raz mógł ze mną zgrzeszyć. Myślę teraz o DOMU, który tak daleki i ta odległość między nami. Ktoś zapalił już wszystkie światła. Dunaj się pali. W wartkiej wodzie odbija się Passau i moja tęsknota, a obok na parapecie rośnie sterta myśli i nadpalonych papierosów. Chcę, żebyś tu przyszedł i mnie stąd zabrał. Chcę kłamać, że jeszcze będę szczęśliwa. Słońce zaszło czerwonym arbuzem. Pestki snu wpadły do oczu. Ciepło, gorąco, duszno. Dzisiaj nawet ptakom nie chciało się latać… Psy sąsiadów płaczą, że nie mogą biegać po deptaku wieczorem.

Kochany, ten spokój tutaj smakuje miętą. Chociaż… nie. Tęsknota nie ma smaku. Czuje tylko głód powrotu. DOM. Na słowo DOM moje serce staje z zamętu i strachu. Kiedy pójdę spać i zamknę oczy, to znów Ciebie zobaczę i znów będę tam, gdzie moje miejsce.

Dobranoc. Twoja żona. No cóż tylko żona

Luśka

List do męża II

Chcę wierszem o czystej urodzie pomówić o tęsknocie
Siedzę na ławce nad dunajskim brzegiem
W kamień się zamieniam
Już jestem kamieniem
A kamień słyszy szum wzbierającej rzeki
Dunaj wylewa
Zatapia kamień
Leżę już pogrążona w strumieniach i myślę
Że pogrążę rodzinę w rozpaczy bo dołączę do grona
Cycerona Einsteina Ottona
I wszystkich innych którzy byli i już ich nie ma
Choć do nazwisk wielkich nie mogę się przymierzać
To historia życia i śmierci zawsze będzie świeża
Wszak kamień też umiera

Passau, lipiec 2016

Teraz możesz wszystko

Obmyć w majestacie własne myśli
Wyskoczyć z platformy materii
Zanurkować w biofotony
Pozostawić genetyczne cechy i bez sensu epizody
Jesteś wielki w skali Plancka
Twoje myśli mogą klaskać
Możesz być oddechem skały
Zobacz! Świat się rozpadł
Ten co cię otaczał
Możesz mieć ostrogę z światła
Unieść lęki jak Giganta
Przejść po strunie z dźwięku słońca
Z cyfr złożony
Niewidzialny
Rozsypie się twój aksamitny płaszcz
Co z komórek enzymów i białek
Centrum Dowodzenia już nie działa
Skończył się fenomen twego ciała
Nie ma cię na horyzoncie zdarzeń
Nie stoisz sobie na przeszkodzie
Podróżujesz do przyszłości której ja ogarnąć nie mogę

Tęsknię

Skurczył się mój świat bez Ciebie
Wlokę swój cień każdego dnia
Mam połowę serca
Co wieczór odmawiam modlitwę z prośbą o sen
W którym będzie tak jak było
Pragnę wyrwać ciebie z gorsetu nocy
Ocal moje marzenie
Kiedy przekroczę próg zaproś mnie do walca

Łucja, żaden autorytet (10)

Łucja Fice

Od Adminki: poniższy tekst jest odpowiedzią Łucji na sobotni wpis Marka Włodarczaka o przyszłości Europy. Przyznaję, że mam poważne problemy z opublikowaniem go, bo jest to, według mnie, jedna z wersji spiskowej wizji świata – ta antyszczepionkowa. Ale po namyśle postanowiłam uprzedzić Czytelniczkę i Czytelnika i jednak umożliwić autorce wygłoszenie jej poglądów. Jeśli jednak ktoś nie lubi antyszczepionkowców – niech nie czyta 🙂

Co nam szykują możni tego świata

Nadchodzą czasy apokaliptyczne i dziś już każdy zdaje sobie z tego sprawę. Od dawna bawię się w przepowiadanie przyszłości, jak Kasandra, która została ukarana za niedotrzymanie tajemnicy. Wykorzystuję swoją intuicję i choć sama nie mam ochoty widzieć takiej przyszłości, to niestety nadchodzi ale… możemy to zmieniać, bo zmiany przychodzą z naszego wnętrza. Moja frustracja, lęki i obawy o przyszłość moich dzieci i wnuków, niechybna zła przyszłość też powoduje czarnowidztwo. Ta przyszłość z możliwością utraty pracy, z niemożnością spłacania zaciągniętych kredytów nadchodzi jak tornado. Przemoc zacznie wzrastać. W polityce mam prawo obawiać się inwigilacji ze strony państwa, przeróżnych form kontroli i wdrażania systemów Mind Control. Obserwuję, jak powoli uczy się nas oswajać ze strachem, a wiadomo, że władza wszystkich cywilizacji oparta była na strachu. Powoli wdraża się system NWO (New World Order), który już dawno zapowiadany ale przez ludzkość ignorowany. Wypracowane przez ostatnie dekady systemy nowoczesnej technologii pozwolą władzom kontrolować nawet nasze sny. Państwo mnie oszukuje dając mi złudne poczucie bezpieczeństwa. Nie lata, a miesiące dzielą mnie od całkowitego ograniczenia wolności. Widzę oczyma wyobraźni przemoc nie tylko w Polsce. Z natury jestem optymistką i trochę hedonistką ale nie mogę pozwolić, by zamknięto mnie dożywotnio w domowym areszcie, a to się zapowiada. Pandemia służy bardzo wąskim elitom, których nie interesuje już nawet władza, tylko psychodeliczne szatańskie rytuały. Wydaje mi się, że dla swoich bożków składają z nas ofiary. Poza tym KŁAMSTWA, którymi operują od dekad, a nawet od początku XX wieku, mają się znakomicie i nikt NIC nie widzi. Nie wirus jest przyczyną śmierci, a coś znacznie potężniejszego, co „oni” przed nami ukrywają.

Co to może być? To fale radiowe, fale elektromagnetyczne i jeszcze inne. Pewne elity z kręgu uczonych spieszą się już nie tylko z 5G, ale z 6 i 7G. Komórki naszego ciała zostają odgórnie pozbawione możliwości powrotu po stresie do równowagi biochemicznej i elektrycznej. Elity bardzo spieszą się do wyprowadzki z zanieczyszczonej planety, jak na filmie Elizjum, a do tego potrzebna jest im nowa technologia, która tę wyprowadzkę umożliwi. By ją przeprowadzić po kryjomu, w tajemnicy przed ludzką rasą, muszą całą ludzkość poddać psychicznemu terrorowi, a większą jej część – humanitarnej eutanazji. Aplikacje w telefonach, likwidacja pieniędzy, jakie znamy dzisiaj. W obiegu znajdzie się pieniądz cyfrowy. Wszystko będzie się dziać w imię ustanowionego prawa i dla naszego dobra. Cyfrowy monitoring, który już ma się dobrze w Chinach, powoli nadchodzi i do nas. Zostaną poddane kontroli aktywności kart kredytowych, a w razie potrzeby wszędzie, wręcz co kilka metrów Umieszczony zostanie obserwujący nas miejski monitoring. W telefonach pojawią się nowe aplikacje, a operatorzy sieci zostaną zmuszeni do udostępniania danych. Jak to zawsze bywa – będą obywatele pierwszego sortu i drugiego oraz tacy, którzy znajdą się poza nawiasem.

Wszystko będzie podporządkowane ochronie przed zarażeniem wirusem. Jakże łatwo będzie udowodnić nam, że taka ścisła kontrola mobilności jest potrzebna. Utracimy wolność pod groźbą fałszywej pandemii, na którą zawsze znajdzie się góra niezbitych dowodów. Będziemy wierzyli, że umieramy na wirusa, a elity w tym czasie przeprowadzać będą eksperymenty z 5, 6 i 7 G. To od napromieniowania niebezpiecznymi falami chorujemy i umieramy. My umieramy, a elity elit mają antidotum i nie muszą się obawiać żadnego wirusa…

Ludzie się boją, ufają więc władzom i mediom, że wprowadzone obostrzenia to działania w takiej sytuacji normalne, że są po to, żeby nas chronić przed zagrożeniem. Ludzie ufni łatwo poddają się wszelkim restrykcjom, w zasadzie już się na nie zgodzili, nie zdając sobie z tego sprawy.

Czy jest zatem nadzieja na lepsze czasy? Lepsze już były, mogą nadejść tylko gorsze – z kryzysem gospodarczym na niespotykaną dotąd skalę, brakiem wody, problemem z oczyszczaniem miast. To doprowadzi do niepokojów społecznych, które będą nasilać się wraz z postępującym brakiem żywności.

A wtedy elity elit wyprowadzą się z Ziemi albo przeniosą do tuneli, warowni dwanaście pięter pod ziemią, gdzie mają swoje miasta i zapasy żywności. Nie, wcale nie zamierzają tak żyć zawsze. To poczekalnie, gdzie można przeczekać kilka lat, aż ludzie znikną, a Ziemia opustoszeje. Aby ten proces postępował jak najszybciej, zostaniemy dodatkowo zatruci i nie będzie miał prawa przeżyć. Stąd też przygotowania do „unieruchomienia” ludzi, po to, by jak najłagodniej przeprowadzić ich na drugi świat – szczepionki.

Poddajemy się, ponieważ mamy skłonność do poddawania się różnym zachowaniom zbiorowym, ponieważ mamy zakodowaną w sobie społeczną więź. Niezależnie od politycznych poglądów, kultury krajów, z jakich pochodzimy, jako rasa ludzka działamy jednakowo.

Osobiście należę do heroicznej rasy i nie poddam się restrykcjom. Ponieważ uważam się za wolnego człowieka z wolną wolą, więc nie dam się zaszczepić ani skusić komputerem w źrenicy, jak nie dałam się skusić zegarkiem, który zmierzy mi temperaturę podczas biegania i kilometry, jakie udało mi się pokonać. Wobec tego będę poza nawiasem społeczeństwa, owcą do eutanazji.

Wiosną rok temu w Paryżu, żeby wyjść z domu, trzeba było wydrukować sobie oświadczenie z jakiego powodu się wychodzi i mieć je przy sobie do kontroli, a i tak nawet z nim nie można się było oddalać dalej niż jeden kilometr od miejsca zamieszkania. We Włoszech ludzie byli de facto zamknięci w aresztach domowych.

Co będzie dalej? Facebook już zaproponował wprowadzenie swoich narzędzi nadzoru elektronicznego. Chodzi o to, by użytkownicy serwisu oznaczali swój status koronawirusowy – zdrowy, zarażony, wyleczony. Następnie, ponieważ aplikacja ma dostęp do naszej lokalizacji oraz naszych kontaktów społecznych, Facebook może bardzo precyzyjnie sprawdzić, z kim się widzieliśmy, gdzie się spotkaliśmy itp. Pewną nadzieję dają zalecenia Komisji Europejskiej, która podkreśla, iż zasadą powinna być dobrowolność poddania się nadzorowi. Ta dobrowolność może się jednak okazać iluzoryczna. Przecież jeśli spojrzeć z pewnego punktu widzenia, to już dziś każdy z nas ma przy sobie zawsze włączone, nieustannie meldujące o swoim położeniu, wyposażone w mikrofon i kamerę, indywidualne urządzenie śledzące. W gruncie rzeczy chodzi tylko o doprowadzenie społeczeństwa do takiej sytuacji, kiedy uzna, że władza ma prawo korzystać z tych urządzeń. Jeżeli teraz zgodzimy się na wprowadzenie takich rozwiązań dobrowolnie ze względu na walkę z koronawirusem, to zmienimy coś bardzo ważnego w świadomości społecznej, przesuwając granice tego, co uważamy za normalne i akceptowalne.

Co będzie dalej w obliczu tych wszystkich kolejnych zbliżających się kryzysów? Pokusa wykorzystania narzędzi kontroli społecznej przez władze jest ogromna. Już jesteśmy kontrolowani poprzez telefony, łatwo nas zlokalizować, aż dziw bierze, że daliśmy się tak szybko nabrać na te zabawki. Jak małpki. Do 35 roku życia żyłam bez telefonu i miałam więcej przyjaciół niżeli dzisiaj. Były wspólne zabawy, wzajemne odwiedziny, a moje córki wychowywały się na podwórku z trzepakiem, wśród innych dzieci. Tam nawiązywały relacje z rówieśnikami i uczyły się interakcji, tak potrzebnych w dorosłym życiu.

Pokolenie moich córek świetnie sobie w życiu radzi. Myślę, że to dlatego, że jest jeszcze silne. Zmiany, które nadchodzą, ukażą naszą prawdziwą twarz. Jak jednak zabraknie wody i żywności, okaże się, jakimi ludźmi będziemy. Najgorsi będą najstarsi, za wszelką cenę spragnieni życia, jakby miało trwać wiecznie.

Świat po tej niby epidemii będzie wyglądał jak po eksperymencie więziennym Philipa Zimbardo. Strażnikami będą nasi sąsiedzi, znajomi, przyjaciele i rodzina. Wszyscy będą się nawzajem pilnować, a w ekstremalnych warunkach – zdradzać. Wyjdzie wtedy szydło z worka, dowiemy się who is who. Zresztą i tak jest w nas wiele osobowości. Dobroczyńca, samarytanin, prokurator, sędzia, kat. Na pewno jest też anioł. W kogo lub w co ja się przemienię? Tego nie wiem.

Łucja Fice żaden autorytet

BERLIN 2021

Łucja, żaden autorytet (9)

Łucja Fice

W moim śnie

Widzę w lustrze spirytualną niebieską barwę swego odbicia. Stoję w zewnętrznym kręgu słonecznej żółci. Kręgi rzucają cień na niebieski diadem w kształcie motyla, który otacza mi głowę. Jakaś plama wzbija się ponad. Czuję się rozżarzonym jądrem. Kolory ocierają się o siebie. Przez głowę przebiegają fale ciepła aż po granice myślenia, tam gdzie kończą i załamują fale. Staję się wolną od myślenia przestrzenią i z ssącym wirowaniem czuję, że jestem tylko świetlną mgiełką. Mam wrażenie zamknięcia w wieczności, a jakieś wiry wsysają tę mgłę. Miriady mgiełek kłują mój wewnętrzny zmysł wzroku. Ból. Aby go uśmierzyć pomyślałam o Bogu i skupiłam się na diademie motyla. Wtedy ognista materia zamieniła się w jezioro błyszczącej magmy i rozlała po całym lustrze. Nie chciałam oślepnąć od światła. Oddychałam. Wprowadziłam do umysłu kalkulacje. Mój ciężko dyszący mózg zaczął lodowacieć, a ja zrozumiałam bez zdziwienia i wątpliwości, że jestem z kimś połączona, że nie jestem materią w postaci zmęczonego człowieka. Jestem przestrzenią w przestrzeni. Myślenie jest przestrzenią, a przestrzeń jest myślą. W moim myśleniu zaczęło coś żarzyć, a pod wpływem ciepła tego żaru ponownie poczułam ból i wydawało się, że zaczynam ślepnąć, bo nie widziałam już lustra z taką wyrazistością jak poprzednio. Strach. Nagle ujrzałam w sposób materialny zamiast diademu motyla mój własny mózg i wtedy nad ramą lustra spojrzało na mnie duże czerwone oko.

I znów jestem na jawie, z powrotem we własnej cielesnej powłoce. Nie mam diademu motyla na głowie, a światło lampki się żarzy. Czy żyję naprawdę? – oto moje pierwsze pytanie, które mi nie wystarcza. Może sen to powołanie do życia w materii, do życia przez kilkanaście godzin, by potem znów przenieść się w sen, co też jawą w innym wymiarze. A może co dzień rano wpadam do materii jak kamyk do rzeki? A może jestem tylko westchnieniem, pragnieniem kogoś dawno zmarłego, który wrzawą dnia puka do mojego mózgu: żyjesz?

Poszukiwanie

Od dawna, choć nie pamiętam od kiedy, stanęłam na drodze poszukiwania czegoś, czego nie mogłam zdefiniować. Ta tęsknota nie była niczym określona ani z niczym zidentyfikowana. Szukałam czegoś nieuchwytnego, nienazwanego. Wiem, że szukałam NOWEGO, jakiegoś EDENU. Dziś wiem, że to było pragnienie PRZEBUDZENIA. Trwał ten stan lat „dzieści” lat, właściwie od momentu śmierci mojej mamy. Od tego czasu miewam dziwne sny, które skierowały mnie na duchowa ścieżkę. Zaczęłam odkrywać samą siebie i ten wewnętrzny świat, który istnieje, ten Spirytus Mundi. Zaczęłam być bardziej świadoma treści przekazywanych z tej innej rzeczywistości, czyli własnego ducha. Ten świat jest tak samo realny jak nasz materialny. Podążanie tą ścieżką teraz kojarzę z intuicyjnym podążaniem za wolnością, za miłością, za boską miłością. Nie jestem bez wad, bo początek zawsze jest trudny, ale nie zbaczając z raz obranej ścieżki, wiem, że osiągnę sukces i nie będzie to sukces z tego świata. To co robię i jak obecnie żyję, to staranie się o pozytywne myślenie, to nie tylko moja zasługa, ale całego ludzkiego kolektywu. Potrzebne było tylko zrozumienie tego procesu, który ogarnia całą Ziemię za pomocą boskiej energii. Bez emocjonalnych składników tego procesu nie da się przeprowadzić oczyszczania. Odbieram coś na wzór ewolucji ludzkości, która powoli następuje i ważne są tu nasze myśli i pragnienia. Obecnie ludzie są zdominowani przez EGO, karmią się nienawiścią i zazdrością, ale jak w piosence Czesława Niemena wiem, że „ludzi dobrej woli jest więcej” i to oni będą przewodnikami na drodze ODNOWY rasy ludzkiej. My sami musimy zrozumieć, że MY, to nie MY i że nie pochodzimy z tego świata. Tak powiedział Jezus – „Mój dom nie jest z tego świata”. Więc KIM JESTEŚMY? Te pytania powinnyśmy zadawać sobie na tyle często, by uzmysłowić sobie, że życie nie jest wieczne, że kiedyś każdy z nas wróci do DOMU, z którego przybył tu na wakacje, może do szkoły, a może za karę, by ją odbyć na tej karnej kolonii?

Łucja, żaden autorytet (8)

Łucja Fice

Intuicja

Wciąż nie ma jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czym jest intuicja. Ale już próbuje się ją badać. Joel Pearson, australijski profesor psychologii, prowadził doświadczenia, które udowodniły, że intuicja pomaga podejmować szybsze, pewniejsze i bardziej trafne decyzje. Intuicją zajmują się też nauki ścisłe, m.in. fizyka, która bada przestrzeń wielowymiarową. Naukowcy mówią, że intuicja, to rodzaj wewnętrznego przewodnictwa, nasza zdolność do uzyskiwania wiedzy na jakiś temat bez logicznego rozumowania. Moim zdaniem, to pewna subtelna więź, która łączy naszą świadomość z większą  całością, z jakąś głębszą, uniwersalną mądrością.

Są ludzie, którzy potrafią przeczuć wiele rzeczy i nie znaczy to, że oni intuicję mają, a inni są jej pozbawieni.

Myślę, że intuicja dostępna jest wszystkim, nie tylko ludziom, ale także zwierzętom, że mają ją wszystkie istoty czujące. Pisze o tym przekonująco Peter Wohlleben w książce Duchowe życie zwierząt. Kto ma do czynienia ze zwierzętami, ten wie, jak szybko wyczuwają zamierzenia ludzi. Psy np. intuicyjnie odczytują nasz nastrój, choć nikt ich tego nie uczył. Także dzieci mają  z intuicją wyjątkowy kontakt – zanim zaczną używać rozumu, działają intuicyjnie. W dorosłym życiu ważne jest, czy i jak intuicji słuchamy i jaki z niej użytek zrobimy.

Pewnie to zaskakujące, ale w szczególny sposób intuicję potrafią wykorzystywać przestępcy. Złodziej ma intuicję, kogo okraść. To często wynika z życiowej traumy. Ten człowiek zapewne znalazł się kiedyś w traumatycznej sytuacji i nauczył się słuchać przeczuć, żeby przeżyć. Dalej jest przekonany, że musi walczyć o życie, robi to, zagarniając dla siebie, niszcząc innych. Intuicja, której warto słuchać, nie niszczy, ale integruje z naszym  światem, i tym zewnętrznym, i wewnętrznym.

Intuicja kobieca

Mężczyźni nam jej zazdroszczą…

– Moim zdaniem, intuicja nie ma płci, ale kobietom łatwiej ją usłyszeć. To wynika z kultury i z ról, które społeczeństwo nam przypisało. Od mężczyzn oczekuje się  analitycznego myślenia i twardego stąpania po ziemi. Kobiety są bardziej nastawione na odczytywanie emocji, m.in. dlatego, że częściej zajmują się dziećmi. Mają też przyzwolenie na to, by słuchać przeczuć i czasem zachowywać się nieprzewidywalnie. A osoby, które słuchają intuicji, bywają nieprzewidywalne, nie trzymają się schematów.

Mam zatem jako kobieta łatwiejszy dostęp  do tej wewnętrznej mądrości.

Od kobiet dużo częściej słyszę, że mają przeczucia, choć nie wiedzą skąd. Ale wiele z nich to ukrywa. Boją się zderzenia z tzw. zdrowym rozsądkiem i zarzutu: “coś sobie wymyślasz, coś ci się przywidziało”. Szkoda, bo intuicja to nasza siła, wykorzystujmy ją i wzmacniajmy, zamiast ją zagłuszać.

W intuicji nie ma drogi na skróty ani gotowych rozwiązań, które moglibyśmy dostać na kursie. Trzeba zacząć od uporządkowania swojego realnego życia. Jeśli tego nie zrobimy, intuicję zagłuszą problemy, kłopoty w pracy, konflikt z partnerem, jakieś doświadczenia z przeszłości, które nie chcą puścić. Zacząć warto od porządków na najbardziej podstawowym, materialnym poziomie, np. wyrzucić dziurawe skarpetki z szuflady.

– To pierwszy etap: zadbać o to, co na zewnątrz. Kolejny, to poznać siebie, bo intuicja wiąże się ściśle z samoświadomością. Oczywiście, nie da się tego zrobić ot tak, często to praca na całe życie. Ale warto ją zacząć. Zatrzymać się i pobyć ze sobą. Uświadomić sobie emocje w ciele.  Czujemy je podobnie, ale nie jednakowo. Złość może być odczuwana jako fala gorąca, strach jako drżenie lub napięcie mięśni, np. na karku. Kiedy mamy świadomość siebie i typowych reakcji naszego organizmu i schematów myślowych, w które wpadamy, łatwiej nam zrozumieć to, co płynie z intuicji.

Pamiętajmy o tym.

OWEN – Niemcy, 1 grudnia 2019