Kiedy myślisz, że już nigdy nie będzie lepiej

Natalia Raginia, Ocalenie

Do przeczytania zanim przyjdziecie jutro do Polskiej Kafejki Językowej na spotkanie z Autorką w piątek 19 kwietnia

Prolog
Dzień, w którym umarła
Maj, rok 2012


Doczekała się. W końcu spełniło się wszystko to, na co tak długo czekała i gdyby mogła to teraz zobaczyć, ucieszyłaby się, że wreszcie odeszła. Od miesięcy nie pragnęła niczego bardziej, niż uwolnić się od tego nędznego życia, poczuć ulgę, beztroskę i lekkość. Rzucić wszystko i odejść, co mogła osiągnąć tylko w jeden znany jej sposób.
Nie poddała się od razu, walczyła, ale przegrała jednak z bezsilnością i beznadziejnością życia, jakie jej przypadło. A teraz? Teraz będzie już tylko dobrze, bo wreszcie nadszedł wymarzony i od dawna oczekiwany dzień, w którym zdołała przekroczyć tę cienką granicę ludzkiego bytu, po której stąpa tak wielu.

Continue reading “Kiedy myślisz, że już nigdy nie będzie lepiej”

Don Kichot i bułki

Bułki, bo u autora często zdarza się, że wszyscy coś jedzą, coś przeżuwają, coś mamlą. Często są to bułki. Po bułki się też wstaje rano i idzie.

Turecki Don Kichot, przysłany z urlopu przez Monikę Wrzosek-Müller

Ale jednak, nie ma co, zacznijmy od początku.

Są takie dni, że nie chce mi się ani pisać, ani czytać. Nie chce mi się oglądać filmów, rozwiązywać trudnych sudoku, ani nawet iść na spacer. Stan “nie chce mi się” doprowadza do tego, że staję przed regałami i szukam książki zapomnianej lub przegapionej. W stanie “nie chce mi się” tylko takie rzeczy dają się czytać. Zapomniane, zakurzone. Tak kilka dni temu wpadł mi w ręce Kijowski. Andrzej Kijowski, Bolesne przypomnienia, zbiór felietonów z Tygodnika Powszechnego z wczesnych lat 70. Wczesne lata 70, czyli lata mojej młodości, ostatnio mi często towarzyszą, a w literaturze i szerzej sztuce spoglądam na nie ze zdumieniem, bo najczęściej autorzy z tamtych czasów nie piszą, nawet nie wspominają mimochodem o tym, że człowiek wylądował na Księżycu. Ostatnio coraz bardziej mnie to zdumiewa.

Czy Kijowski pisał o lądowaniu na Księżycu jeszcze nie wiem, bo dopiero zaczęłam czytać, ale na pewno od razu w pierwszym felietonie jest don Kichot i to nie jako jakiś strzępek metafory, nie – jest jako pełnogęby pan ostatniego akapitu i autorskiej puenty.

Continue reading “Don Kichot i bułki”

Czerwone koperty

Sylwia Malon-Schulze

Rozdział 1

Tomasz Radke, manager projektów w fimie Guard Lab, po raz kolejny przeglądał dokumenty, zbierając dane do comiesięcznego raportu. Szukał czegoś, co mogło go zaniepokoić. Była trzecia po południu. Słońce powoli przygotowywało się do zachodu. Zza okna biura, znajdującego się na piątym piętrze w budynku dzielnicy Schöneberg, widać było drzewa, których liście powoli zmieniały kolor.
Kiedy zadzwonił telefon, zbyt zajęty lekturą Tomasz zirytował się. Nie odbieram. To nie może być ktoś ważny. Po paru chwilach drgania telefonu ustały. Ale kimkolwiek była osoba dzwoniąca do niego, tak łatwo się nie poddawała. Telefon znów się odezwał.
Cholera, westchnął i nacisnął zieloną słuchawkę.

Continue reading “Czerwone koperty”

Pokolenie Solidarności 28

Ewa Maria Slaska

Azbest (1987)

W Nowym Jorku było kilka bardzo różnych grup Polaków. Była na przykład tak zwana “stara Polonia”, potomkowie tych górali, którzy wywędrowali do „Hameryki” za chlebem w XIX wieku i do chwili obecnej pielęgnowali polski język i tradycję, choć i język, i tradycja się w ciągu tych stu lat dziwacznie zdegenerowały.

Symbolem “tej “starej Polonii” był na pewno Mały Władzio, czyli Walter Jagiełło, Polak, urodzony w roku 1930 już w Ameryce. Śpiewał polską muzykę etniczną, ale zasłynął polkami, które choć, jak wiadomo, są muzyką czeską, kojarzyły się jednak słuchaczom z Polską. Od lat 60 mały Władzio znany był też w Polsce, a jego polki, podobnie jak całą muzykę, której się słuchało, nagrywano na pocztówki dźwiękowe.

Powojenni przybysze kręcili nosami na starą Polonię i jej upodobanie do sentymentalizmu i folkloru. „Ci od Małego Władzia” mówili o starych „ci powojenni”. Byli to ci, którzy dostali się tu już po wojnie i to w bardzo różny sposób, czasem nader spektakularny. Jednym z najbardziej znanych „powojennych” był Józef Światło, współpracownik peerelowskiej bezpieki, ale w więszości nie byli to ludzie znani, raczej tacy, którym się „udało”, marynarze, który zeszli ze statku, jacyś komunistyczni ekonomiści, którzy do Ameryki przylecieli służbowo, żeby za dolary kupić części do statków, co to je potem, jako nasz największy hit eksportowy, za ruble sprzedawaliśmy do Związku Sowieckiego. Byli artyści, aktorzy, piosenkarze, muzycy. Byli uciekinierzy pomarcowi, wcale niekoniecznie wszyscy Żydzi, byli wreszcie solidarnościowcy. Ci zresztą też nie byli grupą jednorodną, dzielili się na tych, którzy z pierwszym podmuchem wolności w kraju wyjechali od razu i potem opowiadali, że mieli wrócić, ale zatrzymał ich stan wojenny. I byli ci, którzy, jak Stefan, przeżyli upadek Solidarności w Polsce i przyjechali jako „prawdziwi” wygnańcy polityczni, czasem wręcz, podobnie jak ci „marcowi”, z paszportem w jedną stronę.

Continue reading “Pokolenie Solidarności 28”

Erzählungen

(1) Der Hof

Das Gefühl, dass ich von den Tod umgeben bin. Ich bekam es im Alter von 8 Jahren. Es war Anfang des neuen Schuljahres; ein richtiger  indian summer; damals wurde ein Kind regelrecht und systematisch von seinen Vater zu Tode geprügelt und die Kinder auf dem, von den Linden und Pappeln umsäumten,Hof waren die stummen Zeugen dieser Ungeheuerlichkeit. Das Gefühl einer Hilflosigkeit und vollkommenen Ausgeliefertseins; nie empfand ich die Stille, die nach den letzten Schlägen und Gestöhne eines gemärterten Gleichaltrigen, als eine Dunstwolke die sich ausbreitete und auch die Nebengassen erreichte und sogar die Straßenbahnen und Autos auf der nah gelegener Hauptstraße schienen wie verschwunden –  Stille, Leere, nichts bewegte sich. Die Zeit blieb stehen und ich fiel in Ohnmacht, die ich bis heute spüre.

Pokolenie Solidarności 26

Ewa Maria Slaska

Krwawe pieniądze (1985)

Ameryka w czasach, gdy przyjechali tam Basia i Stefan, i kilkadziesiąt tysięcy innych Polaków, była wielkim bogatym krajem, który w ciągu pięciu wieków swego istnienia wzbogacił się, wymordowawszy Indian, sprowadzając niewolników z Afryki i wykorzystując katorżniczą pracę milionów biedaków z Europy. Kto to przetrwał, kto sobie poradził, kto nie dostrzegł faktu, że jego dobrobyt to potrójnie krwawe pieniądze, ten mógł zostać bogaty i szczęśliwy. Reszta się nie liczyła.

Stefan stał koło pomnika Netherlands Memorial Flagstaff, upamiętniającego powstanie Nowego Amsterdamu, osady która była pramatką Nowego Jorku. Peter Minuit (1580-1638), trzeci gubernator Nowej Holandii, w roku 1626 kupił wyspę Manhattan od Indian Lenape. W ich języku wyspa nazywała się Manna Hata (Wyspa Wielu Wzgórz). Indianie sprzedali ją za szklane paciorki, o wartości 60 guldenów holenderskich, czyli 24 dolarów. Na pomniku przedstawiona była ta właśnie scena – przekazanie paciorków. Pomnik był podarunkiem od Holandii dla miasta Nowy Jork, został ufundowany w roku 1926 w trzysetlecie tej transakcji. Z punktu widzenia Indian była to procedura bez znaczenia. Europejczycy uważali posiadanie ziemi za oznakę bogactwa, władzy i prestiżu. Dokonując operacji kupna – sprzedaży opierali się na prawie europejskim i myśleli, że stali się tym samym legalnymi właścicielami tego kawałka gruntu. Indianie natomiast wierzyli, że ziemia, powietrze i woda należą do wszystkich i na zawsze, i nikt nie może ich nikomu zabrać. Amerykanie być może wykorzystali naiwność Indian, ale jednak, z ich własnego punktu widzenia, osiedlili się tu jak najbardziej legalnie.

Continue reading “Pokolenie Solidarności 26”

Pokolenie Solidarności 25

Ewa Maria Slaska

Nowy Jork. Sen amerykański (1984)

Wylądował na lotnisku La Guardia 1 czerwca 1984 roku rano. Z okien samolotu przy bezchmurnym niebie widział Statuę Wolności, ruch statków po rzece Hudson, panoramę metropolii. Widział też Rikers Island, a niewykluczone, że nawet Hart Island, ale jeśli nawet, to obie mu zaledwie mignęły. I w końcu nic o nich nie wiedział i nie miał wiedzieć.

Miał za sobą długi lot, z przesiadkami we Frankfurcie nad Menem i w Amsterdamie. Całą noc nie spał, czuł się brudny i wymięty, choć stewardessy w ostatnim obchodzie po pokładzie zamiast oferować przekąski, jedzenie lub drinki, rozdawały mokre, gorące chusty, które wyciągały drewnianymi szczypcami z metalowych pojemników. Wydaje się, że wszyscy pasażerowie wiedzieli, do czego służą te parujące szmaty. Tylko Stefan nie wiedział i włożył narożnik chusty do ust, myśląc, że to może inny sposób podawania napojów. Na szczęście dyskretny rzut oka na boki pouczył go, co to jest – ręczniki do wycierania twarzy, karku i rąk, po to by wyjść na lotnisko nieco odświeżonym.

Tym niemniej był zmęczony, szary na twarzy i wymięty, zewnętrznie i wewnętrznie. Miał na sobie jedyny garnitur, jaki posiadał – brązowy, sztruksowy, używany, kupiony w Berlinie w sklepie z ciuchami z drugiej ręki. Włożył go, bo garnitur nie mieścił się w walizce i Stefan nie wymyślił dla tych dwóch sztuk odzieży, marynarki i spodni, innego sposobu transportu. Już o 10 rano na lotnisku było gorąco i Stefan pocił się niemiłosiernie w bawełnianej beżowej koszulce polo i ciemnym grubym garniturze. Przechodząc przez halę lotniska zobaczył swoje odbicie w szybie sklepu z elegancką damską bielizną. Na tle białych manekinów w koronkowych majtkach i stanikach wydawał się sobie ciężki, zwalisty, ciemny i ponury.

Continue reading “Pokolenie Solidarności 25”

Pokolenie Solidarności 22

Ewa Maria Slaska

Eli

Ten odcinek już kiedyś był TU na blogu publikowany, ale teraz pojawia się nie jako wybrany fragment prozy “na temat”, tylko jako część powieści. Są zmiany. Na przykład bohater ma inaczej na imię.

Jaworze (1981)

Gdy wprowadzono stan wojenny, Stefan przesiedział się najpierw w areszcie na Białej we Wrzeszczu, a potem w więzieniu na Kurkowej w Gdańsku i dopiero po przesłuchaniach, z których nic dla władzy ciekawego nie wynikało, został internowany. Z przesłuchań nic nie wynikało, bo skądinąnd okazało się, że wcale nie jest tak dobrze rozpracowany, jakby się można było domyślać i władza nie umiała go do końca przyporządkować. Próbowano mu udowodnić, czy raczej wziąć go na spytki, żeby się dwiedzieć, czy dałoby mu się udowodnić coś więcej niż działalność związkową. Na przełomie roku 1981 i 1982 władzy bardzo by się przydało wykrycie małej, nieważnej i niegroźnej komórki rzeczywiście antypaństwowej, takiej, która planowała obalenie ustroju. Komórka powinna była być mała, żeby nie trzeba było świecić oczyma przed Wielkim Bratem i żeby nie okazało się, że to go jednak zmusza do interwencji zbrojnej. No, ale powinna była być, tak, żeby można było zrobić proces pokazowy. Była już wprawdzie wersja, że Ewa Kubasiewicz planowała taki zbrojny zamach, ale przydałoby się jeszcze jedno ognisko zapalne, tak żeby lud uwierzył, że generałowie naprawdę musieli zbrojnie interweniować. Z jakiegoś powodu Stefan został uznany za świetny materiał na pokazówkę. Ponieważ jego rodzice przyjaźnili się ze słynną samotną żeglarką, Teresą Remiszewską, połączono ich osoby w jedną wydumaną komórkę anarchistyczną. Oboje mieli skrycie knuć obalenie ustroju za pośrednictwem kontaktów, jakie w świecie nawiązywali, czy mogli byli nawiązywać, żeglarze. Ponieważ jednak tak nie było, Stefan, który oczywiście znał Remiszewską, ale nigdy z nią nic nie „knuł”, mógł swobodnie i właściwie nawet beztrosko na każde zadane mu pytanie odpowiadać „nie” lub „nie wiem”.

Continue reading “Pokolenie Solidarności 22”

Wyspa ślepych

(wyspa Fugloy – Eric Christensen)

Konrad

Z zadumą wspominam swój pobyt na Wyspie Ślepych. Nigdy bym się tam zapewne nie zjawił, gdyby nie znajomość z Marine, która była jedną z matek-założycielek Narodu. Właściwie, wszystko ruszyło kiedy upubliczniła swój słynny «Manifest». Dzieło to, bez dwóch zdań filozoficzne, ukształtowało nową wizję tego, czym jest niewidzenie:

Czytaj dalej

Kraina Żydów

Konrad

Z okazji Chanuki, historia alternatywna miejsca, które naprawdę powstało…

Miranda wstawała późno. W sieci zdecentralizowanych komun można ułożyć sobie życie takie, jakiego się pragnie. Nigdy nie lubiła wstawać wcześnie – nie dołączyła jednak do nocnej komuny. W nocy woli być sama. Pracuje nad wyglądem kolumn w nowej synagodze. Każda komuna posiada przynajmniej jeden taki budynek – nieważne czy religijny, czy świecki. Synagogi świeckie spełniają dwojaką rolę placu i ratusza, religijne zaś przyzwalają dodatkowo na modlitwy. Granica między tym co ziemskie, a tym co boskie jest nawet bardziej rozmyta – w większości świeckich synagog odprawiane są rytuały inspirowane dawnymi ceremoniami religijnymi. Odnoszą się one jednak do wspólnoty, zamiast do B-ga.

Continue reading “Kraina Żydów”