Przechodzę beztrosko obok niego Rzuca się na mnie Szepcze mi słowa do ucha rozkazuje: pisz
Nie mogę się uwolnić niecierpliwie piszę
Papier jest cierpliwy
eselsohren
w niedzielę zrobiliśmy wycieczkę nad jezioro
i szliśmy skrajem lasu a ja (jak zazwyczaj) rozglądałem się za grzybami w przydrożnych chaszczach i zagajnikach
nagle moja dziewczyna zawołała
– sieh! da kommt eine frau mit einem weissen pferd –
– das ist kein pferd, das ist ein esel, ich erkenne es an den ohren – powiedziałem do niej,
– ein esel?! – fragte sie erstaunt
die alte frau nickte zustimmend mit dem kopf und ging energisch mit dem tier an uns vorbei am rande des feldes richtung see das hinter dem buchenwald lag
pomyślałem wtedy że na takim ośle wjechał chrystus do jerozolimy; i rzekłem do dziewczyny – właściwie powinniśmy byli upaść na kolana – a ona roześmiała się – nur du kommst auf solche ideen!
Bardzo lubię poezję Darka Foksa. Mówi się o nim, że to taki polski O’Hara. Pewnie tak. Ale ja nie o tym chciałam. Ważny jest fakt, że lubię. A od jakiegoś czasu zauważyłam na FB Davida Foxa. Jestem z nim po facebookowemu zaprzyjaźniona, nawet nie wiem jak to się zdarzyło. Mieszka w Nowym Jorku, studiował w Wimbledon School of Art. Nie znamy się, nawet po nowojorsku, co ponoć oznacza, że zamieniłeś kiedyś z kimś parę słów na jakimś raucie. Ale mamy jedenaścioro wspólnych znajomych, większość w Berlinie, w tym Urszulę Usakowską-Wolff i Alexandrę Fly. Był w Berlinie. Może go jednak spotkałam.
Jego prace widziałam już od dawna – z jakiegoś powodu algorytm uznał, że Fox będzie mnie interesował. Rzucałam okiem, myślałam – “no, fajny, ale trochę nie mój” i przechodziłam do porządku dziennego lub porządków codziennych. Aż nagle pojawiła się… ona. I już nie mogłam przejść nad Foxem do porządku dziennego.
Ona to sprawiła, że nie mogłam się opędzić od obrazów Foxa, a tym samym i od wierszy tego drugiego Foksa, które mi wędrowały po głowie od rana do wieczora, czyli w porządku dziennym. Polski Foks kojarzył mi się przede wszystkim z Szymborską, co natychmiast mi przypomniało, że jest przecież również Marta Foks i “jej” Szymborska, i już oni wszyscy zaczęli mi się panoszyć z wierszami po porządkach, gotowaniu, spacerach i podróżach, bo to są te momenty, kiedy najlepiej mi się myśli tym wspaniałym, niekontrolowanym ciągiem myślowym, którego nie da ci ani wykład, ani lektura, ani film, ani nawet, o zgrozo!, rozmowa.
Wreszcie uznałam, że muszę napisać o tych Foxach / Foksach, a FB, który mi czyta w myślach, bo przecież nikomu nie mówiłam, że chcę pisać i że to będzie właśnie dziś, podsunął mi właśnie dziś ten oto obraz i, uwierzcie mi, po raz pierwszy pojawił się na nim również sam Fox. Ona zresztą chyba też tu jest. I jacyś oni, i czyjaś ręka z pomalowanymi paznokciami, jej? jego? stwórcy? Michała Anioła? Bo i on tu (chyba) jest.
Pod zdjęciem komentarze. Na przykład ten: Think (need to) you’re working 36 hours a day, and every painting a masterpiece. Do you not feel shame about this?
Mhm. Na zdjęciu poniżej Berlin, mosty Lissena. Fox, Zoppe, Cseh. Brzmi jak wiersz.
Darek Foks
Na pewno spotkałam go dawno temu na konferencji w Gdańsku. Czytał wiersz Szymborska i system. Był rok 1996, Szymborska właśnie dostała Nobla i ludek polski zawistny wytykał jej, że współpracowała z reżimem. Nie mogę znaleźć tego wiersza, opowiem więc tylko, że jak już wszyscy uczestnicy konferencji myśleli, że Darek Foks coś w tej sprawie potwierdzi, okazało się, że Darek sobie zakpił ze wszystkich i opowiedział w wierszu, jaki system pracy miała laureatka.
A skoro nie znalazłam Szymborskiej, to proszę bardzo, Dupa Margaret Tischner. Szymborska dostała Nobla w roku 1996, wiersz o dupie jest z roku 1997 – poeta tworzył oba mniej więcej w tym samym czasie.
Dupa Margaret Tischner
Kiedyś w Opolu wypiliśmy parę piw z Krawczykiem a ja tak ładnie śpiewałam jego przeboje że już nigdy nie podpisał mi nowej płyty tak było w Opolu
z kolei w Kołobrzegu było głośniej nikt tam nigdy nic nie śpiewał a i tak było głośno to była szafa grająca, jasna sprawa człowiek wiedział za co płaci
w Sopocie płaciło się właściwie bez przerwy ja przeważnie płaciłam za dużo zabawnie było płacić wszystkim za wszystko to było jak zapasy
to znaczy prawdziwe zapasy były w Jarocinie to znaczy szło się do namiotu z punkiem no cóż to są zapasy cała różnica w tym że lepsze to niż z hipisem
jechałam sobie jezdnią po Gdańsku i przejechałam syna Lecha Wałęsy świeżo przybyłego z Oliwy spodobały mu się moje opony obojgu nam podobały się te opony
później we Wrocławiu poznałam sprzedawcę polis i to wybiło mi z głowy myśli o śmierci to było jakby cię ktoś kupił za dychę jak coś co kosztuje tyle ile kosztuje a on to kupuje za dychę
a w Katowicach złapałam straszny dół zabawnie było posługiwać się szpadlem tyle że pojawiły się bąble i rosły jak brzuch tego z Wrocławia drożejąc niczym piwo
ale zawsze kochałam Kraków te dłonie co obmacują człowiekowi dupę w tramwaju nie, to był autobus a dupa tak czy owak jest niezła żeby chociaż przestali sprawdzać bilety
i Lublin gdzie widziałam Krzysztofa Cugowskiego „Heideggera sztuki wokalnej” tyle że brzmiał jak Nietzsche z Woronicza nie znałam jeszcze historii telewizji nie to żeby mi później podłączyli kablówkę
a jeśli masz ochotę przejechać się po Warszawie to już lepiej przejedź się po Szprotawie to jest jak Wall Street w Żyrardowie nie wiesz gdzie jedziesz ale rymujesz
a potem w Łodzi wiedziałam jak zachować się z klasą rozłożyłam nogi i bałam się miłości i śladów jej butów na śniegu i czułam zimny powiew zapomniałam o prezerwatywach w portmonetce to była miłość i trochę zesztywniałam
15 października 1997
Marta Foks, poetka i autorka z Gdańska, napisała świetną książkę o literaturze naszego miasta, którą zatytułowała Ogrodnicy północy, poetów portret potrójny (1998). Ogród ma sens, zwłaszcza jeśli pamiętamy, co powiedział Cyceron, że jeśli masz ogród i bibliotekę, masz wszystko, czego potrzebujesz. Foks już dwa lata wcześniej, w roku 1996 wydała książkę Zdarzyć się mogło. Zdarzyć się musiało.Z Wisławą Szymborską spotkanie w wierszu, dziwną autobiografię, książkę o tym, w jaki sposób poezja Szymborskiej na lata określiła prywatne życie autorki. Książka została wydana w roku, kiedy Szymborska dostała Nobla, ale to przecież znaczy, że obie poetki koegzystowały ze sobą już znacznie, znacznie wcześniej.
Wspomnienie
Zazdrościli mi ciebie wszyscy, obstawiali zakłady, czy spałeś ze mną, czy nie. Woleli wierzyć, że tak, bo to by znaczyło, że mnie porzucisz, jako ich porzuciłeś.
Opowiadali o bezeceństwach, jakie wyczyniałeś. Mieli nadzieję, że stracę cierpliwość. Jeden rwał dla ciebie złoty ząb, druga urodziła ci syna, trzeci siedział na parapecie jak Ptasiek i wył do latarni.
Też chciałam ci się przypodobać, więc wyprałam sznurówki twoim butom. Wiązałeś je potem pod szyją jak czarną aksamitkę.
Przychodziłeś nocą albo nad ranem, Foxy lady, śpiewałeś, jak Hendrix. Obiecywałeś, że dla moich piersi zdradzisz nawet Paryż.
Teraz zimno wszędzie i głucho, tylko ciarki przelatują po plecach, kiedy bez ciebie słucham violi da gamba z wszystkich poranków świata.
Jimi Hendrix zatem i Foxey lady:
Wisława Szymborska
Z uwagi na temat dzisiejszego wpisu nazwałabym ten wiersz Tu mieszkają lisy (Ubi vulpes), ale naprawdę jego tytuł brzmi jeszcze lepiej:
Utopia
Wyspa, na której wszystko się wyjaśnia. Tu można stanąć na gruncie dowodów.
Nie ma dróg innych oprócz drogi dojścia. Krzaki aż uginają się od odpowiedzi.
Rośnie tu drzewo Słusznego Domysłu o rozwikłanych odwiecznie gałęziach.
Olśniewająco proste drzewo Zrozumienia przy źródle, co się zwie Ach Więc To Tak.
Im dalej w las, tym szerzej się otwiera Dolina Oczywistości.
Jeśli jakieś zwątpienie, to wiatr je rozwiewa.
Echo bez wywołania głos zabiera i wyjaśnia ochoczo tajemnice światów.
W prawo jaskinia, w której leży sens.
W lewo jezioro Głębokiego Przekonania. Z dna odrywa się prawda i lekko na wierzch wypływa.
Góruje nad doliną Pewność Niewzruszona. Ze szczytu jej roztacza się istota rzeczy.
Mimo powabów wyspa jest bezludna, a widoczne po brzegach drobne ślady stóp bez wyjątku zwrócone są w kierunku morza.
Jak gdyby tylko odchodzono stąd i bezpowrotnie zanurzano się w topieli.
W życiu nie do pojęcia.
Brown fox
A na zakończenie jeszcze ten słynny brązowy lis, który skacze przez leniwego psa: The quick brown fox jumps over the lazy dog, czyli pangram języka angielskiego – zdanie zawierające wszystkie litery danego języka. Zdanie o lisie jest super, ma sens i esprit. Niemieckie pangramy są niestety nieciekawe i ciężkie, a przyznaję, że w ogóle nie pamiętam pangramu polskiego, natomiast pamiętam zdanie, które zawiera wszystkie polskie litery specjalne: Zażółć gęślą jaźń. Nie jest złe.
Po sprawdzeniu muszę stwierdzić, że pangramy polskie też są podobnie jak niemieckie bardzo oderwane od porządku dziennego. Stróż pchnął kość w quiz gędźb vel fax myjń. Pchnąć w tę łódź jeża lub ośm skrzyń fig. I wreszcie: W niżach mógł zjeść truflę koń bądź psy. I choć są tu różne zwierzęta, żadne nie umywa się nawet do zwinnego angielskiego foxa.
Zusammenstellung und Foto Urszula Usakowska-Wolff, Berlin-Wedding, 20.04.2019
…in des Lichtes und des Dunkels Flaute
Für einen uneinschätzbaren unnachtdichtbaren Poeten
I. Des Dichters seine Welt
alles quält ihn den fremden im eigenen land und darüber hinaus auch wenn er schläft macht er kein auge zu wacht auf wie ich und du huhu eine fratze lacht haha vor dem besten hause am platze victoria leider ohne gloria lala mehr meer mehr sand sonne kratzer der schreibenden hand am strand ist er der nachbarbar mal mit rosshaar mal mit glatze glotzt verdutzt miaut haut auf die katze duzt die maus husch husch hinterm busch liegt unter spaniens schnee o weh beißt ins gras kein ade schade reißt die wade die ihn nährt reich hihi macht ihn lunas himmelreich nicht von dieser welt gell so dunkel wie hell er gern chichi schi bergauf fährt und sich quält und sich in dieser rolle soso gefällt dass er unaufgefordert staccato lallt & bellt au au… wau wau … ciao ciao … mau
II. Poète maudit sans esprit
mondäner mond mit mohn im mund firmiert am firmament malmt manchen mumpitz minuziös comme un vin de vigueur noch so ein vager ein versager assis au bord des routes träumt dass er (die linke himmelsklinke?) putzt so blass & händenass und sans couleur wie die bösen blumen mösen damen buben im öden land sich nach altem brauch ohne schminke schmiegen an lunas feurigen schoss an des mondes vollmohnbauch und fliegen un doux frou-frou verweht vom eisigen windes stoß er / der / die / das / greift zu kurz ach so fern nach dem pulverstern und schnee und einer nachtschippe ohne beule ER WER ICH WILL MEHR – MALHEUR – HEULE LOS?! jetzt aber STOP stutzt eine ameise Muse! le plus horrible denn ein wal beißt sich durch wie diese miese vom mumpitz maliziöse und kranke (voll?)schlanke schranke wird sie schlucken allemal befleißt und (mit paradontose?) ohne pardon bis zum fanal wie ich wie du wie er wie sie auf der kippe in einem flip-flop und dreiviertelknall im al
III. Irr im Wirrwarr
er steht da harrt wie ein held aus zweiter hand weißer mann mit weißem haar bart schulterlang gewellt brust und bauch geschwellt er steht da und ist sich selbst schirm herr über die ahnen tyrannen malt satanas und thanatos an die wand glotzt in den spiegel putzt die zähne der frühe hat die meiste zeit migräne denkt nachher an vorher an das nacheinander übereinander an die behüteten heldentaten als die andren nachsicht in der nachtschicht hatten er harrt da narrt irrt im wirrwarr der stilblüten schreibt ungeschriebene drehbücher über namenlose ähren und tempotaschentücher schreibt sich in rage missglückt ohne punkt semikolon komma pflegt seine marotten in obsttüten ein drama samt uniform ohne sinn und norm das sogar die sprotten nebeneinander verspotten er steht da ein poet umkränzt von motten glänzt in der garage und tritt nicht aus was komplett geboten
IV. Didaskalia aus der damaligen Damaligkeit
Vor pi mal Auge XXXL Jahren
man nähme ein rosa ross samt rüstung und reiter stelle sie in die manege tombe la neige schicke sie in den kampf kohl dampf zieht durch die gassen ameisen frösche bestien grimassen u.s.w. bilder erblassen und bleichen zu beige chimären kuscheln sich unter die massen zerschmettern zitate mit zweischneidigen tassen in einer spelunke haust ein halunke er trinkt er sinkt er träumt dass er das nichts nicht versäumt er purzelt er runzelt die stirn gedanken an gerüche geistern durch sein gehirn hin und her an die haare der gräser volle champagner gläser an das kreuz am hügel in der weinplantage tombe la neige man blicke in den spiegel wo die nacht sich sacht auf den sattel schwingt wo ein stummer statist erklingt und so singt: die zeit ist gereift wenn die peitsche nicht pfeift wächst dem ross ein flügel rosa und beige wie neige in der manege
V. Adieu, monsieur
dass die blütenlese auf der wiese genese kämpft er wie ein riese rezitiert kleinoden ohne grund und boden eine schwarze katze leckt an seiner tatze begegnet einer mujere auf der mondlandefähre eine diligence bringt ihn fix in trance gerät in extase bei jeder fiesen phrase sieh dich vor – haucht ein chor in sein ohr – sonst adieu du steckst bis zum hals im moor – monsieur
VI. Viel Tamtam am Damm
einer dame dämmert es am damm dass sich vaganten mutanten und revolutionstanten alle über ihren kamm scheren schwamm drüber bleib munter geh mit ihnen den bach runter und ernte lorbeeren
– wsadzimy ciebie do celi z pedałami to ci dadzą popalić ty dupo mówili wspierając dłonie na przytroczonych do boku kaburach
(a ten “dobry” pozwolił wziąć szczoteczkę i fajki)
jak było pytali mnie potem – hujowo normalnie
***
Osip Mandelsztam (1891 – 1938)
48
Piłka nożna 2
Brzemienny mgłą jesiennną Dzień przyszedł na bosaka A na boisku szkolnym Kadeci grają w nogę.
Niewyrośnięci, nieforemni Tak to się w wieku ich wygląda – I jedni piłkę workowatą toczą A inni bronią bramki…
Miłość, hulanki, czas polowań – To wszystko na nich czeka Teraz – żal i skoki z twardej koi O świcie, pod grzmot bębnów!
Ach: ani muzyki, ani sławy! Tak od zaranka aż do zmroku We władzy nauk i zabawy Kłębią się dzieci obszarpane.
Jesienne sito mżawki. Drzew mokry popiół. Zbryzgany mundur. Pierś odkryta Na ziemi – czerwony otok czapki.
Spolszczył T.J.
brzydcy, szesnastoletni
dla romka i marka
czasami zazdroszczę wam samobójstwa poprosiliście o zwolnienie z lekcji historii
(niektórzy nazwą to dezercją)
pozostały nieme gitary sztambuchy – niezapisane nierozwiązane zadania maturalne
czasami zazdroszczę wam cholernie że mieszkacie już na champs élysées a nie na skrzyżowaniu marszałkowskiej z wall street albo wałów jagiellońskich z jp II
nigdy was nie zapomnę brzydkich, szesnastoletnich… a gdy nadejdzie mój kres poproszę o rozgrzeszenie ale bez spowiedzi.
Der Tunnel
in memoriam kriegszustand (1981-83)
ich erinnere mich kaum der gesundheitspfad *) der einzig richtige weg in die leuchtende zukunft
das hängen der unterhosen und pullover hinter den gittern unterschriften
einmaliger passierschein nr 5
die uniformen und kutten die blinden über licht dozierend
ich erinnere mich an ein mädchen am strand und mond über dem baum kuss der bitteren früchte
ich erinnere mich an den tunnel und abschied von der jugend
——————————————————-
*) wie in der preussichen armee wurde ein spalier aus mit stöcken ausgerüstetenmenschen gebildet, durch das die gefangenen laufen mussten
***
das ganze leben ist ein fake das sagte schon der wojak schwejk doch keiner will das haben wahr, das mensch ist nur des gottes narr
bo całe życie to jest fake to głosił już nasz wojak szwejk lecz nikt nie chce uwierzyć w to, że człowiek błaznem boga jest – ot co
Czyli jutro kolejne nasze spotkanie w Sprachcafé Polnisch.
Trzeci piątek miesiąca, 20 stycznia 2023 o godzinie 19:00
Polska Kafejka Językowa Schulzestr. 1 13187 Berlin
Dojazd do stacji S-Bahn Wollankstraße
Uwaga – wokół Friedrichstrasse konunikacja zastępcza! Lepiej jechać kolejką albo metrem nr 8 do Gesundbrunnen!
Tym razem zapraszamy na spotkanie z Urszulą Usakowską-Wolff, poetką, publicystką, zbieraczką sztuki ludowej, tłumaczką, menadżerką kultury. Tak naprawdę Urszula po prostu jest i już samo jej bycie przynosi człowiekowi radość, choć jej cięte riposty i komentarze mogą też przyprawić o niepokój.
Urszula w Sprachcafé Polnisch podczas jubileuszu dziesięciolecia bloga. Fota: ktoś z uczestników wieczoru (przepraszam, nie wiem, kto?). W tle obraz Wiesława Stefana Fiszbacha.
Na swojej stronie internetowej Urszula pisze o sobie / auf ihrer Internetseite schreibt Urszula über sich:
Urszula Usakowska-Wolff wurde am 30. September 1954 in Warschau geboren. Sie lebte von 1964-1966 in Bern, dann von 1970-1974 in Bukarest, wo sie an der dortigen Universität Germanistik und Romanistik studierte.
Ihr Studium setzte sie am Institut für Germanistik der Warschauer Universität fort, das sie 1977 mit dem Grad eines Magisters beendete.
Von 1977-1981 war sie Redakteurin des Polnischen Rundfunks in Warschau.
Nach der Verhängung des Kriegsrechts am 13.12.1981 wurde sie entlassen und mit Publikationsverbot belegt.
Sie lebte von 1984-1986 in Schwaz (Tirol) und Wien.
1986 heiratete sie Manfred Wolff. Von 1986 bis 2006 lebte sie in Bad Oeynhausen. Von 1989 bis 1990 war sie Inhaberin der Galerie Usakowska-Wolff in Herford. Bis 2019 kuratierte sie über 60 Ausstellungen, vorwiegend polnischer und osteuropäischer Kunst, in Deutschland.
Seit Mai 2006 lebt sie in Berlin.
Urszula Usakowska-Wolff ist freie Journalistin, Lyrikerin, Herausgeberin und Übersetzerin polnischer Literatur; seit Mitte der 1990er Jahre publizierte sie in Polen und Deutschland hunderte Beiträge über die deutsche und internationale Kunstszene.
Von 2007 bis 2016 war sie Mitarbeiterin der Berliner Straßenzeitung strassen|feger, wo sie als freie Kulturredakteurin zweimal im Monat in der Rubrik »art strassenfeger« ihre Ausstellungskritiken und Texte über die zeitgenössische Kunst veröffentlicht.
Bis Ende 2022 war sie Korrespondentin der Vierteljahresschrift des Polnischen Skulpturenzentrums in Orońsko, für die sie seit 1998 jährlich vier umfangreiche Texte im Jahr über die deutsche und internationale Objekt- und Installationskunst schreibt. Sie war freie Mitarbeiterin der Kunstmagazine art in berlin und stayinart – und arbeitet mit dem Portal Porta Polonica in Bochum zusammen.
2006-2011 – Vizepräsidentin des PEN-Zentrums der Schriftstellerinnen und Schriftsteller im Exil deutschsprachige Länder (Exil-PEN)
2009-2011 – Mitglied des Programmrats des Polnischen Skulpturenzentrums in Orońsko.
Preise und Auszeichnungen:
Ökumenischer Preis »Schafe Davids« der Stiftung Sacro-Art & der Stiftung Merkuryusz der Krakauer Journalisten für Aktivitäten zur deutsch-polnisch-jüdischen Aussöhnung
Pegasus-Medaille der Akademie der Schönen Künste in Warschau für die Popularisierung der polnischen Kunst in Deutschland
Kavalierskreuz des Verdienstordens der Republik Polen für die Popularisierung der polnischen Kultur und Literatur in Deutschland
ptak przebiega po parapecie i potrąca ogonem kasztan który wylądował tam przed paroma miesiącami i rozgościł się – brązem w srebrzystym metalu – na moich tęczówkach
nie zmiotła go jesienna burza ani ja gotujący loggię do zimowego snu
a teraz w styczniu ogon! trach! mach! koniec projekcji
tak to jest z pierzastymi
jeden dzień dzieciństwa
kwiat lipy strącany z drzew wciskany do płóciennych worków i zanoszony do skupu
jutro na winniczki!
poeci
to jak wiadomo dupy rzadko w okopach a na bagnety to zapomnij
nie nadają się właściwie do niczego
jako meldunkowi gubią rozkazy pod ogniem nieprzyjaciela
w kuchni upijają się z kucharzem i przypalaja zupę
a postawieni na warcie dają się natychmiast zastrzelić
nawet w oddziale propagandy nikt nie chce o nich słyszeć
tylko ptaki upominają się o nich i chmury…
tak jednym słowem niepotrzebni
die dichter
sind wie jeder weiss ärsche selten in den schützengräben und beim bajonettangriff nie da
sie taugen eigentlich zu nichts:
als meldegänger verlieren sie die befehle unter dem gegnerischen feuer
in der küche brennen sie die suppe an und besaufen sich mit dem koch
und als wachposten gestellt lassen sie sich gleich erschissen*)
sogar in der propagandaabteilung will keiner was von ihnen hören
nur vögel fragen nach ihnen und wolken…
so mit einem wort: unbrauchbar
*) für den deutschen leser: der polnische dichter krzysztof kamil baczynski fiel, von einer kugel getroffen, als wachposten während des warschauer aufstandes (1944)