Samotne sny

Teresa Rudolf

Senna samotność 

Ma aż tyle twarzy;
tych ciągle znikających,
w wiecznych przestworzach,

tych kiedyś ważnych,
a dziś zgorzkniałym
milczeniem owianych,

tych też wytęsknionych,
z “zajętym” wciąż dla nich 
ciepłym, pustym miejscem,

tych obcych, obcymi 
pozostających, w swych
smutnych samotnościach, 

tych, co jeszcze przed
chwilą mieli twarze, 
a w maskach odeszli.

A i samotność w masce
Ironii woła głośno:
“gdzie wszyscy jesteście?

Tyle Was…
a jakoby 
nikogo
…nie było”.

Nagle otwierają się
drzwi wszechświata;
wchodzi pies, kot, ptak,
jakiś człowiek w masce,

a kiedy sen mu ją sciąga,
wtedy dziękuję; to ktoś bliski…

Sen we śnie

Sen we śnie,  
w nim też sen, 
a i w nim sen
o śnie, we śnie,
o jakimś śnie
…niedobrym.

Oby nie stał się 
jawą na jawie, 
a ona złym snem
koszmarnym,
dużo gorszym, 
od najgorszej jawy…

Gdy ciemność 
przestrzeń nocy
opuści, dzień

na jawie się jawi,
zamaluje życie
na kolorowo…
…lub szaro.

Palindromy

Lech Milewski

Palindrom – wyrażenie brzmiące tak samo czytane od prawej i od lewej.
Z greckiego – palindromos – biegnący z powrotem.

Powyżej mozaika z IV wieku w greckim klasztorze w Malevi. Tekst – Zmyj swoje grzechy, nie
tylko twarz.

Anglicy sięgnęli dalej w przeszłość, do czasów stworzenia Ewy.
Adam, gdy się obudził po zabiegu wyjęcia żebra, przywitał swoją partnerkę słowami – Ave Eva.
Po chwili zorientował się, że należy się przedstawić – powiedział: Madam, I am Adam.
Również Anglik – Henry Peacham – wymyślił w 1638 roku nazwę Palindrom – KLIK.

Ja dowiedziałem się o tym fenomenie w szkole podstawowej, od kolegów – napisali na tablicy:
kobyła ma mały bok.
Nauczyciel rosyjskiego rozszerzył moje horyzonty, opowiedział historyjkę o Puszkinie, którego odwiedził jegomość nazwiskiem Kałdyba i spytał czy poeta nie zechciałby uwiecznić jego nazwiska jakimś wierszykiem – nic prostszego – odpowiedział Puszkin:
rak, ryba durak Kałdyba,
ryba rak, Kałdyba durak.

To był rak – podkategoria palindromów bazowana nie na literach lecz na słowach.
Tu nie musimy sięgać aż po Puszkina, już wcześniej tworzyli je polscy poeci.

Jan Kochanowski:

Folgujmy paniom nie sobie, ma rada;
Miłujmy wiernie nie jest w nich przysada.
Miłości pragną nie pragną tu złota.
Miłują z serca nie patrzają zdrady,
Pilnują prawdy nie kłamają rady.
Wiarę uprzejmą nie dar sobie ważą,
W miarę nie nazbyt ciągnąć rzemień każą.
Wiecznie wam służę nie służę na chwilę,
Bezpiecznie wierzcie nierad ja omylę.
Bogactwo, Cnota, Kobieta, Miłość.

Jan Andrzej Morsztyn:

Cnota cię rządzi nie pragniesz pieniędzy;
Złota dosyć masz nie boisz się nędzy;
Czystości służysz nie swojej chciwości;
W skrytości mieszkasz nie przywabiasz gości:
Szyciem zarabiasz nie wygrawasz w karty:
Piciem się brzydzisz nie bawisz się żarty:
Matki się boisz, nie chybiasz kościoła;
Gładki to anioł nie zła dziewka zgoła;
Szumnie ważysz mnie nie srebro w kieszeni;
U mnie wprzód rozum niż miłość się zmieni.

W mowie codziennej:
Kajak
A Nil to kotlina?
Zakopane na pokaz
Łoi nas Anioł.
Akta ma matka.
Inni winni.
A kruk otyły to kurka?

Angielskie:
Racecar, radar, level, rotor, refer,
Dogma, I am God.
A man, a plan, a canal – Panama.
If I had a hi-fi.
Warsaw was raw.

Kilka przykładów z niemieckiej działki:

Alle Bananen, Anabella!
Ein Esel lese nie.
Reit nie tot ein Tier!
I oczywiście imię – Otto.

Gdy czasami mam trudności z zaśnięciem – wzdycham:
Ulu, Lech chce lulu – działa niezawodnie.

P.S. Modyfikacja słowa Palindromy na czas wojny: Palim drony.

PS od adminki: Na Netflixie obejrzałam niedawno południowokoreański serial pt. Dziwaczna adwokatka Woo (Extraordinary attorney Woo). Bardzo fajny. Radzę obejrzeć. Panna Woo ma masę dziwactw, jedno z nich – wszędzie szuka palindromów.

Błyski w myślach

Teresa Rudolf

Błyski w myślach

A kiedyś przyjdzie 
do mnie Czas,
w kapeluszu, 
i z laseczką,

ach, jak ten…
dokładny,
“szwajcarski 
zegarek”…

I powie: “chodź”
– A dokąd?-
A on: “Ty już wiesz…”
I uśmiechnie się, 

robiąc do mnie oko…

***

Pukanie 
do drzwi;
kto tam? 
– pytał –

– Radość
Twego
Życia –
– otwórz –

– Masz
dowód
osobisty? –
– Ty oszuście!!! –

***

Ach, ach, ach,
ta dziewczyna
ma na imię
Histamina.

ludzie ją kochają,
zajadając się
porzeczkami,
brzoskwiniami,

pijąc wino białe
czerwone, 
różowe,
“domowe”,

(a obok pełno
migdałów, 
orzeszków,
popcorn)

zagryzając 
ementalerem,
szyneczką,
pomidorkami,

cierpiąc później
nieźle, czując
jak dziewczyna
Histamina…

OBŁĘDNIE

…szkodzi,
gdy się 
ma na nią
alergię…

Łesia Ukrainka

Od wielu dni budzę się co rano z myślą “Lesia Ukrainka”, właśnie tak, Lesia, a nie tak jak piszemy ją po polsku – Łesia. Lesia Ukrainka, Lesia Ukrainka kołacze mi się po głowie, aż pierwsza kawa, mycie, zabawa z kotem i co tam jeszcze jest rano do zrobienia, wymiotą mi z głowy Lesię Ukrainkę i wstawią tematy aktualne – rozliczenie, podatki, ciocia, hospicjum, korekta, obiad dla gości, piach dla kota.

Podobno mamy tylko siedem miejsc wolnych w pamięci bieżącej i jeśli chcę wprowadzić do niej z powrotem Lesię Ukrainkę, muszę coś wyrzucić. Wyrzucam więc rozliczenie (potem, potem, i tak nie chce mi się) i pytam wreszcie sieć, czy może Lesia Ukrainka ma akurat jakąś ważną rocznicę (nie ma). Ale skoro już pozwalam Lesi zająć miejsce w jednej z siedmiu komórek moich bieżących zadań, postanawiam, że po prostu zrobię wpis o Lesi. Przecież nie muszę mieć powodu. A więc proszę – ja bez żadnego trybu.

Continue reading “Łesia Ukrainka”

Chmury

Teresa Rudolf


Skarga

Jestem chmurą,
raz białą jak baranek, 
a raz bezbarwną, 
gradową, deszczową, 

jestem chmurą, 
przepływam znów
nad waszymi głowami
widząc wasze podłości

codzienne, przeciw
każdemu, przez
każdego, wszędzie,
niespodziewanie.

Słońce “zachodzi
za mnie” bez pytania,
deszcz rozrywa mnie
na kawałki zawsze winiąc.

A na niebie nie ma spokoju, 
huk samolotów, rakiet, 
jestem chmurą, zostawcie
…to niebo w spokoju,

przecież chcecie
wszyscy kiedyś, 
tutaj wmodlić się
do wieczności…


Wiara, nadzieja i miłość

Daj spokój już
nie narzekaj, 
nie płacz. 

Daj spokój już
świeci słońce, 
masz co jeść.

Daj spokój już,
inni mają gorzej
i świat jest piękny, 

Daj spokój 
będziesz duży,
będziesz zdrowy, 

nic cię nie boli…
mówił mały
chłopiec

do zmarłego
chomika, 
płacząc…

zrobię czary-mary,
będziesz zdrowy,
bo cię bardzo…
…kocham.

Jest jeszcze tyle…

Jest tyle do ujrzenia,
ale jak, gdy świat 
coraz groźniejszy
wymagający?

Gdzie jest jeszcze
miejsce na spokój,
na sprawiedliwość,
powiesz; “tutaj, tutaj”.

“Tutaj” nie ma wojny,
nie ma trzęsienia,
tej ciągle trzęsionej
wybuchami ziemi…

Ale co zrobisz
z oczyma,
z uszami,
sercem; 

wszystko 
widzą, 
słyszą,
czują,

dostaną
gdzieś
tutaj
azyl?

Miało nazwy (z Facebooka)

Ewa Karbowska

kiwanie się do muzyki
w pełnym przyleganiu ciał
i wąskim prześwitem poniżej bioder dwojga ludzi
gdzie się działo, zazwyczaj dyskretnie
i to się nazywało tango z bolcem

był też płaski plastikowy przedmiot
nieco mniejszy od dłoni
a na pewno węższy, kształtem nawiązując do rezonansowego pudła gitary
z żyletką w środku
mówiono o tym temperówka

w kuchni stał rodzaj elektrycznego garnka albo brytfanny
z szybką do podglądania i dodatkowym metalowym kubeczkiem
służącym między innymi wytwarzaniu ciast z gustowną dziurką
ten element był zbędny przy pieczeniu drobiu
całą machinę mianowano prodiżem

na podwórku dominował gwar, a to grających w metalowe kapsle
i przez pstrykanie w nie palcami
i w ten sposób przesuwanie ich po wyznaczonym torze
a to piszczących lub skupionych podczas skakania przez związaną gumę
na ogół taką od majtek, rozciągniętą między dwoma osobami
stojącymi naprzeciwko siebie w odległości około półtora metra

klasy szkolne meblowano drewnianymi, przeważnie zielonymi, ławkami
z otworem na kałamarz i wyżłobieniem na obsadkę stalówką
wszystko w górnej części blatu
a pod nim jeszcze kasetka na drugie śniadanie
albo na…

zaznawało się również pozadomowych, częściowo sekretnych
rozkoszy podniebienia: jak to woda w saturatora i wielorazowej szklanki
określana zresztą gruźliczanką, czasami z sokiem, oraz oranżada nie pita
a zlizywana w stanie stałym z brudnej łapy
lub świeży chleb z wodą i cukrem

ma już człowiek swoje lata
to wie, dopóki pamięta
jak i po co
przeżył te asanitarne czasy z gębą pełną radochy
i z kluczem od mieszkania na szyi

9.04.2024


PS od adminki: Prodiż. Czy wiecie, co znaczy to francuskie pierwotnie słowo? Cud! Tak, kochani, to był cud, garnek, który piecze bez kuchenki.

Moje polskie drzewo

Roman Brodowski

Kiedy w 2014 roku, na zaproszenie Stowarzyszenia Literatów Białorusi, Oddział Grodzieński wraz z moimi berlińskimi przyjaciółmi przybyłem do tego pięknego miasta, nie wiedziałem jeszcze, że przez przypadek stanę się bohaterem pewnej, związanej z poniższym drzewem, historii.

Może i byłbym o niej zapomniał, gdyby nie fakt, że otrzymałem od Kazimierza, mojego grodzieńskiego Przyjaciela, fotografię tego pięknego, budzącego się z zimowego snu Klonu, polskiego, choć gatunkowo kanadyjskiego.

Continue reading “Moje polskie drzewo”

Krótkie życie kwitnącej wiśni

Ela Kargol

Przekwitają, bo wiosna przyszła za szybko, i miała od razu letnie zamiary, choć do lata jeszcze sporo czasu. Nie zdążyłam przyjść wczesnym rankiem i nie zdążyłam przyjść kilka dni wcześniej. A dzisiaj to już płatki ścielą różem ścieżki i kobierce.
Kobiety i dzieci w różowych sukniach, niczym Barbie naginają gałązki wiśni ku sobie, przytulają, uśmiechają się, potrząsają kwieciem, spoglądają na Kena, a Ken pstryka jedną fotkę za drugą. Różne ujęcia, z góry, z dołu. Ken leży w płatkach wiśni, a Barbie nad nim kryje się w kwieciu i rozmarzona liczy już lajki na swoim Instagramie.
Na chwilę świat wkłada różowe okulary, albo odwrotnie.
Ja też.

***

Continue reading “Krótkie życie kwitnącej wiśni”

Podróż dookoła ziemi w kilku scenkach (10)

Teresa Rudolf

Filomena przyglądała się z okna swej szarej ulicy Karmelickiej. 
Dzień wychylał się powoli, leniwie z mgły porannej, nie mogąc się zdecydować, czy tak naprawdę chce już wychodzić “z pieleszy”.
Słychać było gruchanie gołębi, na razie tylko kilka spacerowało po chodniku, a czasem jakiś pojedynczy podrywał się głośno do lotu, wystraszony przez kogoś biegnącego do odjeżdżającego już prawie tramwaju… Dało się słyszeć otwieranie małych sklepików spożywczych; opuszczanie, lub podnoszenie markiz, jakieś pojedyncze rozmowy, niesione głośno przez pustkę ulicy.

Continue reading “Podróż dookoła ziemi w kilku scenkach (10)”