Jak przegrywy stworzyły własną religię

Szalis Erger

Jak?

Zacznijmy od czanów. Jest to rodzaj forów internetowych, w których dużą rolę odgrywają obrazki (publikowane jako kolejne posty), aczkolwiek dozwolone są też wiadomości z samym tekstem. Drugą i chyba najważniejszą cechą czanów jest anonimowość ich użytkowników. Żeby dodawać posty nie trzeba posiadać konta. Znaczna większość osób nawet nie podpisuje w żaden sposób swoich wpisów. Zamiast tego publikują je pod automatycznie dodawanym pseudonimem Anonymous (nie mylić ze znaną grupą hakerów w maskach, która posługuje się tą nazwą).

Taki pseudonim osobie z zewnątrz wyda się tabula rasa – nazwą, za którą może kryć się wszystko i której samej w sobie brak jeszcze wydźwięku. Dla użytkowników czanów sprawa ma się zgoła inaczej – anoni (spolszczenie “anons” – skrót od Anonymous) są społecznością z własną kulturą, hierarchią wartości, hermetycznym językiem i poczuciem humoru. Fakt, że są anonimowi wcale nie czyni ich wyblakłymi – właściwie przeciwnie, dzięki temu, że jeden jest nieodróżnialny od drugiego, są niczym rój, jeszcze bardziej skolektywizowani.

Każdy anonimowy, dodając swój post, staje się niejako tym wspólnym, współdzielonym anonem. Rojność nie oznacza jednak nijakości. Każdy z osobna, mając poczucie, że nie jest rozpoznawalny, może pozwolić sobie na więcej niż w prawdziwym życiu. Jest to więc rój wybuchowy, kąsający – rój pełen zwierzeń, które nie boją się osądu społecznego lub nawet chcą temu osądowi zagrać na nosie, sprowokować go z bezpiecznej pozycji (tak też się działo, ilekroć obrazoburcze treści z czanów przedostawały się do szerszej publiki).

Samo to nie jest jeszcze niezwykłe – wszyscy znamy zależność “kozak w necie, pizda w świecie”. Wiemy, że anonimowość nie zawsze sprzyja merytoryczności, że gorset społeczny tłumi naszą chęć wzajemnego pożarcia się w słowach. Przypadek anonów jest jednak bardziej szczególny. Wielu z nich jest również życiowymi nieudacznikami – są to zazwyczaj młodzi mężczyźni, odrzuceni przez grupy rówieśnicze, cierpiący na fobię społeczną, nierzadko też depresję. Sami określają się mianem przegrywów (to oni wymyślili to słowo, jak i inne, których użyłem i użyję).

Nawiasem mówiąc: ponieważ społeczności i subkultury internetowe są bardziej rozmyte, dynamiczne i bardziej się przenikają niż te w świecie analogowym, jeszcze trudniej powiedzieć o nich coś definitywnego. Mój opis jest w związku z tym tylko przybliżeniem. To, co dotąd napisałem, może się niektórym skojarzyć np. ze społecznością tzw. inceli (mężczyzn niezdolnych do znalezienia partnerki seksualnej), o których świadomość przedarła się jakiś czas temu do mediów głównego nurtu. Jednak nie wszystkie przegrywy są incelami, a niektóre, choć są, wyrzekają się tej łatki i całej ideologii, która się z nią wiąże.
 
Rzeczą, w której przegrywy wygrywają są memy. Anonimowe fora obrazkowe miały ogromny wkład w rozwój kultury memów. Wiele formatów, postaci czy zwrotów memowych swój początek miało w tych hermetycznych środowiskach. Z czasem zaczęły one docierać do coraz szerszego grona odbiorców. W tej chwili niektóre z nich są po prostu częścią wspólnej bazy pojęciowej, którą współdzielą ze sobą wszyscy młodzi ludzie i która jest dla nich tak oczywista, jak kiedyś oczywiste były nawiązania do Szekspira. Jednym z wielu przykładów wkładu czanów we współczesną kulturę jest tzw. Żaba Pepe (Pepe the Frog). Sympatyczny rysunek zantropomorfizowanej żaby (najczęściej samej jej głowy) pojawił się w tysiącach odmian. Pierwszy, oryginalny Pepe był wesoły, ale później powstały wersje smutne, zaskoczone, rozwścieczone, obrazoburcze, nazistowskie, rasistowskie, anarchistyczne, kapitalistyczne, buddyjskie, ortodoksyjne, dekadenckie, samobójcze, zamożne, napalone i wypalone. Żaba Pepe dla różnych osób znaczy różne rzeczy.

Przegrywom nie podoba się, że wytwory ich kultury zostały przejęte przez normików – tak nazywają ludzi zwykłych, przystosowanych do życia w społeczeństwie. Normictwo jest dla nich bezmyślnym bydłem, ogłupionym przez łatwość, z jaką przychodzi im życie w zgodzie z normami społecznymi. I chociaż z jednej strony chcieliby być normikami, z drugiej – gardzą nimi. Normicy nie doświadczyli “uszlachetniającego” cierpienia, które bierze się ze spierdolenia (stan bycia przegrywem). Ich uprzywilejowanie uniemożliwia im zrozumienie tego, z czym je się życie przegrywa. Konsumują więc kulturę przegrywów powierzchownie, nie wiedząc nawet, skąd pochodzi. Albo nawet gorzej – kradną ją i uzurpują sobie autorstwo (prawdopodobnie przypadek pisarza Malcolma XD, który przypisuje sobie autorstwo słynnego opowiadania o wędkarzu, dzięki czemu zyskał sporą popularność, wydał nawet bestseller). To nietypowy przypadek “apropriacji kulturowej” (przywłaszczania sobie elementów kultury mniejszości przez grupę dominującą) – zwykle mówi się o niej raczej w kontekście rasowym lub etnicznym, np. dredy noszone przez białe osoby. Tym razem zaś mowa o wykorzystaniu prac autorstwa mniejszości młodych, przeważnie białych mężczyzn.

Żaba Pepe stała się maskotką przegrywów. Podobnie jak Trump, gdy po raz pierwszy wystartował w wyborach prezydenckich. Niebojący się wygłaszania kontrowersyjnych opinii i celowo prowokujący – nie z chęci poszerzenia pola debaty, nawet nie z chęci wygrania, tylko z chęci rozjuszenia oponentów – spełniał tym samym definicję tzw. trolla. A że niemała część przegrywów to trolle, zobaczyli w nim swojaka.

Trumpowi pomogło jeszcze coś innego: cyferki w postach. Na czanach każdy z anonimowych postów posiada swój numer identyfikacyjny. Jeśli w numerze jakaś cyfra się powtarza (np. 15777), uznaje się to za znak od losu, który próbuje zwrócić uwagę na treść danego posta. Im więcej powtórzeń cyfry, tym większa waga wyróżnienia. W przypadku zaś gdy post zawiera przepowiednię, powtórzenia cyfr mają stanowić jej potwierdzenie. Działało to w szczególności na 4chanie (jedna ze stron), ponieważ częstotliwość publikowanych tam postów uniemożliwiała przewidzenie, jaki numer otrzyma nasz post.

Użytkownicy czanów mieli wrażenie, że los wyjątkowo upodobał sobie posty dotyczące Trumpa. Ilekroć pojawiał się wątek na jego temat, powtórzenia sypały się jak z rękawa. Najbardziej robiącym wrażenie “cudem” okazał się post z maksymalną liczbą powtórzeń – 77777777:


Kto wysyłał te znaki? Wkrótce okazało się coś, czego nikt się nie spodziewał: obudziło się prabóstwo.

Użytkownicy 4chana mają w swoim slangu słowo “kek”, które znaczy tyle co “lol” lub “haha”. Ktoś zwrócił uwagę, że w starożytnym Egipcie istniało prabóstwo o takim imieniu. Kek uosabia ciemność i chaos, przyjmuje zaś postać… żaby.

No dobrze, zbieg okoliczności jakich wiele. Ale na tym się nie skończyło. Ktoś inny odkrył, że w internecie figurki bóstwa Kek są od dawna dostępne do zakupienia. Cóż, nie brakuje przecież fanów starożytnego Egiptu – co więc w tym dziwnego? Uwagę zwróciły jednak hieroglify, które zostały umieszczone na figurkach:


Pierwszy hieroglif wygląda na siedzącego człowieka, drugi jest niczym komputer, trzeci zaś przypomina helisę. (R)ewolucja memowa?

Trump był pierwszym amerykańskim prezydentem, którego wizerunek tak bardzo wsparły memy.

Ale to nie koniec dziwnych przypadków. Kilku anonów natrafiło na intrygującą piosenkę z lat 80. “Shadilay” włoskiego zespołu… “P.E.P.E”! Tak wyglądała okładka albumu:

Żaba z różdżką.
Przepowiednia?

To wszystko zostało odkryte wiele lat po powstaniu zarówno memów z żabą Pepe, jak i zwrotu “kek”.

Można nie wierzyć w byty nadprzyrodzone, lecz przy takich zbiegach okoliczności trudno dziwić się niektórym przegrywom, że poczuli się oni wysłannikami prabóstwa chaosu.

Wierzące przegrywy wykorzystały więc swoją moc twórczą, swój talent w kreowaniu lotnych memów, pomagając Trumpowi w wygraniu wyborów. Korzystając z zapału, z jakim normicy podbierają ich wytwory, podsunęli im memy, na których Trump był po prostu cool. Zgodnie z regułą, przekaz przedostał się do internetowego mainstreamu. I ciemność wygrała.

I kto powiedział, że religie tracą na znaczeniu?

A na koniec – piosenka:

Źródła:

– internetowe wspomnienia
Kek (mythology) – Wikipedia
The Truth About Pepe The Frog And The Cult of Kek | The Phoenix Enigma
Memecraft, Memetics, & Meme Magick | The Phoenix Enigma
The Untold History of Pepe the Frog