Julie III – Julie & Dagny

Dagny

Aleksandra Sawicka

Rozdział drugi – Wizerunki plastyczne Dagny

Miano muzy artystów, które przylgnęło do Dagny Przybyszewskiej, wzięło się prawdopodobnie stąd, że powstało dosyć dużo jej portretów nie tylko słowem malowanych. Autorami ich byli malarze i rzeźbiarze, których spotykała, obracając się w środowisku ludzi sztuki. To właśnie tym codziennym kontaktom w wąskim  gronie artystów można chyba przypisać mnogość plastycznych przedstawień tej atrakcyjnej kobiety. Wydaje się bowiem, że młodzi członkowie stosunkowo niewielkiego kręgu berlińskiej czy krakowskiej cyganerii artystycznej, świadczyli sobie wzajemnie „usługi portretowe”. Stąd tak wiele mniej lub bardziej udanych wizerunków autorstwa uznanych później w świecie sztuki malarzy czy rzeźbiarzy.

Dagny Juel Przybyszewska była niewątpliwie atrakcyjną modelką. Ze wspomnień jej współczesnych wyłania się obraz kobiety pełnej fizycznego i duchowego uroku. Bardzo plastycznie przedstawił ją w swoim opisie m.in. Adolf Paul: „Klasycznie czysty profil – gęsta masa jasnych loków, opadających aż po brwi, pozostawiała fantazji widza ocenę wysokości czoła. Uśmiech, który kusił do pocałunków, a do tego spoza wąskich warg dwa rzędy ostrych, perłowych zębów, które czekały tylko na sposobność, by znienacka ukąsić. A do tego wężowe ruchy znużenia i niedbałości, gotowe jednakże do błyskawicznie szybkiego ataku”.

Anonimowy autor nekrologu Dagny, opublikowanego po jej śmierci w prasie skandynawskiej, pisał: „Wysoka, szczupła, gibka i zwinna, z czarnymi brwiami i jasnymi oczami pod przymkniętymi, zmrużonymi powiekami. Duże, trochę za duże usta, z nieco zbyt wąskimi wargami, wargami purpurowo czerwonymi, lśniącymi nad śnieżnobiałymi nordyckimi zębami tak, iż każdy, kto jej  nie znał, przysiągłby, że były malowane, choć rzecz miała się przeciwnie.”

We wspomnieniach wiele miejsca poświęcono lekkiej jak obłok fryzurze Dagny Przybyszewskiej. Alfred Wysocki tak opisywał pierwsze spotkanie z żoną pisarza. „Zwróciły od razu moją uwagę jej włosy puszyste, okalające jej szczupłą twarzyczkę (…), tworzyły jakby złotą ramę, spoza której wysuwały się delikatne pasemka, wijące się wokół głowy niby zwiewny puch.” Nic zatem dziwnego, że wielu malarzy proponowały Dagny Przybyszewskiej pozowanie do portretu. Warto zatem przypomnieć jej plastyczne wizerunki i naszkicować sylwetki tych artystów (…), (które omówię) chronologicznie.

Za pierwszy portret Dagny Juel należy uznać powstały latem w roku 1892 w Åsgårdstrand obraz  Muncha, Muzykujące siostry. Osobliwy to portret, na którym nie widać twarzy jednej z modelek. Była to właśnie D przedstawiona jako pianistka, akompaniująca swej siostrze śpiewaczce Ragnhild Juel. Półtora roku później, na przełomie grudnia 1893 i stycznia 1894, powstał najsłynniejszy portret Dagny pędzla Muncha, znany jako Portret Dagny Przybyszewskiej. Jest on utrzymany w ciemnych barwach granatu i fioletu, a jedyną jasną plamę stanowi twarz modelki.  Portret ten do dziś zachwyca i intryguje publiczność (…) – znajduje się w zbiorach Munch-Museet w Oslo.

W styczniu 1994, prawdopodobnie podczas jednego ze spotkań bohemy, powstał ulotny szkic ołówkowy Hugona Höppenera. Höppener, który przyszedł na świat w Lipsku w 1868 roku,  znany był bardziej jako Fidus. Zanim w roku 1892 przeniósł się do Berlina, studiował w Monachium. W Berlinie przyłączył się do grona młodych artystów. Zafascynowany pięknem ludzkiego ciała i mitologią germańską, bardzo często w swoich pracach wykorzystywał motyw nagości. Żywo współuczestniczył w ruchu Secesji Berlińskiej. Rysunki rozpowszechniał w postaci tak cenionych dziś przez kolekcjonerów kart pocztowych. Narysowany przez Höppenera delikatny portret ołówkiem Dagny Przybyszewska (…) został opublikowany po raz pierwszy w książce Erika Vendelfelta, Den unge Bengt Lingforss. Nie udało mi się ustalić, czy oryginał przetrwał do czasów współczesnych.

Na przełomie lutego i marca 1895 powstało popiersie Dagny dłuta Gustava Vigelanda. Niestety, z nieznanych powodów rzeźbiarz zniszczył je, tak jak i popiersie Edwarda Muncha. Wbrew obiegowej opinii była to jedyna podobizna Dagny stworzona przez Vigelanda. Dopatrywanie się rysów obojga Przybyszewskich w rzeźbie Walc nie znajduje potwierdzenia w materiałach archiwalnych.

Tej samej zimy powstał w Berlinie kolejny portret Dagny. Państwo Przybyszewscy mieli wtedy okazję poznać niemiecką malarkę Annę Costenoble. Anna Costenoble, która dziś jest artystką całkowicie zapomnianą, urodziła się w Gdańsku w roku 1866. W roku 1894 rozpoczęła prace nad cyklem Tragedia kobiety,  mającym jej przynieść wkrótce wielki rozgłos. Malując portrety, pejzaże, kompozycje włączyła się w nurt Secesji Berlińskiej. Stanisław wyrażał się o malarce w superlatywach, pisząc do Franza Servaesa: „Nie znam chyba człowieka, który byłby tak absolutnie, tak zupełnie artystą, silnym, produktywnym artystą jak ona. I przy tym to silne dążenie do całości,  do nadzwyczajności, ta odwaga, z jaką odrzuca ona wszystko, co przypadkowe. A to jest – według mnie – kryterium wielkiego artysty.”

Zimą 1895 Costenoble stworzyła kilka portretów Stanisława Przybyszewskiego – wiadomo nam o dwóch miedziorytach, obrazie olejnym i sztychu, ale chyba było ich więcej – oraz portret Dagny Przybyszewskiej. Portret Przybyszewskiego podarowała artystka Marcie i Franzowi Servaesom.  Pozostałe grafiki i portret Dagny znalazły się w styczniu 1903 roku w Salonie Krywulta w czasie wystawy obrazów Anny Costenoble. Tam prawdopodobnie kupili je prywatni kolekcjonerzy.  Do roku 1939 znajdowały się w zbiorach Wandy Skoczyńskiej w Poznaniu. Nieznane są późniejsze losy tych obrazów – najprawdopodobniej zaginionych w zawierusze wojennej. Portret Dagny przetrwał zatem jedynie w postaci reprodukcji publikowanej w opracowaniu listów SP. Alfred Wysocki, który widział ten portret w naturze, twierdził, że był on malowany z pewną kobiecą złośliwością, a modelka ma na nim złe i wulgarne oczy. (…)

Najprawdopodobniej zimą 1897/1898 powstały dwa następne wizerunki Dagny Przybyszewska.  Kolejną malarką, która zdecydowała się sportretować Dagny, była Julie Wolfthorn. W jednym z niedatowanych listów z tamtego okresu artystka informowała Idę Auerbach, że Ducha teraz właśnie jej pozuje. (…) Swoimi wrażeniami po obejrzeniu portretu dzieliła się z modelką Margarethe Ansorge: „W końcu zobaczyłam u panny Wolf Twój portret.  Jest bardzo podobny, ale Ducho, Ciebie nie należy malować, Ciebie można tylko (podziwiać w naturze)”. Portret został wystawiony w roku 1899 w salonie Kellera i Reinera i tam sprzedany za pół ceny. Nie wiadomo, kto został jego właścicielem, ale kilka lat później reprodukcję portretu opublikowała redakcja pisma „Ost und West” w artykule poświęconym twórczości Julie Wolfthorn. Powstałe w ostatnich latach Koło Miłośników Julie Wolfthorn (Julie Wolfthorn Freundeskreis) ustaliło, że około roku 1998 portret nabył w Berlinie od handlarza dzieł sztuki prywatny kolekcjoner, którego tożsamości nie udało się ustalić, tak jak i miejsca przechowywania. Przy okazji sprzedaży zrobiono zdjęcie obrazu, będące dziś jedyną jego kolorową reprodukcją. (…)

ksiazka-julia-dagny

Rozdział piąty – W kręgu kobiet

Przyjęło się uważać Dagny za inspiratorkę geniuszów, otoczoną wianuszkiem artystów z kręgu bohemy, kristiańskiej, berlińskiej czy krakowskiej. Zwłaszcza jej życie w Berlinie kojarzy się głównie z nazwiskami towarzyszących jej wielkich Skandynawów – Muncha i Strindberga. Alfred Wysocki wspominał kameraderię, z jaką Dagny Przybyszewska i jej podobne bywalczynie berlińskich winiarni odnosiły się do mężczyzn. „Dagny P. i Sigrid L. była dla mnie niezwykle interesującymi, a nieznanymi dotąd typami nowej kobiety.  Wychowane w szkołach razem z chłopcami, uważały mężczyzn za towarzyszy. Opierały się poufale na ich ramieniu, opowiadały im dość swobodne historyjki, zmieniały przy nich pończochy, gdy przemokły, piły z nimi >>bruderschaft<<, ale to wszystko razem wzięte nie miało żadnego znaczenia.”

Znamy więc portret Dagny wśród mężczyzn i malowany przez mężczyzn, większość wspomnień jej dotyczących wyszło właśnie spod ich pióra. Wydawać by się mogło, że Dagny Przybyszewska obracała się wyłącznie w męskim gronie. Okazuje się jednak, że wokół niej było wiele interesujących pań, które również uległy urokowi egzotycznej Norweżki i które ona sama darzyła przyjaźnią. Zauważyć jednak można w opiniach tych kobiet pewną nutę dystansu do Dagny. Ich oczarowanie nie było tak bezkrytyczne jak w wypadku mężczyzn. Panie zdawały się oceniać ją bardziej surowo, choć miały dla niej wciąż wiele sympatii.

Jedną z najbardziej interesujących kobiet, które los zetknął z Dagny Przybyszewska była dzisiaj niemal zapomniana Hedwig Lachmann-Landauer. Ta pochodząca z rodziny niemieckich Żydów poetka i tłumaczka stała się na długi czas najlepszą przyjaciółką i powiernicą Richarda Dehmla. Urodziła się w Słupsku w roku 1865, była więc starsza od Dagny o zaledwie dwa lata. Osiedliwszy się w roku 1899 w Berlinie, w trzy lata później spotkała Richarda Dehmla. W tym czasie mogła się już poszczycić pierwszymi przekładami utworów Edgara Allana Poe. W późniejszym czasie tłumaczyła jeszcze wiele innych dzieł autorów anglojęzycznych, między innymi sztuki Oskara Wilde’a. W roku 1901 związała się z Gustavem Landauerem, a w dwa lata później oficjalnie została jego żoną.

Dagny i Stanisława Przybyszewskich Hedwig Lachmann najprawdopodobniej poznała przez Richarda Dehmla. Nie bywała pod „Czarnym Prosiakiem”, ale często gościła w domu Dehmlów w Pankow. Niewiele wiadomo na temat jej znajomości z Dagny. Zachował się tylko jeden list, w którym sformułowała – dość surowy zresztą – sąd na temat duchowości pani Przybyszewskiej. W roku 1896 – odpisując Idzie Auerbach – kwestionowała w nim opinię o Dagny wyrażoną przez Idę.

„Ta opinia o Dusze jest pozornie słuszna. Jako typ jest ona istotą zupełnie prerafaelicką, ale jako osobowość – nie za bardzo. Nie jest to wyłącznie moje zdanie o niej. Ma ona jedynie pewną cudowną zwinność i grację, pewnego rodzaju swobodę członków, która wydaje się duchowym przywiązaniem. Poza tym nie wiedziałabym, jak w jej wypadku potraktować tę aureolę. W każdym razie jako kobieta jest ona zupełną inkarnacją tego, czym Stachu jest jako mężczyzna. Ja również uważam ją za czarującą i nawet bardzo ją lubię, na tyle, na ile ją znam.”

Zachowała się również niedatowana kartka przesłana Dagny Przybyszewska przez Hedwig Lachmann. Lakoniczna treść niewiele mówi o rodzaju znajomości łączącej obie panie. „Szanowna Pani Ducho! Załączone ogłoszenie wycięłam dla Pani w Vossische Zeitung. Może się przyda. Jeśli tylko będę mogła, przyjdę jutro po południu.  Serdeczne pozdrowienia.”

Być może poza znajomością czysto towarzyskiej natury obie panie łączyły sprawy zawodowe. Zimą 1894 roku Dagny przygotowywała niemieckie tłumaczenie utworu Sigbjørna Obstfeldera Liv. Ponieważ jest ono napisane bardzo piękną niemczyzną, należy przypuszczać, że przy pracy translatorskiej służyć pomocą mógł ktoś, dla kogo niemiecki był językiem ojczystym. O ile wzajemna niechęć Richarda Dehmla i Dagny Przybyszewska wyklucza raczej poetę jako współpracownika tłumaczki, o tyle dość prawdopodobna wydaje się pomoc  posiadającej translatorskie szlify Hedwig Lachmann.

Przyjaciółką Hedwig Lachmann była urodzona w 1864 roku, pochodząca również z żydowskiej rodziny malarka  rodem z Torunia Julie Wolff, która ze względu na miejsce pochodzenia używała później nazwiska Wolfthorn. Hedwig Lachmann  i Julie Wolfthorn poznały się u Dehmlów, gdyż Julie była koleżanką ze szkolnej ławy Pauli Oppenheimer, pierwszej żony poety. Nie wiadomo, czy Dagny spotkała po raz pierwszy malarkę w Pankow czy późniejszym okresie, w salonie Idy Auerbach.  Panna Wolfthorn była świetną portrecistką, namalowała między innymi portret Idy Auerbach, Richarda Dehmla, Hedwig Lachmann i jej męża Gustava Landauera. Julie Wolfthorn wykonała też portret Dagny Przybyszewska.  Siostrą Julie była starsza o cztery lata Luise Wolf (podpisująca się także Louise Wolff). Siostry były bardzo ze sobą zżyte, przez wiele lat mieszkały razem.  Razem też zginęły w roku 1942 w obozie koncentracyjnym w Terezinie. Luise Wolf podobnie jak Hedwig Lachmann również była tłumaczką. Tłumaczyła autorów angielskich, francuskich i skandynawskich. Spod jej pióra wyszły niemieckie wersje dwóch książek Sigbjørna Obstfeldera – En præsts dagbog (Tagebuch eines Priesters) i Pilgerfahrten. Zatem prawdopodobne jest, że to Luise Wolf pomagała Dagny w pracy nad jej tłumaczeniem Liv Obstfeldera. (…)