Don Quijote, who comes from the VR

EMS: Look, what I found in still opened links in my computer. Did I open it and forget to close? Or did it opened itself?

John Hunt

My Joyce Project

In addition to the more obvious literary models for the protagonists of Ulysses found in the Greek Odyssey, the English Hamlet, and the Italian Divine Comedy, it may make sense to ponder also the Spanish Don Quixote. In a stray remark in Scylla and Charybdis, someone suggests that “Our national epic” will be written by drawing inspiration from this hugely influential early novel. Stephen, who has been thinking about how Shakespeare exemplifies the creative process, may well take the hint if he becomes the artist he aspires to be.

Continue reading “Don Quijote, who comes from the VR”

Don Kichot? Niestety nie. Wpis na Dzień Dziecka.

Ale popatrzcie sami:


Zobaczyłam ich z okna autobusu, gdy w piękny, słoneczny, majowy dzień jechałam ze stacji Alt Mariendorf do Ogrodu Britz, obejrzeć tulipany. Byłam przekonana, że to ON, więc wróciłam na piechotę, żeby GO sfotografować. Czyż ta rzeźba nie wygląda jak dwóch dziwacznych facetów? To jako żywo oni obaj, jeden w trójkątnym kapeluszu, na koniu i z długą lancą, toż to don Kichot, a ten drugi, obły jak gruby ptak (“grubel” – gruby wróbel) – jest przecież naszym Brzuchaczem.

Jest jednak inaczej, ba, sam autor twierdzi, że to ojciec, matka i dziecko. Niestety artysta już nie żyje (1947 Barcelona – Berlin 1998), nie mogę więc spróbować go przekonać, że się myli.

A zatem DZIECKO! Dziecko na Dzień Dziecka.

Continue reading “Don Kichot? Niestety nie. Wpis na Dzień Dziecka.”

Wiersze wiosenne

Teresa Rudolf

Na granicy

Wiosna tłumaczy; 
“nie dam wam ciepła,
ani zachwytu kolorem,
wszystko we mnie splątane,

nie dam czystej zieleni
bo nie wiem gdzie jest,
w rdzawej jesieni, 
czy w nijakiej zimie?”

Deszczem z brudu oczyszcza,
zimnem zbija gorączkę,
choć skutku wciąż nie zna,
co będzie, gdy ona wybuchnie?

Zdruzgotana niemocą, 
lękiem, bólem, cierpieniem,
niecierpliwością świata,
gdy czeka znów na piękno.

Chowa się i wychodzi,
wychodzi i chowa,
niepewna, co ważne,
by sprostać… tej ziemi.

Gdybym…

Gdybym nawet
ptaka piórem
była,
nie udałoby się
odlecieć daleko

od trosk,
myśli, 
decyzji, 
błędnych,
głupich
zachowań,
…siebie.

Gdybym nawet
szybką rybą 
była,
nie udałoby się
odpłynąć daleko,

od lęku
o innych,
twardego
milczenia,
też cichej,
pokornej
złości.

Gdybym nawet,
nawet gdybym,
gdybym…
cóż, nie jestem,
nie ucieknę

od lustra,
które odbija
wszystko,
co nie było,
i co nie jest,
nie będzie,
ani moim…

…ani niczyim,
marzeniem…

Frauenblick. Kapadokien (3)

Monika Wrzosek-Müller

Derwische – der spirituelle Weg

Noch ein Text über meine Reise nach Kappadokien, in die Türkei.

Natürlich haben wir der Zeremonie der Tanzenden Derwische in einer unterirdischen Höhle beigewohnt. Auch wenn sich das sehr touristisch anfühlt, und auch ist, zwingt die Veranstaltung selbst zum Nachdenken. Denn jeder sucht seinen Weg, einen Sinn im Leben, etwas, was darüber hinausweist, was in schwierigen Momenten an etwas Höheres glauben lässt. Schon lange liefern unsere Religionen nicht genug Nahrung oder sie sind zu rigide, zu hermetisch, ihre Institutionen zu schwerfällig, als dass man sich ihnen anvertrauen möchte. Unsere Ewa macht sich mit dem Don Quijote auf die Reise und sucht auf dem alten, ewigen Weg nach konkreten Lösungen oder nach Konzepten für ein Weiterkommen.

Die Autorin hat sich auf den Yoga-Weg begeben, ohne sich dabei auf die sektenähnlichen Verstrickungen einzulassen, ohne auf ihre andere, „normale“ Lebensroutine zu verzichten. Ein bequemer Yoga-Weg, der manches besser zu verstehen, zu meistern erlaubt, der Körper und Geist einen Ausweg bietet und die Seele auch nicht vergisst.

Continue reading “Frauenblick. Kapadokien (3)”

Don Kichot, który przyszedł. Sen Don Kichota.

Dziękuję Eli Kargol za znalezienie tej piosenki, która jest polską interpretacją słynnego zakończenia musicalu The Man of Mancha (The impossible Dream). Słowa polskie Andrzej Saciuk, muzyka (musical) Mitch Leigh, opracowanie muzyczne (piosenka po polsku) Henryk Debich, śpiewa po polsku Jerzy Połomski.

Don Kichot umiera. Jest przy nim tylko zapłakany, nieutulony w żalu Sancho Pansa. Jego pan go pociesza.

wezwij mnie, kiedy dotrę do gwiazd

Chcę gnać, chociaż pada już koń, 
do gwiazd chcę wyciągać mą dłoń  
i łez nie wylewać nad sobą, 
ach być jeszcze prędszym niż wiatr.


I drwić z niespokojnych tych lat,
jak dom przebudować ten świat 
i kpić sobie z tych, co się modlą,
i nieść tę nadzieję jak kwiat.


Oto mój krzyk i oto mój cel
kto wie, jak daleko,
czy dojdę, czy nie,
zacznę dawać, 
gdy już nie zostanie mi nic.


Pragnę walczyć na śmierć,
aby honor mój dalej mógł żyć.
Wiem już dziś, że niełatwy to szlak 
i że nie chciałbym tak, 
by mój sen był silniejszy niż ja,
był silniejszy niż ja.


Wezwij mnie, gdy wypiję do dna, 
wezwij mnie, kiedy dotrę do gwiazd,
o, daj, bym do śmierci aż marzył,
by sen był silniejszy niż ja.

The Impossible Dream (The Quest) piosenka napisana przez Mitcha Leigha do musicalu Człowiek z Manchy, którego autorem był Dale Wasserman. Najpierw Wasserman na podstawie powieści Cervantesa napisał w roku 1959 sztukę teatralną, która opowiadała i o Don Kichocie, i o Cervantesie, stającym przed sądem inkwizycji. W roku 1965 Wasserman przerobił swą sztukę na musical, grany na Broadwayu. Partię Don Kichota śpiewał m.in. Elvis Presley, a piosenka The Impossible Dream stała się dzięki niemu znana na całym świecie. Od momentu premiery, czyli od prawie 60 lat śpiewały ją dziesiątki piosenkarzy, m.in. Sarah Connor, która umieściła cover Snu na płycie Soulicious. W roku 2019 Andy Williams  zaśpiewał jej cover w filmie John Wick: Kapitel 3  Lista interpretatorów Snu znajduje się TU. Lista nie jest pełna. Połomskiego na niej nie ma. Poniżej pierwszy Człowiek z Manczy, tak jak pojawił się na Broadwayu, Richard Kiley:

A tu Elvis:

Don Kichot w Amsterdamie

Ela Kargol

Chciałam zrobić admince przyjemność, sobie zresztą też, bo odkąd poznałam Ewę, niepoprawną Donkiszotkę, sama się nią po trochu stałam i ciągle szukam, jak nie Don Kichota, to Baratarii.
Pod koniec marca pojechaliśmy do Amsterdamu, rodzinnie. Plan zwiedzania był dość napięty, choć nie uwzględniał hitu sezonu czyli wystawy Vermeera.

Skoro już nie obejrzałam Vermeera, nie pojechałam do Delftu, miasta narodzin i śmierci artysty (to akurat było w planie, a odnośnie deklinacji, to podobno ma tak być – do Delftu – choć ja napisałabym do Delft), pomyślałam, że do widoku amsterdamskich wiatraków przydałby się Don Kichot lub jego brak.

Continue reading “Don Kichot w Amsterdamie”

Nieustraszony Gustaw Wielki

Pomysł Konrada

czyli Pszczółka Maja i Gucio spotykają łąkowego Don Kichota

Ewa Maria Slaska

Don Kichot dla dzieci

to złożona sprawa. Bo z jednej strony to właśnie takie figury jak Gustaw Wielki, które są nowym wcieleniem Rycerza Smętnego Oblicza, sympatyczna istota, która tak chciałaby być bohaterem, takim jak ci Bohaterowie z książek i filmów, tak bardzo chce, że doprawdy ma (musi mieć, naprawdę musi) prawo do bohaterskich opowieści, w których sam jeden stawia czoło armii przeciwników i uwalnia księżniczkę.

To się właśnie w przeciągu dziejów dzieje z mitami, ze szlachetnych szlacheckich księgozbiorów, pałacowych bibliotek, opowieści dla uczonych dorosłych schodzą coraz bardziej w dół, do popołudniowych rozmów w mieszczańskim gabinecie, niedzielnych chwil wytchnienia na proletariackim podwórku, czy w wiejskiej chacie i wreszcie w dziecinnym pokoju. Wszędzie tam są albo te opowieści, albo takie.

Continue reading “Nieustraszony Gustaw Wielki”

Fox i inn*e

Dla KK, który lubi lisy, z okazji urodzin

Ewa Maria Slaska

2023 to Rok Wisławy Szymborskiej.

David Fox

Bardzo lubię poezję Darka Foksa. Mówi się o nim, że to taki polski O’Hara. Pewnie tak. Ale ja nie o tym chciałam. Ważny jest fakt, że lubię. A od jakiegoś czasu zauważyłam na FB Davida Foxa. Jestem z nim po facebookowemu zaprzyjaźniona, nawet nie wiem jak to się zdarzyło. Mieszka w Nowym Jorku, studiował w Wimbledon School of Art. Nie znamy się, nawet po nowojorsku, co ponoć oznacza, że zamieniłeś kiedyś z kimś parę słów na jakimś raucie. Ale mamy jedenaścioro wspólnych znajomych, większość w Berlinie, w tym Urszulę Usakowską-Wolff i Alexandrę Fly. Był w Berlinie. Może go jednak spotkałam.

Jego prace widziałam już od dawna – z jakiegoś powodu algorytm uznał, że Fox będzie mnie interesował. Rzucałam okiem, myślałam – “no, fajny, ale trochę nie mój” i przechodziłam do porządku dziennego lub porządków codziennych. Aż nagle pojawiła się… ona. I już nie mogłam przejść nad Foxem do porządku dziennego.


Ona to sprawiła, że nie mogłam się opędzić od obrazów Foxa, a tym samym i od wierszy tego drugiego Foksa, które mi wędrowały po głowie od rana do wieczora, czyli w porządku dziennym. Polski Foks kojarzył mi się przede wszystkim z Szymborską, co natychmiast mi przypomniało, że jest przecież również Marta Foks i “jej” Szymborska, i już oni wszyscy zaczęli mi się panoszyć z wierszami po porządkach, gotowaniu, spacerach i podróżach, bo to są te momenty, kiedy najlepiej mi się myśli tym wspaniałym, niekontrolowanym ciągiem myślowym, którego nie da ci ani wykład, ani lektura, ani film, ani nawet, o zgrozo!, rozmowa.

Wreszcie uznałam, że muszę napisać o tych Foxach / Foksach, a FB, który mi czyta w myślach, bo przecież nikomu nie mówiłam, że chcę pisać i że to będzie właśnie dziś, podsunął mi właśnie dziś ten oto obraz i, uwierzcie mi, po raz pierwszy pojawił się na nim również sam Fox. Ona zresztą chyba też tu jest. I jacyś oni, i czyjaś ręka z pomalowanymi paznokciami, jej? jego? stwórcy? Michała Anioła? Bo i on tu (chyba) jest.


Pod zdjęciem komentarze. Na przykład ten: Think (need to) you’re working 36 hours a day, and every painting a masterpiece. Do you not feel shame about this?

Mhm. Na zdjęciu poniżej Berlin, mosty Lissena. Fox, Zoppe, Cseh. Brzmi jak wiersz.


Darek Foks

Na pewno spotkałam go dawno temu na konferencji w Gdańsku. Czytał wiersz Szymborska i system. Był rok 1996, Szymborska właśnie dostała Nobla i ludek polski zawistny wytykał jej, że współpracowała z reżimem. Nie mogę znaleźć tego wiersza, opowiem więc tylko, że jak już wszyscy uczestnicy konferencji myśleli, że Darek Foks coś w tej sprawie potwierdzi, okazało się, że Darek sobie zakpił ze wszystkich i opowiedział w wierszu, jaki system pracy miała laureatka.

A skoro nie znalazłam Szymborskiej, to proszę bardzo, Dupa Margaret Tischner. Szymborska dostała Nobla w roku 1996, wiersz o dupie jest z roku 1997 – poeta tworzył oba mniej więcej w tym samym czasie.

Dupa Margaret Tischner

Kiedyś w Opolu
wypiliśmy parę piw z Krawczykiem
a ja tak ładnie
śpiewałam jego przeboje
że już nigdy nie podpisał mi nowej płyty
tak było w Opolu

z kolei w Kołobrzegu
było głośniej
nikt tam nigdy nic nie śpiewał
a i tak było głośno
to była szafa grająca, jasna sprawa
człowiek wiedział za co płaci

w Sopocie płaciło się właściwie bez przerwy
ja przeważnie płaciłam za dużo
zabawnie było płacić wszystkim
za wszystko
to było jak zapasy

to znaczy prawdziwe zapasy
były w Jarocinie
to znaczy szło się do namiotu z punkiem
no cóż to są zapasy
cała różnica w tym że lepsze to niż z hipisem

jechałam sobie jezdnią
po Gdańsku
i przejechałam syna Lecha Wałęsy
świeżo przybyłego z Oliwy
spodobały mu się moje opony
obojgu nam podobały się te opony

później we Wrocławiu poznałam sprzedawcę polis
i to wybiło mi z głowy myśli o śmierci
to było jakby cię ktoś kupił
za dychę
jak coś co kosztuje tyle ile kosztuje
a on to kupuje za dychę

a w Katowicach złapałam straszny
dół zabawnie było posługiwać się szpadlem
tyle że pojawiły się bąble
i rosły jak brzuch tego z Wrocławia
drożejąc niczym piwo

ale zawsze kochałam Kraków
te dłonie co obmacują człowiekowi dupę w tramwaju
nie, to był autobus
a dupa tak czy owak jest niezła
żeby chociaż przestali sprawdzać bilety

i Lublin gdzie widziałam Krzysztofa
Cugowskiego „Heideggera sztuki wokalnej” tyle
że brzmiał jak Nietzsche z Woronicza
nie znałam jeszcze historii telewizji
nie to żeby mi później podłączyli kablówkę

a jeśli masz ochotę przejechać się
po Warszawie
to już lepiej przejedź się po Szprotawie
to jest jak Wall Street w Żyrardowie
nie wiesz gdzie jedziesz
ale rymujesz

a potem w Łodzi wiedziałam
jak zachować się z klasą rozłożyłam nogi
i bałam się miłości i śladów jej butów na śniegu
i czułam zimny powiew zapomniałam
o prezerwatywach w portmonetce
to była miłość i trochę zesztywniałam

15 października 1997

Marta Foks, poetka i autorka z Gdańska, napisała świetną książkę o literaturze naszego miasta, którą zatytułowała Ogrodnicy północy, poetów portret potrójny (1998). Ogród ma sens, zwłaszcza jeśli pamiętamy, co powiedział Cyceron, że jeśli masz ogród i bibliotekę, masz wszystko, czego potrzebujesz. Foks już dwa lata wcześniej, w roku 1996 wydała książkę Zdarzyć się mogło. Zdarzyć się musiało. Z Wisławą Szymborską spotkanie w wierszu, dziwną autobiografię, książkę o tym, w jaki sposób poezja Szymborskiej na lata określiła prywatne życie autorki. Książka została wydana w roku, kiedy Szymborska dostała Nobla, ale to przecież znaczy, że obie poetki koegzystowały ze sobą już znacznie, znacznie wcześniej.

Wspomnienie

Zazdrościli mi ciebie wszyscy,
obstawiali zakłady, czy spałeś ze mną, czy nie.
Woleli wierzyć, że tak, bo to by znaczyło,
że mnie porzucisz, jako ich porzuciłeś.

Opowiadali o bezeceństwach, jakie wyczyniałeś.
Mieli nadzieję, że stracę cierpliwość.
Jeden rwał dla ciebie złoty ząb, druga urodziła ci syna,
trzeci siedział na parapecie jak Ptasiek i wył do latarni.

Też chciałam ci się przypodobać,
więc wyprałam sznurówki twoim butom.
Wiązałeś je potem pod szyją jak czarną aksamitkę.

Przychodziłeś nocą albo nad ranem,
Foxy lady, śpiewałeś, jak Hendrix.
Obiecywałeś, że dla moich piersi
zdradzisz nawet Paryż.

Teraz zimno wszędzie i głucho,
tylko ciarki przelatują po plecach,
kiedy bez ciebie słucham violi da gamba
z wszystkich poranków świata.

Jimi Hendrix zatem i Foxey lady:

Wisława Szymborska

Z uwagi na temat dzisiejszego wpisu nazwałabym ten wiersz Tu mieszkają lisy (Ubi vulpes), ale naprawdę jego tytuł brzmi jeszcze lepiej:

Utopia

Wy­spa, na któ­rej wszyst­ko się wy­ja­śnia.
Tu moż­na sta­nąć na grun­cie do­wo­dów.

Nie ma dróg in­nych oprócz dro­gi doj­ścia.
Krza­ki aż ugi­na­ją się od od­po­wie­dzi.

Ro­śnie tu drze­wo Słusz­ne­go Do­my­słu
o roz­wi­kła­nych od­wiecz­nie ga­łę­ziach.

Olśnie­waj­ą­co pro­ste drze­wo Zro­zu­mie­nia
przy źró­dle, co się zwie Ach Więc To Tak.

Im da­lej w las, tym sze­rzej się otwie­ra
Do­li­na Oczy­wis­to­ści.

Je­śli ja­kieś zwąt­pie­nie, to wiatr je roz­wie­wa.

Echo bez wy­wo­ła­nia głos za­bie­ra
i wy­ja­śnia ocho­czo ta­jem­ni­ce świa­tów.

W pra­wo ja­ski­nia, w któ­rej leży sens.

W lewo je­zio­ro Głę­bo­kie­go Prze­ko­na­nia.
Z dna od­ry­wa się praw­da i lek­ko na wierzch wy­pły­wa.

Gó­ru­je nad do­li­ną Pew­ność Nie­wzru­szo­na.
Ze szczy­tu jej roz­ta­cza się isto­ta rze­czy.

Mimo po­wa­bów wy­spa jest bez­lud­na,
a wi­docz­ne po brze­gach drob­ne śla­dy stóp
bez wy­jąt­ku zwró­co­ne są w kie­run­ku mo­rza.

Jak gdy­by tyl­ko od­cho­dzo­no stąd
i bez­pow­rot­nie za­nu­rza­no się w to­pie­li.

W ży­ciu nie do po­ję­cia.

Brown fox

A na zakończenie jeszcze ten słynny brązowy lis, który skacze przez leniwego psa: The quick brown fox jumps over the lazy dog, czyli pangram języka angielskiego – zdanie zawierające wszystkie litery danego języka. Zdanie o lisie jest super, ma sens i esprit. Niemieckie pangramy są niestety nieciekawe i ciężkie, a przyznaję, że w ogóle nie pamiętam pangramu polskiego, natomiast pamiętam zdanie, które zawiera wszystkie polskie litery specjalne: Zażółć gęślą jaźń. Nie jest złe.

Po sprawdzeniu muszę stwierdzić, że pangramy polskie też są podobnie jak niemieckie bardzo oderwane od porządku dziennego. Stróż pchnął kość w quiz gędźb vel fax myjń. Pchnąć w tę łódź jeża lub ośm skrzyń fig. I wreszcie: W niżach mógł zjeść truflę koń bądź psy. I choć są tu różne zwierzęta, żadne nie umywa się nawet do zwinnego angielskiego foxa.


P.S.

Wszystkiego najlepszego.