W niedzielę 1 lutego oglądałam razem z koleżankami i kolegami ze Stowarzyszenia Drugie Pokolenie wystawę „Ocalałe” („Salvaged”) w Żydowskim Instytucie Historycznym w Warszawie. Było to niezwykłe przeżycie, móc oglądać obrazy artystów żydowskich, powstałe w latach 1890-1939 oraz w okresie wojennym, w towarzystwie kuratorki wystawy i zarazem Kierowniczki Działu Sztuki w Żydowskim Instytucie Historycznym, Teresy Śmiechowskiej. Teresa, która, jak sama powiedziała, czuje się jedną z nas, w niezwykle interesujący sposób opowiadała o poszczególnych twórcach i ich dziełach, przez co pozwoliła nam umieścić oglądane obrazy w konkretnym kontekście oraz głębiej przeżyć i zrozumieć to, co widzieliśmy. Nie ukrywała swoich emocji – czuliśmy, że ma osobisty stosunek do tej wystawy, dzieliła się z nami tym, co na niej zrobiło największe wrażenie, zwracała uwagę na szczegóły, które mimo woli mogły nam umknąć.
Pierwsza część wystawy poświęcona jest obrazom i rysunkom z lat 1939-1945. Ich siła wyrazu, niezależnie od wartości artystycznej, była porażająca. Jak choćby prace Geli Seksztajn umieszczone obok jej swoistego testamentu, w którym pisała „nie proszę o pochwały, lecz tylko o zachowanie pamięci o mnie i o mojej córeczce”, „ muszę zginąć, ale swoje zrobiłam. Chciałabym, aby przetrwała pamięć o moich obrazach”. To się udało – jej obrazy ocalały ukryte w zbiorach Podziemnego Archiwum Getta Warszawskiego. Ze wzruszeniem ściskającym gardło oglądałam portrety dzieci, w tym także jej córeczki Margolit, rysowane ołówkiem, kredką, węglem.
Gela Seksztajn
Wszystkie prace w tej części wystawy miały przejmujące historie, przedstawiały w sposób niezwykle oszczędny w formie i mocny w ekspresji tragizm tamtych czasów – głód, cierpienie, samotność, śmierć. Powstawały w gettach – łódzkim, białostockim, warszawskim jak np. prace Rozenfelda (artysty o nieznanym imieniu i biografii), który do swoich rysunków dołączył komentarze opisujące rzeczywistość getta warszawskiego. Duże wrażenie zrobiły na nas rysunki Henryka Becka, lekarza i malarza, składające się na cykl „Bunkier 1944 roku”, dokumentujący miesiące, gdzie ukrywał się w opuszczonej po upadku powstania Warszawie.
Henryk Beck, „Bunkier 1944 roku”
Oglądaliśmy prace Witolda Lewinsona, Józefa Kownera, Stanisławy Cetnerszewerowej, Icchaka Braunera, Izraela Lejzerowicza, Maksymiliana Eljowicza, Romana Kramsztyka – żadne nie pozwalają przejść obok obojętnie.
***
Druga część wystawy obejmowała prace powstałe w latach 1890-1939, autorstwa pierwszego pokolenia artystów pochodzenia żydowskiego, którzy tworzyli niesakralną sztukę żydowską. Większość z nich nie przeżyła Holokaustu.
Zgromadzone na wystawie obrazy – portrety, pejzaże, martwe natury, widoki małych miast, w tym liczne Kazimierza Dolnego, malarstwo rodzajowe, akt, pokazywały znakomity kunszt ich twórców oraz przynależność do różnych stylów lub co najmniej otwartość na nie – od XIX-wiecznego realizmu, przez ekspresjonizm, kubizm aż po konstruktywizm. Teresa także o tych artystach i ich dziełach opowiadała ciekawie i z przejęciem, pozwalając nam miękko przejść od ciemności, smutku i cierpienia poprzedniej sali w świat kolorów i nowoczesnego patrzenia na przestrzeń i formę. Zapytani przez Teresę o dzieło, które zrobiło na nas największe wrażenie wymienialiśmy różne prace
Samuel Hirszenberg, Uliczka w Kazimierzu
– „Portret kobiety” Abrahama Gutermana >>
czy „Ekstazę” Norberta Strassberga, „Kabalarkę” Jana Gotarda (którą, po wnikliwym przyjrzeniu się obrazowi, twórcy wystawy przemianowali na „Zielarkę”), któryś z pejzaży Kazimierza Dolnego. Wybór nie był łatwy spośród obrazów takich artystów jak Maurycy Trębacz, Samuel Hirszenberg, Abraham Berman, Samuel Finkelstein, Zygmunt Menkes, Józef Badower, Sasza Blonder, Bruno Schultz, Roman Kramsztyk i Maksymiliana Eljowicz. Mogliśmy także podziwiać rzeźbę Henryka Glicensteina „Mesjasz”.
A co ja bym wybrała?
Coś mnie fascynuje w obrazie Maksymiliana Eljowicza “Rabin”, który łączy obie galerie.
Wisi w holu do sali z pracami 1939-45, bo był na zdjęciu/w kadrze z niemieckiego filmu propagandowego o Judenracie w getcie warszawskim, wisiał w gabinecie Czerniakowa, ale jest w stylu bardzo nowoczesnym.
Jest dla mnie łącznikiem miedzy obiema galeriami.
Z czym wyszłam z wystawy? Z dumą, że wśród polskich artystów XX wieku tylu było wspaniałych twórców żydowskiego pochodzenia. Z głębokim smutkiem, że życie większości z nich zostało w tak okrutny sposób przerwane. Z nadzieją, że kolejne pokolenia będą to, co po sobie pozostawili, odkrywały, przeżywały i podziwiały, tak jak to tej niedzieli stało się to moim udziałem. Z wdzięcznością, podziwem i szacunkiem wobec tych wszystkich, którzy ocalili tę sztukę i udostępniają ją publiczności. Z radością, że swoimi wrażeniami mam się z kim podzielić…
Józef Badower, „Nosiwoda” / Jan Gotard, „Kabalarka”
X
X
X
X
X
X
X
***
Wystawa w Żydowskim Instytucie Historycznym
poniedziałek – piątek w godz. 8.00–18.00
i w niedzielę w godz. 10.00–18.00
ul. Tłomackie 3/5
00–090 Warszawa
tel.: (22) 827 92 21
fax: (22) 827 83 72
Wystawę można oglądać do końca marca.