Łucja Fice
w odpowiedzi na mój post na ten temat, nadesłała opowiadanie
Sanatorium miłości
ONA Początek turnusu. Tym razem nie przyjechała na rehabilitację. Jeszcze w domu uzupełniła arsenał ciekawych tematów do rozmów, do walizki zapakowała sukienki, w których wdzięki starszej pani (sześćdziesiąt plus) mogą jeszcze działać jak afrodyzjak. Przyjechała na polowanie. Nie na muchy. Przez czas turnusu będzie traktowała bycie kobietą w swoim wieku, jako sztukę albo dar. Już wszystko zaplanowała. Zawalczy o tę wymarzoną znajomość, choć i tak wie, że będzie robiła całkowicie co innego i odbiegającego od standardów, bo nie akceptuje status quo. Będzie dawała MU złudne poczucie komfortu, a i tak będzie robiła swoje. To cechy jej konformizmu. Będzie zmieniała rzeczywistość. Taka rebeliantka.
Poznała GO na drugi dzień.
ON Elegancki, też sześćdziesiąt plus, siedzi vis a vis przy następnym stoliku w sanatoryjnej jadalni. Uśmiecha się szarmancko. To nie grzecznościowy uśmiech. Chce ją złapać jak pająk w zastawioną, niewidoczną siatkę. Pająki są inteligentne, przebiegłe i szybkie. On jeszcze nie wie, że ta mucha da się złapać jego subtelnemu podrywaniu i da się zaciągnąć w pułapkę inteligentnym uśmiechem. Powoli wciągać ją będzie do gry zatytułowanej POLOWANIE. Na odległość perfumuje jej wyobraźnię. Pewnym rodzajem mowy ciała przesyła jej strumień telepatycznej wiadomości. Uwielbia te impulsy elektryzujące ciało.
ONA Wstaje od stolika. Czuje na sobie jego wzrok, który energetycznym ciepłem dotyka piersi, podbrzusza, ud, by zatrzymać spojrzenie na jej stopach, które w szpilkach podkreślały jej zgrabne nogi. Ponownie mierzy ją od stóp do głowy. Słucha więc głosu duszy i przysiada na kanapie tuż za szklanymi drzwiami jadalni. Zakłada nogę na nogę, prezentując, niby to granatowe szpilki (wie co robi) wyciąga z torebki czasopismo, będzie udawać, że czyta, ale myśli o tym, że pierwszy krok zrobiła. Jednak życie przynosi to, co zamówione. Planuje i stosuje zasady wolnego rynku. Przyjechała do sanatorium w poszukiwaniu mężczyzny do swojej bajki. Za marzenia się nie płaci. Uważa, że ma nosa i wie, gdzie jeszcze na tej planecie żyją dżentelmeni.
ON Czy to pani wysyłała ogłoszenie do rubryki „Poznajmy się”? Uśmiecha się tym uśmiechem kusiciela, na który podrywa szesnastolatek.
ONA Czy to pan jest tym dżentelmeni, na którego czekam? Zawiesza nisko głos z powagą matrony.
ON Zapraszam panią na spacer, a później do najlepszej restauracji w mieście. Czy dama się zgodzi?
ONA Brzmi ładnie i zachęcająco, odpowiada tym razem promiennym uśmiechem.
ON Wyglądał jak kultowy vintage. Jego koszulka, chyba od Armaniego, przylegała do ciała jak rodzaj alibi. Ten bywalec sanatorium podaje jej rękę, przedstawia się i pomaga wstać z kanapy.
ONA Obserwuje go. Przez moment ma wrażenie, że to nie oryginał, tylko hologram jej wyobrażeń o takim właśnie Herkulesie. Ideał, pomimo sześćdziesiąt plus. Mógłby śmiało brać udział w Światowych Igrzyskach Starszych Panów. Imponująco wysoki o wysportowanej sylwetce. Nie zrobiłby kariery na dworze Napoleona, nawet jego imię, brzmi, jak byłby łowcą, który poluje w wyrafinowany sposób, z seksualną gracją. Szybko karci się za te skojarzenia, bo przecież ona też sroce spod ogona nie wypadła. Sukienka wygląda jak od Gucciego, zgrabne nogi, figura bez zarzutu, duży bursztyn w srebrnej oprawie objaśnia jej cechy osobowości.
ON Paranormalnymi zmysłami i z doskonałą intuicją człowieka, co patrzy i już wie, wyczuwa, że nie przyjechał na darmo. To musi być niespokojna, rozgorączkowana, niepoprawna poszukiwaczka przygód, taka, która idzie z duchem czasu i nigdy nie ogląda się wstecz. Dla takiej chwila obecna jest najważniejsza. Poszukuje właśnie takiej, co nie boi się ryzyka i jasno widzi przyszłość. Takiej, co przy lwie będzie lwem. To musi być orlica, a nie kura.
ONA Została wychowana przez życie i czasy na silną, zdeterminowaną kobietę. Dzięki temu umie cieszyć się życiem, choć bywały trudne momenty. Zawsze stara się wykorzystać swoje możliwości i talenty. Nie próżnuje. Wszystkie cele osiągała sama. Te polowanie na niezależnego, przystojnego, inteligentnego dżentelmena też się powiedzie. Nigdy nie traci rezonu i nadziei.
ON Wygląda na złodzieja drogich klejnotów, który przyjechał do sanatorium w poszukiwaniu diamentu, klasy FS1. Podczas długiego spaceru wytwarza intensywne pole magnetyczne. Żadna tam subtelna erotyka, zwykła jaskrawa seksualność. Wciąga ją do gry. Nie o tron. Nadają na tych samych falach. Filozofia, metafizyka, teologia, mechanika kwantowa, sny. Ma wiedzę i nią błyszczy.
ONA Myśli, że przestaje działać grawitacja. Czuje się jak tachion i z szybkością światła zstępuje na nią jakieś nieokiełzane urzeczenie jego męskością. Nie jest w stanie obronić się przed arsenałem romantycznych sztuczek i cały czas podczas pierwszego spaceru wchłania odurzającą woń jego światowości. Niezaspokojone potrzeby jej ciała wywołują psychiczne napięcia, które on w mig rozszyfrował, a jej pogoń za przyjemnościami nie była zupełnie ślepa.
ON Masz coś, czego potrzebuję i pragnę. Zostań ze mną na czas turnusu. Możesz zostać słodką utrzymanką, młode kobiety mnie nie interesują
ONA Zaraz Eros strzeli jej w serce. Takiego szczęścia mogłyby jej pozazdrościć studentki. Dobrze jest być faworytą, jest kochanką króla i wszyscy się jej boją. Tak oto, przyjęła propozycję bycia razem przez okres turnusu, ale na własnych warunkach i cały ten czas medytowała nad przyjemnością bycia z tym dumnym pawiem, który rozkładał przed nią kolorowe skrzydła wdzięków.
ON Miał coś z obsydianu albo czarnego bursztynu, wszak kamienie mają swój własny ogląd świata i są jak ludzie. Tryskał wysokogatunkową energią i tajemnicą. Było w nim kilka gatunków tych szlachetnych kamieni oprawionych przez wytrawnych jubilerów i zakwalifikowanych na wystawę do Tate Modern.
ONA Wyczuwa maskę. Wie, że w sanatorium maski są przydatne. Sama przecież programuje się każdego dnia, z nową maską na nowy dzień i nowe okoliczności. Będzie musiała uważać, by maska nie opadła i nie ukazała prawdziwej, niezakłamanej twarzy.
Minęły już dwa tygodnie
ONA Oswaja się z byciem zupełnie kimś innym, niż była do tej pory. Jest dobrze. Każdy zasługuje na takie życie. Ludzie przyciągają do siebie nie to, czego pragną, ale to czego potrzebują. Gra swoją rolę, jaką napisało dla niej życie. Maska, którą wybrała z prywatnego arsenału masek, jest odpowiednia na ten turnus. Pobyt tutaj to jej osobisty prywatny reality show. Nosi maskę pewności siebie, bo jest na obcym terenie wibrującym inną energią, musi więc stworzyć kolektywne pole, musi się dostroić. Od trafnego rozpoznania terra incognita zależy tu przetrwanie. Dopiero kiedy wróci do domu, zamieni się w siebie. Jest teraz tam, gdzie maski są potrzebne. Czy przez przypadek nie stała się ich kolekcjonerką? Otoczona maskami jak przyboczną gwardią, często waha się, w którą się na dziś ubrać.
ON Ma w zapasie maski Fałszu. Może będzie potrzebna maska z comedii dell’arte, w konwencji teatru wyobraźni? Swoją obecność umieścił w innym czasie i innej przestrzeni. Bajka na scenie w sanatorium pozbawiona dekoracji. Gra na rozgorączkowanej wyobraźni tej kobiety. Rozumieją się jak atom i antyatom. Półsłowa, pół oddechy, pół spojrzenia i półsenne marzenia. Życie jak wyrafinowana gra wstępna.
ONA Od siódmego roku życia była półsierotą, a teraz jest wdową i ma ochotę grzeszyć. Sama od siebie dostała dyspensę. Chce też dostać się do jego duszy, ale coś jej podpowiada, że w nim jest tylko krystaliczne wyrachowanie. Jego maska zbyt mocno przylega do jego duszy, ale mniejsza z tym, bo liczy na to, że ona sama będzie lekiem na jakieś zło? Chyba jest zaprzeczeniem zdrowego rozsądku, bo wierzy w coś więcej, niż ten szybki sanatoryjny romans. Trochę infantylna, bo ten mężczyzna jest prawdziwej wiary w rządy nierządów, nosi w sobie natarczywą chęć grzeszenia. Seks to czynnik postępu w jego świecie, miłość to kąkol, a waluta to moralność. Mimo to marzy się jej miraż skrojony specjalnie dla niej. A może? Chce więc płynąć dalej na tym luksusowym, sanatoryjnym statku w pięknej masce Kolumbiny. Najlepiej jakby zacumowali nad Gangesem i wzięli rytualną, oczyszczającą kąpiel w rzece, bo on tak dalece skorumpował jej zmysły.
ON Proponuje wyjazd do innego luksusowego SPA w okolicy. Chce stracić jeszcze więcej pieniędzy.
ONA Jeśli odrzuci tę propozycję, to będzie to zapewne ostatnie spotkanie, bo między nimi jest także jakieś niedopowiedzenie. Wyczuwa to kobiecymi zmysłami. Kim on jest? Wcześniej żadne trzecie oko się jej nie otworzyło, raczej chwilami czuła się, jakby siedziała w konfesjonale, a on się jej spowiadał. Miała wrażenie, że wie o nim wszystko, ale też od ostatnich dwóch dni miała przebłyski, że on ma jakieś zawiasy w swoim życiorysie, lecz bajka do której weszła nie pozwalała na zastosowanie logiki. Chciała w niej tkwić.
ON I ONA W dzień, w dzień rozkoszowali się sobą. Rozmowy gęstniały od zabawnych epizodów z przeszłości ich obojga. Śmiali się głośno. Tamtej nocy uświadomiła sobie jego lubieżne, kulturowe uzależnienia od alkoholu. Zrozumiała też, że scena na której gra główną rolę, to jego ulubione zajęcie. Pewny siebie Herkules, który kobiety zdobywa skinięciem palca. Idzie sobie przez życie bez lęku i oporu, nie boi się biedy, starości i samotności. Życie dla niego to jak egzotyczna podróż, która kończy się śmiercią, której też się nie boi. Miała wrażenie, że on przy narodzinach ustawił się kolejce do Bachusa, a dla takiego najlepszym zawodem byłby ksiądz. Mógłby pić wówczas w czasie pracy. Jest takie powiedzenie stare jak świat:
„By poznać człowieka, trzeba zjeść z nim worek soli.”
ONA Wie, że powszechna prawda o człowieku jest zamknięta w trunku na dnie ostatniego kieliszka. Ale on jest ostrożny, jakby alkohol to była trucizna. Tego wieczoru nie udało się rozszyfrować tajemnicy. Kim jest ten człowiek, który traci tak szybko pieniądze, jakby uzupełniał je co dziennie zbieraniem na tacę w katedrze turystycznego miasta?
Nowe spa
ON I ONA Dostali luksusowy apartament, tym razem we dwoje od rana do rana.
ON Chciałby spełnić jej sekretne marzenia.
ONA Tak! Ma marzenia, tęskni do rzeczy tajemniczych, statkiem UFO chce polecieć na inna planetę, która zarezerwowana tylko dla ich dwojga. Pragnie odszyfrować tajemnicę.- KIM JEST TEN CZŁOWIEK?
Luksusowa restauracja
ONA Bywała już w kilku. Pamięta te w Budapeszcie. Żeby zapłacić rachunek sprzedała kelnerowi złoty łańcuszek i pierścionek. Nigdy nie żałowała. To było jej pierwsze spotkanie z luksusem. Później był Londyn, Berlin. Był Strasburg i jeszcze inne stolice Europy.
ON I ONA Codziennie inna restauracja, zmieniają nawet miasta. Dzisiejszy lokal jest prawdziwą perłą konsumpcji, czysty w formie i elegancki. Życie jak wyśpiewany madrygał na ich cześć. Jest też szwedzki stół, który przypomina im film La Grande bouffe. Olbrzymie lustra przyciągają promienie i połyskują tęczowym blaskiem. Okna wychodzą na południe, wpuszczają słońce późnego lata. Ten blask poszukuje kształtu obleczonego w materiał. Natrafia na jej czarną luksusową koronkę, kradnie ciepło z tej czerni. Potem to już chłód natrafia na chłód. On to wyczuwa i z nonszalancją ściąga marynarkę i okrywa jej ramiona. Zamawia Kir Royal. Wydaje się jej doskonały, bo symetria jego twarzy współgra z jego ubiorem.
ONA Ma włosy finezyjnie upięte i profesjonalny makijaż. Sama sobie się podoba. Kelner przyniósł butelkę tego Kira. Nie znała tego trunku. Wznoszą toast i bez słowa naradzania zamawiają dania o bajkowych nazwach. On uśmiecha się do niej i szybkimi łykami pije za doskonale chaotyczny, przypadkowy świat. Po dwóch kieliszkach i kilku kęsach czegoś tam (mógłby równie dobrze być to sznycel z lamparta, czy glizdy w sosie szafranowym) ma problem. Chce rozwikłać tajemnicę tego super sympatycznego aroganta. Oby ta komedia nie zamieniała się w dramat, oby życie nie okazało się bogatsze od fikcji. Byle by tylko rozwikłać tajemnicę.
ON Moja dewiza to: komplikuj, a potem prostuj i zawsze będziesz miała co robić. Nie znoszę nudy i do życia zawsze wprowadzam nieco chaosu. W chaosie jestem szczęśliwy. Ostatnio czułem się nieco przeżyty, dlatego znalazłem się w sanatorium, by czasami za wcześnie nie opuścić materii.
ONA Doprowadza do tego, by następny kieliszek przedestylował prawdę o nim. No cóż! Rozmowa z nim jest dla niej jeszcze jak oddychanie. Myślę, że na nasze spotkanie pracował cały Wszechświat od zarania dziejów?, mówi. Konieczne były wszystkie wojny, zwycięstwa i porażki. W wielkiej loterii życia zachodziły różne konstelacje zdarzeń.
ON Tak! Tak! Gra przypadku i konieczności, potwierdza niskim urokliwym głosem, w którym ją uwięził. W pewnym momencie brakuje mu jednak dowcipu. I wtedy.
ONA Czuje coś tajemniczego, niedopowiedzianego w obrazie tego herkulesowego ciała. Odkryła jego cyniczność i nie pomaga mu w tej chwili znajomość kunsztu życia, maniery z Roal Palace.
ON Jest już przez Bachusa pokonany i zaplata wianek z chwastów słów. Każdy może dać tylko to, co ma, odzywa się jak heretyk, który wierzy w sakrament mamony. Spotkałaś mnie w najlepszym momencie życia i nie odtrącaj mojej propozycji spotykania się wówczas, kiedy będę chciał i mógł. W tym momencie przesiedli się na inne superstruny i drgają innymi cząsteczkami myśli.
ONA Zmienia kurs tego luksusowego statku, bo najprawdopodobniej zbliżają się do rafy. W jego oczach widzi bezsens życia. Tak! Wydaje ci się, że jesteś bogaty, nawet myślisz, że jesteś młody i z pomocą mamony czujesz się jak Herkules, a ze mnie chcesz zrobić swoją własność. „Fortuna jest kobietą piękną i kapryśną. Wziąłeś ją w ramiona, nagle sen twój prysnął, bo zraniłeś ją słowem albo jakimś gestem i wnet odeszła mówiąc, już twoją nie jestem.” Próbowała zatrzymać jego butę słowami fraszki Sztaudyngera. Nie! Jesteś wesołym starszym panem i jednym z żebraków świata, pachniesz potem samotności i bezradności, odsunięty od realnego świata, wylicza.
ON Przez chwilę milczy z opuszczonymi powiekami, jakby wsłuchiwał się w zegar własnego bólu i cierpienia. Po chwili nerwowo pije szybkimi łykami i uzupełnia kieliszek i tak kilka razy. Jestem ulubieńcem bogów. Na śniadanie łykam czarne bursztyny, kąpię się w gwiezdnym pyle, jestem jeden jedyny w całym kosmosie. Nie ma drugiego takiego Herkulesa, broni się.
ONA Te metafory ją bawią i zastanawiają, bo to jej metafory. Może wykorzysta je w następnej książce.
ON Zamawia już którąś z kolei butelkę i mówi, że według Francuzów tylko pierwsza butelka jest droga – zrobił ironiczny rejestr jej cnót, uznając jej pisanie za pełne kulturalnych i filozoficznych podtekstów i zapachów starych ludzi. Zamiast zachęcać swoich seniorów do śpiewania psalmów w drodze w zaświaty, to pani cnót nad nimi się rozczula. Ja nie wyśpiewałem jeszcze swojego hymnu miłości. Sama przecież podałaś mi pomysł na młodość. Powiedziałaś, że czas można oszukać. I ja to robię. W twoich książkach, moja pani cnót, toczy się walka piękna ze złem, a gdzieś na zapleczu, starość heroicznie walczy z życiem. Ale mogę pochwalić za amplitudy emocji i to, że z demonami starości rozprawiłaś się po mistrzowsku i z tego brzydkiego słowa, za jakie uważam starość, zrobiłaś poezję życia. Kiedy społeczeństwo usunie mnie z przestrzeni użyteczności, czyli kiedy będę stary, to poddam się eutanazji. Chcę być wolny.
ONA Chcę wiedzieć kim jesteś, nie obchodzi mnie skąd wyciągasz kasę, ale kim jesteś?
ON Teraz jestem wolny, a za pieniądze mogę kupić co będę chciał. Cały świat. I ciebie
ONA Jesteś emocjonalnym sierotą i uważaj, bo zamienisz się w złoto. Liżesz jakieś rany alkoholem i wydawaniem pieniędzy, i to chyba nie zarobionych. Też wypiła kilka kieliszków, a jego słowa upchnęła w zakamarkach umysłu. Muzyka i alkohol, niepewne emocje wzmagają jej apetyt, który nie jest sublimacją i poszukiwaniem rozkoszy podniebienia, ale reakcją na zaistniałą sytuację. Przypomniała sobie powiedzenie: pokaż mi, ile jesz, a powiem ci, kim jesteś. Syta i na rauszu może się pewnie odezwać. Tak! Możesz kupić, ale tylko półświatek. Z życia zbieramy to, co zasialiśmy i to po wielokroć. Czas zrobić ci psychiczny peeling, taki prezent koniecznego zła i wątpliwego dobra. Uzupełnia kieliszki i wznosi toast za powrót do PRAWDY. Tym słowem powoduje zachwianie jego równowagi, bo nieświadomy obnaża swoje drugie oblicze i robi to w bardzo wysublimowany sposób, wierząc, że ona się nie domyśli.
ON W młodości mogłem przebierać w pięknych Gracjach, ale nie wybrałem zbytku i radości, a powinienem kobiety wlewać sobie do krwi i się nimi zarażać jak bakteriami. Kobiety, to jak Katedry, w nawach których mógłbym przeleżeć i przemodlić o rozkosze na całe wieki. Kiedy zrozumiałem, że bez was nie ma życia, było za późno, by cokolwiek zmieniać. Pomagały pieniądze, za które mogę kupić wszystko. No! prawie wszystko. Ciebie na pewno.
ONA Jego buta w jednej chwili wywołała nienawiść do mężczyzn. Więcej wina! zawołała. Chciała mieć całkiem zmącony umysł. Zrozumiała, że jego tajemnica jest za zasłoną siódmej prawdy. Wino w nadmiernych ilościach zawsze odsłania to, co w człowieku pokiereszowane. Nie przypominasz już rajskiego pięknego pawia, prezentującego swoje barwy samiczce, choć jeszcze trochę w tobie wdzięku, ale ten też się zestarzał, a udawanie młodzieniaszka, to tylko farsa.
Ostatni wieczór
ONA Pokażę ci, gdzie pieprz rośnie, Założyła na ten wieczór kuszącą sukienkę. Ktoś mógłby powiedzieć, że od Gucciego. Restauracja z widokiem na niebo i park. Zupełnie jak kiedyś w Budapeszcie. Dobrze ten wieczór zaplanowała. Odbierze mu godność. Nagle słyszy podszept, chyba samego diabła, bo już nogi jej więdną, a w ustach zasycha, bo ten Herkules ujmuje ją swoim trikami w dyby męskiej niewoli. Chyba nie uda się ta intryga, bo on nadal działa na nią jak afrodyzjak, usypia czujność.
ON Ubrany w nową, mistrzowsko skrojoną marynarkę. W ogóle przez cały sanatoryjny czas wyglądał, jakby przyleciał na chwilę z innej, jakiejś super eleganckiej planety. Kelner czeka w pogotowiu, jakby miał uprawnienia do reanimacji, bo macha już białą serwetą.
ONA Dzisiaj zje nawet te glizdy w sosie szafranowym. Jak każda neurotyczna kobieta wnosi ze sobą tratwę ratunkową w razie, gdyby wypadła za burtę własnego fortelu. Atmosfera na sali jest hipnotyzująca. Dostali dekoracyjne menu. Naturalnie zrelaksowana patrzy na tego półboga, którego trzeba sprowadzić na ziemię. Myśli obrazami, jak każda kobieta i nie zapomina o fortelu, mającym ukrócić półboskość tego Herkulesa .
ON Ostatnio pił za dużo, jakby celowo chciał „upuścić farby,” a nie wypowiedzieć się do końca. Jeśli świat jest alchemiczną kombinacją porządku i przypadkowości, to wypijmy za przypadek, który nas zetknął. Szczęściarz ze mnie, że obok siedzi tak ciekawa metafizycznie kobieta, którą, gdy tylko będę chciał, to będę miał, bo odkąd Fenicjanie wynaleźli pieniądz, wszystko ma swoja cenę. Chcę ciebie i chcę za to płacić. Dał się namówić na Białego Niedźwiedzia, tylko nie wiedział, że przekupiony kelner zmienił proporcje.
ONA Zachwyca się możliwością niemożliwego, patrzy mu w oczy, jest gotowa wejść w tę przestrzeń, w której jeszcze przebywa. Ponoć oczy są zwierciadłem duszy. Otwórz ten margines, wyjaw tajemnicę, kim jesteś? Powiedzmy sobie dzisiaj naprawdę wszystko.
ON A co! Chcesz być moim konfesjonałem i jesteś w stanie dać mi rozgrzeszenie? jeszcze trzyma się twardo, jeszcze nie wychodzi z niego jeż.
ONA W jakiej parafii pracujesz i jaką masz kościelną rangę, to Kościół Katolicki, prawda? Na pewno nie jesteś zwykłym księdzem.
ON Ten hedonista zaczyna wszystkiego się wypierać i na poczekaniu tworzy scenariusz, chyba do nowego filmu na Discovery, o sprzedaży luksusowych domów w Europie. Ostatnio odrzuciłem kilka intratnych kontraktów, bo przecież muszę mieć czas na życie towarzyskie. Język już mu się plącze, z minuty na minutę wyłazi z niego zwierz. Wynocha z lokalu, mówi, stojąc na chwiejących się nogach, do wszystkich gości, bo jak będę chciał, to, to, to… Teatr się rozpoczyna, ale jeszcze nie wiadomo czy to komedia. Na koniec wynoszą tego aktora ze sceny w opłakanym stanie.
ONA Jeszcze robi telefonem ostatnie zdjęcie, jeszcze ostatnie zerknięcie i wychodzi z lokalu. Kiedy jest już u siebie, dzwoni ten Richard Gere z przeprosinami i pytaniami o swoje zachowanie. Spadłeś wczoraj z piedestału i puściła fastryga. Mam zdjęcia. Biały Niedźwiedź w zmienionych proporcjach wspaniale rozwiązał zagadkę.
ON Wiesz kim jestem? Przecież chciałaś wiedzieć? Jestem nikim.
Kiedy maski opadły, okazało się, że to lwica romansowała z baranem.
Dziekuje Pani Lucjo, za leciutki do czytania tekst, z nutka zadumy…
Pozwole sobie zacytowac:
“Życie jest krótkie. Łamać zasady, wybaczać szybko, całować powoli, głęboko kochać, śmiać się w sposób niekontrolowany i nigdy nie żałować tego, co sprawiło, że się uśmiechaliście. (Mark Twain), cytat z Books Bites Brews
Pozdrawiam T.Ru
Do Anonymous Dziękuję serdecznie,za słowa otuliny, Chciałoby się na koniec napisać dla ludzi, ktorzy wierzą w mamonę i tylko w mamonę, że “Jest w ludziach i to w każdym prawie, nierozwinięta piękna istota. W nędznej z wadami oprawie, zmieszana z gliną piękna istota” -( nie znam autora) Uważam, że nie ma złych ludzi .Są tylko nieszczęśliwi.Jak z piosenki Dwa plus jeden to był “mały, wielki człowiek zalękniony tak i dumny jak paw, prorok lepszych dni, niepewnych spraw” dlatego jej marzenia się nie spełniły.
dziekuje za ciekawy tekst;
nawet smierc ma znamiona erosa,
udreka graniczy z ekstaza, bogactwo z nedza,
a ta nasza biedna duszyczka bidulka zagubiona na tym swiecie,
gdzie wszystko plynie,zamazuje sie, znika