Ewa Maria Slaska
Miłość, erotyka, seks
O starości pisałam wprawdzie bardzo dużo, ze dwadzieścia lat temu prowadziłam nawet jakiś czas bloga na ten temat, ale nigdy nie rozmawiałam, nie pisałam, nawet chyba nie myślałam o seksie, miłości czy erotyce starych ludzi. Teraz jednak ten temat wydał mi się ważny, a dlaczego – okaże się na końcu tego wpisu. Poczułam, że muszę go napisać, bo się rozzłościłam. Tym niemniej zabierałam się do pisania jak pies do jeża. Pocieszało mnie tylko, że z plotek, filmów i literatury pamiętałam jakieś wzmianki i napomknienia na ten temat.
Były więc oczywiście Golden girls, słynny serial amerykański o flirtach i erotycznych znajomościach trzech starszych kobiet, mieszkających wspólnie z kobietą jeszcze starszą, matką jednej z nich, która pełni rolę mentorki i komentatorki. Było to zabawne, ale nie miało nic wspólnego z prawdziwym życiem. Wszyscy wiedzieli, że producenci ubrań, kosmetyków i gadżetów odkryli właśnie starych ludzi, głównie zresztą kobiety, jako nowy target, a serial miał na stałe zapewniać grupę docelową, że warto się starać, bo za każdym zakrętem czeka kolejny wielbiciel.
We wspaniałej powieści Edgara Hilsenratha Fryzjer i nazista jest epizod, jak uciekający z obozu główny bohater znajduje schronienie u starej kobiety, która oczekuje w zamian życia seksualnego.
– Ale ja nie sypiam z kobietami po siedemdziesiątce – mówi mężczyzna.
– Aby na pewno? – pyta kobieta. I oczywiście, ponieważ to ona jemu ratuje życie, on z nią jednak sypia.
Na pewno widziałam kiedyś jakiś film o życiu starych ludzi w domu opieki. Odwiedzające starą matkę dzieci z zaskoczeniem odkrywają przed jej łóżkiem dwie pary pantofli, jej własne oraz przydeptane męskie laczki.
Ale gdy to piszę, jak błyskawice przelatują mi przez myśl dwie historie prawdziwe.
Mam spotkanie autorskie w domu seniora i przy okazji poznaję pewną bardzo starą autorkę (jej samej nie znam, czytałam kiedyś jej książkę) – siedzi przy stoliku tuż obok bardzo starego pana, który ją serdecznie przytula. “To Franz”, mówi mi pani po spotkaniu, “poznaliśmy się tu i tu będziemy ze sobą aż nas śmierć nie rozłączy.”
Bardzo wiekowa ciotka (chyba nawet cioteczna babka) wyszła za mąż za bardzo wiekowego pana. Cała rodzina uważa, że to rozsądne. Mają dwie emerytury, a będą płacić za jedno mieszkanie, wynajmować jedną sprzątaczkę, no i będą mieli towarzystwo. Córka tej pani, nocując kiedyś u mamy i ojczyma, weszła rano do sypialni starszych państwa, bo chciała coś wyjąć z szafy. Weszła bez pukania i wycofała się z okrzykiem zażenowanego zdumienia, bo starsi państwo (w interesujący sposób) uprawiali seks. Mama tłumaczyła potem córce, popijając kawę, że “ona wprawdzie nie musi, ale on jest taki, no wiesz…”
I nagle przypomina mi się cała masa książek, w których pojawiają się starzy ludzie, uprawiający seks. I nie są to “stare, dobre małżeństwa”, tylko historie o nowych znajomościach, zawartych w podeszłym wieku.
Myślenie życzeniowe, można by pomyśleć. Starsi ludzie chcieliby, żeby tak było, bo wciąż marzą o romantycznej miłości, a młodsi chcieliby, żeby tak było, bo dobrze jest pomyśleć, że stary rodzic jest na stare lata szczęśliwy.
Zresztą może to być też myślenie pragmatyczne, nie tylko z uwagi na podwójną emeryturę i mniejsze wydatki mieszkaniowe. Stary mężczyzna chętnie by się znowu ożenił, bo zapewni sobie tym samym opiekunkę, kucharkę, pomoc domową, damę do towarzystwa i jeszcze na dodatek, jeśli się będzie miało ochotę, towarzystwo do łóżka.
Jest też oczywiście “klasyka”, czyli historie o starych bogatych ludziach, znacznie częściej mężczyznach niż kobietach, którzy “kupują sobie” młodą (a w każdym razie młodszą) osobę jako żonę czy męża, ale “klasyka” mnie nie obchodzi. Tak jak nie interesuje mnie tu płatny seks i w ogóle żadne mniej lub bardziej ukryte intencje. Interesuje mnie MiSEr – Miłość, Seks, Erotyka starych ludzi – w odbiorze społecznym.
Ponieważ jestem Polką i mieszkam w Niemczech, widzę dwa odmienne podejścia: w Niemczech ocenia się, że potrzeby ludzi w starszym wieku istnieją i są być może nawet bardziej szalone u tych, którzy pokończyli już 50, 60 czy 70+ lat, niż u trzydziestolatków, bo ci się “muszą” dorabiać i ustawiać w życiu. Ale też dlatego, że tak po prostu jest: je toller, desto oller, mówi niemieckie przysłowie, im człowiek starszy, tym bardziej hula. W Polsce generalnie się zakłada, że starzy ludzie nie mają libida, czyli są z racji wieku aseksualni. A to z kolei z góry ma wykluczać i erotykę, i miłość.
Ryszard Przybylski w eseju o starości pisze o poetach. Michał Anioł (już go tu cytowałam), Iwaszkiewicz i Różewicz gdy piszą o starości, są starzy, Thomas Stearns Eliot, czwarty poeta Przybylskiego, jest jednak młody, ma 32 lata. Nie pisze więc o tym, co przeżywa, lecz o tym, co sobie wyobraża na temat starości. Gerontion, Stary Człowiek, pisze Przybylski, tracąc na starość wrażliwość zmysłów, traci jednocześnie chęć kochania.
Straciłem wzrok i dotyk, słuch, smak, powonienie.
Jakże więc mam ich użyć do zbliżenia z tobą.
Zanim Stary Człowiek umrze zdrętwienie zmysłów odbirze mu możność kochanoa: pozbawi go dobra, które odsłania ludziom piękno świata, radość istnienia, sens bytowania. Eliot był przekonany, że istnieją trzy stopnie wtajemniczenia w poznanie własnego losu: seksualność, która rozpoczyna ten niełatwy proces; Eros, który rozświetla drogę zbawienia i Boska Miłość, zespolenie z którą stanowi cel wszystkiego, ponieważ to ona stworzyła świat i ciągle nim rządzi jako Dantejska Miłość, “co wprawia w ruch słońce i gwiazdy”.
Tak właśnie myślą młodzi ludzie. Gdy jesteśmy starzy nie kochamy, nie marzymy, nie pożądamy. Starzy ludzie też zresztą nie będą się do tych marzeń przyznawać, a jeżeli to nie publicznie, żartem, mimochodem. “Zakochałabym się”, mówi moja rówieśnica, a ja odruchowo pytam: “Ale po co?”
Pewnego dnia kilka lat temu brałam udział jako tłumaczka w spotkaniu grupy rencistek niemieckich i polskich. Niemki mówiły o podróżach, odkrytym zainteresowaniu uprawianiem sztuki (niech żyje malarstwo na jedwabiu!) i zaangażowaniu społecznym. Polki – o wnukach, chorobach i ogródkach. O miłości nie mówiły ani Polki, ani Niemki. To jednak wciąż tabu, mimo że nawet w Polsce coś się powoli zmienia. Podobno był w polskiej telewizji jakiś program o seniorach, który poruszał takie tematy. Zresztą seks i erotyka to nie wszystko, nawet zaangażowanie polityczne starych kobiet było przez młode kobiety krytycznie oceniane. Jeszcze kilka lat temu obecność starej kobiety na demonstracji antypisowskiej była odczytywana albo jako wsparcie dla wnuczek, albo jako mieszanie się w nieswoje sprawy (np. TU – mój własny wpis sprzed czterech lat). Dziś na demonstracjach pojawiły się Polskie Babcie i nikogo to już nie dziwi, a raczej wszyscy są dumni.
Drogie Czytelniczki i drodzy Czytelnicy, jeśli doczytaliście aż dotąd, to znaczy, że temat Was też interesuje. Być może pomyśleliście sobie w międzyczasie, że ta Slaska to ma dobrze, bo starość jej nie przeszkadza. Może macie rację, ale miałam pecha i postanowiłam przypomnieć sobie, co o tym naszym wieku napisała moja ulubiona autorka, Simone de Beauvoir w klasycznym dziele o kobietach, czyli Drugiej płci. A ponieważ w Czarnej Owcy ukazało się właśnie II wydanie, zakupiłam je byłam czym prędzej i… zdębiałam. Ale po kolei. We Francji książka ukazała się w roku 1949, a autorka (1908-1986) pisząc ją miała 40-41 lat. Wikipedia przypomina, że jest to jedno z jej najsłynniejszych i najbardziej kontrowersyjnych dzieł, które zdobyło jej miano “duchowej matki” drugiej fali feminizmu. Książka zyskała nieprawdopodobną wręcz popularność. W ciągu pierwszego tygodnia po wydaniu sprzedano ponad 20 tysięcy egzemplarzy.
Najsłynniejszy cytat brzmi: Nie rodzimy się kobietami – stajemy się nimi.
Druga płeć została zaliczona do stu najsłynniejszych książek XX wieku wg czasopisma Le Monde.
Przeczytałam tę książkę po niemiecku, nawet nie pamiętam kiedy, pewnie w czasach, kiedy czytałam wszystko na temat feminizmu, czyli w latach 80 i 90. Książka ukazała się w Niemczech w dwa lata po wydaniu francuskim, czyli umówmy się – była tu zawsze. Pierwsze wydanie po polsku przegapiłam, wzięłam do ręki dopiero drugie, no i właśnie… zdębiałam.
Bo może było tak, że wtedy byłam za młoda, żeby uważnie przeczytać to, co teraz interesuje mnie najbardziej. Byłam w wieku autorki, wtedy, gdy to pisała, i automatycznie przyjmowałam jej punkt widzenia. A może w ogóle to, co teraz interesuje mnie najbardziej, wtedy nie interesowało mnie w ogóle. Może w ogóle tego nie przeczytałam. A może po niemiecku czytałam to jednak inaczej niż po polsku. Nie wiem, ale teraz prawie się popłakałam ze złości. Na nią, panią o wcale niepięknym spojrzeniu, a może na siebie tamtą, młodą i obojętną, a może na to, że dożyłam wieku, kiedy mnie to złości.
Zaczęłam lekturę od rozdziału o starości (tom II, część II, rozdz. 9) i chyba na razie na nim zakończę. Uwaga, to co poniżej, to cytaty, ale ponieważ je mocno poskarcałam, oszczędzę Wam i sobie ciągłego używania znaku skrótu: (…).
Wszystkie etapy życia kobiet są równe i monotonne, ale przejście z jednego do drugiego cechuje groźna brutalność; z każdym związany jest przełom: pokwitanie, wtajemniczenie seksualne, klimakterium. Mężczyzna starzeje się stopniowo, kobieta zostaje nagle odarta z kobiecości; w młodym stosunkowo wieku traci urok erotyczny i płodność. A przecież ma wtedy jeszcze przed sobą, bez żadnych widoków na przyszłość, mniej więcej połowę dorosłego życia. Klimakterium przecina życie kobiety na pół. Na długo przed zniedołężnieniem kobietę zaczyna prześladować strach przed starością. Przypatruje się bezsilnie upadkowi cielesnego obiektu, z którym stanowi jedność. Zaczyna walczyć, lecz farbowanie włosów i zabiegi kosmetyczne mogą tylko przedłużyć konającą młodość. Może szachrować z lustrem, może kokietować i udawać, że wciąż jest jeszcze młoda, ale czuje, że musnęło ją skrzydło śmierci.
Staje bezbronna twarzą w twarz ze sobą. Przypomina sobie, czym mogło i czym miało być jej życie, ale nie było. Wie, że nie jest już obiektem erotycznym, nie tylko dlatego że utraciła powaby, lecz również dlatego że dzięki doświadczeniu stała się indywidualnością, a to odstrasza mężczyzn. Szuka kochanków, chce jeszcze urodzić dziecko, uczy się tańców, czy podróżuje. Zaczyna znów uprawiać onanizm, zaniechany od czasów dzieciństwa, dopuszcza tendencje homoseksualne. Szuka przygód. Kocha się potajemnie we wszystkich mężczyznach, ma obsesje kazirodcze, marzy o gwałcie i prostytucji, staje się erotomanką. Doznaje schizofrenicznego rozszczepienia na tę, która wciąż jest młoda i tę, która jeszcze nigdy nie była taka stara.
Gdy nie może zrealizować seksu, erotyki i miłości, zaczyna ją pociągać dewocyjna pobożność. Spowiednik zyska nad nią potężną władzę, ale może też popaść w sekciarstwo, ezoteryzm, poszukiwanie prawdy ostatecznej. Krzewią się objawienia, posłannictwa i znaki.
Przekracza granice rzeczywistości, zatraca krytycyzm i kontakt ze światem, umiera i zmartwychwstaje, ale ziemia się nie zmieniła, szczyty są nadal niezdobyte, posłannictwo nie daje się odcyfrować, przed lustrem pozostaje kobieta postarzała od wczoraj o jeden dzień. Niepokój chwyta za gardło, życie się skończyło, a do śmierci daleko. Odarta z uroku przez przyzwyczajenie i czas, nie ma już szans na obudzenie mężowskich zapałów… Poluje na mężczyzn, przytłacza ich, w najgorszym wypadku – płaci im. Ale nawet, gdy nie robi tego bezpośrednio, lecz utrzymuje pozory tajemniczej hojności, jest narażona na okrutną klęskę.
Wreszcie poddaje się, przestaje walczyć. Uznaje, że jest stara. Klimakterium się skończyło. Kiedy zrezygnowała z walki z fatalnością czasu, zaczyna walczyć o miejsce na ziemi. Uwolniona od fryzjerek, krawcowych, gorseciarek, folgując łakomstwu, staje się wolna, ale nie ma gdzie tej wolności zrealizować…
I tak dalej.
Autorka z zimnym turpistycznym okrucieństwem analizuje kolejne pięcioletnie etapy starzenia się. Nigdy jednak nie spojrzy na opisywane przez siebie obiekty chociażby obiektywnie, nie mówiąc już o okazaniu im choćby cienia sympatii, chociaż odrobiny współczucia, a przynajmniej przeczucia wspólnego losu. Odziera z godności każdy postępek i każdą decyzję, już sam dobór słów przekreśla wszelkie nadzieje, że można być na starość kobietą mądrą, albo miłą, serdeczną, czy lubianą, pomocną lub szlachetną, że ktoś może do nas żywić sympatię. Każdy gest i każdy krok są tylko oznaką fałszu, nic nie jest prawdziwe, niczemu nie pozostał nawet cień wartości. Po analizie filozoficznej, dokonanej w końcu przez kobietę, pozostajemy jak stare puste łachmany na jałowym pobojowisku.
Myślę, że nawet mężczyźni nigdy okrutniej nas nie opisali, niż zrobiła to ta czterdziestoletnia kobieta, którą czciłyśmy jak bóstwo. Dobrze, że czasy się zmieniły.
Do widzenia piękna, zimna pani. Może kiedyś jeszcze do ciebie wrócę, ale na pewno nie teraz.
Tak, ten cytat z ksiazki “Druga plec” Simone Bevoir jest w dzisiejszych czasach prawie szokujacy.
Ukazuje niejednym psychologiczny mechanizm samoobronny, a w tym wypadku “sado-maso” w jednym, a znaczacy, “Jesli ja cierpie z tego
i tego powodu, nie pozwole ci zyc bez tego samego cierpienia.
Ukazuje ci twoje zycie w lustrze, w ktorym widze siebie/nas i mam tez “wizje” dla mnie/ciebie na dalej….”
Dzis wala kobiety kamieniami
w takie im wmuszane lustra, idac ulicami w grupach, by w koncu powiedziec, gdzie zaczyna sie
i konczy ich wlasna kobiecosc…
I nie sa to tylko atrakcyjne, mlode, ale w kazdym wieku, w kazdym zawodzie kobiety, gdyz ich atrakcyjnosc i kobiecosc okresla ich wlasna, indywidualna, ale tez solidarna z innymi, swiadomosc!
i chwala Bogu!!!
T.Ru
.
Świetnie Ewo, że poruszyłaś ten temat. Często slyszę,że “jak to,nie możesz pogodzić się ze starością? Trzeba umieć godnie się starzeć” No to niech ta osoba sobie godnie sie stzrzeje aj chociaż nic nie zrobię (a może jednak operacja plastyczna, bo zabieio kosmetyczne zbyt mało działają na tę paskudną starość? ) No, cóz sama napisałam o starości w ostatniej powieści i o seksie w tym wieku i to z z własnym mężem i to po latach abstynencji a teraz gdy męża już nie mam i co dzień rano z musu zaglądam do lustra, uśmiecham się i mówię “sorry ale Łucji dzisiaj nie ma w domu, wyszła do SPAa ale myślesobie hej skoro orientacja w terenie jest jeszce dobra, to może i ta seksulana tez dobrze działa. Co do temtu seksu samotnych pań i panow 60 plus to sama doświadczyłam będac w sanatorium sanatoryjnej pięknej miłości o jakiej marzyłam.Niezbyt szczęsliwie się to skonczyło, poniewąz obcych sobie ludzi odgradzają tajemnice ich zycia. Pani Szymborska też pisala o starościcyt ” Powiadają: „Starość okresem jest złotym”.Kiedy spać się kładę, zawsze myślę o tym.Uszy” mam w pudełku,Zęby” w wodzie studzę,Oczy” na stoliku, zanim się obudzę.Jeszcze przed zaśnięciem ta myśl mnie nurtuje,Czy to wszystkie części, które się wyjmuje”? W kabaretach tez się śmiano ze starości.No, tak to już bywa. Ale za to młodym możemy powiedziec że starośc jest twórcza, że mamy czas na hobby, że mamy doświadczenie, że nie mamy problemow z dziećmiitd itd. ‘Zakończe slowami Z Szymborskiej “Czym jest więc starośc przy życiu zbrodniarza?Ach! więc wszyscy jesteśmy młodzi?
.