Ewa Maria Slaska
Czyli kolejne łąki w zaświatach (i nie)
Kilkakrotnie pisałam tu już o tym, że jakoś się nam ludziom wydaje, że gdy umrzemy, pójdziemy się przechadzać po łąkach, albo będziemy na nich siedzieć i słuchać tego, co nam wyszumią wierzby, albo opowiedzą mędrcy.
Pola Elizejskie i Asfodelowe Łąki to obrazy zaświatów w mitologii greckiej. Z asfodelami będzie trudniej i poświęcimy im za chwilę więcej czasu, natomiast Pola Elizejskie są tak znane, że właściwie wcale nie pamiętamy, że to jest nie tylko luksusowa ulica w Paryżu, ale pewne wyobrażenie starożytnych Greków o tym, co nas czeka po śmierci.

Zacznijmy może jednak od ulicy, Avenue des Champs-Élysées, alei ciągnącej się od Placu Zgody do Placu (ongiś) Gwiazdy, który dziś nazywa się placem Charlesa De Gaulle’a, gdzie stoi słynny Łuk Tryumfalny. Jest to, jak twierdzą niektórzy, najpiękniejsza ulica na świecie, a stanie się niedługo po prostu niesamowita, gdyż burmistrzyni Paryża, Anne Hidalgo ogłosiła kilka dni temu, że ulica do roku 2030 zmieni się w „niezwykły ogród”. Inwestycja będzie kosztowała ok. 250 milionów euro, a zrealizuje ją architekt Philippe Chiambaretta.
To już zresztą zdarzyło się 12 lat temu, podczas festynu zorganizowanego na Polach Elizejskich z okazji Zielonych Świątek, choć trwało to wtedy tylko dwa dni. Na Polach Elizejskich posadzono 150 000 krzewów i 650 drzew, wśród których pasły się krowy, owce i kozy. Festyn został zorganizowany przez francuski Związek Młodych Rolników (Jeunes Agriculteurs), którzy chcieli w ten sposób zwrócić uwagę rodaków na głęboki kryzys, jaki przeżywa gospodarka rolna. (Ciekawe: gdy taki sam cel przyświeca rolnikom niemieckim, w Berlinie pojawiają się setki dudniących traktorów, a niekiedy przywożą one do miasta tony gnoju.)
Pola Elizejskie zostały założone w roku 1616 przez królową Marię Medycejską, która kazała tu poprowadzić wiodącą do Luwru drogę wysadzaną drzewami. W roku 1640 drogę przedłużono do Ogrodu Tuileries, a w roku 1724 do Placu Gwiazdy.
W XVIII wieku aleja stała się modnym deptakiem spacerowym i miejscem spotkań arystokracji. Maria Antonina chodziła tu na przechadzki z przyjaciółmi i brała lekcje muzyki w Hotelu Crillon. Pola Elizejskie zostały wchłonięte przez aglomerację Paryską dopiero w roku 1828. Aleja pozyskała wówczas chodniki, latarnie gazowe i fontanny.
Po tej miejskiej wycieczce wróćmy jednak na nasze łąki w zaświatach.

Starożytni Grecy wyobrażali sobie życie po śmierci jako mniej ciekawe niż na Ziemi. Dusza zmarłego po przepłynięciu rzeki Styks w łodzi starca Charona, stawała przed trzema sędziami. Kierowali oni zmarłych do jednego z trzech miejsc – Tartaru (piekła), Erebu (czyśćca czyli zwyczajnych zaświatów dla zwyczajnych ludzi) lub Elizjum (raju).
W Tartarze odbywali wieczną karę Syzyf, Tantal, Iksjon, Danaidy, Uranos.
Na Pola Elizejskie szli tylko Sprawiedliwi. Przekraczali rzekę zapomnienia – Lete i gdy napili się z niej wody, zapominali o ziemskim życiu. Czekał na nich kraj wiecznego spokoju i pośmiertnej szczęśliwości, a ich dusze, wyzbyte wszelkich cierpień i pragnień, przechadzały się po bladych łąkach, przysłuchując się muzyce niewidzialnych lir.

Na tych “bladych łąkach” rosnąć miały topole i asfodele.
O ile topola nie budzi w nas specjalnego zaciekawienia, o tyle asfodele owszem. Są to piękne białe kwiaty, zwane złotogłowiem lub, po francusku, berłem królewskim (le bâton royal).
Złotogłów wprawdzie symbolizuje śmierć, świat zmarłych, żal, smutek, melancholię, sentymentalizm, pokorę, wieczność, ale na grządkach prezentuje się bardzo pięknie i wspaniale pachnie. Na wyspach greckich wciąż są miejsca, gdzie rosną te kwiaty, czyli Asfodelowe Łąki (ἀσφόδελος λειμών asphódelos leimṓn). W starożytnej Grecji asfodele sadzono na cmentarzach jako pokarm dla dusz zmarłych.

Dodam tu, że uczeni indoeuropeiści widzą związek etymologiczny pomiędzy greckimi (W)ēlýsion pedíon, staronordyckim val-höll (Walhalla), ze słowiańskim Welesem, tocharskim(A)walu – „śmierć” i hetyckim wēllu – oznaczającym łąki w zaświatach.

Dodatek literacki (za Magazynem Podkowiańskim):
Osip Mandelsztam
Meganom
Jeszcze nie kwitną asfodele,
Wiosna jest szaroprzezroczysta.
Na razie jeszcze wrą tu fale,
Wiatr w chroboczącym piasku śwista.
Lecz już wstępuje moja dusza
W taneczny krąg, jak Persefona,
A kto w królestwie zmarłych widział
Ręce po łokcie opalone?
A czemu łódce powierzamy
Urnę, gdzie ciężki proch wsypano
I święto czarnych róż święcimy
Nad ametystów ciekłych pianą?
Tam dusza moja lecieć chce,
Za Meganomu mgliste skały,
A w dniu pogrzebu wróci stamtąd
Żagiel żałobnie poczerniały.
Jak szybko chmur łańcuchy płyną
Przez ciemniejące nieboskłony
I czarne róże lecą w strzępach
Pod księżyc wiatrem opleciony.
A ponad rufą cyprysową,
Jak gołąb szlochu, ptak nagrobny,
Ostatnich wspomnień wielka flaga
Wstęgą rozwłóczy się żałobną.
I otwierają się szeleszcząc
Smutne minionych lat wachlarze,
Tam, gdzie amulet dygoczący
Niegdyś się zarył w piasek plaży.
Tam dusza moja lecieć chce,
Za Meganomu mgliste skały,
A w dniu pogrzebu wróci stamtąd
Żagiel żałobnie poczerniały.
1917
Przełożył Jarosław Marek Rymkiewicz
Wiersz ten Mandelsztam napisał w sierpniu 1917 roku podczas pobytu w Ałuszcie. Miał wtedy dwadzieścia sześć lat i rozmyślał (jak świadczy Meganom) o śmierci. Żeby dobrze zrozumieć ten wiersz, trzeba wiedzieć, co następuje. Meganom to przylądek czy raczej górzysty cypel przylądka na południowym wybrzeżu Krymu, między Sudakiem i Koktebelem. Jak świadczą opowieści, wspomnienia i wiersze dziewiętnastowiecznych turystów (wśród nich – Adama Mickiewicza), wybrzeże to jest – lub raczej było – jednym z najpiękniejszych miejsc na świecie. Słodkie krajobrazy południowego wybrzeża porównywano wielokrotnie do krajobrazów raju (lub raj – wyobrażano sobie na podobieństwo tego skrawka Półwyspu Krymskiego). Asfodele, wedle mitologii Greków, były kwiatami, które rosły w podziemnej krainie umarłych, na tamtejszych łąkach nad Styksem. Są to kwitnące biało byliny, o wąskich liściach i gęstych kwiatostanach, rzadkie w głębi kontynentu europejskiego, często zaś spotykane na wybrzeżach Morza Śródziemnego. Również cyprysowa rufa (cyprys to w kulturze śródziemnomorskiej drzewo śmierci) wskazuje, że okręt, o którym mowa w wierszu, płynie do krainy zmarłych – albo z tej krainy. Czarny żagiel pochodzi prawdopodobnie z mitologii greckiej – pod takim właśnie żaglem płynął statek, na którym, po zabiciu na Krecie potwornego Minotaura i porzuceniu kreteńskiej księżniczki Ariadny na wybrzeżu wyspy Naxos, powracał do Aten książę Tezeusz. Miał on po zamordowaniu Minotaura, ale tylko w tym wypadku (tak się umówił ze swoim ojcem, królem Ajgeusem), wciągnąć na maszty swego statku biały żagiel, ale zapomniał o tym i Ajgeus, zobaczywszy zbliżający się do brzegu statek pod czarnym żaglem, popełnił samobójstwo – rzucił się ze skały w fale Morza Egejskiego. Warto tu może jeszcze wspomnieć, w związku z Tezeuszem i Ariadną, że Mandelsztam był miłośnikiem muzyki Richarda Straussa, autora modernistycznej (a może nawet już postmodernistycznej – choć ukończonej w latach pierwszej wojny światowej) opery Ariadna na Naxos. Jak się zdaje, Mandelsztamowi bardziej niż wyrafinowana Ariadna na Naxos podobała się jednak wcześniejsza opera Straussa – napisana w roku 1905 posępna Salome. Jakieś fragmenty z Salome (na pewno był wśród nich słynny Tanz der sieben Schleier) poeta usłyszał po raz pierwszy w czasie swojego pobytu w Paryżu w roku 1908 – w wykonaniu orkiestry pod dyrekcją samego Richarda Straussa.
A tu jeszcze opowiadanie, inspirowane Harry Poterem, gdzie asfodel jest ni to kwiatem… a zresztą, czytajcie sami: https://www.fanfiction.net/s/3195274/1/M%C3%B3j-Asfodel?__cf_chl_jschl_tk__=2D0f5hcldFA5Iot4rz5e4YEbS139aF2RAayUVwOKpfE-1643190113-0-gaNycGzNCGU
argonauci
za rogiem kolchida, ojczyzna medei
kraj mlekiem i miodem płynący
złote runo suszy się na wietrze
ścieżką biegną bachantki.
orfeusz schodzi do podziemi
promień muzyki prowadzi go do celu;
ktoś inny uwalnia prometeusza
– nareszcie sukcesy!
nawet syzyf zatrzymuje się na moment
i woła do iksjona – popatrz, popatrz!
jak śmiertelni,
skazani na galery wieczności argonauci,
prowadzą do przerwy.