Marek Włodarczak alias Tabor Regresywny
Przyszłość Europy w rękach artystów
Kiedyś Henia „Królowa Madagaskaru” poprosiła mnie, bym pomógł przełożonej Sióstr Klarysek zanieść pakunek do klasztoru. Po drodze, by zagaić rozmowę, powiedziałem, że znalazłem dowód na istnienie Boga.
– Ciekawa jestem co to za dowód? – spytała siostra Rafaela.
– Dowodem na istnienie Boga jest ludzka głupota, coś takiego nie mogło się pojawić na drodze ewolucji – powiedziałem.
Bardzo ją to rozbawiła i stwierdziła, że to jest jedyny dowód, jaki ją przekonuje. Trochę mnie to zdziwiło i zacząłem szukać w Biblii jakichś zapisów potwierdzających. Niestety od razu trafiłem na duży problem. Bóg stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo, Bogu można wiele zarzucić – bezczynność, okrucieństwo, ale nie głupotę. Coś tu nie gra. Z opresji wybawiła mnie fryzjerka mojej żony. Byłem świadkiem, jak próbowała ją uczesać i mówiła do siebie – spróbujmy to zrobić tak, nie, spróbujmy inaczej, zaraz, już wiem, zrobię to tak. Dopóki nie była pewna tego, co robi mówiła do siebie w liczbie mnogiej, a jak już wiedziała, mówiła do siebie w liczbie pojedynczej.
Gdy Bóg rozważa stworzenie człowieka mówi do siebie w liczbie mnogiej, jakby nie był pewny tego, co czyni. Wcale mu się nie dziwię. Z dzisiejszej perspektywy to na Jego miejscu zrobił bym sobie wolne już dnia szóstego. Czego się obawiał i jaki środki ostrożności podjął, że jednak nas stworzył?
Krótko po ślubie wędrowaliśmy z Ewą (czyli już żoną) po Karkonoszach. To były jej okolice, znane z dzieciństwa, wędrowaliśmy na dziko poza szlakami, trochę błądziliśmy. Wracając z tej wycieczki, trafiliśmy na jabłoń. Była jesień, na drzewie nie było prawie liści, tylko jedno jabłko prawie na samym czubku. Ewa mówi do mnie – zjadłabym to jabłko. Byłem zbyt zmęczony, by próbować po nie sięgnąć, więc mówię:
– To niech spadnie. I w tym momencie spadło.
Inna Ewa w innym miejscu zerwała jabłko, czyniąc to przemocą, zanim dojrzało. To było przedsięwzięcie o charakterze technicznym. Złapała i pociągnęła. To, co mi się przydarzyło, to było przedsięwzięcie artystyczne, nastawione na zrobienie wrażenia, z całkowitym lekceważeniem rzeczywistości. Jedyny autentyczny sposób czynienia ziemi sobie poddaną.
Stwarzając człowieka Bóg liczył się z tym, że pisaną mu karierę artystyczną człowiek poświęci dla sukcesów technologicznych i biznesowych, czym doprowadzi świat do ruiny. Za żadne skarby nie można było dopuścić do tego, by człowiek opanował cały kosmos. Co robi Bóg w tej sytuacji? Wydziela człowiekowi małą planetę gdzieś na peryferiach Mlecznej Drogi i niech tam człowiek eksperymentuje i doświadcza skutków cywilizacji, którą z dumą tworzy. Niech się zachłyśnie „Oświeceniem”, aż mu to wyjdzie gardłem, aż powróci na drogę sztuki czynienia ziemi sobie poddaną. Dopiero wtedy można go będzie wpuścić na łąki niebieskie na wędrówkę przez galaktyki, megagalaktyki i archipelagi wysp Szczęśliwych.
Wiem, że to utopia. Wiem że to niemożliwe. W Centrum Nauki Kosmicznej NASA wisi plakat z trzmielami, na którym jest napisane: ′′Ciało aerodynamiczne trzmieli nie nadaje się do latania, ale dobrze, że trzmiel o tym nie wie”. Prawo fizyki, zasada aerodynamiczna mówi, że jego szerokość skrzydeł jest zbyt mała, aby utrzymać ogromne ciało trzmiela w locie, ale on o tym nie wie, nie zna się na fizyce ani na jej logice i nadal lata.

Jednym słowem głupota to nie głupota ale terapia, która ma nas wyleczyć z wiary w postęp cywilizacyjny i wyprowadzić w kosmos. Na przygodę z jabłkiem można też spojrzeć z innej strony, bez mieszania do tego Boga. Dwa i pół tysiąca lat temu dwóch fizyków napisało dwa zupełnie sprzeczne poematy pt. O fizyce. Dopiero dziś zaczyna do fizyków docierać, że fizyka współczesna nie jest fizyką. Jest matematycznym opisem naszych wrażeń, natomiast pytanie, co jest źródłem tych wrażeń jest coraz bardziej palące i nieoczywiste.
Bracia Wachowscy uświadomili nam że źródłem naszych wrażeń może być Matrix. Matrix Wachowskich wywoływał iluzję rzeczywistości, u ludzi odciętych od rzeczywistości.
Powódź w Kłodzku przewróciła w Parku Sybiraków figurę św. Trójcy. Z cokołu wystawała jakaś dziwna konstrukcja, jak przyszedłem na drugi dzień już jej nie było. Zapamiętałem zasadę jej budowy, można ją określić jako czterdzieści i cztery. Figurę nazwijmy Matrix 44 . Odtworzyłem tę figurę na lekcjach informatyki z uczniami Szkoły Podstawowej w Bierkowicach i pokazałem na Festiwalu Nauki we Wrocławiu. Matrix 44 w połączeniu z lekcją optyki kwantowej w klasie Kucharzy Małej Gastronomii rzuciły nowe światło na przygodę z jabłkiem.
Matrix 44 jest źródłem wrażeń, a nam się tylko wydaje, że to rzeczywistość je wywołuje. Ciekawe, że Parmenides z Elei w poemacie O prawdzie i mniemaniu mówił to samo już dwa i pół tysiąca lat temu i przestrzegał przed pójściem drogą mniemania. W Apokalipsie św. Jana jest opis Nowej Jerozolimy niewiarygodnie zbieżny z Matrixem 44. Niewiarygodne, że Lucy intryguje czwórka, a wcześniej przypomina słynne „a imię jego 44”.
Ale wróćmy na ziemię. Matrix 44 pozwala zrezygnować z dowodu na istnienie Boga z powodu nieobecności Boga, ale wtedy zostaje głupota. I tak źle, i tak źle.
PS 1 od Adminki:
Oto model Niebiańskiej Jerozolimy:
Sześcian o wymiarach 6 x 6 x 6 centymetrów, wykonany z deszczułek o grubości 7 milimetrów, czyli dość grubych. Kostka jest otwieranym pudełkiem, wieczko jest umocowane na zawiaskach i zamykane na mały metalowy zameczek, w którym kulista główka wchodzi w mały otworek. W środku znajdują się bardzo praktyczne i poręczne przybory do szycia (wciąż ich używam).

Trzy ścianki kostki są pomalowane na żółto, trzy na zielono, obramowanie jest białe i czarne, narożniki czerwone i niebieskie. Całość wygląda jak przedmiot wykonany podczas lekcji prac ręcznych i, jak na taki przedmiot, jest wykonana bardzo starannie. To jak sądzę produkt ready made w stylu Duchampa.

Do kostki przynależy niebieska kartka z opisem przedmiotu i informacją.

A położenie miasta onego jest czworograniaste,
a długość jego taka jest jak i szerokość.
I pomierzył miasto ono trzciną
na dwanaście tysięcy stajań; a długość i szerokość,
i wysokość jego są równe.
Apocalypsis 21.16
Marek Włodarczak, “Złota Jerozolima”, 38 x 54, rys 3D, technika własna
Wyróżnienie
Marek przyjechał do Berlina odebrać honorarium za Historię Seksu w/g Emerytowanego Komandora Spływu Kajakowego. Przywłaszczyłam sobie tę kostkę, bo Marek pakując plecak przed wyjazdem, trzymając ją w ręku, powiedział, że chce mi coś dać w podziękowaniu za gościnę. Wyciągnęłam rękę i wzięłam od niego tę kostkę, a wtedy się okazało, że to nie to miało być, że TO to dzieło sztuki filozoficznej, że dostało nagrodę i że jest czymś w rodzaju magicznego wahadła jak na obrazie Piera della Franceski. I że to niebiańska Jerozolima.

PS 2 od Adminki:
Mnie intryguje 40; w połączeniu z czwórką Łucji (Lucy) Fice, produkujemy nasze kobiece 44.
Mega ciekawy artykuł dotykający moich klimatów i zainteresowań, a i na pewno zainteresuje
tych, których nie obchodzi fizyka, czy temat stworzenia człowieka. Nawiązując do cytatu” Co robi Bóg w tej sytuacji? Wydziela człowiekowi małą planetę gdzieś na peryferiach Mlecznej Drogi i niech tam człowiek eksperymentuje i doświadcza skutków cywilizacji, którą z dumą tworzy. Niech się zachłyśnie „Oświeceniem”, aż mu to wyjdzie gardłem, aż powróci na drogę sztuki czynienia ziemi sobie poddaną. Dopiero wtedy można go będzie wpuścić na łąki niebieskie na wędrówkę przez galaktyki, megagalaktyki i archipelagi wysp Szczęśliwych.” No tak! Taka hipoteza jest według mnie całkowicie możliwa, a przecież nigdy tak nie pomyślałam. Uwielbiam, kiedy w przestrzeni mojego umysłu pojawiają się nowe teorie i nie ważne czy pochodzą z moich myśli czy z innych umysłów. z wiekiem, czy też upływem lat dochodzą ( myślę, że u wszystkich) nowe perspektywy, nowe teorie i inne w związku z tym przemyślenia. Przeczytałam artykuł córce Laurze, która jest fizykiem i matematykiem: Co ona na to? ‘”Przypominam sobie wykłady z matematyki stosowanej i astronomii na uniwersytecie w Cardiff prof. Wickramasinghea, że wszyscy ludzie mieszkający na Ziemi są obcymi, którzy przybyli na naszą planetę z przestrzeni kosmicznej. Jego zdaniem, przeprowadzone przez niego badania zdecydowanie poparły pogląd, iż życie ludzkie swoimi korzeniami sięga poza Ziemią. Astrobiolog twierdzi, że pierwsze “nasiona życia” zostały zdeponowane na naszej planecie prawie cztery miliardy lat temu. Przekonywał także, że mikroby z kosmosu trafiły na Ziemię dzięki kometom. Mikroby następnie zostały “pomnożone i zasiane” w postaci ludzkiego życia. Mamo, wszyscy jesteśmy kosmitami, a Ty mamuś to już ich wyrocznia, ha, ha. Czyli co? pytam: -człowiek powstał z niczego? ” Boże! Ilu naukowców, filozofów, myślicieli, tyle teorii. Ja wiem jedno: JESTEM, jako byt materialny TAJEMNICĄ. Myślę, iż w Biblia ma dużo zapisów o powstaniu człowieka, które to dzisiaj naukowcy dopiero odczytują za pomocą najnowszej technologii. Włączam teraz mój umysł, jak autopilotem i mam tam pytanie: “Jak wszystko mogło powstać z niczego? Musiało istnieć COŚ, może jakieś fale, jakieś cząstki ale energia była tak rozrzedzona i słaba, jakby nie istniało. NIC. To NIC musiało być czymś – to moc BOSKIEJ PUSTKI. To COŚ nie jest nawet rytmem czy kształtem. To według mnie MOC BOGA. Słowa Jezusa są dla mnie kluczowe cyt.” Przebudź się, przetrzyj oczy, przeczyść uszy, wstań spójrz w moja stronę , czekam na ciebie. ” ŻYCIE i to jak powstało TO TAJEMNICA – tak powiedziała mi we śnie matka. A może jestem tylko fraktalem boskości? BÓG wydzielił ze swojej świadomości część informacji i obserwuje nasz świat jak film nie wtrąca się ??? TAJEMNICA
Dziekuje za super ciekawy wpis Pana Marka i rowniez bezdyskusyjnie interesujace komentarze.
Pytanie dla Pana Marka:
czy 16 grudnia 21 odbyl sie Pana wyklad, zainspirowany wpisem Lucy?
Czy to dzis juz tylko:
“…a imie jego czterdziesci i cztery”?
Dzis Sylwester, nie moze zabraknac i muzyki.
A wiec zycze Wszystkim:
Zdrowia Bezwariantowego….wc przyszlym roku 2022
Aaaa…musze jeszcze dodac, ze trzmiel latajacy
a niby “fizykalnie” nie-latajacy, tak mnie rozczulil,
jest tak slodki, ze moglabym go prawie posiadac
w domu, gdyby sie tylko z kotem zgodzil.
A w to osobiscie bardzo watpie!
🤣🤣🤣
zdrowego i dobrego nowego roku wszyskim z blogowiska!
Pani Tereso! Oczywiście to jest z tego wystąpienia 16 grudnia a nawet więcej. Na spotkaniu w klubie “Anna” żona pilnowała bym mniej gadał, a więcej uwodził słuchaczy. No i udało się, zaprosili nas na Sylwestra. A ja nie rozumiałem, po co mam uwodzić, na szczęście słucham kobiet i nie zadaję głupich pytań.
Pani Łucjo! Kiedyś napisałem sms-a do kolegi logika i filozofa nauki ” czy nic to już coś?” Odpisał mi “nic to jest coś o czym nic nie można powiedzieć” . Warto do tego wrócić, ale to po Nowym Roku . Chciałbym zostać jeszcze przy Matrixie 44. Pokazać, że to nie tylko naciągana interpretacja.
Wszystkim przesyłam życzenia noworoczne, by fatalnie zapowiadający się 2022 okazał się .. ale cicho sza.
Aaaaaaach tak!? 😯😯😯
Zycze przyjemnego Sylwestra Panstwu,
Panie Marku!
A propos pytania Lucy, czy
“NIC to juz COŚ”, myślę osobiście, (tak calkiem po swojemu), że owszem, a wtedy kiedy to NIC zabiera miejsce, temu co POWINNO w tym miejscu akurat być.
I zdarza się, że to wszechobecne NIC, jest tak żarloczne, tak potrafi się rozgrzybić, że depresyjnym odbiera “ostatnia deskę ratunku”, a agresywnych prowokuje do zemsty za rozczarowanie.
Czyli jakaś dziwna trucizna sącząca się z NIC, może być w skutkach bardziej egzystencjalna, jak byśmy się mogli spodziewać.
Pani Łucjo! Z Matrixem 44 jest pewien problem natury matemtycznej. Czy Pani córka, w ramach zabawy, zechciałaby spróbować pomóc mi go rozwiązać? Oczywiście wszystko w ramach tego blogu. Jeśli ten problem ma rozwiązanie to jest ono lekkie łatwe i przyjemne, potrzebuje tylko właściwej osoby.