Magdalena Ciechomska
Z takiej perspektywy
Ostatnio dużo rozmyślam nad tym, jak Maryla czułaby się w Polsce dziś, co myślałaby, albo jak przeżywałaby to wszystko, co obecnie dzieje się w kraju. Oczywistym jest, że wydarzenia polityczne byłyby tu najważniejsze.
Maryla zawsze, odkąd pamiętam, interesowała się polityką. Świadoma tego, że przed polityką uciec się nie da, aktywnie uczestniczyła w tym, co było dla niej priorytetem. Przede wszystkim działalność w organizacjach feministycznych, budowanie kobiecej współpracy polsko-niemieckiej. Rok temu, podczas protestów Strajku Kobiet na pewno przypięłaby „piorun”. Mimo stałego pobytu w Berlinie, zawsze pozostała obywatelką Polski. Uczestniczyła w każdych wyborach – i tych do parlamentu, i prezydenckich. Przed każdym świętem państwowym dzwoniła do nas, żeby przypomnieć o wywieszeniu flagi. Było to dla niej bardzo ważne, jak sama mówiła, pamiętała czasy, gdy flagi narodowej nie wolno było wywieszać, co sprawiało, że była ona symbolem sprzeciwu i walki o suwerenność. Traktowała akt wywieszenia flagi jak symboliczny znak życia w wolnym kraju.
Dotkliwie odczuwała w Polsce brak społeczeństwa obywatelskiego, cieszyły ja wszelkie jego, nawet najdrobniejsze przejawy, doceniała na przykład fakt powstawania Rodzin Radia Maryja. Podobały jej się jako oddolnie tworzone organizacje samopomocy, mimo tego, że jako osoba wierząca, absolutnie nie zgadzała się ani z odmianą dewocyjnej religijności rozpowszechnianej przez toruńską radiostację, ani tym bardziej nie akceptowała jej upolitycznienia. Często jednak słuchała audycji w Radiu Maryja, lubiła niektóre nabożeństwa, interesowały ją też audycje z udziałem słuchaczy, poruszające różne sprawy życia codziennego, problemy tzw. zwykłych ludzi.
Choć wyjeżdżając z kraju, dawała wyraz swojemu rozczarowaniu, powtarzając sparafrazowane słowa Lecha Wałęsy: „Nie o take Polske walczyłam”, to kiedy rozpoczęła się budowa Świątyni Opatrzności Bożej, dziękczynnego wotum za odzyskanie niepodległości, wspierała budowę, dokonując systematycznych wpłat na ten cel. Otrzymała za to oficjalne podziękowanie w postaci okolicznościowego medalu.
Najbardziej cieszyły ją pozytywne zmiany, które dostrzegała podczas każdego kolejnego przyjazdu do kraju. Coraz liczniejsze, ładniejsze, czyste sklepy, coraz lepiej zaopatrzone w dobra konsumpcyjne. Pierwsze przejażdżki warszawskim metrem, gdy pojechałyśmy na bazarek przy Wałbrzyskiej i wróciłyśmy z pełnymi wózkami, zadowolone, że zakupy staja się prawie tak łatwe, jak w Berlinie.
Oczywiście absolutnym przełomem było przyjęcie Polski do Unii Europejskiej. Maryla często powtarzała, że dla Polski najlepsze byłoby jak najściślejsze związanie się z Unią. Dziś pewnie z przerażeniem patrzyłaby na to, co się z Polską stało. Zastanawiam się, czy starczyłoby jej tego poczucia humoru, które pozwalało oceniać nawet najtrudniejszą rzeczywistość z dystansem i pobłażliwym uśmiechem?
radio maryja skrzystalo z tego, ze stan wojenny(81-83) wyrzucil na bruk wielu zdolnych specjalistow, ktorzy mieli do wyboru: bezrobocie i deklasacje, wyjazd na zachod ( tez czesto z deklasacja powiazany), albo znalezienie jakiej niszy, ktora da prace i swoista ochrone przed rezymem – to zapewnil ojciec dyrektor;
Właśnie wczoraj byłam w naszym Teatrze Osterwy w Gorzowie na monodramie w gościnnym wykonaniu Karoliny Miłkowskiej- Prorok. Aktorka chwyciła mnie za serce nie tylko wspaniałą interpretacją tekstu ale aktualnym tematem, który porusza autorka tego tekstu wspominając Panią Marylę. Bohaterka po 30 latach wraca z nadbagażem wspomnień z dzieciństwa. Rozpakowując bagaż rozpakowuje siebie czyli własne wspomnienia sprzed wyjazdu z Polski. daje do zrozumienia, że cały czas czuła się Polką, tak jak czuła się Pani Maryla. Zastanawia się co było większym tchórzostwem, czy większa odwagą – zostać w Polsce czy uciec za granicę. Polacy na przestrzeni wieków naznaczeni wyrzucaniem poza własne granice z różnych powodów. Spektakl trafiający w punkt, szalenie aktualny będzie przedstawiany w Berlinie.