Z wolnej stopy 40

Zbigniew Milewicz

Bibeloty

Jutro minie rok, jak tutaj co tydzień coś skrobię. O taką dyscyplinę nigdy bym sam siebie nie podejrzewał, więc tym bardziej w nagrodę należy mi się urlop. Oczywiście bezpłatny, jak człowiek pisze coś w czynie społecznym, to grzechem byłoby wyciągać – na przykład do Billa Gatesa – ręce po pieniądze, skoro powszechnie wiadomo, że biedak ma na utrzymaniu cały świat w walce z pandemią korona wirusa. Ponieważ dzisiaj kończy się ustanowiony przez Adminkę miesiąc Kobiet, więc w przedurlopowym prezencie podarowuję moim Czytelniczkom kilka strzał Amora, które trafiły mnie w różnych okresach życia i później wylądowały w szufladzie biurka. Mam wątpliwości, czy są one poezją, co najwyżej – westchnieniami duszy, ubranymi w romantyczne szatki słów.

Miałaś ruchy najlepszej tancerki
z haremu sułtana
głos, który mógłby zwieść na pokuszenie
nawet świętego
zwiewną suknię
a pod spodem taką rzeźbę kobiecości
że pożerając cię wszystkimi zmysłami
dziś, w czasie kontemplacji czasu przeszłego dokonanego
nie mogę sobie przypomnieć
jakie miałaś oczy

Chciałbym jeść z tobą maliny w śmietanie
jeszcze bardziej z ciebie, moje ty kochanie
rozłożyłbym na tobie obrus z malin prosty
rdzawych, jędrnych, pysznych
a z tych cierni ostrych
zrobiłbym zaporę dla wołów i osłów
bom zazdrosny wielce o Ciebie jedyna
i każdego, co tylko mizdrzyć się zaczyna
więc chodźmy w maliny póki Wenus sprzyja
piękna, ale zmienna, wolna i niczyja
jak mi się nie oddasz na malin pościeli
ze śmietaną pośpieszę do innej w niedzielę

Zmarszczek mi nie liczysz
zdrowia, szczęścia życzysz
lecz dlaczego, Pani
gdy jestem na bani
gorszaś niż pokrzywa
albo lewatywa
obie są na zdrowie
ale cierpi człowiek

Bez muzy poeta dupek
źle widzi, pisze i czuje
jeden wiersz z biedą skleci
drugi zupełnie zepsuje
pół roku z okładem chodzi zasmarkany
w nocy zamiast gzić się
przelicza barany
słonko go nie cieszy
tylko w glacę parzy
a gdy coś go wkurzy
nikt mu zmarszczek
nie zliczy na twarzy
dlatego kochajcie dziewczęta poetów
głaskajcie i chwalcie
nawet, jak rym jest do du..
bo jak im grzdylom
waszych wdzięków braknie
kto o Was napisze
tak trafnie, tak ładnie

W zamku z marzeń zbudowanym
gdzieś w Szkocji dalekiej
żyła piękna lady
dojrzała już wiekiem
malował ją Rubens
i Ingres i Goya
Alkifron listy pisał
Balzac dzieła swoje
kruszyli o nią kopie
najmężniejsi z mężnych
fortuny tracili królowie potężni
a Ona to wszystko skrzętnie notowała
i w swojej skarbnicy na klucz zamykała
zwała ją płci pamięcią
albo też mądrością,
którą włodarzyła ze swą pedantyczną
szkocką oszczędnością
dzięki niej do dziś gród stoi i kwitnie
a po lady lat nie widać
…zbyt dobitnie

Myślę o Twoich oczach
są, jak dwie filiżanki
gorącej, aromatycznej czekolady
muszę je wypić
bo umrę z pragnienia

Mówisz, że łapiesz deszcz
bo tylko on na Ciebie leci
a skąd wiesz, czy on zwykły
może w każdej kropli tkwi
zaklęty, spragniony Ciebie mężczyzna
popatrz, jak ich wielu
i każdy chce być tym jedynym
ale łączą się zgodnie
w potoki i rzeki
i spływają po twoim ciele
czasem łagodnie
kiedy indziej pożądliwie
i burzliwie
aż do sargassowego morza swojego przeznaczenia…

A ponieważ za kilka dni piękna Wielkanoc…

Nie wiem, ktoś Ty
ani skąd
lecz pamiętasz, więc dziękuję
pomyślności Ci winszuję
wiosny w sercu
smutki w kąt
Wesołych Świąt!

8 thoughts on “Z wolnej stopy 40

  1. Zbychoo Wielo-Stronny!
    Życzę Ci dobrego, slusznego wypoczynku!
    I wracaj ze znaną Ci energią, bo już od tej chwili zacznie Cię brakować.
    Pozdrawiam

  2. Dziekuje Tereso. Pozdrawiam serdecznie i Wielkanocnie, a to zawsze zwiazane z Nadzieja : -)

  3. w starym piecu diabel pali wiec nie martw sie tereso kochana, z najlepszego bloga w naszej galaktyce nie ma ucieczki, dozywocie!

  4. Tiborze!
    Jestes nie do pobicia, bo naogol masz po prostu racje, nieprawdaz
    Zbychoo? 🤣🤣🤣
    T.

  5. A z głaskaniem poety będzie trzeba paniom .
    długo czekać bo kto wie ile czasu taki urlop potrwa.

  6. Dziekuje Tiborze, ze trzymasz moja strone, a co do glaskania, to nie powiem, ze nie lubie, ale wole, zeby to robic z wlosem😺

  7. Kiedy to było? Koniec peerelu. Domownicy zapragnęli odpocząć od młodzieży. Mnie wysłano na peryferia. Spakowałem plecak. Udałem się na dworzec. Pociąg zabrał mnie na stację w szczerym polu. Leśna droga prowadziła do małej mieściny. Mijałem pegeer. Ciotka mieszkała tuż na skraju lasu. Wczesnym rankiem sąsiad uruchamiał traktor. Z gromadką wylegliśmy na ulicę. Obok biegały kury, kaczki, gęsi. Zaglądaliśmy do obory. Ganialiśmy się po szklarniach. Po obiedzie rozważaliśmy jakiś dłuższy spacer. Na niebie pojawiły się chmury. Wpatrywałem się w telewizor. W kredensie jakichś smakołyków. Moją uwagę zwróciła zagraniczna czekolada. Tak mi posmakowała, że tabliczka zniknęła.

    Odwiedziła nas znajoma. Sprawa wyszła na jaw, bo zabrakło poczęstunku. Miałem wybrać karę. Pani powiedziała “zrób mu lewatywę”. Zamurowało mnie. Poszliśmy do łazienki. Ubranie znalazło się na wieszaku. Położyłem się na boku na ręczniki. Znajoma trzymała irygator. Stała tuż obok mnie. Tamtego dnia miała krótką spódniczkę oraz białe rajstopy. Dopiero pod koniec zorientowała się, że widziałem więcej niż ustawa przewiduje.

Leave a Reply

Fill in your details below or click an icon to log in:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Twitter picture

You are commenting using your Twitter account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.