Tekst ukazał się na Facebooku kilka dni temu. Publikuję tak, jak dostałam, nieco chaotyczny, ale cóż, niestety prawdziwy,
Ewelina Jaworska-Bone
Wczorajszy* piknik z okazji Dnia Polonii, na którym doszło prawie do rękoczynów, bo szefowa robiąca Kulturmanagment nie była odporna na krytykę. Powiedziałam, że fajne dożynki zorganizowała i gdzieś na wsi to byłaby super impreza, wkurzyła się i zaczęła za mną biegać, chcąc wziąć mnie za fraki i wyrzucić z terenu za sceną, gdzie podobno tylko artyści biorący udział w koncercie mogą przebywać… choć wszystkich wpuszali do toalety itp… oprócz mnie. Pan ochroniarz dostał informację, że jestem osoba non grata. Dobrze, że Bloody Kischka, jak zawsze, dała czadu, szkoda, że się spóźniłam 20 minut i szkoda, że mieli tylko pół godziny… I też zostali przez organizatorkę przegonieni ze sceny jak bydło. Było im naprawdę przykro, bo grają i śpiewają całym sercem, na najwyższym poziomie i kompletnie za darmo. Na koniec usłyszeli jeszcze od tej Pani, że jak będą się tak zachowywać, to w następnym roku w ogóle ich nie zaprosi. To chyba jakaś Królowa jest… a wie ktoś w ogóle kto to taki? Bo jakoś nie kojarzę Człowieka z żadnej diasporowej, kulturalnej, naszej polonijnej imprezy, ani z buchbundu, ani ze SprachCafe, ani u mnie w teatrze jej nigdy nie widziałam. Who ist this women???? I kto dał jej władzę absolutną, aby organizowała tak dużą imprezę? Co na to Biuro Polonii i inne instytucje, Instytut Polski, Instytut Pileckiego, Ambasada Polska w Berlinie? Rozumiem, że pewnie macie ważniejsze sprawy niż wgląd w tak dużą imprezę, do mnie też się nikt nie zgłosił, a działam od tylko 15 prawie lat, nigdy nie dostałam złamanego ojro od was, ale wiem, że przecież sami musicie się utrzymać, wszystko kosztuje, utrzymanie biur itp, a artysta może być biedny, zwłaszcza ten niezależny, nie wchodzący nikomu w d.
Pozdrawiam wszystkich odpowiedzialnych za kulturę Polską w tym mieście b. serdecznie. Miało być fajnie, wyszło jak zawsze, no, ale urzędnik pensję zawsze dostanie taką samą, więc wszystko git i who cares?!
* 13 maja


Autorka opublikowała ten tekst u siebie na Facebooku i zaczęła się regularna burza… zachwytów. Okazało się, że z wrodzoną sobie szczerą bezpośredniością dotknęła tematu znacznie szerszego niż opisana przez nią walka o mikrofon.

Poniżej niektóre komentarze.
- Marzena Nowak To głos nas wszystkich. Wszyscy tak myślą w większości ale ostatecznie nikt nic nie mowi! Oni nie słuchają Polonii, Polaków w Berlinie, którzy już dawno o tym mówią, a organizatorzy nie wyciągają żadnych wniosków, tylko robią sobie, co oni chcą! Żeby się oburzył P Józek czy P Stasia to nikt by nie zareagował, ale że to napisała jedna z nas, to już nerwowo! Cisza w eterze, a dalej sobie się dzieje, co się dzieje i…? Szkoda, bardzo szkoda!!! Że się więcej krytykuje, zamiast wypowiedzieć się i w sumie potwierdzić to, co Ewelina napisała.
- Agnieszka Valente No cóż, widać Ewelina, że lubisz surival… dożynki z nutą surivalu, folkloru i postkomunistycznej tęsknoty to mieszanka iście wybuchowa
Dlaczego Ciebie to wszystko dziwi? Te ich wszystkie imprezy to żenada, brak smaku i jeden wielki chaos. Już się na ten temat wiele razy wypowiadałam… wierz mi, nic się nie zmieni, należy to bojkotować i nie brać w tym udziału, niech bujają się sami
- Piotr Brzezinski do Agnieszki Valente Oczywiście, do Berlina przeprowadzili się wyłącznie rodzimi koneserzy sztuk pięknych, oper Wagnera, poeci, – stworzeni dla “celów wyższych,” adwokaci, lekarze, elita. To jest festyn “ludowy” i nie ma nic piękniejszego, gdy córka babki, która zasuwa codziennie z mopem, zamiast nieśmiertelnego kebaba na mieście, zamówi po polsku… pierogi z mięsem.
- Anna Maria Patané Dokładnie i trafnie! Dożynki. Dlatego byłam raz kilka lat temu i wystarczy.
- Maja Czerwonogrodzka Ja już nic tu nie kumam. Jestem tu od niedawna i po prostu nie rozumiem tych wszystkich zawiłości, kto z kim jak i dlaczego. Przykro się na to wszystko patrzy. yłam na festynie z moją “Oświatą” i robiłyśmy masę fajnej roboty dla dzieciaków i to było super. Festyny mają to do siebie, że są po prostu trochę “przaśne”. Sama nie jestem wielkim fanem takiej rozrywki, ale tak już jest. Może po prostu zebrać ludzi “dobrej woli” i zaproponować jakąś alternatywą formę na kolejny raz. Tylko nie wiem komu, bo ja nie w temacie jestem
, ale chętnie pomogę bo “głupi KAowiec” jestem
- Monika Groszka Ja nie lubię takiej atmosfery, ale wielu ludzi już tak. Więc chyba trzeba tylko przyjąć, że nie wszyscy jesteśmy tacy sami zamiast rozstawiać obóz sprzeciwu po drugiej stronie. Polonia, którą sie otaczam w moim berlińskim życiu, jest tolerancyjna, otwarta, ciepła, wspierająca, kochana, obecna, kreatywna i aktywna. I tego życzę innym Polakom – aby gromadzili się wspólnie i byli dla siebie życzliwi, czuli i przyjacielscy. Przeciez to, że jesteśmy jednej narodowości nie gwarantuje nam sukcesu przyjaźni – aczkolwiek nie oznacza to, że którakolwiek Polonia jest lepsza lub gorsza.
- Ewelina Jaworska do Moniki Groszka Skąd pomysł, że ja jakieś ciężkie działa chcę wytoczyć? Mi chodzi o elementarną kulturę gospodyni wydarzenia, dialog lokalnych artystów z organizacjami, które powinny nas wspierać, a tego nie robią i o to, aby było miejsce też dla nas, na naszą ekspresję artystyczną. Żeby nas, jeśli już ktoś wyjatkowo został zaproszony do współpracy jak Bloody Kischka, nie był wypędzany jak bydło ze sceny, aby jedną piosenkę na bis można było zaśpiewać, no kurka, tak jest na konertach, troche spontaniczności, a nie jak w fabryce co do minuty, mało czasu i next, co to? taśma produkcyjna???? Muzycy chca się cieszyć kontaktem z publiką, brawami publiczności, zwłaszcza jeśli to jest jedyny sposób zaplaty, właśnie to uznanie publiczności/ brawa. Czy trzeba naprawdę do Ani innych z Kischki na koniec powiedzieć, jak będziecie nalegać, aby chwilę zostać, to na drugi rok nikt was nie zaprosi, jak się nie podoba granie przez 30 minut (sic!) to na drugi raz w ogóle was nie zaproszę! Dlaczgo moderator Przemek nie mógł swobodnie, ze znanym sobie wewnętrznym luzem, kulturalnie i na poziomie poprowadzić tego koncertu bez takich napięć, przepychanek słownych, walki z muzykami. To bylo niepotrzebne. Trudno sie dziwić frustracji i rozgoryczeniu, gdy rano zjawiasz się już na próbę, bo ci każą czekać do 17.30 na swoją kolej i grasz 30 minut tylko! A potem przeganiają cię ze sceny, bo szybko szybko już następni wchodzić mają. Jesli publiczność chce bis mieć, to się to robi, to b. miłe jest i dla publiki, i dla zespołu występującego na scenie. Dlaczego było to niemożliwe?????
- Marzena Nowak do Moniki Groszka I właśnie ten dzień powinien być taki dla nas wszystkich, ten dzień mógłby nas wszystkich zebrać, moglibyśmy się wszyscy spotkać, pogadać i pokazać. Ludzie przychodzą tego dnia, żeby nas poznać i zobaczyć, kto działa i co robi! Dla organizatorów niestety to już nie jest takie ważne, a wielka szkoda, bo w biegu życia, pracy i organizowania taki dzień byłby dla nas wszystkich możliwością wypicia razem kawy czy nawet piwka, zjedzenia polskich pierogów i posłuchania zespołów i polskiej kultury berlińskiej i z Niemiec. Myślę, że głównie o to chodzi Ewelinie, tylko z niej płynie pełno emocji, stanęła w obronie jednego z nas, berlińskiego zespołu i w sumie nas wszystkich, którzy siedzimy cicho, choć ja staram się od pewnego czasu pokazać, że dzieje się źle.
- Ewelina Jaworska do Monika Groszka Artyści powiedzieli, że to już był ostatni raz, mówię o Kiszce, a Stan Zawieszenia w ogóle w tym roku nie wystapił, przyczyn nie znam, mnie nawet nikt nie pyta, czy chcę (Teatr w Afekcie) (…), teatr robię, koncerty, spektakle muzyczne, mini musicale, nie siedzę w berlińskiej polityce polonijnej.
- Piotr Brzezinski Widzieliście rano hołubce dzieciarni z polskich szkoł?, urodzeni już tutaj… Wzruszające. A dożynki też są dla ludzi.
- Marzena Nowak No cóż… grupa własnej adoracji. Dlatego wycofałam się z tego cyrku…
- Kinga Mazur Wszyscy czepiają się tutaj wypowiedzi Eweliny, która była tylko wstępem do ważniejszego tematu. Jeśli organizujemy imprezę dla wielu ludzi, to zawsze znajdzie się ktoś, komu lepiej pasuje inny format i jako Prowadzący /Organizujący musimy to uszanować. To praca pod dużym stresem i jeśli nie jesteśmy w stanie zachować się uprzejmie to zostawmy organizację imprez innym osobom.
- Magdalena Wlizłowska Powiedziałaś głośno to, o czym się mówi od lat. Może dożyję czasów, kiedy Polska nie będzie się kojarzyć z tańcami w krakowskich strojach i kiełbasą. Polacy i polska scena kulturalna ma dużo więcej do zaoferowania.
- Teresa Nawrot Ewelinko, jak zwykle „walisz prawdę prosto z mostu”. To jest nieustający temat, od lat nie do rozwiązania. Chyba 30 lat temu moi studenci zagrali na takiej lub podobnej imprezie. Ja od 40 lat mam w Berlinie Szkołę Teatralno-Filmową Reduta Berlin. Moja szkoła jest instytucją niemiecką na prawach państwowych, więc nie mogę oczekiwać wsparcia finansowego od Polonii, co sugerujesz. Ale nie przeszkadzałoby, gdyby moi polscy studenci (bo takich też mam sporo) wzięli udział w takiej imprezie. Warto byłoby, żeby Polacy, a głównie ich dzieci dowiedzieli się, co oznacza nazwa Reduta, kim był Juliusz Osterwa, Jerzy Grotowski. No w końcu również kim ja jestem. (Amerykanie w Encyklopedii Wybitnych Twórców Filmu i Teatru na Świecie nazywają moją skromną osobę „legendą teatru światowego). Mogłabym udostępnić najnowsze książki o ludziach teatru polskiego. Ale myślę, że nie jestem jedyną osobą w Berlinie dbającą o popularyzowanie Kultury Polskiej. Dzieci z Oświaty, które mają co tydzień próby w sali teatralnej Reduty, mogłyby zadeklamować wiersze wielkich poetów polskich.
- Iwona Meier Takie imprezy urządza sołtys w mojej wsi! W wakacje wybieram się na nie, by popatrzeć, że nic się nie zmieniło! Tak samo jest i tu
- Lidia Kozlowska Po kilku latach znów zawitałam na święto Polonii i myślę, że przez następne 5 lat będę omijać tę imprezę. Najbardzie prawdziwe były chyba występy Krakowiaków z Berlina. Może moglibyśmy wspólnymi siłami zorganizować w przyszłym roku alternatywny Dzień Polonii? Polonii XXI wieku.
I tak dalej, i tak dalej…
Mieszkam pod Berlinem od 7 lat. W Szczecinie, skąd przybyłem, pracowałem jako instruktor teatralny dla dzieci z Syndromem Aspergera. Prowadziłem też kabaret i byłem właścicielem teatrzyku dla Dzieci Bajto, występującego repertuarowo przez kilka lat w 13 Muzach w Szczecinie.
Piszę. Niekiedy coś publikuję.
Z powodów zdrowotnych (trzy operacje) długi czas trwałem w letargu artystycznym.
Obecnie rozglądam się “deskami” dla siebie i ew. dla mojego teatrzyku.
Rzadko bywam/bywałem w Niemczech na polskich ew. polonijnych imprezach. To jednak, w czym uczestniczyłem jako wykonawca lub widz, w ok. 90% zaskoczyło mnie negatywnie.
Jasne, że są ludzie, artyści, pisarze, działacze, którzy reprezentują wysoki poziom wykształcenia i talentu, ale oni są raczej związani z niemieckimi organizacjami i ośrodkami kulturalnymi.
Jednak to, co widziałem na małych scenkach i ośrodkach, to była jakby inna Polska. Chyba bardziej polska, niż ta, która jest ambasadorem polskiej kultury. Pomiędzy tymi Polskami rozciąga się przepaść. To, co prezentuje się na polonijnych festynach, lub różnych “spotkaniach z okazji rocznicy” jest raczej żenujące. W formie, wyrazie i w organizacji.
W Polsce byłoby często wstydliwe.
Ktoś powie “ale jest”. Z tym, że to “ale”, to dużo za mało. Być byle jak, to lepiej nie być wcale.
Skąd bierze się ciągła moda lub zapotrzebowanie na łowickie stroje ludowe, na melodyjki w stylu disco polo, na pretensjonalną przesadną melancholię na scenie?
Gdzie oryginalność, buńczuczność, prowokacja, odwaga? Kto dobiera i wedle jakiego klucza wykonawców i czy działa jakiś filtr, na którego krawędzi zatrzymywani byliby ci, którzy pewnego artystycznego progu nie sięgają?
Może miast wspierać i dofinansowywać banalną, przaśną, kiełbasianą i balonikową powtarzalność, warto byłoby wspomóc ludzi dłubiących w trudniejszym, bardziej opornym materiale artystycznym i scenicznym? Są w Berlinie teatry bez środków do życia, bez sal do prób, bez krzeseł. Są z pewnością zdolni ludzie, którzy nie mają “znajomych w kręgach znajomych” w środowiskach polonijnych i decydenckich, a do tego nie mają siły przebicia.
Mała, zadymiona salka, kilkadziesiąt osób, tanie byle jakie wino, ew. herbata lub kawa “po turecku”, ogólna bylejakość, która udawać ma programową prostotę formy ocierającą się o kicz. Bo odmalowana ściana, umyte okna, sprawna armatura w toalecie, to już pretensjonalność. Czy artysta siedzący w zaniedbanym, nieładnie pachnącym pomieszczeniu, przebrany w krakowski strój ludowy, to esencja polskości?
Taki obrazek wyniosłem z polonijnej imprezy w centrum Berlina, zorganizowanej przez jeden z najbardziej znanych polskich klubów w tym mieście.
Nie powiem, o który klub chodzi. To nieistotne.
Ważne, że taka forma celebrowania i demonstrowania polskości, tkwi w mentalności wielu ludzi, którzy mają wpływ na propagację rodzimej kultury i wspólne jej poza Polską spożywanie.
Nic dodać nic ująć.
Jednak dodam swoje trzy grosze, choć w komentarzach co widać na blogu Ewa Maria Slaska napisałam swoje zdanie!
Działam na rzecz Polonii już od 2004 r. Nie dzielę ludzi na kategorie, nie patrzę na religię czy politykę, trzeba pomóc to staram się pomóc, taka jestem! Nie zawsze mogę bo nie jestem cudotwórca a szkoda bo by się przydało 😉!
Znam ludzi wokół biura Polonii, starego i nowego. Wokół Konwentu, Polskiej Rady związku krajowego i federalnego. O nich pisaliśmy w komentarzach! Choć w sumie nie tylko 😐
Wiele osób mnie zna, są nawet tacy co mnie podziwiają ❤️ ale są też niestety tacy co wspieli się na moich plecach i robią kariery💁♀️ ale już mnie nie znają i nie pamiętają, są tacy co mnie kopią i tacy co głośno tylko mówią o wspieraniu mnie i naszej działalności 🤣!
Ale działam bo tak czuję, działamy i są efekty.
Piszę to po to żeby stworzyć obraz ludzi o których nikt w sumie nie słyszał, ludzie którzy nie zrobili dla innych nic oprócz torowania sobie drogi do władzy i kariery! Którym wydaje się, że rządzą i są najważniejsi! Których czas minął ale trzymają się rękami i nogami tworząc sobie nowe układy czyimiś rękami ludzi którzy robią kariery na czyiś plecach! To przykre, to żenujące, to jest wstydliwe.
Widziałam i słyszałam wiele, ale niestety nie mogę w tej chwili praktycznie nic zrobić oprócz pisania!
Podziwiam Klaudyna Droske która zdobyła się na odwagę i powiedziała jako kierownik biura Polonii panom Zającowi, Lewickiemu i Domaradzkiemu “Nie” czyli Konwentowi (spółka niemiecko- belgijska) no i co sie stało, poprostu wyleciała 😡
Podziwiam Oświatę, że wyszła z pod dachu organizacji Polska Rada Związek Krajowy (pan Domaradzki i Zajac) który nie robi dla swoich organizacji nic po za wysługiwaniem się ich rękami podczas wydarzeń! Oświata nie była jedyna która wyszła i to jest bardzo pocieszajace, mieli dość układów i poklepywania się po plecach! Ale okazało się, że to za mało 🫣
Kiedyś usłyszałam, siedzącąc w biurze Polonii, “my nie jesteśmy od pomagania tylko od imorezowania” od pomagania są Niemcy i organizacje jak my…
Sami zdecydujcie o tych słowach!
Znowu usłyszę, że rozwalam Polonię w Berlinie 😛 i należy mi odebrac statuetkę 🏆 🤷♀️
Tak teraz jest, każdy kto powie prawdę, każdy kto chce zmian, każdy kto odważy się przeciwstawić, nie jest bohaterem bo nie ma na sercu ludzi!
Jak zwrócić uwagę ludzi na to co się dzieje?
Trzeba im powiedzieć prawdę o ludziach bez kompetencji i bez doświadczenia którzy uważają, że wiedzą czego “My” potrzebujemy!
Jak zakończyć tą batalię która ma właśnie na rzeczy skłócić środowiska które Klaudyna łączyła!
Co zrobić żebyśmy byli z Nas dumni!
Żeby Niemcy zaczęli się z nami liczyć!
Żeby docenić pracę tych którzy na to zasługują a nie żeby doceniać tylko siebie i swoich, żeby brać kasę na spłatę długów i dopłaty do emerytury!
Można wiele pisać ale pytanie czy “ktoś” to przeczyta, zastanowi się, wyciągnie wnioski i zareaguje?
W Niemczech jest wiele organizacji, inicjatyw i wspaniałych ludzi warto o tym myśleć i pamiętać.
Trzeba nam wspólnotę budować od podstaw, przejżystą na naszych zasadach, zasadach wielu a nie garstki ludzi którzy się kiedyś dobrali do tak zwanego “koryta” przepraszam za wyraźnie.
Stare struktury są skorumpowane i zapatrzone w siebie, grupa własnej adoracji która robi co chce i uważa się za przedstawicielstwo nas Polaków w Niemczech. Polonią w Niemczech rządzi trzech panów czy to już nie przesada?
To moje trzy grosze do tego na co zwróciła uwagę Ewelina Jaworska nie ktoś tam, a osoba która od wielu lat mieszka i działa w Berlinie, jak to nazywamy “kobieta orkiestra”.
Tacy ludzie mają mieć wpływ na to kto ma być jej, moim czy naszym przedstawicielem w Niemczech.
Mam nadzieję, że dałam do myślenia niektórym a może nie…
Nie odkładajmy tego tematu na półkę…
Moje życzenie z serca od lat, które nie można było zrealizować z Radą Polską. Cytuję panią Wlizłowską: “może dożyję czasów, kiedy Polska nie będzie się kojarzyć z tańcami w krakowskich strojach i kiełbasą. Polacy i polska kultura ma dużo więcej do zaoferowania”. Jaka wielka prawda! Trzeba tylko mieć oczy i uszy otwarte na to co się naokoło dzieje. Bardzo żałuję, że JA tak długo potrzebowałam to zrozumieć. EUREKA.
Przypomniał mi się stary dowcip o niedźwiedziu,
który grasując po lesie tak pechowo się potknął,
że trafił pyskiem w kamień i wybił sobie przednie zęby.
Od tego czasu wstydząc się pokazać w biały dzień
przeniósł swoją aktywność na nocną porę.
Mimo to razu pewnego natknął się na leśniczego,
który słysząc chrzęst chrustu i łamanych gałęzi omiótł okolicę światłem latarki.
Krzycząc:
– Ktoś ty?
otrzymał w odpowiedzi ciche:
– Nieśfieć.
Jak widać na całym świecie i w różnym czasie, Polonia nie różniła i nie różni się wiele od siebie :
– Montreal; mieszkałam tam cały rok 1982, wiem, że podobnie bywało w USA, w Australii… Jak jest tam dziś?
-“Imprezy” nie różniące się zasadniczo za wiele od opisanych, ani celem, poziomem, mimo upływu tych 40 lat, (naogół przy kościele polskim) różne generacje, w miarę rozwoju uroczystości “wino, kobiety i śpiew”, tańce przy muzyce à la Disco Polo, no i dzielny “góral”, któremu nigdy, nigdzie i niczego nie jest i nie będzie żal, a na deser solidne polskie “mordobicie”.
Kierownictwo imprez bardzo szybko przestawało być obecne, niekiedy prawie już zaraz, po szumnym długim powitaniu przez różne czynniki polonijne, pełnym sloganów o kulturowej integracji, o kulturze o której nie należy nigdy zapominać, o ważnym patriotyźmie związanym już przecież z “czerwonymi makami pod Monte Casino” itp. Wiele innych barwnych, śmiesznych i smutnych akcentów trochę już niestety zapomniałam.
Tacy już jesteśmy?
Mam wrażenie, że ta mentalność, jak jakaś “szerokość geograficzna” przechodzi przez cały świat, natomiast ta, której byśmy sobie życzyli jest słabiej widoczna, mniej silna, ale tnie również na swój sposób tę kulę ziemską, nie mogąc się jednak przebić. Każda z tych mentalności ma swoje miejsce w świecie.
Do konfliktu interesów dochodzi wtedy, gdy przedstawiciele ich, z jakiejś okazji wymieszają się, no i jak zwykle wygra, z różnych powodów ten silniejszy.
Szkoda wielka tych wszystkich ludzi, którzy starają się o ukazanie wysokiego poziomu Polaka w różnych dziedzinach, dbając o jego porządną wizytówkę w świecie.
Dziwnie kojarzy mi się tutaj mentalność wyborców polityki w Polsce, wygrywa zawsze ta silniejsza grupa i napewno, nie z powodu wystarczającej, moralnej “świadomości” politycznej.
Zaskoczyła mnie treść tego wpisu i komentarze.
Moje, australijskie, doświadczenia są zupełnie odwrotne.
Tutaj link do programu festiwalu POL-Art, który odbywa się co dwa lata, ostatni był w Sydney, nie dojechałem a szkoda ==> https://polartsydney.com.au/events/month/2023-01/
Chylę czoła.