Ela Kargol
Korona
13 i wcale nie w piątek, ale 13 października w czwartek zostałam ukoronowana. Korona należy mi się z urzędu, ze względu na imię, ale długo o nią nie zabiegałam. Teraz udało mi się nawet wyprzedzić księcia Karola, bo on musi poczekać do następnego roku. Choć chyba królem już jest i te koronę o której piszę, też już zakładał i ściągał.
Mam nadzieję, że do czasu koronacji księcia Karola, ja już będę bez korony i moi bliscy też abdykują.

Korona, a właściwie koronawirus pojawił się w mediach jakieś trzy lata temu, poza mediami na pewno dużo wcześniej.
Pandemia COVID-19 – pandemia zakaźnej choroby COVID-19 wywoływanej przez koronawirusa SARS-CoV-2. Rozpoczęła się jako epidemia 17 listopada 2019 w mieście Wuhan, w prowincji Hubei, w środkowych Chinach, a 11 marca 2020 została uznana przez Światową Organizację Zdrowia (WHO) za pandemię, tyle wikipedia.
Najpierw była daleko w Chinach i nikt się nie spodziewał, że dotrze do cywilizowanej Europy. A jeśli dotrze, to w małych ilościach i okaże się ptasią grypą, no, albo czymś takim, co nie przyniesie aż tyle zła i każdy sobie z tym poradzi.
Nie pamiętam, gdzie pojawiła się pierwszy raz w Europie. Byliśmy wtedy w Budapeszcie i na lotnisku niektórzy zakrywali twarze. Wszyscy z zaciekawieniem na nich spoglądali. Potem się zaczęło. Pierwsze maski, szyte nieudolnie, z resztek materiałów, resztek bielizny. Śmialiśmy się z mężem do rozpuku, widząc pana w szczecińskim tramwaju z maską, której pierwotne zastosowanie można było od razu rozpoznać. Rozczulała mnie dziewczynka z maską wydzierganą szydełkiem z lalką w bliźniaczej masce. Pierwsi chorzy, pierwsze zgony, setni chorzy, setne zgony. Zamykanie zakładów pracy, szkół, sklepów, kin, teatrów, placów zabaw, lasów, nawet szpitali, granic.
Strach przed nieznanym.
Kwarantanny po przyjeździe, kwarantanny po wyjeździe, kwarantanny i jak je obejść? Jak pojechać z Berlina do Poznania, gdy granice zamknięte, gdy pociągi nie jeżdżą? Pamiętam, jak przyszedł taki kosmonauta w pociągu i zmierzył nam temperaturę, potem musiałam coś wypełnić, czuliśmy się wszyscy obserwowani, zapisani, śledzono nas. Nasz każdy krok był gdzieś odnotowany. W Polsce przyjeżdżała policja pod dom, trzeba było wyłonić się z okna. Nie wszyscy się rejestrowali, przyznawali do objawów. Ktoś przecież musiał zadbać o dom, o zakupy, o zwykle życie. Dopiero teraz, gdy wirus mnie i moją rodzinę odwiedził, rozumiem tych, którzy się nie testują, wtedy śpią spokojnie, robią zakupy, chodzą do pracy, zarażają innych, ale nie są naznaczeni, żeby nie powiedzieć zadżumieni i wykluczeni.
Odizolowanie narobiło być może więcej szkód niż sama choroba. Ludzie stracili dorobek życia czy pracę, popadli w depresję.
Wnuczka w trzeciej klasie szkoły podstawowej nie umie czytać. Wnuk ogranicza kontakty z kolegami tylko do szkoły. Rzadko spotyka się z kimś poza szkołą. Ucieka w świat wirtualny, nauczyła go tego pandemia. Ja bojkotuję wszystko, co online, bo całe szczęście wyrosłam w innych czasach. Ale ja sobie mogę pozwolić na bojkot. Nie pracuję zawodowo i już nic nie muszę.
Gdy córka zrobiłą mi termin porady w niemieckim ZUSie, termin online, robiłam wszystko, żeby go odmówić i do tej pory przesuwam termin, na taki, żeby rozmawiać z prawdziwym człowiekiem, twarzą w twarz, niech już będzie za szybą, pleksją, w masce.
Wirus i tak stracił na powadze, na sile, na skuteczności. Całe szczęście!
Proszę mnie źle nie zrozumieć, ja go nie bagatelizuję, jestem mu wdzięczna, że dopiero teraz mnie dopadł, a nie wcześniej, gdy byłam poważnie chora, a jego odmiany były dużo silniejsze w działaniu, niż teraz. Nadal zabija, jak grypa, rak, zawał, wypadki uliczne czy starość i nadal nie wiemy jakie długotrwale spustoszenia zrobi w naszym organizmie. Nie wiemy też, jakie skutki spowodują szczepienia. Co do ich skuteczności mam też pewne wątpliwości. Ale szczepić się będę. Moje piąte szczepienie, przewidziane na listopad, przesunie się o jakieś pół roku.
Jedyną osobą, która nie zachorowała w naszej rodzinie jest moja ośmioletnia wnuczka, nieszczepiona.

Koronę lubi sobie czasem założyć na głowę.


A ja? Przez okno spoglądam na złotą jesień i już nie mogę się doczekać wyjścia z domu, na razie tylko do „testowni“.