Zbigniew Milewicz
Workowanie
Z niepokojem obserwuję, jak ludzi wrzuca się do jednego worka. Kolorowych do pojemników z napisami: czarny, biały, żółty, bo biały to też kolor. Ci, co zajmują się i interesują polityką lądują na prawo, lewo, lub w środku, a w Polsce, bo ten kraj interesuje mnie najbardziej: w tuskolandii, albo w pisiorach. Tak z grubsza, bo są jeszcze inne ugrupowania, ale znaczącej roli na scenie politycznej nie odgrywają. Moja zorientowana praworządnie znajoma, zwana MTM-cią, dla uproszczenia tematu wrzuca wszystkie, co jej nie pasują, do jednego worka z metką: sprzedawczyki i lewacy.
Generalnie liczy się tylko władza i opozycja, albo grasz w jednej drużynie, albo w drugiej. Konkurujące ze sobą media walczą o rząd dusz i prześcigają się w zohydzeniu, albo wyśmianiu przeciwnika, nie zostawiają na nim suchej nitki. Wszystkie chwyty są dozwolone; nagrania telewizyjne są tak montowane, aby łatwiej zmanipulować odbiorców, pewne kadry powtarza się w nieskończoność, by na zawsze utkwiły w pamięci. Politycy władzy oskarżają swoich przeciwników o mowę nienawiści, ci niezmiennie odbijają piłeczkę, twierdząc, że to rządzący uprawiają hejt. Co dla jednych jest prawdą, to dla drugich ewidentne kłamstwo i na odwrót. Trwa nieustanna licytacja zasług i porażek obydwu stron, pierze się publicznie różne brudy, liczy te miliony złotych i nieruchomości, którymi mają dysponować prominenci, a wyborcy, jak to ludzie, jedni optują za PiS-em, drudzy za Platformą Obywatelską, albo innym opozycyjnym ugrupowaniem i każdy wierzy w pomyślny dla niego wynik przyszłorocznych wyborów parlamentarnych. Linie podziałów politycznych biegną pomiędzy poszczególnymi regionami kraju, miastami i wiejskimi gminami, ale przecinają też rodziny, grona znajomych i przyjaciół. Zdarza się, że bliscy ludzie z tego powodu przestają ze sobą rozmawiać.
Tylko co do jednego wszyscy są zgodni, że istnieje realne zagrożenie militarne ze strony Rosji, spowodowane napaścią tego kraju na Ukrainę i zaangażowaniem Polski w pomoc dla ofiar wojny. Nawet politycy, znani ze swoich prorosyjskich sympatii, są zdania, że trzeba uważać na Putina, ale są wśród nich tacy, którym za uzbrojenie na wypadek wojny wystarczyłyby chyba pistolety na wodę. Takie wrażenie sprawił na mnie między innymi Janusz Zemke, poseł do Parlamentu Europejskiego z Nowej Lewicy, który w czasie jednej z publicznych debat zapowiedział cięcia budżetowe ze strony swojej partii w polskich wydatkach na zbrojenie. W głowie nie mogły mu się pomieścić te wszystkie Himarsy, Kraby i koreańskie czołgi, co mają być na wyposażeniu naszej armii. Dla przypomnienia, w latach 2001-2005 ów eurodeputowany piastował stanowisko wiceministra obrony narodowej, a więc był osobiście odpowiedzialny za doprowadzenie polskich sił zbrojnych w przeszłości do opłakanego stanu i – cytując dawnego łacinnika z krakowskiego UJ, prof. Heinza – gdybym miał taką głowę, jak Janusz Zemke, to bym na niej siedział. Psychicznie normalni ludzie nie chcą konfliktów zbrojnych, ale pragnąc pokoju, szykuj się do wojny – mówi łacińska maksyma. Si vis pacem, para bellum. Musimy się więc zbroić, panie pośle, nawet – uważam – na wyrost i to właśnie w dobry i nowoczesny, a co za tym idzie także drogi sprzęt. Obciąć to sobie pan możesz co innego, na przykład swoją pensję eurodeputowanego i przeznaczyć ją dobroczynnie chociażby na obronność kraju. Byłaby to mała, symboliczna rekompensata za szkody spowodowane redukcją polskiej armii w czasach pańskich rządów w resorcie MON.
Wracając zaś do Rosji… Nie, nie wybieram się tam na razie. Kilka dni temu, przeglądając internet, natknąłem się na pojedynczą informację, że z domowego aresztu w Moskwie zwiała Marina Owsiannikowa. To ta dziennikarka, która w marcu b.r., po napaści Rosji na Ukrainę, wdarła się na antenę pierwszego kanału, z antyreżimowym transparentem, na którym widniał napis: „Zatrzymajcie wojnę“ i „Oni kłamią“. To była nieprzypadkowo wybrana pora wieczornych wiadomości, kiedy miliony Rosjan oglądały telewizję, śmiała dziennikarka widoczna była w obiektywach kamer zaledwie parę sekund, później jej obraz zniknął, ale ten kadr obiegł cały świat. W pierwszym, państwowym kanale za brak czujności poleciały – jak to się mówi – głowy, oczywiście Owsiannikową natychmiast zwolniono z pracy.


Za swoje brawurowe wystąpienie przed kamerami została ukarana grzywną w wysokości 30 tysięcy rubli (około 2,5 tys. zł.), ale nie dała się zastraszyć. Kontynuowała swój publiczny sprzeciw wobec „specjalnej operacji wojskowej“, jak rosyjska propaganda nazywała swoje wojenne bestialstwo na Ukrainie. Na demonstrację w Moskwie przyniosła baner z napisem „Putin jest mordercą, a jego żołnierze to faszyści”. W związku z tym w sierpniu 44-letnia dziennikarka została aresztowana i umieszczona w areszcie domowym. Pod koniec pażdziernika miał się odbyć proces i groziło jej nawet 10 lat więzienia. W poniedziałek 3 października rosyjska agencja informacyjna RT doniosła jednak, że aresztantka, wraz z 11-letnią córką uciekła. Oczywiście wielu zastanawia się – dokąd i za informację w tej sprawie FSB gotowe jest pewnie dobrze zapłacić.
Maria Owsiannikowa urodziła się w Odessie. Jej mama jest Rosjanką, ojciec – Ukraińcem, był, bo już nie żyje. Po śmierci ojca, jako ośmioletnia dziewczyna, przeprowadziła się wraz z matką do Rosji. Ma dwójkę dzieci, jej były mąż Igor jest reżyserem hiszpańskiego wydania RT. Tyle o niej wiem. Dla mnie to bardzo dzielna kobieta. Na początku marca, kilka dni po inwazji na Ukrainę, Rosja uchwaliła nowe przepisy, zabraniające dyskredytowania rosyjskiej armii, lub rozpowszechniania „fałszywych informacji“ na temat sił zbrojnych. Oznacza to, że osobom sprzeciwiającym się wojnie grozi nawet 15 lat więzienia. Warto o tym wiedzieć, zanim zaczniemy politykować i wrzucać wszystkich ruskich do wora z napisem kacapy. Wielu popiera politykę Putina, to prawda, ale podobnych Marii Owsiannikowej są tysiące. Gniją teraz w rosyjskich więzieniach i aresztach śledczych. Są bici i poniżani, o swoich zawodowych karierach mogą zapomnieć, ale dla mnie to zuchy, mołodcy i mam dla nich głęboki szacunek.
Dzięki bowiem takim ludziom jak oni Rosja będzie się mogła kiedyś odrodzić, w prawdzie i poszanowaniu ludzkiej wolności oraz dobra, co, wierzę, kiedyś nastąpi.
Jak zwykle super wpis Zbychoo, dziękuję.
Ważne sprawy pisane leciutkim, dowcipnym piórkiem…Tak, potwierdzam, że te podziały “stanowisk osobistych” do polityki kraju, rujnują wiele międzyludzkich stosunków…Kiedy odwiedzam Polskę, uważam, jako ta “z zewnątrz, co to się wymądrza”, żeby sama nie poróżnić bliskich mi osób.
Podziwiam również odważnych ludzi w Rosji, którzy od dawna odgradzają się zdecydowanie od polityki Putina, płacąc wysoką cenę, bo własnej wolności, natomiast mam mieszane uczucia co obecnych uciekinierów z Rosji, bo nie wiadomo, czy są i byli w tej wojnie po stronie pokoju i Ukrainy, czy tylko chodzi im teraz o własną skórę.
Oczywiście, że ta “skóra”, to życie, więc tyle to akurat rozumiem. Więc nie mnie oceniać.
Pozdrawiam.
Dziekuje Tereso za trafne uwagi i zyczliwosc dla autora. Nie wiadomo takze, czy wsrod tych, co dali noge, nie ma niby uciekinierow, czyli kremlowskich dywersantow, ale o tym sie wczesniej, czy pozniej przekonamy. Spotkalem sie nawet z opinia, ze Marina Owsiannikowa, jest agentka sluzb specjalnych, bo niby dlaczego dostala tylko areszt domowy, z ktorego udalo jej sie uciec. W to jednak trudno mi uwierzyc, bo przeciez ujawnila publicznie przed swoimi rodakami to, co Kreml probowal zataic.
B.ciekawy wpis ,czy mógłby ktoś doszukać się tu nieprawdy?,chyba żeby celowo kłamał. Nawet MTM cia ,czyli ja, podziela Twoje zdanie i dziękuje za zawsze b. interesujące teksty Zbyszku
Marysiu, bardzo dziekuje. Przy okazji, publicznie i ze wstydem przyznaje Ci racje, to jest ohyda, ze napisalem na poczatku tekstu “zochydzic”. Ortografia mnie goni i chyba nie dogoni.
Hmmm? Jest zohydzić! Ale bądźmy uczciwi, biję się w piersi – było przez ch. Autor nie ma tu nic do gadania, autorowi wolno robić błędy. Błędy to wstyd redaktora!
Szanujmy piersi, zwlaszcza damskie. Redaktor to tez czlowiek a bladzic jest rzecza ludzka.
Błędzić