Ewa Maria Slaska
Byłam niedawno na spotkaniu kobiecym zorganizowanym bez żadnego z góry przyjętego tematu. Ta nietypowa formuła została przez organizatorki nazwana Open Space. Ponieważ nigdy o niej przedtem nie słyszałam, teraz, gdy chcę napisać o kobiecych utopiach, omówionych podczas spotkania, musiałam trochę poszukać w internecie. Natychmiast trafiłam na stronę oferującą 47 praktycznych porad, jak zorganizować naradę typu Open Space. (Uwaga to porady po niemiecku, ale na pewno są i po polsku).
Metoda Open Space to format konferencji, umożliwiający pracę nad złożonymi zagadnieniami w dużych lub bardzo dużych grupach, kiedy to w krótkim czasie można osiągnąć konkretne wyniki ukierunkowane na konkretne działania. Na konferencjach Open Space porządek obrad zostaje ustalony przez samych uczestników. Każdy ma możliwość przedstawienia własnych tematów i pytań. Wielokrotnie wypróbowany i sprawdzony w praktyce proces dochodzenia do wspólnych ustaleń, zapewnia stabilne ramy oraz wyniki, godne zaufania, które można wykorzystać w praktyce.
Polska Wikipedia powiedziała mi, że metoda ta nazywa się po polsku Open Space Technology (ha! taki to polski) i podsunęła bardzo sympatyczną opowiastkę:
W 1983 roku Amerykanin Harrison Owen organizował międzynarodową konferencję, na którą miało przybyć 250 uczestników.
Cały rok ciężko pracował, aby jak najlepiej tę konferencję przygotować. Po zakończeniu postanowił, że już nigdy więcej nie będzie robił czegoś podobnego. Wszyscy uczestnicy konferencji mówili na zakończenie, że najlepszą i najbardziej przydatną częścią spotkania były przerwy na kawę. Postawił sobie pytania: Jak można wykorzystać energię i entuzjazm, panujący podczas dobrych przerw na kawę, aby w czasie spotkania uczestnicy aktywnie angażowali się w pracę i osiągali wyniki? Jak można coś takiego zorganizować w czasie krótszym niż rok?
Z tych poszukiwań zrodziła się metoda Open Space. Harrison Owen napisał:
Dla mnie Open Space jest naturalnym laboratorium, w którym można przeżyć i obserwować, jak ludzie przerastają samych siebie i jak są zdolni do osiągania zupełnie nieoczekiwanych wyników.
I coś takiego się nam przydarzyło, gdy 10 maja poszłyśmy (my, trzy Polki) do berlińskiej Centrali Edukacji Politycznej na konferencję, przez organizatorki nazwaną entuzjastycznie: Feministischer Energy Day – Feministyczny Dzień Pełen Energii, a może raczej Dzień Energii Feministycznej. A zapewne oba znaczenia jednocześnie. Były świetne, nieoczekiwane tematy, świetne, ożywcze spotkania i świetne, nader konkretne wyniki.
A mimo to chciałam tu przedstawić protokół spotkania na najbardziej szurnięty temat – o utopiach feministycznych. Muszę przedstawić protokół, bo sama niestety w czasie gdy Claudia prowadziła grupę o utopiach, ja zajmowałam się w mojej grupie tematem “niewidzialnych cudzoziemek”. Wiadomo, kobiety “w pewnym wieku” stają się niewidzialne, teraz okazało się, że, niezależnie od wieku, jeśli jesteś emigrantką, to niejako w dwójnasób zostaniesz pominięta, zapomniana, nie zauważona, nikt cię nie dopuści do głosu, a jak się upomnisz, to ci powiedzą, że temat jest nieważny, albo że pan Schmidt już to powiedział dziesięć lat temu, albo przed pół godziną. Zanim przejdę do utopii, powiem jeszcze, że jednocześnie jesteśmy jako cudzoziemki po wielokroć widzialne (kolor skóry, oczu, wzrost) albo słyszalne (łamany niemiecki, albo po prostu akcent, którego się nigdy nie pozbędziemy). Oczywiście rozpoznaje się nas również po naszych imionach i nazwiskach, a wtedy często nie zwraca się na nie uwagi. Dlatego na przykład ja, Ewa Maria Slaska, kobieta o dwóch wybitnie kobiecych imionach i to kobiecych w wielu europejskich językach, często dostaję listy adresowane do “Herr Eva Maria Salska”. Tylko Maria się broni przed ingerencją ignorancji, niechlujstwa i nieuważności. W każdym razie podczas dyskusji siedziały obok siebie dwie kobiety: czarnoskóra studentka o hinduskim imieniu i hinduskiej urodzie z Bollywood i blada blondynka o niebieskich oczach i niemieckim nazwisku. Jedną z nich po ogólnej kolorystyce rozpoznawano na odległość jako cudzoziemkę, a była urodzoną w Niemczech Niemką, druga nie wyróżnia się w ogóle, dopóki nie otworzy ust, bo wtedy natychmiast wiadomo, że Polka.
Co z tego wynika? Niewiele, bo nic na to nie poradzimy. Społeczeństwo niemieckie jest bardzo wrażliwe i na kolory, i na akcent. Można próbować to zmienić? Oczywiście i na pewno warto próbować.
I to jest moment, w którym możemy przejść do utopii. Bo nieważne, czy osiągniemy to, co chcemy osiągnąć, ale ważne, że chcemy i że robimy wszystko, by dało się to zrealizować.
Gdy podczas przerwy na kawę (tak!) spotkałyśmy się z Claudią, zapytałam ją, czy może mi powiedzieć, o czym rozmawiały w grupie, odpowiedziała, że prawie wszystko, o czym mówiły, było szalone, a na pewno nie wszystko dałoby się w ogóle zrealizować, ale na pewno zgodziły się co do jednego – warto to robić!

Propozycje:
- dwugodzinny tydzień pracy – prawo do lenistwa
- bezwarunkowy dochód podstawowy
- samostanowienie (czas, priorytety)
- więcej czasu wolnego
- praca oparta na wykonywaniu zadań
- elastyczność
- żadnej pracy pod przymusem
- nie tylko praca zarobkowa jest pracą
- niezależność
- bezpłatne mieszkania i komunikacja publiczna
- równość szans bez dyskryminacji
- demokratyczne współdecydowanie w każdej sprawie
- model “4 w 1” Friggi Haug
WYJŚĆ Z DEFENSYWY!
JAK POKONAĆ OPORY?
JAK TAM DOJŚĆ?
I z boku na całej wysokości kartki: Radość z pracy przy realizowaniu utopii!
Tego nam wszystkim życzę!
A przy okazji, jak ktoś (ktosia) zna niemiecki, to może rzucić okiem na lekturę proponowaną przez grupę Utopie:

Uwaga, proszę moich autorów – zachowajcie spokój, nie kłóćcie się między sobą i ze mną. Najprawdopodobniej blog został zaatakowany przez prorosyjskie trolle i im bardziej Wy do mnie tu bądź prywatnie macie pretensje, tym bardziej one uzyskują to, czego chciały.
Kolejna uwaga, kilka godzin później – zablokowałam możliwości komentowania bez mojej zgody. Pan i pani nauczycielka zrobili tu chlew, a niektórzy z moich autorów dzielnie im w tym sekundowali, oczywiście zakładam, że nie wiedząc, iż grają na jednym boisku z trollami.
Można komentować podając imię i nazwisko oraz adres mailowy. Zasadniczo WordPress obiecał, że dotychczasowi zarejestrowani komentatorzy nie będą mieli żadnych trudności w dalszym komentowaniu. Niestety nie mam pewności, czy tak będzie naprawdę. Już to jakiś czas temu przerabialiśmy i wtedy zasady zastosowane przez administratorów WordPressu okazały się znacznie bardziej restrykcyjne niż to wynikało z moich uprawnień jako administratorki tego bloga. Jeśli tak będzie – przepraszam, nie denerwujcie się. Postaram się jak najczęściej zaglądać i wypuszczać na wolność wypowiedzi uprawnionych komentatorów
Wiem, to wszystko jest nieprzyjemne, ale to co się wydarzyło, pokazuje jeszcze raz jak najdobitniej – z trollami nie wolno dyskutować!
Oczywiście takie paskudne rzeczy zdarzają się najczęściej wtedy, gdy choć na kilka dni wyjadę. Niestety, “pańskie oko konia tuczy”, administrator nie powinien wyjeżdżać, nie powinien spać, nie powinien “udawać się” do innych zajęć, nie wolno mu nawet na sekundę stracić kontaktu ze światem wirtualnym. Jestem jednakowoż sama w moich obowiązkach, wszystkie istoty, które w ciągu 10 lat próbowałam przysposobić do bycia współadministratorem, wycofały się. Mogę to zrozumieć, to naprawdę trudne obowiązki.
Wracam więc do meritum – jestem sama, dlatego proszę o wybaczenie, jeśli coś teraz będzie chwilę trwało. Całuję Was
No cóż! Szkoda, że nie mogę brać udziału w takich OPEN SPACE, dopiero bym dopisała swoje utopie. Taaak!! Warto walczyć, choć oręż nie ten sam. Właśnie dzisiaj przeczytałam, że ruszył pierwszy eksperyment w Polsce ( Mazowsze) o bezwarunkowym dochodzie podstawowym ( bodajże 500 osób) Ma wynosić 1300 brutto (hmmm) czyli rusza program eksperymentalny Klausa Schwaba,( notabene czytałam przekład na polski jego książki, której nawet Niemcy nie chcieli wydać.) Nic nasze, grzmi Schwab, tylko do wypożyczenia, żadnej własności.( to dopiero utopia.) Pytam: a elity, mocarze tego świata też pozbędą się tego, co mają? Czy czasami te programy którymi nas mamią, czyli zero biedy, czyste powietrze, wolność dla LGBT, brak dyskryminacji rasowej itd, to nie kłamstwa XXI w. w celu przygotowania nas do nowego systemu? Mówi o tym Agenda 2030. Może dostaniemy, to co chcemy i nie będzie to utopią, a tylko przebudzeniem, co z nami zrobili zaprzęgając nas pięknie do walki o szczytne ideały i okaże się się, że to nie były wcale nasze ideały. Jak świat światem biedy nie zlikwidują. Dla mnie nadal symbolem tego tego systemu to Cezar Baryka, który dopiero po trupach najbliższych zrozumie sens. Ale walczmy, róbmy te OPEN SPACE, bo to uskrzydla. Obserwuje ten świat i czasami mam ochotę owinąć się w prześcieradło i powoli już zacząć czołgać się na cmentarz? Chociaż nie! “Świat jest taki zły
Świat nie jest tylko mdły
Niech no tylko zakwitną jabłonie
To i milion z nieba kapnie
I dziewczyna kocha łatwej
Jabłonie, kwitnące jabłonie
Wszystkim manna pada z nieba
Ludzie mają, co potrzeba, co potrzeba
Darmo światło, gaz, lokaje
Śpią od rana do wieczora
Czasem drepczą do kościoła
I nocą śpiewają Niech no tylko zakwitną jabłonie. “
UPRZEDZAM! Nie czytam tego, co uważam za trollowanie i jeśli mimo blokad takie komentarze się tu pojawiają, bezwzględnie je usuwam. NIE OBCHODZI MNIE, co tacy komentatorzy mają mi do powiedzenia!!!!