Ewa Maria Slaska
30 marca 2022 roku pojechałam do Zielonej Góry na spotkanie autorskie Alfreda Marka Wierzbickiego, księdza, który jak to już napisałam w tytule, jest poetą, filozofem – etykiem, wykładowcą i rebeliantem. Gdy byłam młoda, taki zestaw określeń był na porządku dziennym. Najrzadszy był fakt, że mógł być również poetą, ale było właściwie oczywiste, że ksiądz był mądry, etyczny, porządny i że stał po “naszej stronie”, czyli przeciwko władzy. Przewartościowanie słowa ksiądz z opozycjonisty w kanalię odbyło się w Polsce (zresztą nie tylko w Polsce) dopiero w ostatnich dziesięcioleciach. W Polsce było to w sposób oczywisty związane z uzyskaniem, czy też odzyskaniem suwerenności. Nagle okazało się, że musimy jako państwo i jako społeczeństwo zapłacić za wsparcie, jakiego udzielał nam Kościół Katolicki w czasach Komuny. Nagle Kościół okazał się pazerny i zachłanny, egoistyczny, nietolerancyjny, żądny władzy. Nagle pojawiło się słowo pedofilia, a potem fakt, że Kościół firmował i skrywał księży pedofilów.
Poza okresem szkoły podstawowej nie byłam dewocyjna, a od połowy lat licealnych zaczęłam sobie, jak to określiła kiedyś moja przyjaciółka, “fundować ateizm”. Nawet w działalności opozycyjnej skłaniałam się raczej ku lewicującym demokratom, niż wiernym Kościoła. Tym niemniej postać księdza nie była w moim obrazie świata niczym obciążona. Gdzieś jakiś ksiądz porzucił kapłaństwo i ożenił się. No cóż, każdy z nas jest tylko człowiekiem. Jakiś inny ksiądz dość swobodnie prowadził interesy finansowe, ale zdobyte w ten sposób pieniądze przeznaczał na odbudowę swojego kościoła. Jasne, w PRL, każdy musiał kombinować. Przykazanie “nie kradnij” było mocno wyciarachane po brzegach. Jakiś inny ksiądz chętnie zapraszał do siebie moich kolegów z klasy, ale zawsze chodzili tam w dwóch, trzech, i chodzili chętnie, bo mogli się napić koniaku, popalić papierosy, posłuchać muzyki i podyskutować o filozofii. W gruncie rzeczy wszystko razem było dość niewinne i nikt nigdy niczego poza tym nie sugerował i nie insynuował.
W okresie Solidarności pojawiły się nagle jakieś oszołomy żądające pomników życia nienarodzonego, ale nie byli to w ogóle księża, tylko jakieś dewotki w moherowych beretach i nawiedzeni nieudacznicy.
Byłam już na Zachodzie, już upadł Mur i cieszyliśmy się wolnością, gdy różne “dziady”, jak o nich wtedy mówiliśmy, zaczęli głosić ideał życia rodzinnego, w którym mąż pracuje, a żona wychowuje dzieci. Ale i to nie byli księża, tylko wpływowe osoby z (byłej) opozycji, które nagle stawały na świeczniku. Chyba najlepiej zapamiętałam tu wygłoszoną w tym duchu wypowiedź trzeciej żony Onyszkiewicza, Joanny Jaraczewskiej. Onyszkiewicz był nader zasłużonym opozycjonistą, w owym czasie (w latach 1992–1993) – ministrem obrony narodowej, a jego żona była wnuczką Józefa Piłsudskiego. Pamiętam, że ta jej wypowiedź, stanowiąca pochwałę życia Kury Domowej, zrobiła na mnie wstrząsające wrażenie. Wtedy po raz pierwszy poczułam, że zaczyna się robić groźnie.
No i tak się stało. Wprawdzie w roku 1992 premierką została Hanna Suchocka i było to wydarzenie znaczące w historii Polski, bo od czasów królowej Jadwigi nie mieliśmy w Polsce władczyni, ale już w 1993 roku pod auspicjami pani premier, wprowadzono w Polsce praktycznie rzecz biorąc całkowity zakaz aborcji, który z jakichś nieznanych mi powodów, w ostatnim dziesięcioleciu nazwany został kompromisem aborcyjnym. Ale to już, jak mawiał Kipling, zupełnie inna historia.
Wtedy po raz pierwszy poczuliśmy, że Kościół wyciągnął łapę po nasze losy. A potem już poszło. Konkordat, śluby kościelne, świętość zygoty, pomniki dziecka nienarodzonego, wymuszane porody kalekich dzieci, przywracanie Kościołowi utraconych majątków, zwolnienie z podatków, radio Maryja, przymierze z PiS-em… Miliony dla księży a nie dla lekarzy i nauczycieli. Religia w szkole. Zasady życia dla dziewczynek. Wróg powszechny pod postacią Gender. Marsze Niepodległości. Zawłaszczanie patriotyzmu. Ordo Iuris. Kaja Godek. Czarnek. I tak dalej, i tak dalej. Gdzieś po drodze księża stracili szacunek, i nasz, i sami dla siebie – sprzedali go za pieniądze i przywileje. Powstały filmy takie jak Kler i Tylko nie mów nikomu. Wydawało się nam, że odmienią oblicze tej ziemi, nie uzyskały nic. Społeczeństwo jak wierzyło księdzu, tak wierzyło, jak płaciło, tak płaciło, jak robiło to, co mu ksiądz kazał, tak robiło.
I nagle pojawiają się Odnowiciele, a ich przywódcą jest ksiądz Alfred Wierzbicki, profesor etyki na KUL-u (póki co profesor na KUL-u, bo właśnie odchodzi). To człowiek, który zrobił wiele dla odbudowy wizerunku księdza w Polsce. W życiu publicznym pojawił się w sierpniu 2022 roku, gdy poręczył za Margot, osobę niebinarną aresztowaną za obrzucenie obelgami kierowcy ciężarówki Pro (czyli Pro Life) oraz przykrycie tęczową flagą figury Jezusa przed kościołem na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie.
To było spektakularne. Jego główne osiągnięcie – zorganizowanie ruchu Zwykli. pl / zwykli księża, zwykłe zakonnice, jest znacznie mniej widowiskowe, choć dla obrony godności ludzkiej (a i autorytetu Kościoła) zapewne znacznie ważniejsze. O Ruchu Zwykłych Księży już tu na blogu pisał nasz ksiądz-autor Stefan Andrzejewski: TU.



Wymyślił w swoich wierszach postać pana Credo. Jak sam powiedział, żeby pan Cogito nie czuł się samotny.
Jesienny portret Pana C
Pan C chciałby złapać przemijanie
jak srokę, bażanta lub kosa.
Wystarczą iskierki października
i już zapala się od pochodni lipy
od płomyków dzikiego wina.
Radość mocuje się z żałością
i nie wiadomo, który z osiłków zwycięży.
Pan C przeżył wiele rzeczy, które wypaliły się
chciałby wreszcie zająć postawę bezstronną.
Miejsce Pana C znajduje się pomiędzy A i B
na zawsze pozostanie trzecim
jak reporter, sędzia, pielęgniarz.
Nie buja w obłokach
nie przenosi drzew
nie zniża do poziomu kopczyków liści
ćwiczy się w horyzontalnej sztuce
uwagi i współczucia.
Tak, dla mnie spotkanie z ks. Alfredem w Zielonej Gorze tez jest niezapomniane. Takze dlatego, ze spotkalismy sie wtedy poraz pierwszy na zywo. Dotychczas, wszystkie spotkania sygnatariuszy, ze wzgledu na geograficzna odleglosc , ale tez z powodu pandemii, odbywaly sie zawsze on line. Trudno powiedziec, ze ks. Wierzbicki jest inicjatorem czy przywodca naszego ruchu. Napewno jest jednym z waznych sygnatariuszy naszego listu, jednym z duchowych i intelektualnych frontmenow. Inicjatywa powstania listu Zwyklych Siostr i Ksiezy wyszla raczej ze srodowiska gdanskiego ( zartujemy czasem, ze tak, jak odnowa kraju zapoczatkowana przez Solidarnosc, wyszla z Gdanska, tak i odnowa polskiego Kosciola wyjdzie z Wybrzeza 😉 ). Ale to niewazne kto zainicjowal a kto sie pozniej dolaczyl, jestesmy zespolem ponad 150 osob, laczy nas wspolna wizja Kosciola i jego nienachalnej obecnosci w debacie publicznej. Oczywiscie, jestesmy ksiezmi katolickimi, wierzymy w swietosc ludzkiego zycia od poczecia da naturalnej smierci. Jednoczesnie jednak uwazamy, ze tak delikatne i osobiste decyzje, dotyczace ludzkiego sumienia, nie powinny byc przedmiotem regulacji na gruncie prawa panstwowego. Nie przez przypadek nasz pierwszy list otwarty ukazal sie w pazdzierniku 2020, zaraz po tym, jak prawo dotyczace aborcji zostalo naruszone przez tzw. Trybunal Konstytucyjny. Co doprowadzilo zreszta do kolejnej wojny polsko-polskiej, z religia w tle….
Tez mam wiele żalu do przekupnego kleru, do ukrywania przestępstw w Kościele ( a, politycy, którzy powinni swój naród chronić, a sprzedają nas za psie pieniądze, to co? ) Ale uważam wartości chrześcijańskie (jako założone wartości) za b. ważne, bo kiedy prawo do aborcji zacznie działać, to tylko chwila i zacznie działać prawo do eutanazji starszych, nie tylko cierpiących i b. starych ( również emerytów, bo nie będą już potrzebni i wszystkich niepełnosprawnych razem z dziećmi.) Jak to zacznie działać, co wówczas powiemy? Czy nie zauważamy, że wychowuje się się już młodych nastawionych na dobrobyt, urodę wygodne, piękne życie, czy nie zauważamy etosu młodego pokolenia. Czas pokaże, jakie wartości zwyciężą. Dziś nie mówi się o miłości, tylko o seksie i pieniądzach, jako najwyższej wartości i przyjemności młodego człowieka. Filmy, literatura, gry przesiąknięta przemocą, seksem, zbrodniami, wulgarnością. Proszę zwrócić uwagę na nowe filmy na Netflixie-otóż każdy zaopatrzony nagłówkiem -SEKS, PRZEMOC, ZŁO. Literatura nagradzana za “wartości” i nauki malutkich dzieci seksizmu. Mam na myśli Nagrodę Pulitzera za książeczkę dla dzieci o seksiźmie i oswajanie małych dzieci z własną seksualnością. Ja wiem jedno. Nikt mnie nie uczył własnej seksualności w przedszkolu i jakimś sposobem wiedzę zdobyłam, bo mamy to w genach od początku świata. Myślę, że ZŁO w Kościele wzięło się od człowieka podatnego na rożne pokusy , a nie założeń chrześcijaństwa, które uważam za dobre. To tyle. Wiem! Każdy może mieć inne zdanie i pewnie będzie miał rację.
Ksiądz Jan Twardowski
“Sprawiedliwość
Gdyby wszyscy mieli po cztery jabłka
gdyby wszyscy byli silni jak konie
gdyby wszyscy byli jednakowo bezbronni w milości
gdyby kazdy miał to samo
nikt nikomu nie byłby potrzebny
Dziekuję Ci że sprawiedliwość Twoja jest nierównością
to co mam i to czego nie mam
nawet to czego nie mam komu dać
zawsze jest komuś potrzebne
jest noc żeby był dzień
ciemno żeby świeciła gwiazda
jest ostatnie spotkanie i rozłąka pierwsza
modlimy się bo inni się nie modlą
wierzymy bo inni nie wierzą
umieramy za tych co nie chcą umierać
kochamy bo innym serce wychódło
list przybliża bo inny oddala
nierówni potrzebują siebie
im najłatwiej zrozumieć że każdy jest dla wszystkich
i odczytywać całość”
Odnośnie komentarza Lucy. Nie sądzę, żeby z tekstu Ewy Marii, wynikało, iż uważa ona wartości chrześcijańskie za złe i prowadzące do patologii w Kościele. Wręcz przeciwnie, wspomina ona czasy, gdy Kościół w Polsce cieszył się autorytetem także wśród ludzi nie podzielających chrześcijańskiego światopoglądu: w okresie komuny, gdy kościoły były bezpieczną przystanią dla opozycji różnej maści, tej konserwatywnej i tej lewicowej. Dopiero później, jak słusznie zauważa Ewa Maria, wszystko zaczęło się psuć. Oczywiście, Autorka dobrze wie, że nie pod wszystkimi jej poglądami mogę się podpisać, w końcu Ewa Maria jest feministką a ja księdzem 🙂. Nie nazwałbym nigdy dziecka poczętego zarodkiem na przykład. Ale to kwestia światopoglądu, na szczęście możemy zawsze szlachetnie się różnić. Natomiast co do upadku autorytetu Kościoła w ostatnich latach, pełna zgoda. W moim środowisku też to dostrzegamy i cierpimy z tego powodu, że Kościół w Polsce rozmienił zaufanie społeczne na drobne. Symholem niech będzie słynne okno papieskie na Franciszkańskiej w Krakowie. Jeszcze kilkanaście lat temu, za życia JP2, młodzież krzyczała pod tym oknem: “Zostań z nami! “. Dziś, w tym samym miejscu, krzyczy się: ” Episkopat wyp…. ć”.
Tak, to prawda, nie uważam wartości chrześcijańskich za złe, ale też nie uważam za złe uczenia dzieci o tym, co to jest seks. Po prostu uważam, że póki nasz światopogląd nie krzywdzi i nie wyklucza, to jest to nasza prywatna sprawa, jaki on jest. Bardzo mi szkoda autorytetu Kościoła, podobnie jak potwornie mi szkoda tego, że Solidarność odcięła się od swoich solidarnych korzeni. Takie były autorytety mojej młodości. Wyrastałam w pięknym czasie i cieszę się, że dane mi było tag go intensywnie odczuwać.
Nie ma już Ewo Mario tej pierwszej Solidarności, to prawda. Zostały tylko wspomnienia. Ja pamiętam atmosferę mojej rodzinnej parafii, gdzie w latach 80 gromadzili się ludzie tak różnych horyzontów, ale połączeni pragnieniem wolnej i pluralistycznej Polski. Tym bardziej boli dziś to, że historię pisze się na nowo, że w hali Stoczni Gdańskiej nie ma na ani jednym zdjęciu Wałęsy i innych bohaterów tamtych dni a mój Kościół, ten, w którym wzrastałem w tamtych latach jako nastolatek, dziś zamiast łączyć, dzieli…..
Wydaje mi się, że człowiek powinien uczyć się wszystkiego od wczesnego dziecinstwa w odpowiedniej, adekwatnej do wieku formie.
Czyli, np. i tego, że jest miłość, a z nią zwiazany też seks, dzięki czemu przychodzi człowiek na świat, rodzi się, a kiedyś niestety umiera, że jest pokój, ale też niszcząca go wojna, że istnieje dobro i zło i trzeba umieć odrozniac jedno od drugiego.
A ponieważ to wszystko jest nauką, powinniśmy mieć prawdziwych profesjonalistów odpowiednich dla różnowiekowych grup dziecięcych.
Czyli, jesli jest nim ksiądz, to niech będzie on ok. i ma taką wiedzę, która dzieci w różnym wieku zainteresuje i przekona, czy też psycholog/seksuolog, który potrafi się “wznieść”
a “nie zniżac” do poziomu psychiki dziecięcej i nie koliduje natychmiast z księdzem, który akurat uzna seks za grzech.
Tak, uważam, że Kościół sam pozwolił sobie niestety na to, by różni ludzie znaleźli się w jego społeczności, nie dbając
o ciągła aktualizację swych kadr, rozwiązując związane z nimi problemy, bez zamiatania pod dywan, obojętnie na jakim szczeblu hierarchii.
Dlatego, bardzo cenni są ksieża, którzy potrafią odcinać się od spraw, z którymi się nie godzą,
ukazując jawnie własną postawę.