Zmienianie przeszłości. Za i przeciw.
Przeciw: Orwell 1984
Wszyscy wiemy, jak i po co zmieniano przeszłość u Orwella. Przeszłość nie istniała, istniały tylko aktualne wytyczne polityczne, które decydowały o tym, jak miała wyglądać przeszłość. Na tym polegała praca Winstona.
Winston Smith był bowiem pracownikiem Departamentu Archiwów w Ministerstwie Prawdy. Codziennie zmieniał dokumenty archiwalne w taki sposób, żeby nikt nigdy nie mógł zarzucić partii kłamstwa. Dzięki tym zabiegom rząd mógł manipulować przeszłością, teraźniejszością i przyszłością.
Motto przyświecające reżimowi Wielkiego Brata brzmiało: Kto rządzi przeszłością, w tego rękach jest przyszłość; kto rządzi teraźniejszością, w tego rękach jest przeszłość.
Wszystko rozmywało się we mgle. Przeszłość wymazywano, o fakcie wymazania zapominano, i kłamstwo stawało się prawdą.
A jest tak, bo tak naprawdę nie ma ani przeszłości, ani przyszłości, jest tylko ta wąska szczelina pomiędzy dwoma potężnymi nieistniejącymi blokami – trzysekundowa teraźniejszość. Reszta dzieje się w głowach. Wszystko dzieje się w głowie, twierdzi Orwell. A co dzieje się w głowach wszystkich, dzieje się naprawdę.
Oczywiście, moglibyśmy powiedzieć, że istnieje pamięć indywidualna, nasze wspomnienia. Ludzie inteligentni wiedzą więc, że przeszłość została przekręcona, bo przestała zgadzać się z ich wspomnieniami. Tym niemniej system znakomicie nadal funkcjonuje, ludzie nieinteligentni są nieinteligentni i jest wszystko jedno, co myślą. Bez protestu akceptowali nawet najjaskrawsze wypaczenia rzeczywistości, bo nie rozumieli w pełni potworności tego, czego od nich żądano, a ponadto zbyt mało interesowali się aktualnymi wydarzeniami, aby zdawać sobie sprawę z grozy sytuacji. Niewiedza pozwalała im zachować zdrowe zmysły. Przełykali wszystkie kłamstwa, i to bez najmniejszego dla siebie uszczerbku, bo przelatywały przez nich – nie strawione – niczym kamyki przez układ pokarmowy ptaka.
Inteligenci natomiast odkryli dwójmyślenie – umiejętność wyznawania dwóch sprzecznych poglądów i wierzenia w oba naraz. Partyjny inteligent wie, kiedy powinien zmienić swoje wspomnienia, a zatem w pełni się orientuje, że przekręca fakty; równocześnie jednak, dzięki dwójmyśleniu, święcie wierzy, iż prawda nie została pogwałcona.
Wiedzieć i nie wiedzieć; mieć poczucie absolutnej prawdomówności, a jednocześnie wygłaszać umiejętnie skonstruowane kłamstwa; wyznawać równocześnie dwa zupełnie sprzeczne poglądy na dany temat, i mimo świadomości, że się wzajemnie wykluczają, wierzyć w oba; używać logiki przeciwko logice;(…)zapominać wszystko, czego nie należy wiedzieć, po czym przypominać sobie, kiedy staje się potrzebne, a następnie znów szybko wymazywać z pamięci.
Niestety, Winstonowi przydarzyła się miłość, a to sprawiło, że utracił umiejętność wyznawania dwóch sprzecznych poglądów naraz. I wtedy poczuł się zupełnie sam. Przeszłość była martwa, przyszłość niewyobrażalna.
Uświadomił sobie jednak, że to nieprawda. Przyszłość i przeszłość istniały, myśl była wolna, ludzie różnili się między sobą i nie żyli samotnie. Przyszłość i przeszłość to były czasy, kiedy istnieje prawda,
a tego, co się stało, nie można zmienić, a dziedzictwo kulturowe istniało tylko dlatego, że on, Winston, nie dał się ogłupić i nie uwierzył w wyniki własnej pracy. Zmieniał przeszłość, tak, zmieniał ją z dnia na dzień, czasem wręcz z minuty na minutę, prawda stawała się kłamstwem, kłamstwo prawdą, a oba były bez znaczenia, dopóki on, choćby sam, choćby jedyny na świecie, myślał i wiedział, że BYŁO INACZEJ.
Za (a może jednak też przeciw): Jacek Dehnel (Facebook, luty 2022)
Z okazji dyskusji o przekładzie Jerzy Jarniewicz wkleił wczoraj bardzo ciekawy fragment ze swoich esejów, postulujący tłumaczenie klasyki literatury staropolskiej „z polskiego na nasze”. Myśl powabna, acz rodzi całe mnóstwo spekulacji.
Wziąłem sobie na warsztat wiersz Sępa Szarzyńskiego Epitafium Rzymowi, o tyle łatwiejszy, że to też przecież przekład, i tak sobie przerobiłem:
Nagrobek dla Rzymu
Ty, który przyjechałeś, turysto, pielgrzymie,
I, chcąc w Rzymie Rzym znaleźć, nie widzisz go w Rzymie,
Patrz na zburzone termy, rozwalone mury,
Koloseum, świątynie, złamane kolumny:
Oto Rzym. Po bogatym trupie, choć nieżywy,
widać, że był za życia ogromnie szczęśliwy.
To miasto, świat podbiwszy, siebie pokonało,
By nic niezwyciężonego w świecie nie zostało.
Dziś w pokonanym Rzymie Rzym niepokonany
leży jak trup we własnym cieniu pogrzebany.
Zmieniło się w nim wszystko z tym jednym wyjątkiem:
Tyber jak dawniej płynie do morza spokojnie.
Takie żarty los robi: znikło to, co stało,
tylko to, co się rusza, jeszcze ocalało.
A tu oryginał:
Epitafium Rzymowi
Ty, co Rzym wpośród Rzyma chcąc baczyć, pielgrzymie,
A wżdy baczyć nie możesz w samym Rzyma Rzymie,
Patrzaj na okrąg murów i w rum obrócone
Teatra i kościoły, i słupy stłuczone:
To są Rzym. Widzisz, jako miasta tak możnego
I trup szczęścia poważność wypuszcza pierwszego.
To miasto, świat zwalczywszy, i siebie zwalczyło,
By nic niezwalczonego od niego nie było.
Dziś w Rzymie zwyciężonym Rzym niezwyciężony
(To jest ciało w swym cieniu) leży pogrzebiony.
Wszytko się w nim zmieniło, sam trwa prócz odmiany
Tyber, z piaskiem do morza co bieży zmieszany.
Patrz, co Fortuna broi: to się popsowało,
Co było nieruchome; trwa, co się ruchało.
*
I oczywiście jest jakiś szkolny plus w tym, że nauczyciel nie będzie musiał słuchać salw śmiechu przy “trwa, co się ruchało.” Ale przecież nawet gdyby zrobić to lepiej (to jakaś wersja na kolanie zupełnie machnięta for the sake of argument), nie wiem, czy to coś daje? Bo uwspółcześnione niekoniecznie jest ciekawe, nawet jeśli zrozumiałe. Równocześnie przestawki marnują różne udane zabiegi oryginału (choćby brzmieniowe). Pewnie można wywalić rymy i zrobić z tego w ogóle biały wiersz – ale czy dźwignie go nieco przebrzmiały manierystyczny koncept? Czy wystarczy, żeby zachwycić?
przeciw;
Tak, o jaki świetny, świetny jest ten wpis!
Tyle w nim niezmniennej logiki, ktorą widać ciągle “na codzień i od świeta”, całe pasaże, a i wiersz można cytowac(nowa wersja super), tlumacząc obecna rzeczywistość w wielu krajach, a szczególnie Polska jest bardzo dobrze w tej filozofii zakorzeniona…
A tak ogólnie, to prawie każda polityka ma tę niesamowitą zdolność wicia się jak filozoficzny wąż, który już sam się tak zawikła, że już nie wie, gdzie ma ogon, a gdzie głowę…
Ale inni w jego ruchu, dobrze i świadomie patrząc
na pewno tę zagadkę rozwikłają…tylko co z tym odkryciem dalej zrobią?
A to już przyszłość na powie.
JESTEMM ZA i skłonna uwierzyć, że tak właśnie jest. A może wszystko się dzieje tak, jak w bajce o świetle i ciemności. Posłuchajcie
Zazdrość, Zawiść sprawiły że, Strach, Ciemność zbuntowała się woli ABSOLUTU. Postanowiła zawładnąć Światło miłością. Żeby to osiągnąć uknuła podstęp. Stworzyła wspaniały świat iluzji, coś na kształt gry video. Wątki tej gry naniosła na siatce matrixa, a sama grę nazwała życiem. Areną wydarzeń ustanowiła Ziemię. Gdy projekt był już gotowy Strach i Ciemność zaprosiła Światło – Miłość, by ta się przyjrzała grze. Życie spodobało sie Światłu Miłości, które z wielką przyjemnością penetrowała coraz to głębsze jego pokłady. W pewnym momencie Światło- Miłość zrozumiało, że może zagubić się w przepastnych labiryntach życia i postanowiło wycofać się z zabawy. Miłość powiedziała Stracho— Ciemności, iż może się zgubić w nieskończonych głębinach gry. Na to Strach- Ciemność: jeśli przypomnisz sobie zaklęcie czym tak naprawdę jesteś, to natychmiast odnajdziesz drogę do domu. Życie było cudną przygodą, więc Światło- Miłość ponownie zanurkowało w głębiny. Ponieważ było światłem, to wszystkie najciemniejsze zakamarki wyglądały wspaniale. Światło bez problemu znajdywało drogę do domu. Nagle Ciemność poinformowała, że na Ziemi pojawili się ludzie, awatary z którymi gra jest ciekawsza. Od wtedy można identyfikować się z postaciami biorącymi udział w tej grze. Żeby tak się stało to należy wprowadzić w siebie program JABŁKO. Gdy Światłość zanurkowała ponownie w życie okazało się, że gra jest jeszcze ciekawsza, jednak nie przewidziało, że JABŁKO okaże się wirusem, że zamieni PRAWDĘ w KŁAMSTWO. Światło i Miłość zapomniało kim tak naprawdę jest, a Strach i Ciemność coraz bardziej fałszowała rzeczywistość. Ciemność przebrała się w szaty Miłości i fortel się udał. Ciemność udając Światło objęło panowanie nad życiem. Ponieważ nie ma kontaktu ze źródłem, to pasożytuje na ludziach. Wszelkie próby ucieczki kończą się okrucieństwem zadawanym przez Ciemność, która pogwałciła naturalny plan. Ciemność wie, że kiedyś będzie musiała za to zapłacić, dlatego robi wszystko, by jak najdalej odwlec ten moment. Od kilku lat wysokie wibracje pomagają niektórym ludziom rozróżniać PRAWDĘ od FAŁSZU i pomagają przypomnieć hasło, żeby trafić do domu. W tym momencie możemy wyciągnąć wniosek i jednocześnie zapytać: Gdzie jest klucz do wyjścia z matrixa, by przypomnieć sobie KIM JESTEŚMY.