Teresa Rudolf
Oczka w pamięci
Coś kiedyś ważnego,
przypomnieć sobie teraz
chciała, ale… no,… jak?
To, jakby mi nagle
oczka z tej pamięci
uciekały, myślała.
Tak, jakby w swetrze
lub cienkiej pończosze,
dość różnie, zależy…
I raz na kolorowo,
raz na szaro, ooo…
znów, oczko puściło.
Dziwiła się dość tym
odkryciem, dziwiła,
i sobie przypomniała,
…a, już mam,
już mam!
– kiedyś byłam
szczęśliwa –
A gdzie twoja wdzięczność
Szukała pracowicie
w głowie, w sercu,
za co mogłaby Życiu
naprawdę dziękować.
Czuła to wiercenie,
to okrutne borowanie
w mózgu, jak w zębie,
głośno, tępo, nachalnie.
Nagła panika dopadła,
jak ostrozębny buldog,
“jestem niewdzięczna,
wdzięczności nie czuję!”
…na kolana wskoczył
piesek mały, czarny,
ułożony teraz wygodnie,
a panika też i na nim;
miękka, coraz cieplejsza
taka instant, rozpuszczalna
we wdzięczności, że ON tu,
jak i ta… cała codzienność.
W mózgu już cicho,
bez tego przesłuchania
o jakąś dziękczynność,
… pogłaskała swe życie,
i głowę małego,
czarniutkiego psiaka,
z wdzięczności:
wiedział kiedy wskoczyć
na kolana.
cała w tych wierszach jesteś, kochana tereso, zwłaszcza twoja subtelność, ten czarny piesek, który wskakuje na kolana i łasi się do twojej myśli… dziękuje!
Ooo, dziękuję Ci bardzo Tiborze, to takie fajne co napisałeś, nawet nie wiesz.
Dobrego wieczoru, i sennej nocy…😍
T.