Ewa Maria Slaska

Taaaak. To Søren Kierkegaard, ten nasz ulubieniec, młody, piękny, mądry człowiek. Utalentowany. Młodo umarł (1813–55). Każdy z nas w swoim najlepszym życiu chciałby być Kierkegaardem.
Patrzę na ten fragment Albo – Albo i rozmyślania szarpią mną od “tak” do “nie” i z powrotem. I znowu. Zaprawdę, albo – albo. Wszystko mi się jak w soczewce skupia w tej nieszczęsnej musze, złapanej przez znudzonego chłopca w szkole.
To fragment rozdziału „Gospodarka przemienna”, czyli „Płodozmian” (tekst tłumaczył Jarosław Iwaszkiewicz i możliwe, że nie miał pojęcia, co to jest płodozmian, co to jest gospodarka przemienna, czyli jedno-, dwu- i trójpolówka).
Płodozmian jest w filozofii Kierkegaarda remedium na nudę życia. Nie staraj się żyć intensywnie, mówi młody filozof oświeceniowy, nie próbuj pokryć uprawami dorzecza Amazonki, uprawiaj swoją własną doniczkę, ale uprawiaj ją intensywnie, dziś ziemniaki, jutro orchidee. Interesuj się coraz to nowymi dziedzinami życia, intensyfikuj doznania.
Jeśli wciąż jeszcze pamiętamy to, czego nas uczono w szkole, to na pewno przypomnimy sobie, że takie właśnie remedium na nudę i znużenie życiem proponowali już dwa pokolenia wcześniej filozofowie społeczni, Charles Fourier (1772 – 1837) i Robert Owen (1771-1858), czyli tzw socjaliści utopijni.
Nie wiem jak Wy, ale ja ich pamiętam do dziś.
Nuda, nuda. Gdy myślimy o nudzie, najczęściej jednak myślimy o Charlesie Baudelaire (1821– 67), który jest prawie rówieśnikiem Kierkegaarda, urodził się kilka lat później, żył kilka lat dłużej. Jak na dzisiejsze czasy, obaj umarli młodo. Kierkegaard miał lat 32, Baudelaire – 46.
Nic w długości nie zrówna kulawego biegu,
Mych dni, gdy pod ciężkimi całunami śniegu,
Nuda…
Ch B, Kwiaty Zła
Na zajęciach filozofii młodzi adepci mieli w czasach współczesnych na podstawie owego wyżej przytoczonego fragmentu zapoznać się z koncepcją Kierkegaarda o tym, co to znaczy żyć intensywnie. Przykładem są tu więzień, który oswoił pająka, i chłopiec, który złapał muchę i znęca się nad nią. Kierkegaard nie ocenia tego chłopca, rozwodzi się raczej nad tym, że to, co chłopiec robi z muchą, pomaga mu rozproszyć nudę nieciekawej, nużącej lekcji. To jest, dla mnie, podstawowe przesłanie tego tekstu. Rób co chcesz, tylko się nie nudź.

Problem w tym, że chłopiec, oczywiście, nie musi mieć żadnych oporów etycznych (choć może). Ale Kierkegaard, no, hallo! I nawet jeśli pisze o chłopcu, który tych oporów nie ma, bo nie zna, to jednak filozof musi je mieć i znać. On tymczasem nie pisze o tym ani słowa. Filozof doda jednak, że to nie takie proste, bo rozdział “Płodozmian” znajduje się w pierwszym tomie książki Albo – albo, a jej konstrukcja zasadza się na tym, że w tomie pierwszym Kierkegaard przedstawia styl życia estety i go odrzuca, a w tomie drugim przedstawia zasady życia etyka i jest to poniekąd bezpośrednia odpowiedź na wady życia estety.
Może tak jest, ale mnie ta mucha i tak prześladuje.
Mam wrażenie, że udręczona mucha w dziurze na zawsze pozostanie w swojej udręce i nie ujmie się za nią ani Kierkegaard, ani filozof współczesny, który ten tekst wybrał i dał studentom do analizy, ani wreszcie oni sami. Na całą wieczność już ten chłopiec będzie się znęcał nad tą nieszczęsną muchą.
No, ale może zostanie naukowcem.
I wtedy eksperymenty z muchą będą uprawnione i opłacone.
Czy jest on przy tym przeciwieństwem więźnia, który oswaja pająka? Czy przeciwnie – udomowienie świata i dręczenie go są sobie równoznaczne?
No, bo jeśli zostanie naukowcem.
Czy oznacza to, że nieważne, czy to co robimy jest etyczne, ważne, żeby spełniało swój cel, czyli intensyfikowało nasze doznania? Nawet jeśli mają to być najwznioślejsze doznania i myśli o Bogu?
Czy możemy zaakceptować tę zasadę w ogóle? A wtedy, gdy wiemy, że intensyfikacja doznań ma rozproszyć nudę?
Czy ta mucha jest kwintesencją kapitalizmu? Czy niepohamowany rozwój zarabiania poprzez czynienie ziemi sobie poddaną (jak o tym pisze Marek Włodarczak) rozprasza nudę?
Siedzimy w tej dziurze, a chłopiec na nas patrzy i patrzy bez końca. I znikąd ratunku.
Za czasów Mao Tse Tunga Chiny dotknęła plaga much. Każdy Chińczyk musiał codziennie zabić co najmniej jedną muchę. Gdy zniknęły muchy, Chiny nawiedziła plaga wygłodniałych wróbli. Każdy Chińczyk musiał zabić codziennie jednego wróbla.
Pewien podróżnik zapytany po podróży do Chin, jak tam jest, odpowiedział: W Chinach jest strasznie być muchą. Jest też strasznie być wróblem. I strasznie jest być Chińczykiem.


Ach, te muchy…
Będzie dalej… Może nawet dużo. Bo to jest ważne pytanie: jak mamy się ustosunkowywać do tego, co napisano lub stworzono kiedyś? Krytykować, jak ja tutaj, zmieniać na dzisiejszą modłę (netfliksyzacja), objaśniać i uprzedzać (o tym będzie za tydzień, ale tego też właściwie chciałabym i ja, przynajmniej tu w tym wpisie), usuwać całkowicie, a może po prostu zostawić w spokoju Kierkegaarda i jego muchę? Podpowiem, że zreblogowany wpis sprzed dwóch dni też jest na ten temat: TU
No i proszę, mucha była i dla mnie już kiedyś tematem na tym blogu.
I dzisiaj, gdy przeczytalam o możliwości dręczenia muchy przez chłopca z nudów, zrobiło mi się znów żal każdej muchy.
Etyka w moim mniemaniu jest ciągle rozwojowa,
jak i wszystkie inne dziedziny wiedzy.
Nawet w czasach mego dzieciństwa, odmawialo jej się jeszcze prawa do “wartościowego istnienia”, a coż dopiero w czasach egzystencji obu powyższych filozofów!
A oto powtorka mego wiersza:
Karta zła
Mucha chodząc
po gładkiej szklance
chciałaby do środka,
do wnętrza, przez szkło.
Aksamitna ślizga się
po zeszycie szkolnym,
stając przy literze M.
zaczyna wspinaczkę.
Pełzając leciutko
po włosach Haliny
wącha je, blond,
i… dopada ją ręka!
Czołga się wolno
po ziemi, poturbowana
z połamanymi czułkami,
płacząc nad tym marnym,
nikomu niepotrzebnym
muszym życiem,
gdy słyszy szept
innej muchy:
“Idę już Cię przytulić”…
Tak Tereso, ja też pisząc to, zastanawiałam się nad tym, czy w czasach Kierkegaarda dręczenie muchy już było odczuwane jako coś niedobrego. I oczywiście nie wiemy, jak to było z odczuwaniem bólu muchy, ale jednak Krasickl już o pokolenie wcześniej wiedział, że chłopcy robią okrutne rzeczy i ujmował się za żabami:
Koło jeziora
Z wieczora
Chłopcy wkoło biegały
I na żaby czuwały:
Skoro która wypływała,
Kamieniem w łeb dostawała.
Jedna z nich, śmielszej natury,
Wystawiwszy łeb do góry,
Rzekła: “Chłopcy, przestańcie, bo się źle bawicie!
Dla was to jest igraszką, nam idzie o życie”.
To oczywiście nie zmienia faktu, że filozof współczesny wybiera taki tekst, żeby go omówić ze studentami i omawia problem nudy i połodozmianu intelektualnego, a POMIJA muchę
Tak Ewo,
mucha, żaba, ciągle nie mają statutu wystarczająco ważnych istnień, a więc ich cierpienie, ból, wymykają się jako takie też i etyce…
Myślę, że postrzega ona wiele zjawisk jako nauka,
ale ma jeszcze za “słaby filter” na niektóre z nich,
gdzie chodzi o kombinację teorii….z prawdziwą empatia.
I to już jest często sprawa wrodzonej osobowości wrażliwości, wychowania, wzorcow…
Jak widać tzw.”sprawa muchy” moglaby być również niezłym tematem do badań i rozpraw naukowych.
A od muchy, żaby, poprzez kota lub bezdomnego psa, nagle okazuje się, że do człowieka całkiem niedaleko….
I to juz my, nasza półka, w tym uchodźcy, bezdomni, żebracy, grupy etniczne, rasowe i wszyscy inni, podle uznani przez niektórych, jako “mniej wartościowe istnienia ludzkie”….
Pozdrawiam niedzielnie….Twój znakomity wpis jest napewno inspiracją do wielu przemyśleń.
much nie omijac i koniecznie przeczytac:
robert musil (1880 – 1942) “lep na muchy”, opowiadanie miniatura, ktore ukazalo sie w ostaniej publikacji autora ( 1935, podczas pobytu – po ucieczce z berlina – w szwajcarii) “spadek za życia” (” nachlass zu lebzeiten”);
nie wiem czy to opowiadanie zostalo przetlumaczne na polski, jesli nie,
bylbym nawet gotow to przetlumaczyc(serio);
Tłumacz Tiborze, tego Musila, natychmiast!!!! Proszę!
jest w drodze, ale bedzie trwalo;
wlasciwie to co czynie jest, jak by to powiedziec po polsku?! grundlagenforschung;
niedawno znalazlem opowadanie jack’a london’a p.t. “kaftan bezpieczenstwa” o wiezniu zamknietym w celi i odizolowanym od spoleczenstwa, ktory nawiazuje kontakt z muchami, a one pomagaja mu w ucieczce z pierdla;
london byl wspanialym marzycielem (“shangri la”), no ale to wszysko co on napisal jest juz przetlumaczne na polski;
natomiast “lep na muchy” musila -. wisi w powietrzu;
Oj Tiborze, i ja rownież Cię proszę o to tlumaczenie, wybacze Ci wtedy łatwiej fakt, ze ciagle czekam na Twoj wpis pt.” KIEDY MUCHA BYLA BOGIEM”.
Pozdrawiam, T.🤣
tereso kochana, tytul jest ROBOCZY, szczerze przyznam, ze interesuje mnie przede wszystkim POZYCJA czlowieka w kosmosie i do dzisiaj nie jestem pewny, czy muchy nie odgrywaja w nim wazniejszej roli niz my;
inaczej mowiac: w gebie jestesmy silni( niezaleznie od plci, czy orientacji sexualnej), ale natura moze sie bez nas obejsc, natomiast bez much – NIE
Co rożni nas od muchy czy żaby? -kilka genów, może dwa może trzy? Niewiele. Mam teraz temat do przemyślenia, bo w życiu zabiłam trochę much i pająków.
pol biedy, kochana pani,
najgorszy gatunek ludzi to tak zwani:
schreibtischtäter,
mordercy, ktorzy nadal i mocno siedza w siodle;
Jeszcze coś o muchach, znalezione na FB. Zostawiam kontekst, który nie ma nic wspólnego z Kierkegaardem, ale bez kontekstu wypowiedź jest bez sensu, czyż nie?
Janusz Malinowski ·
Film o dobrym człowieku
Nawałnica recenzji medialnych wdeptujących w ziemię film „Gierek” kazała mi zobaczyć to dzieło, aby sprawdzić czy nie jest z nim podobnie jak z muchami, które – jedząc odchody – nie mogą się mylić, skoro są ich miliardy. Obejrzałem więc i, nie zwlekając z konstatacją, śpieszę oświadczyć, że wszystko zależy od tego w jakich kategoriach oceniać ten film.
Dla mnie otóż, film jest klasycznym thrillerem politycznym i jako taki, oceniany z lekkim przymrużeniem oka, wymaganym przy ocenie tego gatunku, lokuje się w średniej krajowej, nie odstając specjalnie od takich produkcji jak „80 milionów” czy „Układ zamknięty”, też w znacznej mierze opartych na faktach.
Zupełnie jednak odmiennie trzeba ocenić „Gierka”, traktując go jako film biograficzny. W tej kategorii jest to niewątpliwie film dość kiepski