Pierwsza kawiarnia Hard Rock została otwarta w Londynie równo 50 lat temu. A ja to pamiętam. Czas to jednak straszna sprawa. Pamiętam przede wszystkim z uwagi na Doorsów, ale to przecież bez znaczenia. Pamięć to pamięć, czas to czas. Budzą grozę.
W tej chwili są w Polsce co najmniej cztery kawiarnie Hard Rock (Warszawa, Kraków, Gdsańsk, Wrocław) i ok. 160 na świecie. Są też kasyna, hotele, galeria, hala widowiskowa i inne rzeczy, które jego są, ale które mnie w ogóle nie interesują. Tak naprawdę interesuje mnie tylko kawiarnia, w której znajdują się eksponaty z historii muzyki pop, a jeszcze dokładniej – pytanie, jak to się stało? Dwóch chłopaków, Isaac Tigrett i Peter Morton, założyło w Londynie kawiarnię w dawnym sklepie z Rolls Roysami. Kawiarnia spodobała się kiedyś Erikowi Claptonowi, który zaznaczył swój stolik wieszając nad nim na ścianie swoją czerwoną gitarę i… już!
I już.
Nie, najpierw jeszcze Peter Townshend z The Who przysłał co kawiarni swoją czarną gitarę.
I tak to się zaczęło. Taki amerykański sen – w końcu Tigrett i Morton to byli Amerykanie. W ich kawiarniach znajduje się obecnie ponad 70 tysięcy eksponatów – kupionych na aukcjach lub podarowanych i podpisanych przez muzyków. W kawiarniach i sklepach można kupić koszulki i inne badziewie, miśki, pałeczki do gry na perkusji, zapalniczki, lalki i… szpilki, wypuszczane na rynek w ograniczonych ilościach, co sprawia że są nader pożądanymi obiektami kolekcjonerskimi.
Po co? Dlaczego? Naprawdę chcemy coś takiego posiadać? Po co? Dlaczego?
Ktoś odpowie, bo pamiątka, ktoś inny, że rzeczy zyskają na wartości. Ale pamiątki, jak nie masz zacięcia muzealnika, lądują w jakichś kątach, a jeśli pomyślimy o tym, że te dziwaczne przedmioty zyskają na wartości, do pytania po co i dlaczego narzucają się jeszcze przemożniej?
Dlaczego to robimy? Dlaczego te rzeczy zyskują na wartości, skoro tak naprawdę ich wartość jest żadna.

Oczywiście to zupełnie bez znaczenia, czy są to odznaki turystyczne PTTK z PRL z lat 60, przyczepiane do chlebaków, czy przypinki Hard Rock Cafe. Z jakiegoś antropologicznego powodu lubimy zbierać duperele. Jak sroki, jak wiewiórki.
Przypomina mi się tu słynna scena z Powiększenia Michalangelo Antonioniego. Jest rok 1966. Bohater filmu, fotograf, idzie do klubu, gdzie grają Yadbirds, grupa, która zyskała sporą popularność w latach 60 i potem praktycznie przestała się liczyć, choć jej założycielem był m.in. Eric Clapton. Dwaj muzycy, Jeff Beck i Jimmy Page, niszczą podczas koncertu gitarę i rzucają gryf w tłum tańczących. Widzowie staczają regularną bitwę, żeby zdobyć cenną relikwię, fotograf wygrywa, ucieka z kawałkiem instrumentu na ulice, gdzie go po prostu wyrzuca. W chwilę potem jakiś inny chłopak podnosi wyrzucony kawałek gitary, ogląda i też wyrzuca.



i Kotka na blaszanym dachu z Liz Tylor i Robertem Redfordem.
Też zastanawiałam się nie raz, dlaczego ludzie zbierają gadżety, pamiątki np. przywożą z wojaży jakieś duperele, które tak naprawdę nie mają żadnej wartości i zagracają chałupę. Co jest takiego w człowieku, że nakazuje tak robić? Jak wytłumaczyć ten sztucznie napędzany wzrost do niekiedy niebotycznych cen gadżetów, czy nawet części garderoby po znanych osobach np. majtki po Marilyn Monroe? Czy to własna uświadomiona małość w człowieku, która pozwala takiemu zbierającemu sycić się i uzupełniać energetycznie, przelewać w siebie wartości autorytetu za pomocą przyglądania się zdobyczom? Nie rozumiem, ale wiem, że tak jest. Sama chciałabym mieć oryginalny obraz Klimta, nie na wartość cenową ( chociaż dlaczego nie,) tylko na piękno tego co na płótnie ( i też rozumiemy piękno każdy inaczej) ale gitara jakiegoś znanego gitarzysty radości już by nie dała. Zresztą każdy robi jak chce, zbierając to, co chce, bo każdy inny jest i wolno mu.
Bardzo interesujacy wpis !
Alez ciekawa ta natura ludzka, troche w nas ze sroki, troche z kolecjonera,
a troche z dziwaka.
Ale kazdy czas jest plansza ktora te “skarby” produkuje
i nam pozostawia.
Pozdrawiam
TRu
Dziękuję za podanie tytułu filmu z występem “The Yardbirds”. Lubię ich muzykę, więc chętnie spojrzę na młodych gniewnych ojców hard rocka. Pozdrawiam.