Zbigniew Milewicz
Bądź mi zdrów, Krakowie
Blajb gezunt mir, Kroke
Diabeł czasu Holocaustu pracował ściśle według planu, jak to typowy Niemiec. „Problem żydowski“ rozwiązywał skrupulatnie odmierzonymi krokami, daty lubiły się powtarzać. Dokładnie 79 lat temu wykonano pierwsze egzekucje w komorach gazowych Auschwitz. Rok później, również 23 września, zlikwidowano getto żydowskie w Szydłowcu, a w 1943 roku, w ten sam dzień, zaczęła się zagłada getta w Wilnie. Mordechaj Gebirtig – znakomity, żydowski poeta z Krakowa, świadek i ofiara Holocaustu, pisał z rozpaczą:
Tworzył w jidysz, języku żydowskiego proletariatu, jego sztetli i naprawdę nazywał się Markus Bertig. Mieszkał na Kazimierzu, w znanej żydowskiej dzielnicy, miał podobno zaledwie elementarne wykształcenie i materialnie wiódł bardzo ubogie życie, a należał do najważniejszych postaci międzywojennej elity intelektualnej tej diaspory miasta Krakowa. Kiedy zdecydował się przyjąć nowe nazwisko, użył niemieckiej pisowni Gebürtig, od słowa Geburt – narodziny, jakby sugerując, że oto narodzi się ktoś nowy:
Tłumaczem utworów Mordechaja Gebirtiga na język polski i autorem wyżej zamieszczonego wiersza jest poeta i autor tekstów piosenek, Jacek Cygan. Jest on również jednym z autorów wstępu do książki o żydowskim bardzie z dawnego Krakowa, która od kilku dni leży u mnie stole. Oprawę muzyczną do swoich wierszy Gebirtig układał głównie sam, ale często przyciągały one również uznanych kompozytorów. Na przykład Manfreda Lemma, niemieckiego kompozytora, który napisał muzykę do tytułowego wiersza Blajb gezunt mir Kroke, czyli Bądź mi zdrów Krakowie:
Jego pieśni znane były nie tylko na Kazimierzu, śpiewała je ulica we wszystkich galicyjskich osiedlach i miasteczkach żydowskich. Były dowcipne, romantyczne i lekkie, opowiadały o zwyczajnym życiu, ale były też pełne zadumy, smutku. Najbardziej znana jest ekspresyjna S`brent, Pali się, skomponowana jako odzew na pogrom w Przytyku, który miał miejsce w 1936 roku. Uznaje się ją za pieśń proroczą, zapowiadającą nadejście Zagłady. Była ona hymnem gett na okupowanych ziemiach polskich, dzisiaj dalej śpiewanym przy okazji rocznic związanych z Holocaustem:
Es brennt… Pali się nasz sztetl
Piekne wiersze,
zaduma nad tymi nieprawdopodobnymi czasami, gdzie wartosc mialo nie tylko samo zycie, ale prze-zycie, gdzie wartosc mial przyslowiowy kwiatek wyrosly
na kamieniu i dziurawy but zamiast nagiej nogi….
Wszelkie wartosci zycia, byly wyczuwalne w samych jego korzeniach.
Bez powierzchownosci, bo nie bylo na nia ani czasu, ani sily.
Dziekuje Zbigniwie.
TRu
To ja dziekuje Tereso za Twoj piekny komentarz. To byl czysty przypadek, ze akurat teraz natrafilem na te ksiazke, a moze wlasnie tak mialo byc. Pozdrawiam serdecznie.
piekne wiersze, dziekuje;
Cieszę się Tiborze. On równie pięknie umiał się cieszyć i żartować w swoich wierszach, więc chętnie znowu do nich kiedyś powrócę.