Ewa Maria Slaska
Prolegomena
Na początek zajrzyjmy może do dawnego mojego wpisu, jednego z pierwszych na tym blogu. Wpis nazywał się Obóz, podtytuł: Niedzielny spacer. Byłam na tym spacerze jesienią 2009 roku i wtedy właśnie “odkryłam” obóz. Kościelny obóz pracy przymusowej.
Można by powiedzieć, ach, nic poważnego, zwykły obóz pracy. W samym Berlinie były ich setki. Jednak ten obóz był inny, bo został zorganizowany przez berlińskie kościoły ewangelickie (39 parafii) i katolickie (3 parafie, ale w tym główny kościół katolicki Berlina, czyli katedra świętej Jadwigi). Jest to jedyny taki przypadek w historii II wojny światowej. Kościoły, owszem, korzystały w całych Niemczech z pracy robotników przymusowych, podobnie jak korzystały z niej wszystkie instytucje – władze miast i gmin, banki, szkoły, fabryki, ale jednak tylko w Berlinie Kościół wziął sprawę w swoje ręce i sam zorganizował obóz pracy. Spróbujmy to sobie wyobrazić.
Obóz istniał od roku 1942 do 1945.
Dziwnym trafem natychmiast po zakończeniu wojny obóz zlikwidowano i przez 70 lat nikt o nim nie pamiętał.
W obozie zatrudniano stu niewolników z Ukrainy i Białorusi.
W listopadzie 2009 roku wzięłam udział w uroczystościach upamiętniających ich pracę.
W roku 2010 pisałam artykuły na ten temat i słałam je do różnych redakcji. Nikt ich nie chciał.
We wrześniu 2013 roku pracowałam podczas wykopalisk na terenie obozu jako wolontariuszka, co opisałam po niemiecku w artykule Praca przymusowa-Wykopaliska.
W roku 2014 Jarosław Suchoples i ja (głównie zresztą on) napisaliśmy referat o tym obozie i Jarek wygłosił go w tymżeż roku na konferencji naukowej na uniwersytecie w Lund. Ja nie mogłam pojechać, bo leżałam w szpitalu. Po roku przybyła do mnie natomiast książka z tym referatem.
W roku 2016 pokazałam obóz zainteresowanym berlińczykom podczas spacerów miejskich organizowanych w ramach Osteuropatage. W spacerze wzięło udział kilkadziesiąt osób, na teren obozu poszły ze mną cztery.
Za każdym razem teren obozu wyglądał inaczej. Za każdym razem gdzie indziej znajdował się mały kamień pamięci. Za każdym razem oficjalne informacje były skąpe i trzeba się było natrudzić, żeby się czegokolwiek dowiedzieć.
Dziś poszłam tam po raz kolejny, bo nagle, po latach, okazało się, że nasz referat wzbudził zainteresowanie w Polsce i ma zostać opublikowany.
Sylwester 2022, czyli jaki cały rok taki Sylwester.
Zacznijmy od tego, że w Sylwestra 2022 roku nie ma już w ogóle dawnego wejścia na cmentarz, na którego głębokim zapleczu kościelni oprawcy 80 lat temu usytuowali obóz. Powstają tu właśnie nowe “szklane domy”. Obok jest zaśmiecony teren, szumnie nazwany parkiem imienia Anity Berber, aktorki. No cóż, nie wiem, czy Anita naprawdę marzyła o takim upamiętnieniu.






W roku 2002 tu, przy wejściu na cmentarz usytuowano kamień pamięci, a przy nim maleńką kolumnę informującą o tym, co tu się działo podczas wojny. Tak on wtedy wyglądał:

https://www.neukoelln-evangelisch.de/zwangsarbeiterlager-hermannstrasse
Napis na kamieniu brzmi: Tu 42 parafie chrześcijańskie prowadziły obóz pracy przymusowej. Niech Bóg, który uwalnia niewolników, będzie nam łaskaw. Napis na bramie cmentarnej był podobny: Ku pamięci i przestrodze. Na tym cmentarzu parafie chrześcijańskie prowadziły w latach 1942-1945 obóz pracy przymusowej.

Napis z bramy zniknął już wiele lat temu. W przewidywaniu tego, że zaraz zacznie się tu budowa, pomnik i kolumnę informacyjną przeniesiono na inny cmentarz, po drugiej stronie ulicy. Tu, za tą bramą jeszcze dwa lata temu pokazywałam moim gościom ów pomnik.

Teren jest pusty, pośrodku pustego trawnika posadzono drzewo ku czci Lutra. Od roku 2010 w pawilonie po lewej stronie od bramy mieścił się punkt informacyjny i wystawa nt. kościelnego obozu pracy przymusowej, tak powieszona, by można ją było obejrzeć nie wchodząc do środka. Pawilon nadal stoi, wystawa wisi, ale jej opłakany stan sugeruje, że nikt tu nigdy nie zagląda. Poniewierający się przy wejściu plakat leży tak chyba od wielu lat, zapowiadając wydarzenie z roku być może 2017.



Już wiem, że różne poprzednie formy upamiętnienia obozu zniknęły bez śladu. Nigdzie nie ma napisów, że coś zostało gdzieś przeniesione. Idę więc na sam teren obozu. A tam niespodzianka. Obóz jest otoczony płotem i wygląda jak skrzyżowanie placu budowy i miejsca pamięci.
Coś się dzieje, coś tu powstaje, coś będzie kiedyś gotowe. Wprawdzie nie wiadomo kiedy, ale na pewno będzie.












Założenie zapowiada sie ogromne. Wydaje mi się, że przytłacza mały obóz pracy przymusowej, jaki tu kiedyś istniał. Inwestorem jest Kościół Ewangelicki, projektantem biuro disajnersko-budowlane buerojolas. To biuro jest dziwnie skromne. Na ich stronie internetowej nie ma nic, oprócz adresu: www.buerojolas.de
Zaprojektowali wielką betonową ścieżkę i ogromną metalową szafę informacyjną. Powstaje monument. Czy mi się wydaje, czy też dawny inicjator tego obozu wystawia sobie po latach pomnik jako inwestor?
***
I tu nagle, przez całkowity przypadek, znajduję znowu ów mały kamień pamiątkowy i ową dawną kolumnę informacyjną.


Przy kamieniu ktoś jednak był. Szukam więc w internecie i znajduję informację: 13 listopada 2022 roku, w tak zwany Volkstrauertag, Dzień Żałoby Narodowej, kiedy to tradycyjnie przy kamieniu pamięci spotykają się przedstawiciele parafii, które kiedyś założyły obóz. Co roku przynoszą ze sobą swój kamień i układają na powierzchni pomnika. A potem zostawiają kwiat lub świeczkę, a ich parafialny kamień na rok wraca z powrotem do jakiejś szafy w zakrystii. W zamyśle artysty, Rainera Festa, kiedyś zdarzy się tak, że na powierzchni kamienia pamiątkowego na moment zostaną ułożone wszystkie cegły z nazwami wszystkich parafii, biorących podczas wojny udział w tym haniebnym procederze. Ale nigdy się jeszcze nie zdarzyło, żeby tego dnia w uroczystości wzięli udział wszyscy spadkobiercy owej winy. Wielu nie pamięta o tej symbolicznej uroczystości, wielu nie ma czasu, niektórzy świadomie odrzucają przymus pamięci.
Niektórzy wznoszą pomnik i budują miejsce pamięci.
13 listopada 2022 roku owo niegotowe jeszcze miejsce pamięci zostało oficjalnie otwarte w obecności berlińskiego biskupa Christiana Stäbleina.
Ktoś jednak będzie wspominał tych stu młodych chłopaków, którzy przez trzy lata wykonywali na berlińskich cmentarzach niewolniczą pracę jako grabarze.

Obok płotu otaczającego plac budowy ktoś pochował pieska Chico.
Liczba parafii, ktore braly w tym udzial jest przerazajaca. Dobrze wiedziec o tym dokladniej. Przed kilku tygodniami slyszalam o tym po raz pierwszy, ale myslalam, ze chodzilo o jedna parafie w Berlinie.
Dziękuję Ewo za ten przerażający i niejako zawstydzający dla człowieczeństwa dzisiejszy wpis. Ocieramy się tu o znieczulicę, która rozwijała się w koszmarnie patologicznej atmosferze wojny, nacjonalizmu, która była tak wszechobecna, że aż stawała się normalną. Jak trujące powietrze, smog antymoralności, w którym się żyło wtedy w Niemczech, a którego potworności nikt prawie już nie czuł. Dla tych wszystkich parafii zaczęło być normalnym, że istnialy obozy koncentracyjne i też Obozy Przymusowej Pracy. Nawet ta nazwa nie robiła wrażenia, że w jednym z europejskich krajów, pracują ludzie wywiezieni z innych, by wykonywać niewolniczą dla niego pracę.System wessał prawie wszystko i wszystkich, bo od początku brakło świadomości w ludziach, w jakiej moralnej otchłani żyją, a więc i ostrożności. Z tej “normalności”, rozwinęło się przyzwolenie na jedną z największych zbrodni dokonanej na ludzkości.To jest ogólnie wielka przestroga, przeciw wszystkim podobnym, destrukcyjnym systemom