Kraina Żydów

Konrad

Z okazji Chanuki, historia alternatywna miejsca, które naprawdę powstało…

Miranda wstawała późno. W sieci zdecentralizowanych komun można ułożyć sobie życie takie, jakiego się pragnie. Nigdy nie lubiła wstawać wcześnie – nie dołączyła jednak do nocnej komuny. W nocy woli być sama. Pracuje nad wyglądem kolumn w nowej synagodze. Każda komuna posiada przynajmniej jeden taki budynek – nieważne czy religijny, czy świecki. Synagogi świeckie spełniają dwojaką rolę placu i ratusza, religijne zaś przyzwalają dodatkowo na modlitwy. Granica między tym co ziemskie, a tym co boskie jest nawet bardziej rozmyta – w większości świeckich synagog odprawiane są rytuały inspirowane dawnymi ceremoniami religijnymi. Odnoszą się one jednak do wspólnoty, zamiast do B-ga.

Miranda korzysta z nowoczesnego narzędzia w kształcie długopisu, które pozwala liniami nanosić gorący, plastikowy materiał, który natychmiast twardnieje. Nie ma więc miejsca na pomyłki. Gdy przytrafiają się, kolumnie należy zrobić gorącą kąpiel, aż kreski odpadną. Potrzeba do tego zadania co najmniej dwóch par rąk. Ponieważ cała komuna śpi, artystka musi czasem prosić o pomoc sąsiadów. Niedaleko Teplozerska, ledwo kilka minut rowerem, w Birakanie, znajduje się komuna ortodoksów. Miranda przyjaźni się z kilkoma jej mieszkańcami – w szczególności z grupą mężczyzn i kobiet, którzy czytują Torę do późnych godzin nocnych.

Tej nocy okazało się, że będzie musiała ich odwiedzić. Nawet najlepszym zdarzają się pomyłki. Zmęczona ręka Mirandy omsknęła się. Najpierw była złość. Ale “nie wolno się złościć, to donikąd nie prowadzi” – tak uważają Teplozerczanie. Bardziej niż uważają – gdyby nie ta i kilka innych z pozoru małych różnic w podejściu do emocji, nie doszłoby najpewniej do rozłamu w komunie budukańskiej, do której kiedyś należeli. Ale w tym kraju każdy żyje jak chce. Komuny dzielą się i mnożą z nierzadko błahych powodów – wszystko w pędzie ku społeczności idealnej. W całym kraju panuje jednak fundamentalna zasada wzajemnej życzliwości i wyrozumiałości dla innych komun. Z jednej strony są więc wielkie podziały, z drugiej – nić łącząca wszystkich. Jak dotąd ten system sprawdza się całkiem dobrze.

Zmęczonej pracą twórczyni dobrze robi przejażdżka rowerem. Obserwuje zamglone, zielono-niebieskie góry, które o tej porze wyglądają nadzwyczaj dostojnie. “Synagoga powinna była być na górze” – pomyślała. Niewykluczone jednak, że otoczona codziennym harmidrem góra straciłaby na uroku. Cisza przydaje jej godności.

Tym razem większość badaczy Tory spała. Jak się okazało, omawiany dziś przez nich fragment z Księgi Liczb był zbyt jednoznaczny, aby dłużej o nim dysputować. Kto by pomyślał. Na jawie trwał najwytrwalszy Amin, który rozczytywał się jednak w jakiejś książce politycznej. Usłyszawszy nadjeżdżającego gościa postanowił zrobić sobie przerwę, i dobrze przewidując, nastawił czajnik na herbatę. Oczywiście, że Miranda. Kto inny o tej porze? W Birakanie? Inne komuny dawno się stąd wyniosły. A skoro Miranda, to herbata.

Rozmawiali pod baldachimem, na świeżym powietrzu. Żeby nie budzić innych. O tym, że piękna mglista noc, że ciepło, że ptaki już odleciały, o przepisie na chleb i rybę. Ale też o sytuacji wokół kraju. Państwo żydowskie, na poły anarchistyczne, nie zaskarbiło sobie poparcia ani kapitalistycznego zachodu, ani radzieckiej Rosji. Miranda stwierdziła, że to i tak cud, że przetrwało tak długo. Że Stalin, któremu zawdzięczają początki Autonomii, nie zniszczył ich doszczętnie w Wojnie o Niepodległość, że właściwie odpuścił, dał żyć po swojemu. Amin był z kolei zdania, że założenie Żydowskiego Obwodu Autonomicznego było wyrazem troski Stalina o Żydów. Miranda powstrzymała się od krytyki – ta, gdyby padła, byłaby nadzwyczaj sroga. “Kwestia stalinowska” należy do jednej z najbardziej spornych wśród mieszkańców. Zdaniem Mirandy i innych, podobnie do niej myślących, bierze się to z niemożności stanięcia twarzą w twarz z prawdziwą przyczyną powstania dawnego obwodu. Trudno pogodzić się z myślą, że ziemia, którą się kocha, jest ziemią wygnanych. Ale “nie wolno się złościć, to donikąd nie prowadzi”, więc Miranda zachowała te myśli dla siebie.

Jak na cnego Żyda przystało, Amin bez oporów zgodził się pomóc. Ponieważ nie ma roweru, przespacerowali się do Teplozerska, prowadząc wspólnie rower Mirandy, który nie nadawał się na jazdę we dwójkę. Wspólne trzymanie jednośladu wywołało synchronizację kroków. Stąpając w tej mgle i ciszy, bez słów, weszli w rodzaj osobliwego, upojnego transu. Zatrzymali się dopiero przed wejściem do synagogi.

Niebiesko-złoty budynek, gdy zostanie ukończony, ma nawiązywać do tradycyjnych synagog, rosyjskich cerkwi, i chińskich religii ludowych. Prawdziwy eklektyzm. To połączenie ma odzwierciedlać rozkład etniczny komuny. W państwie mieszka wielu nowych, tak zwanych “pierwszopokoleniowych” Żydów. Wiele osób, zawiedzionych i socjalizmem, i kapitalizmem, postanowiło osiedlić się tutaj. Przez dłuższy czas ich obecność była przedmiotem kontrowersji. Wielu Żydom nie podobało się, że w miejscu, które miało być ich, pojawia się tylu obcych. Żądali oni, by przed przystąpieniem do dowolnej komuny, kandydat na Żyda musiał zdać gruntowny egzamin z wiary mojżeszowej. Na to nie chcieli przystać Żydzi sekularni, dla których żydowska tożsamość narodowa nie sprowadza się wyłącznie do religii. Koniec końców utworzono dwie, prawnie usankcjonowane ścieżki do “żydostwa”: duchowo-religijną i duchowo-sekularną. Pierwsza wygląda tak, jak sobie tego zażyczyli ortodoksi, druga zaś polega na równie skrupulatnym studiowaniu historii i literatury. Należy posiąść szczegółową wiedzę dotyczącą historii narodu żydowskiego, a następnie przekazać ją w formie opowiadania. W ten sposób kandydat na Żyda udowadnia, że przyswoił wiedzę nie tylko intelektualnie, ale również emocjonalnie.

Miranda była jedną z “pierwszopokoleniowych”. Wykształciła się na ścieżce duchowo-sekularnej.

Wnętrze synagogi było w powijakach. Kolumny będą stanowić jeden z najbardziej pokazowych elementów. Dopiero po ich skończeniu, i ujrzeniu ich w przestrzeni synagogi, artyści zaczną planować dalsze detale wystroju. Miranda zaprowadziła Amina w kąt pomieszczenia, gdzie leżała wymagająca troski kolumna. Podnieśli ją (była ciężka), i zanieśli na zewnątrz, aż do prowizorycznej wanny.

Zadanie nie było łatwe. Wanna nie była w stanie pomieścić całej kolumny. Kolumnę trzeba było przytrzymywać, jednocześnie wlewając wrzącą wodę. Następnie, po odpadnięciu plastiku w jednym miejscu, należało ją ostrożnie przesuwać, tak aby wystawić na wrzątek kolejną część kolumny. Jednocześnie trzeba było wymieniać wodę, która szybko stygła. Dwie osoby to absolutne minimum.

Praca zmęczyła ich obojga. Zamiast wracać do swoich zajęć, oddali się więc rozmowie.


Stalin chciał pomóc. Nieżyczliwi powiedzą, że chodziło mu jedynie o zwiększenie zaludnienia przy granicy z Chinami. Inaczej Chińczycy mogliby kiedyś zapragnąć odzyskania tych ziem, niegdyś bezprawnie im odebranych. Trzeba je więc było zaludnić “swoimi”. Paradoksalnie, nawet gdy “swoi” są jednocześnie niechcianymi obcymi.

Dopóki trwała nadzieja na odbudowanie Izraela na Bliskim Wschodzie, niewielu było zainteresowanych alternatywami. Obszar przeznaczony pod Żydowski Okręg Autonomiczny historycznie nie miał nic wspólnego z Żydami; posiadał też znacznie mniej atrakcyjne niż Lewant warunki naturalne. Chłodny, górzysty, pokryty bagnami i dziewiczymi lasami teren nie zdawał się zapraszać. Z tych, którzy przybyli jako pierwsi w latach dwudziestych, wielu postanowiło wrócić. Trudno się im dziwić – na miejscu musieli budować wszystko od zera. Przez jakiś czas wydawało się więc, że projekt zakończy się niepowodzeniem – aż stał się koniecznością.

Po pierwszej wojnie światowej, Imperium Osmańskie upadło, a Francja i Wielka Brytania podzieliły między siebie Bliski Wschód. Brytyjczycy zajęli Palestynę. Na początku zgadzali się na syjonistyczną imigrację, ale z czasem, gdy liczebność Żydów wzrosła, konflikty między Żydami i Arabami przybrały na intensywności. Sytuacja zaczęła wymykać się spod kontroli. Dochodziło do obustronnych zbrojnych ataków. Umierali ludzie. Chaos podważał autorytet brytyjskich zarządców, poddając w wątpliwość to, czy są w stanie utrzymać porządek na swoich ziemiach. A przyszłość zapowiadała się jeszcze gorzej – coraz więcej Żydów przenosiło się na teren Palestyny, bądź planowało taką decyzję. Aby zatrzymać niebezpieczny rozwój wydarzeń, w 1935 roku Brytyjczycy wprowadzili zupełny zakaz imigracji Żydów do Palestyny. Zakaz ten został utrzymany aż do lat siedemdziesiątych. W międzyczasie przygasł syjoński sen. Zastąpił go sen radziecki.

Amuryści. Tak – od płynącej tam rzeki Amur – nazwano tych, którzy uwierzyli w nową żydowską ojczyznę. Niektórzy pragnęli spokoju. Tylko tyle i aż tyle potrzeba im było do szczęścia. Inni liczyli na to, że nowy twór będzie mniej lub bardziej niezależny od Związku Sowieckiego. Niektórzy po cichu liczyli na pełną niepodległość. Osiem tysięcy kilometrów od Moskwy – czy ktoś ich naprawdę powstrzyma? Jeszcze inni wierzyli jednak w wizję socjalistycznej, radzieckiej wspólnoty.

Wśród zwolenników niepodległości można było odnaleźć wielu anarchistów. Ktoś powie, że to sprzeczność – anarchia i państwowość? Ale kluczowa dla anarchistów żydowskich była decentralizacja. W niej upatrywali oni drogę do wolności. Lepsze małe państewko, niż wielki, centralnie zarządzany związek narodów. Później można postarać się o dalszą federalizację, aż do poziomu niewielkich, 150-osobowych komun. Liczbę 150 zaproponował żydowski anarchista i psycholog Abraham Blomstein, który odkrył, że jest to maksymalny rozmiar grupy, w której nie tylko każdy zna się z każdym, ale wiadomo, jakie relacje mają miejsce między każdą z osób w grupie. Każdy wie, kto jest kim dla kogo.

Socjaliści mieli z kolei swoją wizję Autonomii Żydowskiej wchodzącej w skład ZSRR. Kolejny paradoks – bo przecież nacjonalizm miał być przeżytkiem, minionym etapem historii, a teraz nadszedł czas na władzę proletariatu ponad narodami. Ale już nawet Lenin ze swoją świtą zdali sobie sprawę, że tak szybko narodów się nie pozbędą. Potrzebny jest pewny okres przejściowy. W tym oto okresie funkcjonować może Żydowski Okręg Autonomiczny: „socjalistyczny w treści, narodowy w formie” – jak brzmiał oficjalny slogan.

Walkę o przyszły kształt państwa wygrali anarchiści. Jak do tego doszło? Najpierw stopniowo, a potem bardzo szybko…

Leave a Reply

Fill in your details below or click an icon to log in:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.