Dwa tomiki

Ewa Maria Slaska

Swego czasu tomik był pojęciem kulturowym, oznaczał bowiem nie tylko małą książkę z wierszami, ale przede wszystkim – nobilitację na poet(k)ę.

Trzeba było mieć tomik. Nie wystarczały audycje ani publikacje w prasie. Tomiki były zjawiskiem masowym.

Kiedyś wydawca otrzymywał kilkadziesiąt tomików tygodniowo. Miałam całe półki pełne białych tomików. Miały bowiem z reguły białe okładki, a prawie zawsze białe grzbiety, często tak cienkie, że bez tytułu i nazwiska autora. Nie sposób było ich zrecenzować, nawet przeczytać się nie dawało. Pamiętam, że czytałam je po kolei, a ich obrazy przepływały przeze mnie, pozostawiając zbiorowe wizje świata. Raz było to niebo, kałuża i matka, innym razem dziura w zębie, dziura w skarpecie i dziura w kaloryferze.

Pojedynczy tomik jest marzeniem. Tomik zbiorowy – smętnym zalewem słów.

Dziwne, że nawet w całkowicie zmienionych warunkach tomik trwa. Teraz, gdy tomików nikt już nie czyta, a wszyscy, i poeci, i krytycy, i czytelnicy przenieśli się do sieci, poet(k)a nadal musi mieć tomik. W słowniku krzyżówkowicza tomik ma 61 definicji! A taki na przykład widelec tylko 45!

A jednak zgadzam się z poetami – musimy mieć książki, tak, koniecznie musimy mieć książki, nawet jeśli wszystkie funkcje książki przejęła sieć, niekiedy nawet lepiej, ale nadal musimy mieć książki, musimy mieć tomiki, bo inaczej, gdzie będziemy czytelnikom wpisywali dedykacje podczas spotkań autorskich?

Ale chyba jako blogerka przestałam być atrakcyjnym adresem przysyłania tomików. Dostaję je sporadycznie, żeby nie powiedzieć – wcale.

A tu tymczasem trafiły do mnie ostatnio dwa tomiki. 2 a nie 22 albo 222. Mogłam im więc poświęcić dużo czasu. Rozumiem, nadawcy są zdania, że stanowczo za dużo. Przepraszam.

Zacznijmy od zdziwienia. Oba tomiki ukazały się pod auspicjami Stowarzyszenia Pisarzy Polskich w Łodzi. Oba mają też już swój wiek, choć ich ukazanie się dzieli kilka lat.

Przemysław Owczarek, Stojąc na jednej nodze, Łódź 2016, Biblioteka Arterii (co w jednym z antykwariatów zapisano jako “Biblioteka Artylerii”); na okładce i wewnątrz grafiki Agnieszki Kowalskiej-Owczarek

Dariusz Patkowski, Nokturny, Łódź 2021, Wydawnictwo Kwadratura; na okładce fotografia Marcina Andrzejewskiego

Oba tomiki mają jednak jeszcze jedną cechę wspólną – nie rozumiem tych wierszy.

Pierwszy wiersz Patkowskiego zaczyna się słowami Wylansowana przez psychiatrów / oraz holenderskich geografów kobieta…

Nie wiem, o co chodzi z tą kobietą i do końca wiersza się nie dowiem.

Tomik Owczarka rozpoczyna trójwers Na powitanie / unieś / lewą rękę.

Nie wiem, kto ma unieść lewą rękę i też się nie dowiem.

Z obu tomików wionie obcością. To mężczyźni piszą.

Owczarek:

w piwnicy tleni się pleśń, w pokoiku szybują zarodniki, aż kręci się
krajobraz w nozdrzach. wietrzyć, wietrzy. łóżka są cierpliwe
jak epoki snu. i jeszcze radio, ten herold rynku, na wszystkich stacjach
Patkowski:

Za oknem, w przestrzeni skutej
metaliczną pleśnią popiołu
bałwany toczą ciepłe jeszcze kule
mięsa, by ulepić człowieka.
Patkowski:

Tomasz

Sierpień przyjdzie w słońcu. Jego ognista światłość
pobłogosławi ulice rozmiękłym torfem.
Rozpuszczą się stare, czynszowe kamienice.
Dławiący smród spoconych ciał przywabi muchy.

Zaślepiony, dotykam jego szat. Parzą.
Owczarek:

dla wiernego Tomasza

wiersz jak skrzep.
moja szyszynka na rodzinnym spędzie cofa się
poza pierścień

z ciast, obrusów, powtórzeń
(…)
więc wnikam w łoże
teściów

i zasypiam jako podmiot liryczny
bo nie jest parzystokopytny
i lubi mięso.

robota: rąbanie drewna, palenie w piecu,
tkanie granicy z drutu kolczastego,
albowiem pochylił się płot.

Dzieci, żony, samotność, miasto, natura. Ojciec, matka, podróże. U Owczarka znacznie więcej natury, prawie sama natura, ptaki, krzaki, u Patkowskiego znacznie więcej miasta, prawie samo miasto, bruki, stuki.

Może żona wie, co to jest świat, miasto czy natura, ptaki czy bruki, ale śpi. Jest ciepła, ale śpi. Obie śpią.

Nad poetą, który nie śpi, noc i kosmos. Obaj nie śpią. Układają nokturny, nocne słowa według przepisu – tak, żeby się sobie dziwiły. Sobie się dziwiły i światu. A żony śpią. Raz tylko jedna z nich się obudzi. Będzie trzymała w ręku kubek gorącego płynu.

Nie ma polityki, nie ma nauki, nie ma religii, kościoły są puste, nikt nie siedzi w szkolnych ławkach. Koledzy ze szkolnej ławy się zaprzedali, albo utonęli. Ich twarze prześwitują spod lodu na stawie. Nikogo nie ma.

Nikt nic nie buduje, nikt nie produkuje. Nie ma bogaczy i bezdomnych. Nie ma Boga, ni szatana. Tylko poeci myślą o świecie. I są niewierni jak Tomasz.

Postmodernistyczne cytaty i aluzje bez konieczności podawania źródeł. Wiersz to nie praca naukowa. Każdemu wolno mieć skojarzenia, jeśli czytelnik ich nie odkryje, jego strata. Czytelniczka i tak śpi. Kości. Skóra. Wątroby, nerki, płuca. Parchy, ropa, pleśń, zjełczały tłuszcz, może smarki z nosa. Niejednoznaczne wydzieliny życia.

Ale w każdym tomiku jeden świetny wiersz.

Owczarek:

DRZEWORYT

jest
złe drzewo dobrych wiadomości i dobre drzewo
bez odpowiedzi, drzewo-płuco szyte grotami snu. drzewo dzieci,

pożarło je i płaczą jak głodne sowy. drzewo starców, bo mróz łupie z nich giorzkie szczapy.
drzewo, które odmierza i wymierza. losy schną i zerwane opadają w próchno. drzewo
komuny i martwych chrześcijan. konfesjonał w przekroju i draństwo. słoje z donosami.

i parchy. archiwum misterne jak Pol Pot. drzewo oligarchów wąsate jak chrust,
a w jego kapie żarzy się Boża Matka. pień rosły od klejnotów, episkopat i moszcz,
jego chciwy smak. drzewo skurwysynów, co płoszi świętych. drzewo zajezdni,

ceł, podatków, giętkie jak reklama drogiego kurortu, drzewo Hellingera łykające
monety i drzewo Eckharta, odkąd dwa węże wyplatają w nim krew. drzewo plemion,
które zenit strącił palcem białym od mleka. drzewo sefirot i obelgi, bo stała się ciałem.

i ulotniła. drzewo drogi w środku, a wokół
jełczeje świat. drzewo wątroby
i wszystkich winnic,

albowiem nas wypiją.
hospicjum z waty cukrowej.
galeria grabarzy,

sarkofag. drzewo rozpustne.
w koronie miłość, ta śma,
wibruje i piszczy: drzewo

wisielców i Chłopca Starca.
z jego jąder pryska sperma,
gęsta od miodu i gwiazd.

ostatnia kropla zagnieździ
się w ziemi i wyrośnie
jak grzyb w serii błysków.

kania czubajka. a mogłaby dojrzeć pod tym drzewem. wprost na patelnię. pycha.

Patkowski:

Wakacje dobiegają końca

Ach! Dzieci tej wiosny tak szybko wydoroślały,
przenosząc się z miasta w cyberprzestrzeń. Nic
dziwnego – w zarośniętych trawą ruinach placów
zabaw leżą opuszczone piaskownice,

zbankrutowane huśtawki oraz zamknięte
prostokątne orliki. W powietrzu
radośnie pleni się najstarsze ze wszystkich,
głośno przywołując imiona pozostałych.

Widziałem jak kuca w trawie, spoglądając
w zasłonięte okna blokowisk. Będzie czekać,
z nudów gmerając kścistym palcem w piachu.
Aż któregoś dnia obdzwoni wszystkie domofony

na wszystkich osiedlach, zadając proste
pytanie: Czy jest…? Jedyna możliwa
odpowiedź będzie brzmiała: Jest.

One thought on “Dwa tomiki

  1. Wylansowana przez psychiatrów oraz holenderskich geografów kobieta to depresja 😉

Leave a Reply

Fill in your details below or click an icon to log in:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.