Teresa Rudolf
***
Jesień,
dziewczyna
raz w sukni
z babiego lata,
a raz w czerwonej,
zielonej i żółtej,
raz rozhulana,
a raz płaczliwa,
szalona wariatka…
***
Jesień rudowłosa,
od fryzjera prosto,
dziś z chryzantemami
we włosach kręconych.
***
Kropla deszczu
na jej rzęsach,
splątana ze łzą,
jak warkocz…
***
Na wielkim Balu Życia,
zdziwione tańczą obok,
bez deptania sobie
po palcach nagich stóp,
Radość i Smutek…
***
Słowo przeciw słowu,
często gra “nie fair”,
napięcie, złość,
czasem remis,
bo przegrani
oboje.
***
Ptaki krążą dziś
niespokojne takie,
wiedzą coś więcej
i boją się wyśpiewać…
…no i dobrze.
Jade metrem, wokol znudzone, zmeczone, albo bezmyslne twarze, na szczescie wiekszosc w maskach, wiec nie jest rozpaczliwie. Jednak gdyby nie poezja Teresy, ktora akurat czytam, chyba pociagnalbym za hamulec bezpieczenstwa. Dziekuje Autorce.
Zbychoo bardzo Ci dziękuję,
tak humorystycznie nikt mi nie okazał jeszcze uznania, czyli po Twojemu mówiąc: “dziękuję bardzo za tę laurkę”
😅