Z wolnej stopy 69

Zbigniew Milewicz

Dzieje kłamstwa I

Publikując przed dwoma tygodniami swój wpis, dotknąłem problemu manipulacji ludźmi w mediach i polityce, czyli wszechobecnego oszustwa. Jest tak mocno zakorzenione, że nawet nie drgnęło, ale kłamie się przecież nie tylko w Polsce, a pod każdą szerokością geograficzną. W każdej możliwej sytuacji i to od zarania dziejów ludzkości. Robimy to wszyscy, bez względu na wiek i status społeczny. Dr Tomasz Witkowski, autor Psychologii kłamstwa* cytuje na pierwszych stronicach następującą myśl Michela de Montaigne, XVI wiecznego, francuskiego filozofa i sceptyka:

Gdyby kłamstwo, podobnie jak prawda, miało tylko jedną twarz, łatwiej dalibyśmy sobie z nim rady; przyjęlibyśmy po prostu za pewnik przeciwieństwo tego, co mówi kłamca, ale odwrotna strona prawdy ma sto tysięcy postaci i nieograniczone pole.

W cywilizacji chrześcijańskiej kłamstwo idzie w parze z pojęciem moralności i stanowi problem prawny lub filozoficzny. W starożytności nie zaprzątano nim sobie zbytnio głowy, gdyż problem nie istniał. Zdaniem autora starożytni Grecy nie znali pojęcia kłamstwa, podobnie, jak określenia grzech, co w opinii jednych badaczy doprowadziło właśnie do tak wielkiego rozkwitu ich cywilizacji, a dla drugich było niestety przyczyną jej upadku. Na określenie aktów, które współcześni nazywają kłamstwem, język starogrecki miał słowo yeudox, co oznaczało przede wszystkim czynność tworzenia fikcji. Nie istniało rozróżnienie pomiędzy fikcją, świadomym wprowadzeniem w błąd, fałszem. Takie rozumienie zjawiska nie wiązało się z żadnymi moralnymi konotacjami! Czy zatem Grecy kłamali? Czy nie byli przypadkiem w tej uprzywilejowanej pozycji, że nieświadomi tego, co skłonni bylibyśmy nazwać grzechem, zwyczajnie nie mogli kłamać?

Pojęcie, o którym mowa, istniało już w czasach Hezjoda, czyli co najmniej od VIII w. p.n.e. Ale przecież w stuleciu poprzedzającym czasy Hezjoda opisana została przez Homera postać Odyseusza – mistrza fortelu, wprowadzania w błąd i kłamstwa, gdyby chcieć użyć współczesnego nam języka. Bohater Homera jest postacią pozytywną, jego umiejętności starożytni uznawali za pożyteczne w życiu, wychowało się na nich wiele pokoleń młodych ludzi i chyba mało kto się zastanawiał, jak ocenić postępowanie Odyseusza z moralnego punktu widzenia.

Nie ma w tym nic dziwnego – pisze T. Witkowski – jeżeli spojrzymy na historię naszego gatunku daleko, daleko wstecz. Nietrudno będzie odnaleźć kłamstwo i uznać je za jedno z naczelnych praw natury. Bo to nie człowiek, lecz natura, a ściślej rzecz biorąc ewolucja „wynalazła“ zachowania, które my nazywamy kłamstwem, lub oszustwem!

Autor zostawia na chwilę starożytnych Greków i zabiera czytelników do Południowej Ameryki, gdzie żyje pewna odmiana gąsienic, bezbronnych stworzeń, których jedyną obroną jest mimikra. Wielkie, zielone, żyjące na drzewach gąsienice z Gujany Brytyjskiej trwają zazwyczaj w bezruchu, podobne do gałązki winorośli. Lecz gdy tylko wstrząsnąć gałęzią, podnoszą przednią część ciała i ustawiają ją poziomo, a równocześnie wyginając się rozszerzają bulwiasto przedni segment z wielką, groźną, czarną plamą podobną do oka, otoczoną żółtym pierścieniem. W tym stanie gąsienica pozostaje przez kilka minut i bardzo przypomina jadowitego węża drzewnego żyjącego wśród zielonych liści. Gąsienice takie są też pospolite w Brazylii. Najlepszym przykładem jest Leucorhampha triptolemus, normalnie zwisająca z łodyg roślin. Zaniepokojona, wygina się i wówczas przód jej ciała uderzająco przypomina głowę i grzbiet węża. Przez kilka sekund kołysze się na boki i to, co dopiero wydawało się niewinną gałązką, nagle przekształca się w węża z otwartą paszczą, czerwonymi szczękami i okrutnymi oczyma.**

Jednymi z najlepszych oszustów są pasożyty, organizmy, które, aby przetrwać, wyprowadzają w pole układ odpornościowy żywiciela.

Wyrafinowane metody zmagań z układem odpornościowym prowadzą do zmylenia go lub unieczynnienia. Wiele robaków (…) po przyłączeniu przeciwciał do powierzchniowych antygenów pasożyta, ale przed dalszymi komórkowymi etapami reakcji przeciwpasożytniczej, zrzuca antygeny powierzchniowe wraz z przeciwciałami. Te krążą we krwi i odkładają się w różnych miejscach organizmu, wywołując stany zapalne tam, gdzie wcale nie ma pasożyta! (…) Za szczególnie podstępne uznać możemy te pasożyty, które przebywając w żywicielu zmieniają swoje antygeny powierzchniowe tak, że z wysiłkiem zmontowana odpowiedź układu odpornościowego okazuje się niewarta nawet przysłowiowego funta kłaków. Postępują tak na przykład nicienie, których kolejne stadia larwalne mają coraz to inne „przebranie”. Do perfekcji doszły jednak świdrowce. Otóż te przebywające we krwi pierwotniaki systematycznie zmieniają cząsteczki glikoprotein (są to związki białkowo-cukrowe) pokrywające powierzchnię komórki. Gdy tylko organizm żywiciela zaczyna rozpoznawać dany typ cząsteczki, pierwotniaki te zmieniają powierzchniową glikoproteinę na nową, której żywiciel rozpoznawać jeszcze nie potrafi. Uzyskują czasową przewagę, a co za tym idzie, szybko się mnożą. Świdrowce mogą wyprodukować ponad 120 odmian powierzchniowej glikoproteiny.***

Przy tych podstępach natury fortele Odyseusza są niewinnymi igraszkami. Wystarczy pójść teraz jesienią do lasu, na grzybobranie i próbować znaleźć coś jadalnego. Przynajmniej ja mam z tym zawsze kłopoty. Maślaki, borowiki i podgrzybki tak doskonale kamuflują się między różnobarwnymi liśćmi na podłożu, że na pierwszy rzut oka trudno odróżnić jedne od drugich. Ciekawe, że tylko muchomory widać z daleka. Może dlatego są takie „odważne“, bo „wiedzą”, tak jak ludzie, czym skończyłaby się ich konsumpcja. Wiele zwierząt drapieżnych przypomina otoczenie po to, aby nie spłoszyć ofiary. A kwiaty upodabniające się do samic owadów, aby swym wyglądem zwabić samce, które przeniosą dalej ich pyłek…

Oczywiście, mimikra czy chomochromia to zachowania zaprogramowane genetycznie lub sterowane instynktem – wywodzi dalej T. Witkowski – i można ich występowanie oddzielić od naszego pojmowania kłamstwa, które nasuwa od razu myśl o intencjonalnym wykorzystaniu oszustwa. Współczesna biologia dostarcza jednak faktów, które możemy interpretować, jako kontrolowane (…)

Mowa o aktywnym ukrywaniu się, zachowaniach odwracających uwagę przeciwnika (np. odciganie od gniazda), czy kontrolowanym wprowadzaniu w błąd podczas walki i obrony. K. Szymborski pisze: Jedną z oznak inteligencji jest zdolność do użycia podstępu. Żyjący w Kaliforni wąż heterodon płaskonosy (hognose – przedmiot studiów Harry`ego Greene`a i Gordona Burghardta) jest w tej dziedzinie mistrzem. W sytuacji zagrożenia rozdyma kark jak kobra i pozoruje kąsanie (choć sam jest całkiem niejadowity). Jeżeli to nie odstrasza napastnika, symuluje gwałtowny atak śmiertelnej choroby, dostaje drgawek, wije się, wypróżnia (zapewne z zamiarem zmniejszenia swojej apetyczności), po czym wywala język, przewraca się na grzbiet i udaje trupa. Dr Burghardt – który przyznaje zresztą, że prowadząc swoje obserwacje zawsze próbuje sobie wyobrazić, jak sam czułby się będąc wężem – twierdzi, że całe to przedstawienie trudno wyjaśnić jako mechaniczne odegranie instynktownie opanowanej roli, wąż bowiem cały czas bacznie obserwuje poczynania przeciwnika i dostosowuje do nich swoją taktykę.****

Heterodon płaskonosy – Wikipedia

T. Witkowski podsumowuje, że takie zachowania stają się jeszcze bardziej wyrafinowane u wyższych ssaków, w szczególności u naczelnych, a umiejętność ich stosowania decyduje bardzo często o sukcesie rozrodczym i o przeżyciu. A kiedy człowiek zaczyna kłamać i dlaczego to robi? O tym za tydzień w Dziejach kłamstwa. Tak zatytułowany jest pierwszy podrozdział tej ciekawej książki.

* Tomasz Witkowski, Psychologia kłamstwa, Biblioteka Moderatora, wyd. Jacek Santorski & Co, Warszawa 2006

** T.R. Henry, Paradoksy natury. Wiedza Powszechna, Warszawa 1967

*** W. Kofta, Oszustwo za cenę życia. „Wiedza i Życie“, nr. 11. 1998

**** K. Szymborski, Ludzie i bestie, „Wiedza i Życie“, nr. 4. 1997

6 thoughts on “Z wolnej stopy 69

  1. Świetny wpis Zbychu! Fascynujący temat od zarania czasów, a jedną z najpiękniejszych i najoryginalniejszych wypowiedzi, które przeczytałam to ta:
    “Prawda do kłamstwa jest podobna z twarzy” Dante Alighieri (poeta średniowieczny 1265-1321 ).

  2. Milan Kundera, w jednej ze swoich książek, postawił pytanie: czy kłamstwo jest grzechem?
    Nie ma go w Dekalogu.
    Jest tam wprawdzie “nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu” ale to ogranicza sprawę do oszczerstwa, kłamstwa którego celem jest krzywda określonej osoby.
    Kundera wyciąga wniosek, że zakaz kłamstwa byłby całkowitym zaprzeczeniem wolnej woli.

  3. Dziekuje Tereso i dziekuje Panu za komentarze, widze rowniez, ze Adminka zrobila odnosnik do nowszego wydania tej ksiazki, ja korzystalem ze starszego. Przy okazji jednak dowiedzialem sie, ze Psychologie Klamstwa wydal rowniez moj stary guru, Jacek Santorski. To byl w latach 80 ych jeden z organizatorow, swietnych, osadzonych czesciowo w buddyjskiej ezoteryce, pschologicznych warsztatow dla Polakow.

  4. Kłamstwo kłamstwu nie równe, jest czasem zmotywowane altruistycznie by komuś pomóc np zabierając mu niepotrzebne cierpienie czy jak komplement ciesząc. Są też i egoistyczne np. dla samoobrony
    lub wręcz ukierunkowane na własną korzyść lub kosztem innych.Temat to niewyczerpany który Cię Zbyszku zainteresował a dzięki Twemu ciekawemu wpisowi też i innych Dzięki
    MTM

  5. Jestes Marysiu, jak zwykle bardzo uprzejma, dziekuje. Mysle jednak, ze ciekawszy bylby wpis na temat roli blazna na krolewskim dworze, jedynej osoby w otoczeniu wladcy, ktora nigdy nie klamala.

Leave a Reply

Fill in your details below or click an icon to log in:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Twitter picture

You are commenting using your Twitter account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.