Ewa Maria Slaska
Tym razem tylko przelotne obserwacje.
***
Po drodze na dworzec widzę przy torach kolejki żółte tablice z napisem:

Uwaga – niewidoczne oznakowanie/ sztuczne DNA pozwala zidentyfikować sprawcę i powoduje, że metali nie można sprzedać (stają się niesprzedawalne).
Zastanawiam się, czy to żart, w rodzaju tych, jakie robi czasem organizacja Zentrale für Politische Schönheit, ale Internet informuje mnie, że nie, że tak kolej niemiecka próbuje poradzić sobie ze złodziejami kabli na torowiskach.
Nowoczesność. OK. Ale czy złodzieje zrozumieją w ogóle to przesłanie? Ten język, te zastosowane metody są jak literatura wysokiej klasy, nie dla idiotów.
***
W Angermünde z powodu od-wiecznej naprawy torów mamy przesiadkę z pociągu na autobus. Pasażerowie całego pociągu muszą zmieścić się do jednego autobusu. Tłok. Zastanawiam się, czy gdyby taka sytuacja miała miejsce na granicy z Francją, to też by nam podstawiono tylko jeden autobus. W autobusie wygrywają silniejsi. Mężczyźni siedzą, kobiety i dzieci stoją lub siedzą na podłodze.
***
Dodatek z następnego dnia:

***
Wracam. Pociąg przyjeżdża pół godziny spóźniony. Na peronie, na ławce obok mnie siedzi sztuczna kobieta jak z Innych pieśni Dukaja.
Włosy utlenione, brwi zrobione, grube sztuczne rzęsy, usta napompowane czymś, nie pamiętam czym się pompuje usta, botoksem?, złote ogromne kolczyki w kształcie Myszki Miki, tatuaż na całe ramię (mężczyzna z dziewczynką na tle tarczy zegara), paznokcie jak gwoździe na 9 cali, szpice, w czterech różnych kolorach, niektóre zdobione. Pierścionki, bransoletki, naszyjniki.
Ciało dziwnie niesztuczne, po prostu ubrane. Sandały, pomalowane na złoto paznokcie u nóg.
Mężczyzna na tatuażu rzuca cień krzyża
Oczywiście cyberkobieta ma kolczyki. Wszystko złote. Na niby. A może to złoto prawdziwe?
Oczywiście sztuczna opalenizna. A może prawdziwa?
***
Na peronie stoi czterech (nie, sześciu) młodych, mocno zbudowanych facetów w takich samych podkoszulkach i tego samego wzrostu. Wszyscy coś jedzą, miarowo, mocno ruszają szczękami.
W Pasewalku przesiadka. Nasz pociąg do Berlina odjechał. Następny za 1,5 godziny.
Na dworcu nie ma informacji, ani toalety, ani budki z jedzeniem, ani nawet automatu z czipsami lub wodą. Nie ma też automatu z pieniędzmi. Wszyscy ruszają za dworzec w poszukiwaniu czegoś do jedzenia i picia.
Znalazłam gdzieś wśród warsztatów i magazynów budkę z kebabami. Nie można płacić kartą, ale mam jakieś monety. Kupuję sobie frytki i wodę, na tyle mi starczyło.
Po drodze widzę chłopaków na jakiejś niekoszonej podmiejskiej łączce. Stoją w trawie po pas i wesoło, swobodnie sikają w różne strony świata.
Gdy już wszyscy wróciliśmy z łupami na dworzec, chłopaki siedzą na murku, na którym zaraz usiądziemy wszyscy, i całkiem ciekawie śpiewają. Ławki na peronie są metalowe i mocno oświetlone słońcem. Dlatego siedzimy na murku za wejściem do tunelu. Śmierdzi moczem.
Jeszcze godzina. Upał. Przed nami taki widok:

Przez godzinę patrzymy na szare śmierdzące płyty chodnikowe.
I cieszymy się, bo jest cień.
świetny tekst, …jakbym tam była w tej podróży. Znak – mistrzostwo świata 🙂 Dawno się tak nie uśmiałam. Co za pomysły 🙂 Ciekawe czy ktoś wymyślając to zakładał, że ktoś może w to uwierzyć? Chyba musiał tak sądzić, skoro znak stanął. Atmosfera w autobusie – coż, – sympatyczna 🙂
DB nawet w ICE nie jest w stanie zorganizowac dalszego transportu. Pociag zatrzymal sie w Karlsruhe i nie pojechal dalej, informacja byla zamknieta, autobusy nie jechaly, czyli wzielismy taksowke, na 60 km. Czasami sie zastanawiam, czy to dywersja, czy ktos usiluje znieslawic ta instytucje?
“DB nawet w ICE nie jest w stanie zorganizowac dalszego transportu. ”
jest, jest..jesli idzie o transporty haubic na ukraine,
to mucha nie siada.