Mal Content
Chcecie posłuchać opowieści lekko szurniętego strasznego dziadunia? Czynicie to, uprzedzam lojalnie, na własną odpowiedzialność.
Czas temu jakiś odwiedziłem perłę Flandrii, czyli Gent. Lub, jeśli wolicie, Gand. Po prostu: Gandawę. Nad starym miastem – bogatym, pięknym i budzącym zazdrość, iż są na świecie takie miejsca, gdzie przeciąg historii nie hula niemal bez przerwy, nie niszczy wszystkiego oraz pozwala żyć zadziwiająco stabilnie i dostatnio – nad tym zbiorowiskiem mieszczańskich (w najlepszym tego słowa znaczeniu, zawierającym w sobie solidność, zasobność i spokój) zabytków góruje katedra św. Bawona. Skądinąd ten Bawon to bratnia dusza, bo też lekko odklejony był od rzeczywistości, ale nie o nim jest ta opowieść.


Przed katedrą statua Huberta i Jana van Eycków. Czym żesz się bracia owi tak zasłużyli Miastu, iż z wdzięczności wystawiło im pomnik? Cierpliwości, za chwilę.

Wnętrze katedry, jak cała Gandawa, zasobne, dostojne i wzniosłe. Co prawda tu i ówdzie łagodne szaleństwo zostawiło swe ślady, ale bez przesady!


Najważniejszy w świątyni jest oczywiście tryptyk autorstwa braci van Eyck, czyli Adoracja Mistycznego Baranka. Fotografii własnego autorstwa tutaj nie pomieszczę, bo nikomu nie sprawi estetycznej przyjemności oglądanie odbicia wizerunku strasznego dziadunia w szybie pancernej, chroniącej arcydzieło. Musiałem skorzystać z reprodukcji znalezionej na internecie. Lecz uprzedzam: nie oddaje ona w pełni tego, co widać na obrazie! Zwłaszcza tego niezwykłego światła, które przenika jego przestrzeń.

Bo właśnie o nie tu chodzi. O światło: nadnaturalne, odrealnione. Słowem – mistyczne. Musicie uwierzyć na słowo lub odwiedzić Gandawę. Światło, które wprowadza w swoisty trans. Program ikonograficzny, czyli wszystkie te postacie, które się kłębią wokół Baranka, mogą zainteresować, ale nie muszą. Światło, bijące nie wiadomo skąd (bo, wbrew pozorom, nie z nimbu otaczającego Gołębicę – Ducha Świętego), to światło zniewala.
Ja już kiedyś, gdzieś widziałem coś takiego! Kiedy? Gdzie? Mam!!! Ależ oczywiście! Lou Reed. Perfect Day. Nie tyle piosenka, ile teledysk. I to ten wyjątkowy, z udziałem „Wszystkich Wielkich”. Pomijam fakt, iż możność wysłuchania takiej piosenki w wykonaniu takiego zestawu głosów (Bono, David Bowie, Duran Duran and others) jest już sama w sobie, by użyć ryzykownego językowo porównania, „ucztą dla ucha”. Chodzi mi, jakże by inaczej, o światło, którym operują twórcy klipu: nadnaturalne, odrealnione… Nie dajcie się nabrać na to, iż jego źródłem jest diaskop.
Skąd więc to światło? Czy raczej – takie światło? Chechez la femme! Tę, która towarzyszy Lou Reedowi. Tę, która pije z nim sangrię w parku i karmi zwierzęta w ZOO. Tę, która sprawia, iż jego dzień jest aż tak perfekcyjny. Niewiasta to zaiste wielka i, nomen omen, bohaterska… Heroina.
Tu i tam mistyczne światło. Tu i tam transowy odlot. Na tyle inspirujące, by się im przyjrzeć z uwagą. Ale nie na tyle atrakcyjne, by się w nich pogrążyć. I bez tego jestem już lekko szurnięty. Bo inaczej jakżebym mógł wysnuć i wystrugać takie odklejone skojarzenia?
Mało tego, materia może stać się światłem, a światło materią. W przestrzeni międzygwiezdnej i w mikroświecie atomów toczy się odwieczny taniec światła i materii. Można nawet posłuchać muzyki kosmosu.( brzmi niesamowicie.) Atomy, a nawet elektrony, mogą emitować lub absorbować światło, spotkanie cząstki z antycząstką sprawia, że obie znikają pozostawiając po sobie kwant energii, czyli światło. Dzisiaj fizycy, niczym alchemicy XXI wieku mogą w swoich laboratoriach utworzyć światło z materii, a materię ze światła. Już Jezus powiedział “Światłem jesteście” To zdanie Jezusa nie daje mi spokoju. Skąd 2000 lat temu wiedział? No tak! To dowód na to, że był (jest) Bogiem. Uważam, że prawdziwi artyści ( szczególnie malarze, rzeźbiarze i muzycy pochodzą nie z tego świata, zwłaszcza ci co malują światłem Pamiętacie z amer. MAM TALENT kobietę, która tworzy obrazy z piasku za pomocą światła i cieni. Kto nie widział niech żałuje. Ta kobieta i jej talent nie z tego świata. Uwierzcie.
elementy takiej wiary (“Światłem jesteście”)
pojawiaja sie juz ok. 1800 lat przed nasza era ( Zaratustra);
nota bene:
wyznawca tej religii ( zoroastrianizm) byl,
niedawno tu na tym blogu wspomniany, Freddy Merkury;
Nie wiedziałam, że Freddy Merkury był wyznawcą tej religii i dzięki za info i za uwagę o tym świetle. Nie rozumiem tylko, jak po lekturze książki ( Mam ją na półce) autora RATU zat. TAK UCZYŁ ZARATUSTRA, ta wiedza mi uciekła. No, tak!- SKS. Czytałam i przerabiałam tę wiedzę z książki w 2018 roku, dlatego wrócę jeszcze raz do dokładnej jej lektury. W tamtym czasie interesowałam się tą pierwotną wiarą Abrahamową.(zresztą lata wcześniej też, to cały czas powroty.) Nie rozumiem tej wiary, która nakazywała wybić wszystkich Gojów. Ślady tego istnieją w judaiźmie, Torze czy Starym Testamencie. Polecam dla zainteresowanych książkę Artura Lalaka, której to też, jestem w posiadaniu z dedykacją od autora “dla poszukującej wiedzy Łucji ” Zresztą poznałam go osobiście i przez dwa lata prywatnej korespondencji zasypywałam pytaniami. Można go znaleźć w sieci -polecam. Czekam teraz na drugi tom książki “ZABIĆ BOGÓW “- to 1000 stronicowa księga (czytałam ją przez zimę AD 2020/21-pomógl w tym covid.