Łucja Fice
Ryba
Myślę. Myśli przekształcam w słowa, słowa przelewam i zapisuję klawiaturą komputera. Myśli są różne, ale próbuję mieć nad nimi kontrolę. Nie zawsze się to udaje, ponieważ jestem bombardowana różnymi informacjami z zewnątrz, również z mediów. Nie zawsze mogę się dzielić swoimi myślami w sposób werbalny, bo mogę wywołać burzę krytyki i narazić na ostracyzm, a przecież tego nie chcę. Dlatego piszę.
Moja percepcja świata jest nieco inna aniżeli moich znajomych. Jest taka indyjska przypowieść „…I był ranek, kiedy Bóg stanął przed dwanaściorgiem swoich dziećmi i każdemu z nich przekazał zalążek ludzkiego życia. Każde dziecko stawało przed nim, aby przyjąć jego dar i wysłuchać słów misji, z jaką miało udać się na do świata ludzi, na Ziemię. „Tobie, RYBO, daję najtrudniejsze zadanie ze wszystkich. Masz zebrać zmartwienia wszystkich ludzi i oddać mi je. Twoje łzy, będą moimi łzami. Cierpienie jakie weźmiesz na siebie, jest następstwem ludzkiego niezrozumienia mojej idei, ale powinnaś wybaczyć ludziom, aby mogli zacząć jeszcze raz. Za spełnienie tego zadania otrzymasz ode mnie największy prezent ze wszystkich. Będziesz jedynym moim dzieckiem, które mnie rozumie. Dar ten jednak będzie należeć wyłącznie do Ciebie. Jeśli spróbujesz się nim podzielić, nikt nie będzie Cię słuchał, nie będziesz nigdy żadnym autorytetem. Bóg powiedział: posiadasz cząstkę mojej idei i nie możesz jej pomylić z całością czy wymienić na inną. Jesteś, Rybo, pełnią, ale nie dowiesz się o tym póki wszystkie znaki nie staną się jednością. Dopiero wówczas ujrzysz całość mojej idei”.
Piękna przypowieść prawda? Dziwne tylko, że już od dziecka domyślałam się, że świat wcale nie jest taki, jak go postrzegamy. Skąd? Dzisiaj moje ciało traktuję jak ciało jakiejś osoby w komputerowej grze, w wirtualnej rzeczywistości. Osoba z gry komputerowej jest tylko wyliczonym wirtualnym bytem. Moja fizyczność jest wirtualnym awatarem, a ja jestem graczem, świadomością. Jestem w tej rzeczywistości, by dokonywać wyborów pomiędzy dobrem a złem. Każdy człowiek, który przychodzi na świat, ma zaprogramowany system wartości. Już małe dziecko wie co dobre, a co złe, co mu wolno, a co nie. To jakby odwieczny zakład, może gra w kości pomiędzy dwoma siłami. Wszyscy żyjemy na tej samej Ziemi, jesteśmy jej solą i możemy (mamy prawo) głosić swoje idee i mieć na ten świat wpływ. Każdy ma w tym świecie swoje miejsce, przecież innej Ziemi nie znamy (jeszcze).
Teoria reinkarnacji mówi, że z każdym wcieleniem przepracowujemy kolejne lekcje i wspinamy się na wyższy poziom. Dziś już mamy w fizyce ogrom na to dowodów. Życie pokazuje nam, że każda ludzka kreacja może przejawiać się w dwojaki sposób – w pozytywie i negatywie. Zawsze jednak pytamy, jak to jest, że jesteśmy TUTAJ i dokonujemy wyborów. Można to tak wytłumaczyć: świadomość najlepiej może być przedstawiona jako system informacyjny. Ten system rozwija się poprzez tworzenie informacji. Informacja tworzy treść, tworzy strukturę, więc jestem TU, by dokonywać wyborów, by uczyć się (również na błędach,) ewoluować i po prostu stawać się lepszą. Świadomość ma zawsze wybór i jest połączona z wolną wolą. Może świadomość, która istnieje poza naszym cielesnym bytem, jest wdrażana do systemu informacyjnego (podobnie jak jakiejś komputerowej grze?). Może ten system stworzył pamięć? Może przetwarza dane poprzez nasze ludzkie wybory?
Mam wrażenie, że to wszystko musi być połączone z utratą lub przypływem energii (entropia.) Dobre wybory w obrębie świadomości w sensie moralnym popychają nas w stronę stanów niższej entropii i odwrotnie. Tak to rozumiem. Zdobywając wiedzę, wzrastam intelektualnie, tworzę szerszą świadomość, nowy obraz siebie. Mam też wiedzę intuicyjną i jestem nią „napędzana.” Wcale nie muszę być racjonalna w pojmowaniu życia, świata, kosmosu. Tak samo jak wszyscy odczuwam radość, smutek, strach, ból i tak samo dokonuję w życiu wyborów, ale postrzegam świat jako całość z jej fauną i florą.
Patrząc w tej chwili na gablotę z minerałami z całego świata i na ich kolorystyczne bogactwo (przebywam w domu fanatyka, którego pasją są kamienie, meteoryty i minerały, widzę, że różnią się od siebie, a jednak stanowią budulec całego kosmosu.
Doczytałam się, że uniwersytety (profesorowie) zaczynają łączyć świadomość i wypełniać lukę pomiędzy metafizyką, teologią i fizyką. To trzy części jednego, większego pojmowania kosmosu i sposobu, w jaki działa świat. Wydaje mi się, że takiego połączenia dokonali już Jezus, Budda, Mahomet i wielu innych. Jak to wszystko połączyć z nauką i wiedzą, jaka jest mi dostępna dzisiaj? Umysł ludzki jest jednocześnie potęgą i upiorem pełnym lęków, łaknącym odpowiedzi na dręczące pytania. Może to przerażony umysł każe mi szukać odpowiedzi? Jeszcze kilkanaście lat temu moja rzeczywistość i świadomość były oddzielona wielkim murem, ale to się zmieniło. Czy ta indyjska przypowieść o znakach zodiaku może być prawdziwa? Czym była siła, która skierowała mnie na drogę służby innym ludziom i tym samym poszukiwania odpowiedzi na trudne pytania? Myślę, że moja podświadomość wyrażała chęć opieki, chciała być pomocna i użyteczna, a tym samym ja sama, świadomie dokonałam takiego a nie innego wyboru.
Czym jest więc życie i związana z nią świadomość? Jaki jest jego cel? Ja już sobie odpowiedziałam. Ten cel to dojrzeć drugiego człowieka i pomóc mu w potrzebie, nauczyć się miłości do niego.
Życie to szkoła, to lekcje. Szkoda tylko, że wagary zabrały mi tyle czasu, sprawiły, że nie posiadłam wiedzy, której już dzisiaj nie nadgonię. Będę musiała TU kiedyś wrócić i te lekcje uzupełnić. Życie trwa, pisze swoją pracę i na razie mam tylko takie motto „Żyj tak, aby nikt przez ciebie nie płakał”.
Łucja, żaden autorytet
“Myślę, więc jestem”, to słynne zdanie Kartezjusza.
Możnaby je rozszerzyc np.na:
“co i jak myślę, robi moje bycie tu, wartościowym, lub mniej wartościowym”.
To jest każdego wybór: indywidualny, “prze-myślany” sposób myślenia.
Jaki? Składa się na to wiele faktorów…To już sobny rozdział.
Dziekuję Pani Łucjo!. Pozdrawiam T.Ru
Pani Łucjo!
Bardzo przepraszam, ale pozostaję w kontrze, zgłaszam protest i wnioskuję o unieważnienie obrad!
Niech Pani mnie źle nie zrozumie. Bardzo poruszył mnie Pani post, a już zwłaszcza piękna indyjska przypowieść. I wszystkie przemyślenia. I bardzo bliska mi jest niezrozumiana przez nikogo Ryba.
Ale ja nie o tym. Chciałbym się odnieść tylko do końcowego motta: “żyj tak, aby nikt przez Ciebie nie płakał”. Jeśli będzie Pani tak żyć, kiedyś sama będzie Pani płakać. Zresztą mam wrażenie, że już teraz gdzieś w środku Pani płacze.
Tak nie można. To droga do samozagłady. Do nieszczęścia na własną prośbę. Wiem, co mówię. Było to kiedyś i moje motto. Jako przeciwwagę powtórzę tylko za Hłaską: “Przez delikatność marnujemy życie”.
Nie można nigdy przewidzieć wszystkich konsekwencji swoich czynów i słów. Nie można nigdy wiedzieć na pewno, czy ktoś będzie płakał lub już płacze, czy nie. Można się starać nie być świnią. Nie krzywdzić świadomie, nie mówić złych słów. Ale nigdy nie można tego z całą pewnością uniknąć.
Milsi mi są ludzie, którzy, gdy trzeba, idą ze mną na zwarcie i mówią mi niemiłe rzeczy, niż tacy, co milczą, żeby nie urazić. Przynajmniej mam szansę, przez to czegoś się nauczyć, coś zrozumieć, coś zmienić.
Ale jeśli w coś wierzę i jest to ważne, to będę kruszył kopie na wiatrakach jak Don Quijot. I albo wiatrak padnie, albo ja pojmę, że trud mój daremny.
Wiem, nie można tego od nikogo wymagać. I wiem jak długa i kamienista była droga do motta, które dziś wyznaję: “Podróżuj, śnij, odkrywaj”. Ale niech mi Pani wierzy: nie żałuję ani jednego kamienia, o który się potknąłem. Ani jednego upadku na ryj. Mam tylko nadzieję, że Ci, którzy przeze mnie płakali, kiedyś mi wybaczą.
Oczywiście nie znam Pani doświadczenia, ani tego programu w głowie, który rządzi awatarem, dlatego, jeśli źle zrozumiałem Pani tekst – przepraszam.
Bardzo serdecznie i z największą szczerością pozdrawiam
Krizz