Ewa Maria Slaska (z inspiracji Konrada)

No tak, można, tyle tylko, że trzeba mieć siedem milionów dolarów. Albo więcej. Nikt nie wie, ile, ale sam film kosztował 6,5 miliona.
Może zresztą słyszeliście o tym, że reżyser jest Polakiem, pochodzi z Poznania i nazywa się Tomasz Wieczór albo Wieczorkiewicz.
Tu jest link do filmu The Room: https://youtu.be/wOKW0PeHVDE (na youtubie został on okrojony o pięć scen seksu, w tym jedną – seksu oralnego)
Tu z kolei link do filmu o tym, jak powstał film The Room – The Disaster Artist: My Life Inside The Room, the Greatest Bad Movie Ever Made: https://www.werstreamt.es/film/details/1126688/the-disaster-artist/ (choć nie wiem, czy nie trzeba będzie zapłacić za streaming); na youtubie można obejrzeć różne fragmenty filmu.
A tu jeszcze do fimu, który był, wydaje mi się inspiracją dla reżysera The Room, choć (chyba) nikt o tym nie wspomina: Okno na podwórze / The rear window; genialny film Alfreda Hitchcocka z Jamesem Stuartem i Grace Kelly; jeden ze stu najlepszych filmów na świecie: https://youtu.be/YEgpkHWECKs
Obejrzyjcie wstystkie te trzy filmy i wtedy tu wróćcie, to Wam powiem, co o tym myślę i dlaczego Tommy Wiseau chciał być (chyba) Don Kichotem, ale jak zaczął kręcić The Room, stał się Sancho Pansą własnej szalonej fantazji.
Bo tak to chyba jest, nie możesz być i marzycielem, i bezwzględnym egzekutorem obowiązków tych, których chciałeś porwać za sobą. Dlatego Marzyciel (podobnie zresztą jak arystokrata) zawsze MUSI mieć towarzysza, tego, który wykona za niego każdą robotę. I tę normalną (wyleje nocnik przez okno w gospodzie), i tę bardziej skomplikowaną (zarezerwuje bilety w Orient Expressie), i tę nużąco codzienną (ktoś przecież musi to wszystko trzymać w garści), i tę wreszcie najbardziej nieprzyjemną, czasem zwaną też brudną, bo przecież czasem trzeba zasztyletować Hoprynę i szlachetny szlachcic, np. Wołodyjowski, sam nie będzie tego robił, od tego ma Rzędziana, Zagłobę, Falstafa czy Sancho Pansę.

Te rozmyślania prowadzą mnie przez chwilę na manowce, przypominam sobie bowiem, że przez całe moje dorosłe życie z zainteresowaniem czytałam o tym, że ktoś komuś towarzyszył w podróżach i do jego obowiązków należało wylewanie nocników, rezerwowanie biletów lub wielbłądów, wykłócanie się z oberżystą, że w pokoju są pluskwy, a w śmietanie mysz. I zawsze wtedy myślałam, że ja też bardzo bym tak chciała. No i popatrzcie, jak pięknie się spełniają takie myśli. Od kilku lat towarzyszę czasem w podróżach mojej najbardziej hojnej i niezwykłej przyjaciółce, Iwonce. Dziękuję, Kochana!
I nie muszę wykonywać żadnych z tych czynności!
Bo naprawdę, marzenia się spełniają, trzeba tylko dokładnie wiedzieć, czego się chce, jeśli bowiem się ich nie sprecyzuje, to można wyjść na tym jak Eryk w powieści Terry Pratchetta Faust Eryk. Chłopak ma 14 lat i trzy standardowe marzenia – żyć wiecznie, panować nad światem, spotkać najpiękniejszą kobietę w historii. Przeczytajcie tę książkę i wtedy wróćcie do dalszej lektury tego tekstu.
Książka ukazała się po polsku w roku 1997 w tłumaczeniu Piotra Cholewy. Jest na portalu chomikuj jako epub i audiobook, znajdźcie ją tam sobie, albo kupcie na Merlinie.
***
Film The Room, zgodnie z moim własnymi przewidywaniami, nie podobał mi się, historia wydawała mi się prosta jak slogan na plakat, charaktery niczym nie zaskakiwały, gra aktorska była na poziomie teatrzyku szkolnego w Dąbrowie Leśnej. Natomiast bardzo podobał mi się film The Disaster Artist, opowiadający historię o tym, jak Tommy Wiseau nakręcił swój film. Jest to historia o przyjaźni dwóch mężczyzn, przyjaźni która przetrwała wiele lat, wiele kłótni, wiele porażek i sukcesów, ale przede wszystkim jest to niezwykła historia mistyfikacji, która praktycznie rzecz biorąc nigdy nie została wyjaśniona.
Tommy Wiseau jest prawdziwą postacią, ale jednocześnie pojawia się z nikąd i do dziś nikt nie wie, skąd się wziął on sam i skąd wziął pieniądze, żeby nakręcić swój pierwszy film? W Disaster Artist od początku ma pieniądze, ma drogi samochód, drogie mieszkanie, i jeszcze drugie mieszkanie w Hollywood.
Ma, a mimo to wydaje się biedny, niespełniony, rozpaczliwie samotny. Zakompleksiały, sfrustrowany.
W mieścinie pewnej, prowincji Manchy, której nazwiska nie powiem, żył niedawnymi czasy hidalgo pewien, z liczby tych, co to prócz spisy u siodła, szabliska starego, szkapy chudziny i paru gończych, niewiele co więcej mają. Rosolina powszednia, z baraniny częściej niż z wołowiny wygotowana na obiad, bigosik z resztek obiadu prawie co wieczór na kolację, co piątek soczewica, co sobota jaja sadzone po hiszpańsku, a na niedzielę gołąbeczek jakiś w dodatku do codziennej strawy, zjadały mu corocznie trzy czwarte części całego dochodu. Reszta szła na przyodziewek: na opończę z sukna cienkiego, hajdawery aksamitne z takimiż łapciami i na świtkę z krajowego samodziału dobornego, którą się w powszednie dni tygodnia obchodził.
To początek Don Kichota. Nic o nim nie wiemy, ani co dotąd robił, ani jak żył, ani kto go rodził. Pojawia się znikąd i jest dziwakiem. Czyta książki, rycerskie romanse i to one go kształtują. Czasy się zmieniły. Minęło przecież 400 lat. Wiseau ogląda filmy i to one go kształtują.
Obu ich prowadzi marzenie. Don Kichot chce zażyć sławy, uwalniając uciśnionych, a zwłaszcza uciśnione, Wiseau – nakręcając film o miłości i zdradzie. I o sobie. Jego bohater jest kolejnym wcieleniem Don Kichota. Wierzą w Miłość tej Jedynej. W jej Piękność i Wierność. W Przyjaźń. Zostają okrutnie zdradzeni. Są Marzycielami-Nieudacznikami. Nic, co robią, im nie wychodzi. Nic nie jest takie, jak sobie zamarzyli. Wszystkim trzem się nie udaje, jednego odwożą w klatce do domu, drugi zabija się dramatycznie, trzeciego wyśmiewają. A jednak i Don Kichot, i Tom Wiseau dostąpili sławy, jakiej każdy może im pozazdrościć.
Zaimponował mi ten Wiseau.
Każdy swym własnym giermkiem!
czyli epos rycerski na opak
spisany piką przez jednorękiego
ku sławie i nieśmiertelności
czego sie nie zrobi dla dulcynei!
a poza tym jest nas zawsze dwoch, ja i moj brzuch;
don i sanczo skazani byli wielokrotnie, a wrecz glownie, na salami i suchary,
a i w buklaku nie zawsze bulgotalo u nich wino,
a szarawary takze byly raczej z konopii, nizli jedwabiu, jesli sie nie myle…
Autor twierdzi, że powtórzę, że przyodziewał się Don Kichot tak: opończa z sukna cienkiego, hajdawery aksamitne z takimiż łapciami i świtka z krajowego samodziału dobornego. Tłumaczył Walenty Zakrzewski. Sprawdzam jeszcze, co znaczy “doborny” i jest to to samo, co doborowy, czyli wysokiej jakości. Tak twierdzi Doroszewski. W tłumaczeniu Czernych “kaftan był z przedniego sukna, aksamitne hajdawery odświętne i takież ciżmy, w dni powszednie zaś przyodziewał się w bardzo przedni samodział”. U Charchalisa podobnie – kaftan z przedniego sukna, spodnie i pantofle aksamitne, a na codzień “najprzedniejsza sukmana”. Czyli jadł nasz Don Kichot bylejak (rosolina mówi sama za siebie), ale odziewał się przednie.