Ewa Maria Slaska
Widzimy tylko to, co wiemy
Zawsze to powtarzam. Niestety. I zawsze, gdy to głoszę, widzę przed oczyma ruiny klasztoru w Eldenie i słonia na ulicy w Berlinie. Do klasztoru trzeba zjechać zaledwie parę kilometrów z głównej drogi, którą się jedzie z Berlina nad Morze Północne. Ale jak się nie wie, że trzeba, to się nie zjedzie.
Caspar David Friedrich, Klosterruine Eldena (ca.1825)
Ze słoniem było na odwrót. Ale to dlatego że już czytałam powieść o izraelskim chłopcu, który znalazł słonia i szedł z nim do domu po ulicach Tel Avivu. Nikt go po drodze nie zaczepił, co chłopiec skwitował w myślach właśnie tą uwagą: ludzie nie widzą tego, czego nie spodziewają się zobaczyć. Doświadczyłam tego, gdy pewnego dnia wyszłam z poczty ulokowanej w nieważnej, bocznej uliczce w Berlinie. Naprzeciwko poczty mieściła się szkoła. Do szkolnej bramy właśnie podjechała ciężarówka, z ciężarówki wysiadł słoń i poszedł do szkoły. Trwało to dłuższą chwilę, co jakiś czas z poczty wychodził następny klient, ja mówiłam: O, słoń!, a pan lub pani patrzyli na mnie jak na osobę niespełna rozumu i oddalali się w pośpiechu.
Z ptakiem i kotem na cmentarzu Montparnasse było jednak tak, jak zazwyczaj bywa – nie wiedziałam, to nie zobaczyłam. Byłam tam kilka lat temu (zobacz wpis Pisarze i cmentarze), odwiedziłam groby Sartre’a, Simone de Beauvoir, Ionesco i Cortazara.
Cortazar – najukochańszy, absurdalny, kultowy… Naszukałam się jego grobu jak głupia. W końcu machnęłam ręką na porównywanie rzeczywistości z planem. Wiedziałam, że jest w lewo od grobu Ionesco i tak długo chodziłam między grobami, aż znalazłam.
A mimo to nie znalazłam ani grobu z kotem ani z ptakiem. O obu dowiedziałam się przez przypadek, szukając informacji, dlaczego pewna rzeźba Niki de Saint Phalle nazywa się Nana de Berlin?
Setki stron internetowych uporczywie powtarzały jedno zdanie – że ta mała Nana (ma niewiele ponad 30 cm wysokości), zwana również La baigneuse, została przez artystkę zaprojektowana w roku 1973 i wykonana w Niemczech w 500 egzemplarzach. Dopiero zadając pytanie na stronie internetowej artystki, dowiedziałam się, że wydawcą nakładu był oddział słynnego berlińskiego wydawnictwa Propyleje (Propyläen), a dokładniej jego dział zwany Refaktur. Berlińską Nanę wciąż można gdzieś od kogoś kupić, a jej cena waha się pomiędzy osiem a trzydzieści tysięcy euro, nie kupujcie więc kota w worku.
Zastanawiam się, jak to było możliwe, że choć, jak mi się wydaje, zdeptałam cały ten cmentarz od muru do muru, nie zauważyłam dwóch nagrobków wykonanych przez jedną z moich ulubionych i z daleka rozpoznawalnych artystek. Jest to tym dziwniejsze, że jeden z tych nagrobków to duży, kolorowy kot…
Le Chat Ricardo z roku 1989, to poliestrowa rzeźba na grobie Ricardo Menona (1952–1989), rzeźbiarza i malarza, asystenta artystki podczas budowy Ogrodu Tarota. Ricardo, który zmarł w wieku 37 lat na aids, był jednym z wielu przyjaciół Niki de Saint Phalle chorych na tę w owym czasie nieuleczalną chorobę. Dzisiaj, 30 lat później, ludzie chorzy na aids mają szansę przeżyć wiele lat, pod warunkiem, że systematycznie przyjmują leki spowalniające. Rzeźba kota została przez artystkę podpisana: Nie jestem kotem, jestem Ricardo. Również drugi grób na cmentarzu Montparnasse, ozdobiony rzeźbą artystki, to grób jej przyjaciela i asystenta, Jean-Jacquesa Goetzmana, który umarł na aids.
Niki de Saint Phalle była znana ze wsparcia, jakiego udzielała chorym, a także instytucjom, które walczyły o ich godne życie. W roku 1987 opublikowała książkę AIDS: You Can’t Catch It Holding Hands, która została wydana po angielsku, francusku, niemiecku, włosku i japońsku. Wszyscy znamy ten tytuł, to znane hasło: Nie nabawisz się aids, trzymając się za ręce.
Jean-Jacques Goetzman był przyjacielem Philipa Matthew, syna artystki. Umarł w roku 1998, a Niki de Saint Phalle wykonała dla niego rzeźbę zatytułowaną Oiseau pour Jean-Jacques (ptak dla Jana Jakuba).