O świętym Marcinie (ale nie “tym”)

Ewa Maria Slaska

Dla Joanny Trümner

11 listopada

Jego święto było tydzień temu, 3 listopada, ale z przyczyn właściwie wiadomych, a jak komuś niewiadomych, to wszystko jeszcze wyjaśnię, piszę o nim dziś. Bo dziś też jest dzień św. Marcina, a myślę o świętym Marcinie Peruwiańskim.

W Peru żył i działał najsympatyczniejszy święty, z jakim się kiedykolwiek spotkałam. Myślę, że Franciszek z Asyżu też był taki miły, ale tak go wszyscy cytujemy i interpretujemy od kilkuset lat, że w tym całym zamieszaniu całkiem zniknął człowiek. A Martin de Porres to przede wszystkim i tylko człowiek. Skromny i miły. Pisałam o nim już dwukrotnie, raz, gdy odkryłam, że jest patronem Uniwersytetu w Limie, i drugi raz 27 kwietnia 2014 roku (przypomnę, że był to dzień kanonizacji “naszego” papieża) w cyklu Ewa Maria Slaska i Maryna Over o kotach. Piszę o nim dziś, bo dziś święto świętego Marcina. Wprawdzie wcale nie Peruwiańczyka, Martina de Porres, tylko świętego Martina z Tours, Francuza, ale tego świętego wszyscy znają – dlatego postanowiłam dziś – w dniu świętego Marcina, gdy w Poznaniu obowiązkowo je się rogale, a w całej Polsce – szkoda gadać, wstyd i hańba, choć mogłoby być tak jak w Niemczech, gdzie dzieci chodzą w pochodach z lampionami – wspomnieć świętego Marcina z Peru. Kościół wspomina go wprawdzie 18 stycznia, ale kto z nas wtedy westchnie w intencji tego miłego i skromnego czarnoskórego braciszka z klasztoru św. Dominika w Limie? No kto?

Wzruszająca postać – żył w latach 1579-1639, był nieślubnym dzieckiem, mulatem, balwierzem, ogrodnikiem, mnichem z zakonu dominikanów, opiekunem chorych i sierot, dla których zakładał przytułki. Nazywano go świętym z miotłą i przedstawiano z kotem i psem. Został beatyfikowany w roku 1837 i kanonizowany przez Jana XXIII w roku 1962.
Z tej okazji Peru wydało specjalny znaczek pocztowy.

W czasach dzisiejszych uważany jest za świętego patrona tych, którzy walczą o sprawiedliwość społeczną, tolerancję i równe prawa dla wszystkich bez względu na okoliczności urodzenia.

Peru - św. Marcin de Porres
W Peru opowiada się o Marcinie wiele historii. Tak jak w każdym kraju ludzie opowiadają sobie historie o “swoich” świętych. Rozmawiał ze zwierzętami, a one z nim. Najbardziej lubił koty i psy.

Rzeźba w kościele parafialnym św. Józefa  w Limie (Miraflores). Foto: Josef Bordat

W dzisiejszych czasach otrzymał nowe zadanie: objawia się chirurgom, jeśli podczas operacji tracą pewność, co dalej można zrobić, żeby pomóc pacjentowi. W takich wypadkach Marcin pojawia się niekiedy i prowadzi rękę chirurga.

Marcin uratował życie pewnemu robotnikowi. Jako skromny braciszek nie miał prawa mieszać się w sprawy swojego zakonu, a już w żadnym wypadku nie wolno mu było czynić cudów. To był przywilej zastrzeżony dla ojców i to oczywiście  – białych (i nie chodzi mi tylko o kolor ich habitów). Marcin był posłuszny i zajmował się tym, czym miał się zajmować – czyli zamiataniem. Pewnego dnia był jednak świadkiem, że mężczyzna, który naprawiał coś w budynku klasztornym, zaczął spadać z drabiny. Zanim jednak roztrzaskał się na ziemi, Marcin zatrzymał go w powietrzu. Zostawił go tak w stanie hibernacji i pobiegł do przeora, żeby zapytać co ma zrobić – uratować mężczyznę, przekraczając przy tym reguły zakonu, czy pozwolić mu spaść na ziemię i zginąć. Przeor zezwolił na dokonanie cudu, Marcin biegiem wrócił na podwórze i uratował człowieka przed upadkiem.


Mam pomysł – zrobimy tak: zatrzymamy ten nieszczęsny pochód w Warszawie (św. Marcinie Peruwiański wspomagaj nas w tym dziele!), pójdziemy do domu na szarlotkę, a jak pozwolimy mu ruszyć, to będzie już 13 listopada (bo jutro też jeszcze jest święto) i wszyscy spokojnie wrócą do pracy, a tym jak Polska ma obchodzić święto odzyskania Niepodległości, będziemy się mogli zająć ponownie za rok.

4 thoughts on “O świętym Marcinie (ale nie “tym”)

  1. Pani Ewo!
    Bardzo piekne przdstawienie, tej tez bardzo pieknej osoby Marcina.
    Rzeczywiscie “bliski nam czlowiek”, ze specjalnymi talentami..
    Taki zwyczajny, a jednak ktos nadzwyczajny..
    Wszystko w jednym, po prostu swiety.
    Dziekuje.

  2. “Mam pomysł – zrobimy tak: zatrzymamy ten nieszczęsny pochód w Warszawie (św. Marcinie Peruwiański wspomagaj nas w tym dziele!), pójdziemy do domu na szarlotkę, a jak pozwolimy mu ruszyć, to będzie już 13 listopada (bo jutro też jeszcze jest święto) i wszyscy spokojnie wrócą do pracy, a tym jak Polska ma obchodzić święto odzyskania Niepodległości, będziemy się mogli zająć ponownie za rok.”
    zajmijmy sie tym nie za rok, tylko codziennie;

  3. n.p. mnie utozsamiaja w kontaktach spolecznych z polska; nawet gdy staram sie o prace na bermudach to wysylaja zapytanie do w-wy, czy czasami nie krade etc., kosztuje to obecnie( mnie i innych delikwentow) czasami i sto eurotasow rocznie (sic);

Leave a Reply

Fill in your details below or click an icon to log in:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Twitter picture

You are commenting using your Twitter account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.