Nasz człowiek w Wietnamie 3

Lech Milewski

Znowu w drogę

Znowu w drogę, tym razem autobusem. Autobus mozolnie wspina się na przełęcz Hai Van.

Z jednej strony kłębią się chmury, z drugiej błyszczy w słońcu morze i złoci się plaża. Zjeżdżamy do Da Nang. To najbardziej uprzemysłowione miasto Wietnamu. Widać to – autostrady, mosty, dużo się buduje i to w japońskim, a może koreańskim, tempie.
Mafia – mówi znacząco nasz przewodnik. Wiadomo o co chodzi – Doi Moi (patrz poprzedni wpis) – kierownictwo partyjne odkryło, że zagraniczne koncerny to lepsze źródło dochodów, niż drobne datki od rodzimych przedsiębiorców.

Wkrótce jedziemy wzdłuż plaży. U podnóża najwyższej góry, nieco na prawo biała Tara – kobieca Budda – KLIK.

Czysto, drobniutki piasek – po prostu Copacabana.

Naszym celem jest Hoi An – KLIK – najbardziej przyjazne turystom miasto Wietnamu. Rzeczywiście – czysto, ładne domy, chodniki dla pieszych, sporo atrakcji.
Wieczór spędzamy w zabytkowej dzielnicy. Wiele starych, dobrze zakonserwowanych budynków, w których użytkownicy nadal uprawiają tradycyjną działalność rzemieślniczą.

Piętro wyżej możemy podziwiać jedwabne obrusy i tkaniny.
Zakłady krawieckie i szewskie, które przez noc uszyją suknię czy garnitur, zrobią buty.

Następny dzień mamy wolny. Sporo osób wybiera się na plażę. Siedmiu wspaniałych (w tym jedna wspaniała) – na wycieczkę rowerową.

Jedziemy polnymi drogami. Nareszcie można zobaczyć z bliska starannie pielęgnowane działki z warzywami, bezkresne pola ryżowe (Wietnam jest trzecim największym producentem ryżu na świecie), malownicze jeziora i kanały.

Nagle przeszkoda na drodze – bawół. Dla odważnych nie ma jednak przeszkód. Bawół zastępuje na chwilę rower. Pasażer chyba mu odpowiada, bo zwierzę się z uciechy oblizuje.

Za to pasażer w strachu. Bawół ma na grzbiecie ogromne połcie tłuszczu, które podczas marszu spływają razem z pasażerem to na lewą, to na prawą stronę. Rower jest znacznie stabilniejszy.

Chwila jazdy i kolejna atrakcja – przejażdżka okrągłymi łodziami z wikliny.

W pobliżu ktoś demonstruje taneczne możliwości takiej łodzi – KLIK. Tym razem jednak to ja jestem wioślarzem, więc płyniemy spokojnie i z godnością. Właścicielka łodzi nagradza mój wysiłek wykonanymi z trzciny okularami.Czyżbym coś przegapił?

W drodze powrotnej mijamy przepiękną pagodę Long Tuyen.

Chwila wytchnienia w hotelu i już trzeba spieszyć na lekcję gotowania. Szef prowadzi nas najpierw na bazar i pokazuje produkty, których będziemy używać (zakupy zrobił rano).

Nie jestem zbyt uważnym uczniem. Rozglądam się po sąsiednich straganach.

Ciemne bryły koło słoików to co?
Bycza krew – odpowiada nasz szef – u nas nic się nie marnuje.
Hmmm, mam nadzieję, że nasza klasa będzie wegetariańska.
Nie pytam, co robi ta mucha na mięsie. I tak dziwię się, że tylko jedna. Zresztą szef lekceważąco macha ręką na stoisko z mięsem. Ubój odbywa się o 4 rano, zakupy mięsa trzeba robić przed 7 rano.
Na marginesie dodam, że kilka lat temu, podczas wycieczki rowerowej w okolicach Bangkoku, odwiedziliśmy pływający bazar, a tam było sporo stoisk oferujących smażone owady. W Wietnamie nie napotkaliśmy tego rodzaju jedzenia.

Lekcja nie jest trudna. W programie cztery potrawy:
– makrela grilowana w liściu bananowym,
– wegatariańskie spring rolls. W wikipedii wykryłem, że polska nazwa tej potrawy to sajgonki.
– sałata z zielonej papai z dodatkiem kurczaka. Podczas pobytu w Polsce nie poznałem tego owocu. Z wikipedii dowiaduje się, że papaja to po polsku melonowiec właściwy.
– naleśnik ryżowy.

Nie były to wymyślne potrawy, więc nie będę tu podawał przepisów, ograniczę się do ciekawostek.
Makrela w liściu bananowym – liść bananowy jest bardzo twardy i sztywny. Żeby go zmiękczyć, należy przesunąć go powoli nad ogniem.

Ta ciemniejsza strefa jest już miękka.

Spring rolls – jarzyny zawijane w papier ryżowy. Ten papier też jest sztywny. Aby go zmiękczyć, należy go posmarować białkiem. Zawinąć i smażyć na głębokim tłuszczu – deep fry.

Po lekcji zjadamy, to co uwarzyliśmy. Da się zjeść, ale chyba pozostanę przy dotychczasowym repertuarze.

Uff, co za dzień. Idę wcześnie spać, bo jutro będzie jeszcze gorzej lepiej.

Ciąg dalszy nastąpi.

Dziękuję Krystynie (Powsinodze) za poprawki i sugestie zmian.

3 thoughts on “Nasz człowiek w Wietnamie 3

  1. Jazdą na bawole mi zaimponowałeś! Chylę czoła! Zaś krew bawola mnie zdumiała. Głównie przez to, że w kostkach:))) Cudowna wycieczka.

  2. Mam pytanie techniczne. Jazda na rowere, na bawole, na łódkach. Pobyt nad wodą, w lesie. Odwiedzanie bazarów, korzystanie z lokalnych usług, zapewne również gastronomicznych.
    To przeczy powszechnej opinii o niebepieczeńśtwach krajów tropikalnych – malaria, ameba itp.
    Czy te opinie są przesadzone? Czy nikt z uzestników wycieczki nie miał problemów zdrowotnych?

    1. Bardzo dobre pytanie. Ja miałem tego samego typu obawy przed wyjazdem i zabrałem z sobą tabletki do puryfikacji wody i bardzo silny aerozol. Na szczęście w internecie wyczytałem, że na początku marca jest raczej sucho i nie trzeba zażywać tabletek przeciw malarii, co zaoszczędziło mi niewygody.
      Pogoda była idealna, na północy (Hanoi) do 24C w dzień i 12C w nocy, słonecznie, niska wilgotność. Na południu (Sajgon) do 31C w dzień, wilgotność nieco wyższa, ale nadal komfortowa. W rezultacie, poza tą muchą na fotografii, nie zauważyłem ani jednego owada.
      Jeśli chodzi o odzywianie się i higienę osobistą, to nikt z tym nie przesadzał. Na przykład nie zawsze była sposobność żeby umyć ręce przed jedzeniem. Często jedliśmy cos nabytego w bardzo prymitywnych straganach. Inna rzecz, że chyba nikt nie jadł surowych owoców czy warzyw. Co innego woda kokosowa, tę piło wiele osób, prosto z owocu.
      Nie oznacza to żebym kogoś namawiał do beztroski w tym zakresie. W moim przypadku miałem zaufanie do przewodnika wycieczki, że ostrzeże nas gdy pjojawi się jakieś ryzyko.

Leave a Reply

Fill in your details below or click an icon to log in:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Twitter picture

You are commenting using your Twitter account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.