Czy przemijanie jest złem – dwie książki o śmierci

Konrad

Najpierw o Zaprzeczaniu śmierci (tytuł oryginalny: The Denial of Death). Książka antropologa i psychoanalityka Ernesta Beckera. Becker w 1974 roku otrzymał za nią nagrodę Pulitzera. Jej centralna teza: w naszej podświadomości tkwi konflikt między instynktem przetrwania z jednej strony, a świadomością nieuchronności śmierci z drugiej. Konflikt ten generuje (nieuświadomiony często) lęk przed śmiercią. Podświadomość popycha nas więc ku rozwiązaniom tego konfliktu – prawdziwym lub złudnym. Ponieważ nie możemy unieśmiertelnić się biologicznie, próbujemy osiągnąć to w sferze “symbolicznej”. Zdaniem autora gros tego co robimy to właśnie takie starania – i nawet same cywilizacje są w istocie systemami, których celem jest umożliwić nam osiągnięcie wrażenia nieśmiertelności.

Becker odnosi się do egzystencjalnej wizji człowieka dualnego. Z jednej strony jesteśmy podmiotami, mamy swój własny, wyjątkowy sposób patrzenia na świat, swoje własne uniesienia i cierpienia, w sferze intelektu jesteśmy zaś twórczy niczym bogowie, tworzymy kulturę oraz narzędzia, z pomocą których zdajemy się władać światem. Z drugiej strony jesteśmy “przedmiotami”, jedną z wielu miliardów jednostek, globalnie nieistotni, i zdani na biologię, która nas ogranicza, a na końcu zabija. Jako ludzie jesteśmy zaznajomieni nie tylko z pierwszą, subiektywną perspektywą, ale potrafimy też spojrzeć na siebie z zewnątrz, z “lotu ptaka”, i ujrzeć drugą.

O ile np. zdaniem Simone de Beauvoir obie perspektywy są konieczne, ponieważ obie mówią nam coś prawdziwego o nas samych, nie powinniśmy więc żadnej z nich negować, o tyle zdaniem Beckera, “terror śmierci” wymaga, żebyśmy szukali schronienia w pierwszej perspektywie. Becker nazywa ten zabieg projektem heroicznym – tworzeniem mitu o tym, że ludzkie życie ma sens. Nie wystarcza nam samo życie – musimy być w jakiś sposób ważni. Przyłączamy się do grup lub idei, które obiecują nam, że nasz wpływ będzie trwał jeszcze po naszej śmierci – bo napisaliśmy książkę, bo walczyliśmy o godną ideę, bo mamy dzieci i wnuki. Ale przecież wiemy, że to nic nie da. Kto o nas będzie pamiętał za 100 lat? 500? Milion? Prędzej czy później jesteśmy skazani na wieczne zapomnienie. Jakaś osoba, nawet nie wiedząc o tym, pomyśli o nas ostatni raz we wszechświecie. I znikniemy.

(Ernest Becker)

Innym rodzajem projektu heroicznego może być wiara religijna. Niegdyś najbardziej dostępny i podstawowy sposób na zrealizowanie potrzeby heroizmu, dziś wyszedł z mody, i pozostawił “masy” bez metody na nieśmiertelność. Na tym polega kryzys współczesności. Jest on nawet głębszy – zatraciliśmy wiarę w sens projektów heroicznych jako takich. Staliśmy się zbyt samoświadomi, by uwierzyć w mit, więc straciliśmy sposób na nadanie życiu sensu.

Dla Beckera wiara we własny mit heroiczny jest co prawda oszukiwaniem siebie, ale za to oszukiwaniem twórczym – sztuką najwyższego poziomu, którą przyszło nam odegrać.

Jestem skłonny uwierzyć że śmierć, jeśli uświadomić sobie pełną siłę jej rażenia (przemijanie ukochanych osób, kruchość naszych projektów, nieuchronny koniec wszelkich cywilizacji, jak i pamięci o nich), jest czymś nie do zniesienia – że ze śmiercią nie da się żyć, i trzeba jej świadomość tłumić. Autor nie zdołał mnie natomiast przekonać, że strach przed śmiercią jest faktyczną przyczyną niemal wszystkiego co robimy.

Drugą książką, o której chciałbym opowiedzieć, jest To życie: dlaczego śmiertelność czyni nas wolnymi (tłum. aut. – tytuł oryginalny: This Life: Why Mortality Makes Us Free). Autorem jest Martin Hägglund, szwedzki filozof i badacz modernizmu w literaturze.

Zgodnie z tytułem książki autor uważa skończoność ludzką nie za tragedię, lecz za warunek konieczny do zaistnienia sensu w życiu. Przy czym Hägglund dwojako rozumie skończoność – jako (1) naszą skończoność w czasie, ale też to, że (2) nie jesteśmy nigdy niezależni, zawsze polegamy na innych osobach, począwszy od tego, że nosimy w sobie dziedzictwo tych, którzy nas wychowali.

Według autora to dobrze, że jesteśmy bytami skończonymi, ponieważ życie wieczne byłoby kompletnie jałowe. Kiedy nie można czegoś stracić, nie ma się potrzeby, żeby o to dbać. W momencie zaś, gdy potencjalna strata wchodzi w rachubę, zaczyna nam zależeć, staramy się o różne rzeczy i ludzi. Właśnie to staranie się nadaje naszemu życiu sens. Bez niego bylibyśmy pogrążeni nie w szczęściu, lecz w wiecznym marazmie. Z drugiej strony nasze angażowanie się w dowolny projekt, czy przypisywanie jakiegokolwiek znaczenia ludziom lub rzeczom, jest równoznaczne z przyznaniem, że mamy ograniczoną ilość czasu na tym świecie.

(Martin Hägglund)

Hägglund uważa, że wcale nie chcemy żyć wiecznie – chcemy “żyć dalej” (to live on):

Pasja i podniosłość życia z ukochaną osobą są nie do pogodzenia z bezpieczeństwem życia wiecznego. Poczucie, że coś jest wyjątkowe i niezastąpione, jest nierozerwalnie związane z poczuciem, że można to stracić. Taka relacja ze stratą jest wpisana w samą formę “życia dalej”. “Żyć dalej” nie oznacza nigdy spoczywania w bezczasowej lub nieskończonej obecności. “Żyć dalej” to raczej pozostawać po przeszłości, która przestała istnieć i przed nieprzewidywalną przyszłością, która może się nie pojawić. (tłum. aut.)

Wizji Hägglunda trudno odmówić piękna. Nie jestem jednak przekonany, czy życie wieczne faktycznie byłoby pozbawione możliwości straty. Owszem, w teorii mielibyśmy nieskończoną ilość czasu na to, by odzyskać utracony projekt, obiekt czy osobę – ale niektóre rzeczy znikają bezpowrotnie. Nawet jeśli moglibyśmy się zakochać nieskończoną ilość razy, czy utrata danej konkretnej miłości nie byłaby dla nas stratą?

Załóżmy jednak, że nieskończone życie rzeczywiście byłoby koszmarne, i że skończoność jest niezbędna do zaistnienia sensu. Wciąż nie musi to oznaczać, że skończoność jest dobra. Być może zarówno nieskończone jak i skończone życie oznacza kłopoty. Jesteśmy w klinczu.

Na szczęście życie, przynajmniej na co dzień (przynajmniej dla wielu z nas) jest znośne, a czasem nawet przyjemne – pomimo powyższych problemów. Może w tej codzienności tkwi sekret? Tu zbliżam się do Hägglunda i optymistycznych nut Beckera – mamy takie ramy działania, jakie mamy, i to w nich znajduje się wszystko, co kochamy. Może więc warto cieszyć się tym, co jest?

2 thoughts on “Czy przemijanie jest złem – dwie książki o śmierci

  1. Powinnam autorowi tego artykułu, czyli Panu Konradowi serdecznie podziękować. To moje klimaty, a książki na pewno postaram się zakupić, i nie przeszkadza mi, że po angielsku ( a może znajdę polskie tłumaczenia?) Od dziecka ze śmiercią mi do twarzy
    i pasjonuje mnie wszystko na ten ten temat. Przemijanie i filozofia z tym związana jest niemal mą obsesją. Jako osoba pisząca ( żaden autorytet) mam swoją wizje . Jako opiekunka nie jeden raz “odprowadzałam seniorów “na DRUGĄ STRONĘ. Logos śmierci przewija się w moich wszystkich powieściach, temat jest “przerobiony ” (śmierć Bety i Stevena z “Przeznaczenia” czy Elizy z” Za Kryształowym Lustrem”. To tylko przykłady. Nie ja pierwsza poruszam w literaturze motyw “tańca” śmierci. Dla mnie śmierć, to taka przeciwwaga do tego, co kocham najbardziej, czyli ŻYCIE. Znaczenie sensu zależy od aktualnych prądów filozoficznych – to o czym pisze właśnie jeden z autorów. Ale….każdy utwór na ten temat, jaki pojawił się w historii ma osobiste przesłanie autora, więc z chęcią zapoznam się z miąższem tych książek. Kto czytał MISTRZA I MAŁGORZATĘ Michaiła Bułhakowa zrozumie, że każdy po śmierci dostanie to, w co wierzy. Podobny motyw jest w POŻEGNANIU Z BRONIĄ, Ernesta Hemingwaya. Wynika z tego, że stosunek do śmierci i sensu życia kształtują wzorce kultury w których się wychowaliśmy, dorastaliśmy ( czym skorupka za młodu….) Z doświadczenia bycia opiekunką wyciągam wnioski, że właśnie wszystko to, co kształtuje nas za młodu ma wpływ na uporanie się ze słowem śmierć i ze słowem sens. a więc to, co określają nasze myśli, które są falą, a fale nie giną, za to można się do nich dostroić. Już Platon w Państwie w dziesiątej księdze tez porusza temat śmierci. Literatura i w ogóle sztuka nasiąknięta na przestrzeni wieków Logo śmierci i sensu życia. W wielkim skrócie na podstawie, tylko mojego życia z układanki jego puzzli wynika jasno jego sens. Napisałam pracę ( jakby empiryczny dowód na temat przeznaczenia, który ukaże się w magazynie NIEZNANY ŚWIAT. Tak na koniec, pomimo apoteozy życia cytat z Konrada Wallenroda, “Gotow-em umrzeć, czegoś chcecie więcej” Jestem gotowa na TAJEMNICE.

  2. Thanks for finally tаlking about > Czy przemijanie jest złem –
    dᴡie książki o śmierci – Ewa Maria and Friends < Loved it!

Leave a Reply

Fill in your details below or click an icon to log in:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.