Ewa Maria Slaska
Uwagę tę w tytule wyrażoną tak śmiało wygłaszam raz po raz, gdy nazbiera się nowa porcja dowodów na to, że nie ma, uwierzcie mi – NIE MA, wielkiej literatury, która by się, choćby raz i mimochodem, nie odwołała do Don Kichota lub Don Kichota, lub, jak w komentarzu sugeruje Viator, do pana Kichota jako modelu. Jak tego nie czyni, nie jest wielka. Koniec, kropka.
1. Michał Bułhakow, Mistrz i Małgorzata, tłumaczyli Irena Lewandowska i Witold Dąbrowski, Czytelnik, seria Nike, Warszawa 1970
Moje ukochane wydanie i tłumaczenie. Egzemplarz, który należał przedtem do moich rodziców. Szara płócienna okładka, obwoluta zniknęła przed wiekami, pożółkły papier, pozaginane narożniki, książka zaczytana i wysmotruchana.
Dobre stare tłumaczenie. Tłumacze wiedzą, że leci się dokądś, a jest się gdzieś, że nie mówi się “w temacie”, że teksty nie przekazują “treści” w liczbie mnogiej, jaskier nie jest prymulką, i nie “ubiera się” białego płaszcza z podbiciem koloru krwawnika, tylko się go wkłada.
Strona 538. Korowiow i Behemot idą na obiad do Gribojedowa. Oczywiście wszyscy pamiętamy, że jest to dawna willa ciotki Gribojedowa, obecnie siedziba Massolitu, czyli Związku Pisarzy. Rozdział 28. Ostatnie przygody Korowiowa i Behemota.
Przypomnijmy, w poprzednim rozdziale z okien płonącego mieszkania numer pięćdziesiąt na Sadowej 302-A wyleciały wraz z dymem trzy ciemne, jak się wydawało, męskie sylwetki i jedna sylwetka nagiej kobiety.
Czy sylwetki te naprawdę wyleciały przez okno, czy też tak się tylko wydawało sparaliżowanym ze strachu lokatorom nieszęsnego domu na Sadowej – trudno stwierdzić z całkowitą pewnością. Jeżeli zaś były tam, to również nikt nie wie, dokąd się udały wprost z płonącego mieszkania. Nie możemy też stwierdzić, gdzie się rozdzieliły, wiemy natomiast, że mniej więcej po kwadransie Behemot i Korowiow znaleźli się już na bulwarze, akurat przed domem ciotki Gribojedowa. Korowiow zatrzymał się przy ogrodzeniu i powiedział:
– Ba! Przecież to dom pisarzy! Wiesz, Behemocie, słyszałem o tym domu wiele dobrego, bardzo wiele pochlebnych opinii. Zwróć na ten dom uwagę, mój przyjacielu. Aż przyjemnie pomyśleć, że pod tym dachem wzbiera i dojrzewa cały ocean talentów.
– Jak ananasy w oranżeriach – powiedział Behemot i, aby dokładniej obejrzeć kremowy dom z kolumienkami, wlazł na betonową podmurówkę żelaznych sztachet.
– Masz całkowitą rację – zgodził się ze swoim nieodłącznym koleżką Korowiow – i słodka zgroza ściska serce, kiedy pomyślisz sobie, że w tym domu dojrzewa teraz przyszły autor “Don Kichota” albo “Fausta”, albo, niech mnie diabli wezmą, “Martwych dusz”! Co?
I tak dalej.
2. Marcel Proust, W poszukiwaniu straconego czasu, także stare i zaczytane tomy, należące do rodziny Boguckich;
7 tomów, tłumaczenie Tadeusza Boya-Żeleńskiego i (ostatnie dwa tomy) Juliana Rogozińskiego, PIW, Warszawa 1956-1960
We Słowie od tłumacza Tadeusz Boy-Żeleński pisze:
Snobizm dostępuje w ujęciu Prousta filozoficznej konsekracji. Nie tylko snobizm towarzyski w tradycyjnym znaczeniu tego słowa: Proust jest prawdziwym mistrzem w kombinowaniu jego odcieni; ale snobizm właściwy wszystkim klasom, wszystkim stanom, będący nie czym innym jak tylko aurą złudy, w jakiej porusza się każdy człowiek. Nieśmiertelną monografią takiej złudy jest Don Kiszot Cervantesa; otóż, wyobraźmy sobie stu Kiszotów — każdy odmiennego typu — współżyjących z sobą, a zrozumiemy intencję Prousta.
W tomie Strona Guermantes Proust przywołuje powieść Cervantesa z ową tak charakterystyczną dla minionych stuleci wiarą, że wszyscy jego czytelnicy czytali Don Kichota i doskonale wiedzą, o co chodzi i dlaczego właśnie ta a nie inna postać literacka została tu przywołana. Strona 569 (Strona Guermantes, część I, tom 2):
Bloch i pan de Norpois, którzy wstali z krzeseł, znaleźli się opodal nas.
— Panie ambasadorze — rzekła pani de Villeparisis — czy mówił pan z panem Bloch o sprawie Dreyfusa?
Pan de Norpois podniósł oczy do nieba z uśmiechem, ale jak gdyby stwierdzając potworność kaprysów, jakie mu narzuca jego Dulcynea³⁶⁸. Mimo to zaczął mówić Blochowi bardzo uprzejmie o okropnych, może śmiertelnych latach, jakie przeżywa Francja.
W tę powszechną wiedzę czytelniczą wierzył zapewne również tłumacz, wydawca jednak nie jest już tak przekonany i dodaje w przypisie, że Dulcynea to ukochana Don Kichota, tytułowego bohatera powieści Miguela Cervantesa.
Don Kiszotem (tak właśnie pisanym) określa autor pana de Charlus (strona 776; Sodoma i Gomora)
To aby p. de Charlus ziścił prośbę o przedstawienie mnie, okazało się mniej trudne niż sądziłem. Z jednej strony, w ciągu dwudziestu lat, ten don Kiszot bił się z tyloma wiatrakami (często byli to krewni, o których twierdził, że się źle zachowali wobec niego), tak często wykluczał kogoś — jako „osobę zupełnie niemożliwą” — z zaproszeń do takich czy innych Guermantów, iż ci zaczęli się obawiać, że się poróżnią ze wszystkimi których lubili, że się wyrzekną do śmierci towarzystwa niektórych „nowych” których byli ciekawi, poto aby się solidaryzować z grzmiącemi ale niezrozumiałemi urazami szwagra czy kuzyna, żądającego aby się dlań wyrzec żony, brata, dzieci. Inteligentniejszy od innych Guermantów, p. de Charlus widział, że jego ostracyzmy uwzględniano ledwie co drugi raz; uprzedzając tedy przyszłość, bojąc się aby pewnego dnia raczej jego się nie wyrzeczono, zaczął uznawać kompromisy, spuszczać — jak się to mówi — z ceny.
O ile Dulcynea miała, zdaniem wydawcy, wymagać wyjasnienia, sam Don Kichot go na pewno nie potrzebował. Ba, Dulcynea pojawi się w przypisach raz jeszcze, na stronie 1131 (Uwięziona, tom 2). Tym razem wyjaśnienie brzmi – Dulcynea — ukochana Don Kichota, wyimaginowana księżniczka, w rzeczywistości wiejska dziewczyna o imieniu Aldona Lorenzo. Dulcynea jest tu znowu synonimem osoby kochanej – tym razem owa osoba jest chłopcem.
Wbrew oczekiwaniu Brichota pani Verdurin nie uśmiechnęła się.
— Potworny jest — rzekła. — Niech go pan wyciągnie na papierosa, żeby mąż mógł zabrać bez wiedzy Charlusa jego Dulcyneę¹²⁶⁰ i żeby mógł oświecić tego chłopca, w jaką przepaść się stacza.
I tak dalej.
***
Uwaga – pisownia w powyższych cytatach, w tym pisownia imion własnych, i interpunkcja z oryginalngo wydania.
3. Dostojewski (na Facebooku)

I komentarz ze strony fejsbukowej Dostojevskij Monumentet:
“A more profound and powerful work than this is not to be met with…[It is] the final and greatest utterance of the human mind.” Fyodor Dostoevsky on Don Quixote
#FyodorDostoevsky #Dostoevsky #Достоевский #ReadAllOfDostoevsky #DostojevskijMonument #AssistensKirkegård #DonQuixote #MiguelDeCervantes
No cóż. Było oczywiste. Jak się wczytacie, to zobaczycie, że Kierkegaard też tu jest.
Jacques le fataliste et son maître… może i się explicite nie odwołuje, ale…
troche nie na temat ( albo i nie?):
odszedł od nas
Charles Simic (1938 – 2023)
Arbuz
Zielony Budda
na straganie z owocami.
Zjadamy uśmiech
i wypluwamy zęby.
https://www.faz.net/aktuell/feuilleton/buecher/nachruf-auf-charles-simic-amerikaner-mit-serbischer-seele-18592733.html?printPagedArticle=true#pageIndex_2