Tibor Jagielski
– na początku jest wszystko proste jak dwa razy dwa, ale im głębiej w las tym więcej drzew – powiedział z wielkim namaszczeniem antoni hrabia monte wiadomo i przesunął paciorek w różańcu z rubinu na brylant.
– na przykład taki suwak logarytmiczny… – tutaj polski potomek nelsona mandeli popatrzył głęboko w oczy profesora theodore kruszynko z technical university of mickiewicz, alabama, który poczuł się nagle bardzo dziwnie, zamigotał i zaczął rozluźniać krawat.
– …albo ajfon, tabula smaragdina dzisiejszych czasów – pomachał aparatem przed, blednącym powoli, nosem polonusa hrabia
– czy to tylko diabelskie wynalazki!? a prawda jest…- wykrzyknął i podniósł wzrok w kierunku nieba
-…tylko tam, gdzie matka boska jasnogórska! niech pan powie, kochany panie inżynierze, niech pan przyzna, czy udało się panu dodzwonić do boga, albo przynajmniej do świętego antoniego?
– dodzwonić? do świętego?! antoniego??? – zapytał kompletnie skonfundowany inżynier i wyjął z butonierki batystową chusteczkę, aby otrzeć zroszone potem czoło.
– ha, ha! – zaśmiał się, wpuszczony nieopatrznie do kawalerki profesora hrabia, przesunął palce z brylantu na opal i rozsiadł się wygodnie na jedynym fotelu, który stał obok przywiązanego do ściany łóżka.
– niezbadane są wyroki boże!
– wooody! – zasapał kruszynko i wyrwał jedwabny krawat z kameleonami, które zmieniały barwy w zależności od otoczenia w jakim się znalazły, tym razem był to, po kolorze cytrynowym kolor ciemnoczerwony, podobnie jak nabrzmiała twarz hrabiego antoniego, który wznosił się nad profesorem theodore kruszynko, niczym gigantyczny nietoperz nad robaczkiem świętojańskim;
jedno było pewne – na ucieczkę było za późno.

parę godzin później
rano miał kruszynko strasznego kaca – moralniaka i postanowił zadzwonić do matki, czego już od lat nie robił;
a na stole leżał cyrograf; miesięcznie 99,90 zielonych, ważne 24 miesiące.
od czasu wczesnej śmierci ojca ich stosunki uległy ochłodzeniu, a gdy rok po pogrzebie wyszła ponownie za mąż – zlodowaciały.
ona poświęciła się nowemu małżonkowi, a profesor kruszynko – karierze naukowej, z której nic nie wyszło;
nagle zobaczył znowu ojca na dzień przed śmiercią; w rozległym łożu na środku przestronnego pokoju leżał on, prawie wyschnięty, filigranowo alabastrowy, w szlafroku i ulubionej wełnianej czapce i patrzył ze zdziwieniem na otaczający go tłum z księdzem na czele, a na jego obliczu malowało się pytanie: co ja tu robię?
kruszynko pamiętał, że się rozpłakał, a prawie wszyscy patrzyli na niego wrogo i w strasznym milczeniu – jak tak można?
i tylko głowa ojca uniosła się nad poduszką i wyszeptała
– synku mój!
ale to nie śmierć, bo (trzymał go potem, w tej ważnej chwili, sam w ramionach) tylko pogrzeb i hiobowe wieści z nowego jorku były dla niego szokiem.
do mieszkania nieopodal central parku włamano się brutalnie, kradnąc i niszcząc prawie cały dobytek, w tym księgozbiór ojca (a policja miała od początku całą sprawę w dupie i do kicia wsadzono na koniec jakiegoś włóczykija, który z przestępstwem nie miał nic wspólnego, poza kapeluszem, który znalazł przed rozbitym oknem kancelarii)
zorientował się, DOPIERO WTEDY, że wraz z ojcem umiera jego świat i on sam…
– cholera! -chwycił ajfon i nacisnął przycisk MOTHER.
c.d. n.
***

wellengang – ein totenlied
zwei schwester ertrinken im meer
wo kam der wellengang her?
die wellen waren hoch wie ein haus
und schnapp weg war die maus
unendlich traurig am ballermannstrand
verschwinden wir in nebel
wie zeichen im sand
unendlich traurig am ballermannstrand
verschwinden wir in nebel
wie zeichen im sand
im september den dritten
im jahre zweitausend zwanzig
plus eins
Oj! Poczytam poczytam, czekam już na następne. Cholernie ciekawa nietuzinkowa narracja. Pozdrawiam. Ile ludzi, tyle spojrzeń na życie, tyle też smutku i tyle spojrzenia z humorem. Pozdrawiam Panie Jagielski
Tiborze,
Twoja wielostronność wyrażania się (pismo, ilustracja dwujęzyczność), tempo i swoisty humor w każdym kolejnym wpisie, to duża radość dla czytelnika…
Pozdrawiam, T.Ru
Piękna piosenka,
Pozdrawiam Tiborze
T.Ru
merci, dziewczyny!
dalsze losy theodore kruszynko juz wkrótce!
———————————————————
Duszyczko moja, tkliwa i ruchliwa,
Gościu ty ciała mojego i druhno,
Która pójdziesz teraz w ostępy ciemności,
Twarde i nagie, i pełne bladości,
A żartów stroić już zwykłych nie będziesz.
Duszyczko czuła i zbłakana
Gościu i władczynio ciała,
Gdzie się teraz udasz? do miejsc
Szarych, ciemnych i niemiłych,
Teraz, gdy żarty się skonczyły.
Piękny tekst Tiborze,…
T.Ru
ale to nie ja, to tylko tumaczenie hadriana;
lol! <itłumaczenie fajnego cesarza rzymskiego;
no, zostawmy tak jak jest lol;
Animula, vagula, blandula
Hospes comesque corporis
Quae nunc abibis in loca
Pallidula, rigida, nudula,
Nec, ut soles, dabis iocos.
merci, mme ewa maria,
ale to nie Pan Epikur tylko normalny troll
(i wszystkim polecam tę sforę nie karmić,
nawet jeśli umiera się z nudów lol);