Mieczysław Bonisławski
Nastaje chwila ciszy. Choć ciąży wszystkim trzem kobietom, żadna nie kwapi się do jej przerwania. Bo i niby która z nich może coś tu powiedzieć bardziej mądrego, która pociągnąć to dalej?
– Wracamy do konkretów. Dochodzeniówka! Relacjonujcie jeszcze raz, co mamy w zeznaniach?
– Ale w których? Znaczy się, o jakie podłoże chodzi?
– Matka powiedziała…, że jak weszła na budowę…, to chłopiec leżał na wznak, a mężczyzna…, konkretnie nasz podejrzany…, kładł się na niego, czy tak?
– Tak… Zaraz… To tu… Proszę: „Próbował rozpiąć mu spodenki. Chciał go wziąć siłą”… Tylko jej szybka i zdecydowana reakcja uchroniła chłopca przed gwałtem… Według zeznania.
– Jesteście w stanie przedstawić zeznania innych świadków? Z tego co daliście w papierach, wynika, że to jest jedyna relacja jaką dysponujecie? Dochodzeniówka, nie śpijcie!
Słychać jak Śledcza wzdycha, można sobie wyobrazić, jak tylko kiwa głową i zrezygnowana, po raz drugi, tym razem ostentacyjnie, klepie ręką w notatnik.
– Zastanawiacie się cały czas nad tym, co z tego co powiedział w hipnotycznym transie podejrzany jest prawdą, a co nie jest? Psychologia, jak to rozdzielacie?
– No, proszę, ani nie zastanawiam się, bo może na próżno, ani bezproduktywnie niczego nie rozdzielam… W tej sytuacji jesteśmy uprawnieni do szukania co najmniej trzech, nie, nawet czterech rodzajów „prawd”…
– Co proszę?
– A rodzaje tych „prawd” określalibyśmy przez różny stosunek emocjonalny pacjenta do jego przedstawień? Powiążmy to z charakterem motywacji…
– W najprostszym przypadku na przedstawienia badanego nie nakładają się żadne emocje ani motywacje z których by one płynęły. Jedynym ograniczeniem jest sama pamięć oraz obiektywna perspektywa, z której człowiek oglądał i zapamiętał opisywane zdarzenie. To nie jest nawet wspomnienie, ale zapis, kalka. Mamy z tym do czynienia, gdy pacjent mówi prawdę, w takim rozumieniu, jakie reprezentuje tutaj pion dochodzeniowy …
Śledcza [głośne i dosadne prychnięcie]
Biegła [w reakcji na zachowanie Śledczej głos się lekko zmienia, oddech przestaje być miarowy]
– Ta prawda też jest oczywiście względna, ale w przydatnym dla postępowania przybliżeniu, sąd uznał by ją za podstawę do orzekania bez żadnych warunków ograniczających. Wszystkie pozostałe przypadki, zespół sędziowski oceniłby jako przeciwważne temu pierwszemu, czyli jako fałszywe świadectwo podejrzanego, mataczenie z jego strony, w celu uniknięcia odpowiedzialności…
Śledcza [zajadle]
– Oczywiście dla psychologa zbrodniarz nie odwraca od siebie podejrzeń…? On w ogóle nie kłamie…
Biegła
– …niezupełnie…
Śledcza [kpiąco]
– …a jak już mu się zdarzy, to nie z jego winy? Psycholog w każdej sytuacji znajdzie usprawiedliwienie, prawda…? Obiektywne… Nie związane ze złą wolą…. bandziora… Naukowe…
Biegła [bierze się w garść]
– Może nie usprawiedliwienie, ale wytłumaczenie. Może nawet nie… Wyjaśnienie. Naukowe wyjaśnienie, które jest nota bene bardzo pomocne w prowadzeniu postępowania.
Śledcza [z pozytywnym nastawieniem]
– Masz moja droga na myśli profilowanie…?
Biegła [triumfuje; ucieszona, że wreszcie znajduje wspólny język ze Śledczą]
– No widzisz! Właśnie! Badany może przedstawiać jako wspomnienie swoje marzenia. Wspomnienie de facto zdeformowane, ale jednak wspomnienie. O ile tylko te marzenia inspirowane są jego doświadczeniem, wynikają z tego co naprawdę przeżył. I to przeżył mocno, głęboko.
Nie jest to działanie celowe, świadome, pacjent wspomina fakty, podświadomie poddane obróbce wynikającej z wrodzonego eudajmonizmu, ludyczności. Te wspomnienia, choć bazują na pamięci epizodycznej, zdecydowanie ukierunkowane są na to, co człowiek, który je uwalnia, chciałby, aby miało miejsce, zamiast tego, co zdarzyło się naprawdę.
Tyle tylko, że nie chodzi tu o same fakty, ale o ich ocenę i wzbudzane przez nie emocje. Podejrzany w takim przypadku może zmieniać kolejność rzeczywistych wydarzeń, a przede wszystkim ich znaczenie. Jednak trzyma się w zasadzie realnych doświadczeń za to chętnie zmienia związki przyczynowo-skutkowe.
Słowem, nie przeinacza niczego co jest związane z bytem czystej materii, nie mataczy też w celu osiągnięcia materialnych korzyści. Jego osobowość, niejako bez porozumienia z nim samym, dąży przede wszystkim do zadowolenia i osiągnięcia poczucia szczęścia.
Prawdą, w takim sądowym rozumieniu, są tu na pewno albo przyczyny, albo skutki. Rzadko i jedno, i drugie, a przynajmniej w niewielkiej części. Prawidłowo rozdzielając fakty od marzeń, możemy profilować motywy sprawcy.
Śledcza [znudzona]
– Możesz krócej, za chwilę pierwsza gwiazdka…
Biegła [lekceważąco; dalej swoim mentorskim tonem naukowca]
– Już, już.
Trzecią możliwością są fantazje, twory płynące z wyobraźni, czyli z nieświadomości, na które badany nie ma żadnego wpływu.
Ich powstawanie pozostaje w zasadzie poza pacjentem, nie tylko poza jego rozumem, ale nawet poza kontrolą jego własnej osobowości.
Fantazje pozostają też, niestety, poza wszelką kontrolą psychopatologa, nie dają się w żaden sposób sklasyfikować, poddać jakiejkolwiek logice. Dlatego bardzo rzadko bywają przydatne śledczym do opisu, czy oceny podejrzanego.
W konsekwencji, to najgorsza dla nas sytuacja, dotycząca tego, co uzyskaliśmy podczas transu hipnotycznego. W przypadku przestępcy takie wizje mogą być nieświadomą formą ucieczki od rzeczywistości, gdy sprawca sam jest przerażony ohydą tego, co uczynił.
Ale równoprawna jest sytuacja, gdy pojawienie się fantazji, może oznaczać, że badany symuluje tylko proces. Zdarza się to wtedy, kiedy hipnoza nie udaje się, a przestępca widzi swój cel w zwodzeniu badającego.
Oskarżyciel [z niedowierzaniem]
– Będziemy się przekonywać, że to jest w ogóle możliwe?
Biegła [z głębokim przekonaniem]
– Jeżeli powodem zbrodniczych zachowań jest choroba, to może ona chwilami ustępować, a wtedy chory powraca do racjonalnych zachowań i osądów.
Oskarżyciel [upewnia się]
– Powiedzcie, pedofilia jest taką chorobą?
Biegła [zmartwiona]
– Niestety niewiele jeszcze wiemy o pedofilii. Podobnie zresztą jak i o innych zaburzeniach seksualności. To jednak wstydliwy obszar chorobowy a badania nad tymi jednostkami nie mają takiej aprobaty społecznej, jak choćby laryngologia, czy zwykła okulistyka…
Śledcza [zapalczywie przerywa obu kobietom; niemal wykrzykuje]
– Jest jeszcze jedna możliwość! Którą ignorujesz…!
Biegła [z niedowierzaniem]
– Tak? Jaka?
Śledcza [energicznie; wyrzuca z siebie zdanie po zdaniu, z przerwami]
– Kłamstwo… Przemyślana obrona przed zarzutem karnym… Zbrodniarz, dzięki niemu, przeczy swojemu udziałowi… I kieruje śledztwo na ślepy tor…
Biegła [z ulgą; słychać odsuwane krzesło; wstaje; ma ochotę się roześmiać]
– No proszę ja ciebie, ale wtedy to nie są ani marzenia, ani fantazje, tylko przygotowane z premedytacją fałszywe świadectwo. Wspomniałam może już o tym? Jako o równoprawnym symulowaniu…
Oskarżyciel [niezadowolona]
– Dochodzeniówka, pofantazjujcie w końcu trochę o tym, co też nasz podejrzany powiedział?
Biegła [z nową energią; słychać jej kroki wokół biurka]
– Jednak dla mnie bardzo mało wiarygodny jest opis wydarzeń, jaki nam przedstawiła Matka.
Oskarżyciel [zaskoczona; zdegustowana]
– No to, to już zakrawa na psychologiczne mrzonki! Opanujcie się biegły!
Śledcza [niespodziewanie bierze w obronę biegłą; słychać odsuwane krzesło]
– A dlaczego nie? Bezstronny świadek… Za bardzo zaangażowana…
Oskarżyciel [głośne klapnięcie ręki o blat; odsuwane krzesło; ze złością]
– Dosyć! Jak matka może nie być mocno zaangażowana w takiej sytuacji?
Śledcza [słychać kroki]
– Praktyka dochodzeniowa… Mówi… Wiarygodność takiego świadka… uznajemy za niewystarczającą.
Biegła [waha się; z zastanowieniem]
– Zatem, jest możliwe… Jednak tak, to jest nawet bardzo możliwe… Mój pacjent mógł zostać wmanewrowany w to wszystko. A co z tym zabójstwem nauczycielki…?
Oskarżyciel [obrusza się]
– Nie mówmy tu o zabójstwie! Ktokolwiek coś takiego w ogóle sugerował…?
Biegła [przystaje, kroki milkną]
– Bardzo przepraszam – kilka osób: Dziennikarz, Ojciec, Trener, „Duch”…
Oskarżyciel [słychać szelest ubrania i skrzyp krzesła; odwraca się ku biegłej]
– W szczególności ten „Duch”…! Przecież to nie muszą być nawet rzeczywiste osoby. Znamy je tylko z opowiadania…
Biegła [z werwą; znowu słychać jej kroki; potem przystaje; z zastanowieniem]
– To może jednak spytajmy o nie podejrzanego! A właśnie, dlaczego nie ma go na tym podsumowaniu?
Śledcza [w zamyśleniu; zastanawia się]
– Imaginacje… Może wsparte strachem przed odpowiedzialnością?
Oskarżyciel [słychać szelest ubrania, skrzyp krzesła]
– Właśnie tak!
Biegła [nie daje za wygraną]
– Proszę, a czy ktoś w takim razie sprawdzał, czy takie osoby może istnieją?
Śledcza [cedzi słowa, przerywa w zastanowieniu; przystaje, znowu robi krok]
– Prawda… Marzenia… Fantazje… Kłamstwa z premedytacją…. Jak do tego podejść?! Ja już nie wiem, jak oceniać te senne mary…
Biegła [z entuzjazmem, też słychać jej kroki]
– Sprawdźcie te poszlaki może? Czy był taki wypadek? Czy są takie treningi w szkołach? Przyduście innych dziennikarzy śledczych z gazety, może? A co, sam ten Demianiuk, nic na niego nie macie? No proszę, na pewno ma pękatą teczkę…
Oskarżyciel [denerwuje się]
– Pójdziemy za daleko! Mamy prostą sprawę o pedofilię i nierozgarniętego, młodego mężczyznę, nigdzie nie pracującego, o podejrzanej opinii…
Biegła [oskarżycielsko]
– Ten nierozgarnięty mężczyzna o podejrzanej opinii bardzo by chciał przedstawicielom władzy osobiście objaśnić wszystkie wątpliwości w sprawie
O… Te na temat opinii o nim, również… Właśnie to mi, jako psychopatologowi, który go prowadzi, wyjawił.
Oskarżyciel [tonem nie znoszącym sprzeciwu]
– Nie komplikujmy tego o jakieś wątki związane z zabójstwem, czy działaniami operacyjnymi organów bezpieczeństwa. Koniec analizy!
Biegła [oschle, oskarżycielsko]
– Bez kontaktu z podejrzanym, bez jego ostatniego słowa, no proszę… Może to jest niemożliwe? Po co go tu ściągnięto z aresztu, może po to, aby postał za ścianą…?
Śledcza [przystaje jak słychać z odgłosów z tyłu za siedzącym Oskarżycielem]
– Ci ludzie… Nie poszliśmy tym tropem w postępowaniu. A to jest ciekawe…
Biegła [to samo]
– Ta Matka… A jeżeli ma jakiś ukryty motyw… Zatem, z psychologicznego punktu widzenia… proszę, mogła kłamać…
Śledcza [z rosnącym zaangażowaniem powoli wylicza]
– Zeznania nie są jednoznaczne… Podejrzany przedstawia to inaczej… Mamy tylko słowa Matki… Żadnych dowodów… Ani jak to zweryfikować…
Biegła [emocjonalnie; odkrywczo]
– Może jednak są jakieś inne powiązania? Jednak podejrzany burzy zarysowany układ tego „Ducha”, pracowników operacyjnych i tej nauczycielki… Zatem i Matkę mogli wplątać przeciwko niemu…
Oskarżyciel [zdecydowanie]
– Psychologia! Dochodzeniówka! Skończyliśmy…
Śledcza [tak samo; nie reaguje na ton Oskarżyciela]
– Zastanówmy się. Tutaj są dodatkowe powiązania… To może być przełom… Nowy kierunek postępowania…
Biegła [prowokacyjnie; zacietrzewiona]
– Może ustalamy czy człowiek dokonał przestępstwa, czy nie? Czy jest coś, co pomoże ocenić, czy mamy do czynienia z chorym na pedofilię, czy też z zupełnie zdrowym człowiekiem, jest dla niego, może, bardzo ważne… Ten człowiek czeka za drzwiami… Czeka na to, co zrobimy. Może od tego zależy, czy wróci do celi, czy do domu? To chyba ważne, gdzie spędzi najbliższe dni, miesiące a może i lata? Bo o dzisiejszej Wigilii może, oczywiście, zapomnieć…
Oskarżyciel [z trzaskiem zamyka podręczną torbę, sarkastycznie]
– Ustalmy, że wszystko jest jasne! Stawiamy się po Nowym Roku na zamknięcie postępowania. A podejrzanego, póki co, wysyłamy z powrotem do celi… Zgodnie z tym, co zasugerowała nasza psychologia…
Prokurator spogląda na obie kobiety i nieoczekiwanie wybucha śmiechem. Aż trudno ją poznać, jeszcze przecież nie słyszeliśmy jej śmiechu.
– A my co? Pora do domu – i całkowicie rozluźniona, po prostu, szczebiocze – Za chwilę Wigilia… Zostały wam jeszcze jakieś ostatnie zakupy, czy już tylko końcówka gotowania, drogie panie? A właśnie, dostałyście karpia? To ta afera z zeszłego tygodnia, pamiętacie? Tu to dopiero nadałam tempo! Inaczej wszystkie kobitki w Zielonej Górze utłukły by na święta prokuraturę w miejsce tych ryb…
Teraz śmieją się wszystkie trzy. Śledcza szturcha pod ramię Psycholog, a ta lekko popycha Oskarżenie ku wyjściu. Po chwili, swobodnie rozmawiając, odchodzą z pola słyszenia. Ich głosy rozmywają się, w końcu nikną.
MINĘŁY ŚWIĘTA I SYLWESTER. JESTEŚMY JUŻ W PIERWSZYM MIESIĄCU NOWEGO ROKU
Piątek, 07 stycznia, przed pierwszą wolną sobotą karnawału
godz. 11:10
Święta, święta i po świętach. A przed nami pierwsza w tym roku wolna sobota. Pierwsza z dwunastu… I pierwsza w karnawale (wczoraj mieliśmy Trzech Króli). W taki tydzień nastrój w pracy psują mi przede wszystkim wszelkie niezałatwione sprawy sprzed Bożego Narodzenia, do których muszę teraz wracać… i je kończyć… Macie tak samo?
Są umówione na rano. Na rano, czyli po jedenastej. Prokurator już jest i krząta się po pokoju. Czeka, spogląda na zegarek, porządkuje papiery. Zbliża się koniec opowieści. Przyjrzyjcie się więc jeszcze raz głównym bohaterom. Oto Prokurator, Psycholog, Śledcza i Olek. Tu, w pokoju nikogo więcej nie spotkacie… Ale bądźcie pewni, że moja opowieść dla was tutaj się nie urwie. Nie w taki dzień. Póki co, posłuchajcie ich… A potem, już naprawdę na sam koniec, przeniesiecie się jeszcze w pewne przyjemne miejsce…
dziekuje, jednym slowem naprawde wstrzasajace,ale czy na to czekalem przez 22 odcinki? nie wiem;
No właśnie…