Adam Slaski
W Teheranie
3 października
A teraz seria obrazków zatytułowanych “Shayan robi abgusz”.
Idea jest zasadniczo następująca: gotujemy długo razem ciecierzycę, kurczaka i ziemniaki. Następnie odlewamy wodę do miseczek, dodajemy dużo chleba i powstaje zupa. Resztę rozgniatamy i powstaje drugie danie.
Jemy po persku, czyli rozkładamy na dywanie obrusik i siadamy przy nim po turecku.
Wieczorem poszliśmy na spotkanie couchsurferów. Było dość dziwnie. Najpierw każdy się przedstawiał niczym na spotkaniu anonimowych alkoholików. Potem chwila na swobodne rozmowy i wspólne śpiewy. Atmosfera dość hostelowa. Irańczycy są bardzo serdeczni, a w tej piwnicy poczuli się na tyle swobodnie, że niektóre dziewczyny pozdejmowały hidżaby.
Ale jak ktoś zaczął robić zdjęcia, część z nich założyła je z powrotem.
Teheran generalnie jest pochyły, na północ oznacza zawsze “pod górę”. Północne dzielnice są więc położone dużo wyżej, mają czystsze powietrze i bogatszych mieszkańców. Jeśli udać się odpowiednio daleko można dojść do końca miasta, dolnej stacji kolejki linowej itp. Trochę tak, jakby metro w Warszawie dojeżdżało do Kuźnic. Wieczorem pojechaliśmy do tych Kuźnic, czyli do Darbandu. W weekend był tam tłum, wszyscy chcieli pooddychać górskim powietrzem i zobaczyć panoramę Teheranu by night.
Na tych zdjęciach widać wreszcie, jaki Teheran jest ogromniasty. A w praktyce objawia się to tak, że nikt nie zna ulic poza swoją najbliższą okolicą, ludzie ciągle pytają o drogę. W każdej dzielnicy operuje inna korporacja taksówkowa, więc jeśli nie jesteś u siebie, a chcesz zamówić taryfę, musisz dowiedzieć się lokalsów, na jaki numer dzwonić.
Na koniec jeszcze dwa zdjęcia z dziś. Nie ma na nich niczego specjalnego, bo chodziłem dziś po sklepach, kantorach i innych banalnych miejscach. Nie wiem nawet, co to za budynek, ale wydał mi się interesujący.
Przez 2-3 dni nic się tu nie pojawi, bo opuszczam Teheran i nie będę miał dostępu do Internetu.
Życzę wszystkim miłej niedzieli.