Poniedziałek.
Katarzyna Krenz
z cyklu
Raport z wizyty w zakładzie dla starców i niewidomych dzieci
Castelo de Vide, Convento de São Francisco
zdjęcia Jacek Dominiczak
5.
Anselmo: 4’ 33’’ czyli niestała płynność wody
Po długiej zimie kamienna posadzka jest chłodna
i sprzęty, napęczniałe wilgocią, jeszcze milczą.
Dopiero, gdy słońce je osuszy, wtedy zaczną skrzypieć
same z siebie, w dzień i w nocy, zwłaszcza w nocy.
Od rana z kranu skapnęły 433 krople; to więcej
o dwadzieścia siedem niż wczoraj. Na szczęście,
kapanie szybko zlewa się w jednolity szum –
przypomina rzekę, zanim wyschła. Rwący nurt.
W kuchni na dole słychać brzęk miedzianych
garnków. Brat Anselmo nie musi patrzeć na zegar,
i bez tego wie, że do obiadu pozostały już tylko
cztery minuty i trzydzieści trzy sekundy.
Mówi o tym zapach mięsa albo ryby – woda
w glinianych dzbankach jest całkiem bezwonna,
podobnie jak kryształki morskiej soli nie pachną,
przynajmniej nie w tym domu. Woda i sól.
Gdy do obiadu pozostaną cztery minuty
bez trzydziestu trzech sekund, na piętro dotrze
zapach dyni i kapusty, nieco mdły, ale słodki i ciepły.
Bez masła i oliwy, które zwykle oddajemy biedakom.
Cztery minuty. Trzy. Dwie. Już czas. Wstając z klęcznika,
nasz brat strącił rękawem brewiarz, potem zachwiał się i
zakaszlał aż sześć razy, o trzy więcej niż wczoraj.
Ale to dlatego, że jest już o dzień starszy. Jak my wszyscy.
Uczę się czytać poniedziałkowe wiersze, uczę się je rozumieć. Wiersze, które napisałabym, gdybym potrafiła pisać wiersze. Wiersze, jakie chciałabym napisać.
4″33 i te zegary, jeszcze jeden dany nam dzień.