
– …spocznij!… aaa… co wy tam czytacie?
– pożegnanie z bronią, towarzyszu kapitanie
– nie podlizujcie się i tak wam to nic nie pomoże,
znowu jagielski o dywersji czytacie, co?
– nie, obywatelu sierżancie, romans
– a… ha, ha, ha… no i jak tam, ta bronia,
duże niebieskie oczy, he, he?”
– …spocznij! aaa… co wy tutaj znowu knujecie jagielski?
– tak jest! pilnuję ekwipunku kompanii, obywatelu sierżancie, na rozkaz!
– nie walcie kopytami i nie róbcie z siebie małpy jagielski
i tak widzę, że znowu pijecie…
– ale to tylko kompot morelowy, na rozkaz!
– pokażcie!… brrr!!!… rzeczywiście!
– spocznij! dlaczego wy tyle pijecie, jagielski?
– bo moj dziadek był strażakiem, towarzyszu kapitanie.
– trzy dni koszarniaka! za towarzysza, kapitana i kłamstwo!
– ależ to szczera prawda, obywatelu sierżancie,
w warszawie wisi nawet tablica, zginął w 44, w powstaniu.
– ach… hm… a co wy tam dzisiaj pijecie?”
“…spocznij! widzę, że chcecie przepustkę na piątek i…”
– tak jest! obywatelu sierżancie!
– nie przerywać! i co wyście tam znowu wysmażyli w tym waszym podaniu,
wizyta w synagodze??!
– tak jest, słynny kantor jest przejazdem i chciałbym go koniecznie posłuchać…
– wiecie co jagielski? ja tam się przez was sprowokować nie dam…”
– ale to szczera prawda, obywatelu sierżancie, od dziecka chodzę na koncerty,
czasami nawet razem z waldorfem, zna go pan? serio…
– nie wymądrzajcie się! i tak wiem co zamierzacie…
hm… bierzcie przepustkę… i wypijcie za moje zdrowie!

notatki na kolanie:
” u szczytu sławy, ktory przypadł na przelom XIX i XX w., zyl jean sibelius na wielkiej stopie(zastaw sie, a postaw sie), a dom i kuchnia, ktore prowadzila jego zona aino (urodzila mu szesc corek) uchodzily za jedne z najlepszych w finnlandii;
sibelius byl nie tylko znakomitym kopozytorem i dyrygentem, ale takze namietnym organizatorem ceremonii i festynow, ktore trwaly nieraz pare dni*)…
pewnego razu gosciem malzenstwa sibeliusow byl jego dobry, starszy przyjaciel,
takze znakomity kompozytor i dyrygent robert kajanus, ktoremu wizyta tak sie spodobala, ze, jak to sie mowi, zapomnial o calym bozym swiecie…
ktoregos, powiedzmy szczerze, skacowanego poranka przypomnial sobie tworca pierwszej finskiej orkiestry symfonicznej siedzac z sibeliusem przy sniadaniu, ze kompletnie zapomnial, iz jeszcze tego wieczora musi dyrygowac w petersburgu…
poderwal sie gwaltownie, budzac ogolne zdziwienie a , nie chcac sie tlumaczyc calemu towarzystwu, powiedzial, ze musi koniecznie „do lazienki” i oddalil sie pospiesznie, aby zlapac poranny pociag do stolicy imperium rosyjskiego(posiadlosc, obecnie muzeum, sibeliusow lezy niedaleko linii kolejowj helsinki-petersburg), co tez mu sie udalo;
po koncercie wsiadl ponownie do pociagu, tym razem nocnego w kierunku stolicy finlandii i pojawil sie, nastepnego dnia, jak gdyby nigdy nic na sniadaniu i usiadl obok sibeliusa;
ten popatrzyl na niego i powiedzial:
„szczerze mowiac, robert, to skandal tyle siedziec w lazience.”