Z wolnej stopy 57

Zbigniew Milewicz

Oddech wolności

O entuzjazmie, z jakim polskie społeczeństwo przyjęło wybór Władysława Gomułki na stanowisko szefa partii, świadczył chociażby ten 400-tysięczny tłum na Placu Defilad w Warszawie, zgromadzony na powyborczym wiecu, tłum pełen przeróżnych nadziei. Podczas swojego wystąpienia towarzysz Wiesław – taki pseudonim nosił od czasów komunistycznej konspiracji – potępił stalinizm oraz zapowiedział reformy, mające doprowadzić do demokratyzacji ustroju, i to ludziom pasowało.

Wladyslaw Gomulka przemawia na pl. Defilad w Warszawie, 24 pazdziernika 1956

Zaczęło się efektownie. Najpierw wyjechał z Polski marszałek Konstanty Rokossowski oraz wielu innych oficerów radzieckich, służących w Siłach Zbrojnych PRL. Z życia publicznego odeszli skompromitowani ludzie, np. prezes Sądu Najwyższego, Wacław Barcikowski, a ich stanowiska objęli ci, których represjonowano w poprzednich latach. Stalinogród powrócił do dawnej nazwy Katowice. Nazwisko Stalina zniknęło z Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie. Powstanie Warszawskie i Armia Krajowa, do tej pory potępiane przez komunistyczny reżim, zaczęły odzyskiwać swoje należne miejsce w historii i kulturze. Została złagodzona cenzura. Przejściowo zniesiono wydawanie poufnych opinii personalnych. Odbyły się procesy niektórych zbrodniarzy z Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego (m.in. A. Fejgina, J. Różańskiego, R. Romkowskiego). Z przestrzeni publicznej zniknęły tzw. sklepy za żółtymi firankami, przeznaczone dla elity władzy. Zniesiono zakaz posiadania przez obywateli platyny, złota i obcych walut (choć nadal nie wolno było nimi handlować). No i ogłoszono, że zaprzestaje się zagłuszania audycji radiostacji zachodnich w języku polskim, ale czy robiono to konsekwentnie, tego nie jestem pewien.

Po Październiku 56 odżył znowu Związek Harcerstwa Polskiego; wielu pracowników naukowych usuniętych w latach stalinowskich z uczelni, wróciło do nich; wycofano się z planów kolektywizacji rolnictwa; przywrócono, na kilka lat, lekcje religii w szkołach… I najważniejsze – otworzyły się bramy więzień dla wielu niewinnie osadzonych tam ludzi. 28 października 1956 roku wolność odzyskał prymas Polski, internowany kardynał Stefan Wyszyński. Ogółem zrehabilitowano około 1500 więźniów politycznych; wypuszczono na wolność około 35 tysięcy niesłusznie osądzonych osób (w tym wielu weteranów AK).

Polska wspiera Węgry

Na mocy oddzielnej, polsko-radzieckiej umowy, zawartej w Moskwie w połowie listopada, zdecydowano też o repatriacji około 30 tysięcy Polaków z ZSRR oraz uzgodniono status wojsk sowieckich w Polsce, na mocy którego nasza strona miała możliwość współdecydowania o różnych sprawach, związanych z lokacją jednostek.

Skutki październikowej odwilży odczuła również kultura. Odstąpiono od zasad socrealizmu w malarstwie i muzyce; w kinematografii zaczęły powstawać dzieła pozbawione propagandy komunistycznej, co pozwoliło m.in. na produkcję tzw. czarnej serii polskiego dokumentu, jak i na wyświetlanie w kinach fabularnych obrazów, zaliczanych do nowatorskiej polskiej szkoły filmowej. Wolnością słowa odetchnęli również ludzie pióra, przynajmniej na chwilę, bo odwilż tak szybko jak się zaczęła, tak szybko się skończyła, ale to temat zasługujący na odrębny wpis,

Jakże inaczej wypadki potoczyły się na Węgrzech, w kraju który liczył trzykrotnie mniej mieszkańców niż Polska, ale kilkakrotnie więcej represjonowanych politycznie. Nadzieje naszych przyjaciół na powtórkę scenariusza wydarzeń znad Wisły, bez rozlewu krwi, okazały się płonne. Tam Armia Radziecka początkowo wycofała się z interwencji, ale później wróciła i w dniach 4–10 listopada brutalnie stłumiła powstanie węgierskie z użyciem broni pancernej. Powstanie rozpoczęło się od manifestacji, zorganizowanej 23 października 1956 roku w Budapeszcie pod egidą studentów stołecznych uczelni.

Pomnik Stalina obalony w Budapeszcie

Liczba zabitych w walkach na Węgrzech nie jest dokładnie znana. Tajny raport urzędu statystycznego z 1957 r. mówi o co najmniej 2,7 tysiącach zabitych po stronie węgierskiej i dziesięć razy większej liczbie rannych. Dane te nie obejmują osób, które zostały pochowane w parkach i ogrodach. Jeszcze bardziej niepewne są szacunki co do liczby ofiar na wsi. W przypadku strat strony sowieckiej dokumenty podają liczbę 669 zabitych, 51 zaginionych i około 1,5 tysiąca rannych żołnierzy.

Tysiące uczestników rewolucji zostało aresztowanych i deportowanych do Związku Sowieckiego, 26 tysiące osób stanęło przed sądami na Węgrzech – połowę z nich skazano na kary więzienia, a 1,2 tysięcy stracono. Przez otwartą dłuższy czas granicę z Austrią udało się na emigrację około 200 tysięcy ludzi. W styczniu 1957 roku komunistyczne władze na Węgrzech straciły pierwszych przywódców rewolucji – Jozsefa Dudasa i Janosa Szabo. W czerwcu następnego roku za “działalność kontrrewolucyjną” powieszono także Imre Nagya. Jego rehabilitacja i uroczysty pogrzeb nastąpiły 31 lat później.*

Zmiany w Polsce, jak miała pokazać przyszłość, były jedynie pozorne. Już na początku listopada 1956 roku na naradzie aktywu PZPR I sekretarz KC, Władysław Gomułka, zapowiedział konieczność dalszego funkcjonowania struktur partyjnych (m.in. w zakładach pracy) i zakończenia walki frakcyjnej w partii.

__________

* Powstanie na Węgrzech 1956. Krwawy październik, POLSKERADIO24.PL

3 thoughts on “Z wolnej stopy 57

  1. Zbychoo,
    czyżby sytuacja 1980/81 po prostu się tylko powtórzyla?
    Wtedy, za Gomułki nie było może rozlewu krwi tylko pod tym, jednym warunkiem, że “odszczeka” on wszystko, co krajowi obiecał?
    Trudno było o optymalną słuszność decyzji przywódców kraju, będących pod tak ogromną presją ZSRR!
    Np. ceną “nieodszczekania” mogła powtórzyć się “jatka” z Węgier?
    Czy historia w ocenie wszystkich tych “Gomułków “itd jest dziś dla nich bezlitosna, czy też sprawiedliwa?
    Co zostanie np.kiedyś powiedziane o zasługach Lecha Wałęsy, jeśli już teraz kraj jest tak podzielony w ocenie jego osoby?
    I pisze się już teraz prześliczną historię :
    “Jestem z Wami, JA, Twoje 500 plus!
    I zapomnij, lub walcz z wrogiem ojczyzny Lechem Wałęsą i nie daj się ogłupić karierowiczowi Donaldowi Tuskowi, zdrajcy ojczyzny na rzecz EU i Niemiec!!!
    Niech żyje…niech żyje nam..!..”
    Pozdrawiam,
    T.

  2. Proszę wybaczyć gadulstwo, ale jedno wspomniane we wpisie nazwisko przywołało wspomnienia.
    Rok… 1974-76… miałem chałturę w Mennicy Państwowej, system informatyczny.
    Sporo czasu spędzałem w dziale zaopatrzenia a tam zawsze przysiadał się do mnie starszy pan i rozpoczynał gawędę na różne tematy. Pracownicy działu dawali i znaki zeby nie zwracać na niego uwagi.
    Któregoś razu spytał: na jakim komputerze będzie pracował ten system, nad którym pan pracuje?
    – ODRA – nowoczesny polski komputer na licencji angielskiej.
    – A dlaczego nie na komputerze Honeywell? – zapytał starszy pan.
    – Honeywell… hmmm, po pierwsze w Polsce nie ma komputera tej marki..
    – Jest i to nie jeden – odpowiedział mój rozmówca.
    Po powrocie do mojej regularnej pracy spytałem szefa, a był to były członek Komitetu Warszawskiego partii, czy słyszał cos podobnego. Nie słyszał.
    Następnego dnia, z samego rana, szef wezwał mnie do gabinetu.
    – Od kogo dowiedział się pan o tym Honeywell?
    – Od… właściwie to od nikogo. W Mennicy jest taki ramol i on mi powiedział.
    – Panie Lechu! Niech pan dyskretnie dowie się kto to, ale bardzo dyskretnie. Bo 2 Honeywelle kupiło właśnie MSW i jest to absolutna tajemnica.
    Kilka dni później byłem w Mennicy i podczas rozmowy z dyrektorem zagadnąłem… tam w zaopatrzeniu jest taki pan, który bardzo interesuje się informatyką..
    – A, to jest pan Różański – odpowiedział dyrektor i musiał coś zobaczyć w moich oczach, bo dodał – tak, TEN Różański.
    Zasadniczo on jest na emeryturze, mieszka w willi pod Warszawą, ale poprosił żeby mu załatwili gdzieś pracę bo nie może wysiedzieć w domu. No to załatwili mu tutaj, to wyjątkowo bezpieczne miejsce. On praktycznie nic nie robi, ale raz był pozyteczny.
    ????
    Dostałem zaproszenie od Mennicy w Wiedniu – kontynuował dyrektor – sekretarka zadzwoniła do Biura Paszportów, oczywiście odpowiedzieli, że nie zdążą przygotować mi paszportu na czas.
    Jakimś cudem rozmowę sekretarki usłyszał pan R. bo on potrafił tak niepostrzeżenie gdzieś się dosiąść.
    – Proszę mi dać przepustkę, ja muszę wyjść do budki telefonicznej – poprosił pan R.
    – Przecież może pan zadzwonić z biura.
    – Nie mogę, muszę z budki telefonicznej.
    Sekretarka wypisała przepustkę.
    Za 5 minut pan R wrócił – niech pani powie panu dyrektorowi, że jutro kurier przywiezie mu paszport.

    Przepraszam, ze mnie gorszy gaduła niż pan R. a na dodatek nie potrafię niczego załatwić

  3. Tereso, niczego nie trzeba odszczekiwac ( my Polacy jestesmy bardzo wrazliwi na slowa ), zeby stare wrocilo w nowym ubraniu. Wystarczy tylko spoleczenstwu dokrecic znowu srube, oczywiscie w trosce o jego dobro i bezpieczenstwo. Jak zawsze. Przeciez juz w grudniu 1956 roku Rada Ministrow PRL wydala uchwale, na mocy ktorej w lipcu przyszlego roku zaczelo swa ofiarna sluzbe dla narodu ZOMO. Bez zbednych slow, ale za to z olowianymi pretami obciagnietymi guma w dloniach. I kazdy z tego towarzystwa decydentow i wykonawcow chcial wedlug swoich zapewnien dobrze, a jak wyszlo, to wiemy. Co zas Panie Leszku do TEGO Rozanskiego, to w sumie, bedac na zasluzonej emeryturze mogl sobie pozwolic na ludzkie gesty. Bardzo dziekuje za te ciekawe komentarze.

Leave a Reply

Fill in your details below or click an icon to log in:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.