Tego, co się nagromadziło w zakamarkach mieszkania i blogu nie da się w żaden sposób usystematyzować. Ale tak to już jest, że Don Kichot jest wszędzie.
Ewa Maria Slaska
Skolwin (dla tych, co nie wiedzą – dzielnica Szczecina, odległa, na peryferiach, obrzeżach i skrajach) jest dla nas, Eli Kargol i dla mnie, nieustannym źródłem donkichotowych inspiracji. O Don Kichocie w Domu Kultury “Klub Skolwin” już donosiłyśmy TU i TU, a zapewne i w innych miejscach, bo obie wiemy, że pracujący w tej instytucji pedagogicznej szczeciński poeta Marek Maj jest na pewno nowym wcieleniem Don Kichota.
Dodam jeszcze, że kubek ze Skolwina stoi na mojej baratarystycznej półce.
Z tyłu za kubkiem stoi butelka po winie z Finki de la Vega w La Manchy, produkującej wina spod znaku Don Kichota.
A obok hiszpańskich pomarańczy i wina z La Manchy leży powieść angielskiej pisarki Jane Gardam Robinsons Tochter (Córka Robinsona), historia kobiety, która kocha Robinsona Cruzoe i która kilkakrotnie na kartkach książki przyrównuje swojego starego przyjaciela do Don Kichota.
I jak już jesteśmy przy książkach, to znalazłam Don Kichota i to nader okazałego w Trylogii nowojorskiej Paula Austera. O samej książce napiszę w którąś z sobót w ramach cyklu Chodzenie po mieście, tu poruszę tylko aspekt donkichotowski. W opisie książki przeczytałam bowiem, że pierwsza część trylogii, Szklane miasto, charakteryzuje sie intertekstualnymi nawiązaniami do Don Kichota. Przede wszystkim główny bohater tej części, Daniel Quinn ma inicjały swojego pierwowzoru. Ten aspekt oczywiście znika w tłumaczeniu, bo Quinn musiałby mieć po polsku nazwisko zaczynające się na K. Z drugiej jednak strony – czy rzeczywiście inicjały DQ na pewno muszą oznaczać nawiązanie do Don Kichota? No, ale z kolei jeden z bohaterów powieści, “Paul Auster pisarz” (nie mylić z Paulem Austerem autorem) pisze artykuł o tym, kto napisał Don Kichota, a pielęgniarka innego z bohaterów nazywa się Saavedra, nosi więc matrylinerane nazwisko Cervantesa, a jej mąż policjant w odległy sposób spełnia rolę boga z maszyny w tej opowieści.
Najciekawszy jest jednak fragment w którym “Paul Auster pisarz” opowiada Quinnowi, udającemu “Paula Austera detektywa”, czym się aktualnie zajmuje:
DonKichot-SzklaneMiasto-TrylogiaNowojorska
Cytaty z wydania Znaku (2012), przekład Michał Kłobukowski, rozdziały 8, 9
No i jak zatoczymy koło i z Nowego Jorku, wyspy Robinsona i starej wesołej Anglii wrócimy do Berlina przez Szczecin, to znajdziemy w Szczecinie w kawiarni-księgarni Kamienica w lesie taki o to pejzaż, zapewne raczej holenderski niż hiszpański, no ale cóż, wiatrak, to wiatrak, już na zawsze zrósł się nam z postacią Rycerza o Smętnym Obliczu.
Ciekawe wątki. W nominowanym właśnie do Oscara (w dziesięciu różnych kategoriach!, m.in. za najlepszy film, reżyserię i rolę główną) filmie Davida Finchera “Mank” główny bohater – w tej roli Gary Oldman – nie tylko cytuje i parafrazuje, ale także jest! DQ. A jego Sanchem (czy nawet kilkoma) jest (są) kobieta (kobiety). Nakręcony w czerni i bieli film nawiązuje do “Obywatela Kane’a” (zdobywcy Oscara za najlepszy scenariusz oryginalny w 1941 r., a nominowany w dziewięciu kategoriach), do którego scenariusz napisał Herman J. Mankiewicz (ksywka Mank), grany tu przez Oldmana. Fabuła jest oparta na prawdziwej historii Manka i jego sporom z reżyserem Orsonem Wellesem nad i o scenariusz “Kane’a”. Postać Kane’a – jak wiadomo – była wzorowana na biznesmanie Williamie Randolphie Hearscie, wydawcy i magnacie prasowym, którego Mank poznał i z którym się zaprzyjaźnił. Przyjaźń ta – jak to niekiedy bywa z przyjaźniami – popsuła się. “Obywatel Kane” – tak oficjalnie, z dystansem i chłodno nazwany – to m.in. osobiste porachunki Manka z Hearstem i z antyliberalnym Hollywood. W dobie #meetoo, #fakenews, wyzyskiwactwa i rządowych propagand oba filmy ogląda się z nijaką przyjemnością.
A w jakich kategoriach Mank-DQ wygrał, dowiemy się najprawdopodobniej 25. kwietnia podczas gali rozdania statuetek.
Fantastyczny komentarz. Dziękuję
Czekam na “Manka” w kinie, a “Mank” czeka na oskary (11 nominacji na 20 kategorii), a na razie kilka zdjęć. Nie mogę się doczekać. Jeszcze raz dziękuję Tomaszowi, że zainspirował mnie do kreatywnego czekania.

…ogląda się z niEjaką przyjemnością.