“Byli Żydzi w Steglitz”

Ela Kargol

W Berlinie, wśród tysiąca atrakcji turystycznych są miejsca, gdzie trudniej trafić, choć dostęp do nich nie jest ograniczony. Jedno z takich miejsc ukryte jest w dzielnicy Steglitz niedaleko Hermann-Ehlers-Platz w pobliżu na nowo powstającego “Nowego Kreisela”, wieżowca, oferującego luksusowe mieszkania, jak głosi reklama “w berlińskim niebie”, niedaleko dość znanej willi Schwartzów, w miejscu przecięcia się wielu linii komunikacyjnych, metra, kolejki podmiejskiej i chyba aż kilkunastu autobusów.
Biało-czerwona flaga łopocze wśród innych flag, przytwierdzona do gzymsu Hotelu Steglitz International, pamiętającego z pewnością lepsze czasy.


Prawie codziennie, jadąc tamtędy rowerem do pracy, mijam pałac, wielki, okazały, z ornamentami, przyklejony z obu stron do czerwonego ratusza z wieżą. Wieżę ma ratusz, ale chętnie użycza jej pałacowi. Pałac bez wieży nie byłby pałacem. Ratusz zbudowano jakieś 120 lat temu, kiedy jeszcze berlińska  dzielnica Steglitz była wsią i leżała poza granicami Berlina.

Pałac jest współczesny, choć udaje baśniowy. Króla i królowej nigdy nie widziałam, może ukrywają się przed tłumem zwiedzających, kupujących, pijących kawę, wędrujących w pośpiechu przez kolejne pałacowe komnaty konsumpcji lub tych wypoczywających pod niebem wirtualnego akwarium pełnego morskich stworzeń. Pałac (Das Schloss) jest jedną z wielu galerii handlowych, które zaczęły powstawać jak grzyby po deszczu w latach 90 ubiegłego wieku, nie tylko w Berlinie.


Prawdziwy pałac, od którego wzięła nazwę ulica i galeria handlowa, stoi kawałek dalej. Okazały dworek (Gutshaus Steglitz), pieczołowicie odrestaurowany, z przylegającymi do niego budynkami, które mieszczą teatr i kino, powstał na przełomie XVIII i XIX wieku i należał do pruskiego polityka Carla Friedricha Beyma. Posiadłość zawdzięcza swą nazwę jednak następnemu mieszkańcowi dworku, urodzonemu w Szczecinie feldmarszałkowi Friedrichowi Heinrichowi von Wrangel. Papa Wrangel, bo tak nazywano potocznie generała, spędzał chętnie letnie miesiące w pałacyku. Był osobą na tyle wpływową, że w godzinach popołudniowych, podczas poobiedniej drzemki generała, pociągi przejeżdżające w pobliżu nie mogły wydawać żadnych akustycznych sygnałów, by go nie zbudzić.

Generał urodził się w Szczecinie. Dożył sędziwego wieku, zmarł w 1877 roku w Berlinie. Pochowany jednak został w swoim rodzinnym mieście na szczecińskim Cmentarzu Wojskowym, który znajdował się na terenie obecnego Placu Generała Andersa. Niedawno próbowałam odnaleźć przybliżone miejsce rodzinnego grobowca Wrangelów. Pomniki nagrobne zostały zniszczone już po wojnie, wiadomo jednak dość dokładnie, gdzie znajdowała się kwatera rodzinna generała von Wrangel.

We Wrangelschlösschen odbywają się obecnie wystawy, bankiety, przyjęcia, udziela się ślubów, pomieszczenia można też wynająć na różne uroczystości. Sam budynek stoi u zbiegu ruchliwej ulicy Pałacowej, niedaleko wjazdu na autostradę 103 i tylko z jednej strony graniczy z krótką, dość spokojną ulicą nazwaną też na cześć generała Wrangelstraße.


Ale wróćmy do Pałacu, czyli do miejsca, gdzie Grunewaldstraße przecina Schloßstraße, do miejsca, którego jako rowerzystka z nie do końca sprawnym rowerem nie lubię. Wprawdzie od niedawna jeżdżę specjalnym na zielono pomalowanym pasem dla rowerów, ale zawsze z duszą na ramieniu, otoczona ze wszystkich stron zgiełkiem, wrzawą i pośpiechem miasta. Na drogowskazy informujace  o ważnych miejscach w pobliżu nikt nie zwraca uwagi.

Hermann-Ehlers-Platz, kiedyś zwany po prostu Placem Ratuszowym, od 1958 roku przyjął nazwę od nazwiska znanego berlińskiego polityka. To plac z bardzo bogatą historią, nie zauważaną jednak przez przechodniów, skracających sobie tędy drogę, czekających na przystankach autobusowych, kupujących świeże warzywa i kwiaty na rynku albo inne różności na niedzielnym pchlim targu. Nikt nie zwraca uwagi na kierunkowskaz z wypisanymi miastami partnerskimi, niczym rozłożyste drzewo stojący na środku placu. Nałęczów, Kazimierz Dolny, Poniatowa to polskie miasta partnerskie tej dzielnicy. Są jeszcze inni partnerzy – w Izraelu, Szwecji, Danii, na Węgrzech, we Włoszech, Korei Południowej, Grecji.


Na placu, po lewej stronie od ratusza, ustawiona jest tablica z informacją o “powieszonym  żołnierzu” (Der erhängte Soldat). Żołnierz był dezerterem, powieszonym przez nazistów na kilka dni przed ostateczną kapitulacją.


Spiegel gegen das Vergessen lub w skrócie Spiegelwand czyli Ściana przeciw Zapomnieniu inaczej Ściana Lustrzana upamiętnia tysiące Żydów deportowanych z Berlina. Lustra, w których odzwierciedla się współczesne życie dzielnicy, przypominają o Żydach współtworzących i zamieszkujących kiedyś Steglitz.

Jednym z nich i bardzo ważnym był Moses Wolfenstein (urodzony w roku 1838  niedaleko Poznania, zmarły w roku 1907 w Steglitz). Moses Wolfenstein był kupcem i czynnym organizotorem żydowskiego życia w obecnej dzielnicy, wedy jeszcze wsi. Przy dzisiejszym Hermann-Ehlers-Platz (Düppelstraße 41) wybudował dom i sklep z odzieżą, a stajnię w podwórzu rozbudował tak, że stała się małą synagogą. Gdy synagoga nie mogła już pomieścić wiernych, nabożeństwa i spotkania odbywały się w innych miejscach, między innymi w Żydowskim Domu dla Niewidomych przy Wrangelstraße, przed którym dopiero niedawno odkryłam 28 kamieni pamięci. Wszyscy mieszkańcy tego domu zginęli w obozach zagłady.

Budynek synagogi przy Düppelstraße 41 stoi do dzisiaj, choć w latach 80 był o krok od wyburzenia. Nie jest wprawdzie łatwo dostępny, w zasadzie publicznie nie jest wcale dostępny, ale zawsze można poprosić kogoś z mieszkańców kamienicy (już nowej, bo dom Wolfensteina nie przetrwal wojny) o otwarcie drzwi wejściowych i tych od podwórza. Dwa tygodnie temu poprosiłam młodą dziewczynę wychodzącą z wózkiem z tego domu, żeby wpuściła mnie do środka, a nawet na podwórze, bo chcialam zrobić zdjęcia synagogi. Dziewczyna zaczęła mnie zapewniać, że tu nie ma żadnej synagogi, że na placu w miejscu, gdzie stoi Lustrzana Ściana stała kiedyś synagoga.

Faktem jest, że na to bardzo wymowne miejsce pamięci mało kto zwraca uwagę, a tym bardziej mało kto wie, że budynek synagogi zwany też Domem Wolfensteina (Haus Wolfenstein) zachował się do dzisiaj, a Ściana przeciw Zapomnieniu o tej samej długości co synagoga ma o nim przypominać.

Podczas nocy kryształowej synagoga została splądrowana i zbeszczeszczona. Ścisła zabudowa i sąsiedztwo ze stolarnią ocalily budynek przed podpaleniem. W przeddzień udało się wynieść z synagogi zwoje tory, które rodzina Wolfensteina zabrała ze sobą, wyjeżdżając w 1939 roku do USA. Teren na którym stała synagoga zmuszeni jednak zostali sprzedać. Powojenne losy budynku byly rozmaite. Budynek był magazynem, mieszkaniem, o mały włos nie został wyburzony, by w jego miejscu zbudować pasaż handlowy. Dzięki inicjatywie obywatelskiej Haus Wolfenstein został wpisany na listę zabytków, ale dopiero w roku 1989. Zamiar, żeby udostępnić synagogę na miejsce spotkań i studiów nie powiódł się. Dlatego na Hermann-Ehlers-Platz, tuż przed miejscem, gdzie stała kamienica Wolfensteina, a za nią synagoga, ustawiono ten przejmujący pomnik pamięci jakim jest Lustrzana Ściana, Lustro Przeciw Zapomnieniu.

Moses Wolfenstein został upamiętniony w latach 60 ubiegłego wieku. Część ulicy, która łączy Schloßstraße z Hindenburgdamm, nazwano Wolfensteindamm. Gdy zobaczylam szyldy nazw ulic Wolfensteindamm i Hindenburgdamm obok siebie, uznałam je za dość niefortunny żart historii. Hindenburgowi odebrano w tym roku honorowe obywatelstwo miasta Berlina. Protesty, żeby zmienić nazwę ulicy Hindenburga nie powiodły się.

Na Lustrzanej Ścianie oprócz tysięcy nazwisk deportowanych berlińskich Żydów, oprócz zdjęć synagogi i zdjęcia Abrahama Pisarka, na którym są jego dzieci przy chanukowym świeczniku, jest tekst  Roberta Kempnera:

Man hat ihnen die Berufe genommen, das Besitztum gestohlen, sie durften keinen Kanarienvogel halten, keine Konzerte oder Kinos besuchen, ihre Menschenrechte und ihre Menschenwürde wurde in den Staub getreten, bis sie in Konzentrationslager deportiert wurden und in die Gaskammern kamen.

Zakazano im wykonywania ich zawodów, zabrano majątek, nie mogli hodować kanarka, nie mogli pójść na koncert, ani do kina, zabrano im prawa człowieka, a godność człowieka zmieszano z błotem, aż w końcu wywieziono ich do obozów koncentracyjnych, gdzie poszli do komór gazowych.

Ostatnio w Poznaniu odbywał sie cykl spotkań i spacerów pt. “Byli Żydzi w Poznaniu”. To samo mogłabym powiedzieć o Steglitz: “Byli Żydzi w Steglitz”.

3 thoughts on ““Byli Żydzi w Steglitz”

  1. i juz wiem, dokad sie dzis pozniej wybiore w odwiedziny.

    dlaczego “tylko” skromnie “powiedzieć o Steglitz: ‘Byli Żydzi w Steglitz’”? – wszak podobnie do poznania, mozna by i w steglitz zorganizowac cykl spotkan i spacerow…

    pozdrawiam i gut schabbes
    wiadomo kto 🙂

  2. ich bin mir jetzt nicht sicher aber die auflösung des blindenheimes in dem berliner bezirk stieglitz, hatte nicht nur rassistische, sondern auch eugenische gründe, die lebendigen opfer des I weltkrieges passten nicht besonders zur kommenden, großartigen zeiten und das alles 2 minuten zu fuss von rathaus!

Leave a Reply

Fill in your details below or click an icon to log in:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Twitter picture

You are commenting using your Twitter account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.