Prowincjonalne Theatrum Mundi 5

Stefan Andrzejewski

Jest wiosna 1988 roku. Uczniowie klasy humanistycznej jedynego w prowincjonalnym mieście liceum ogólnokształcącego znajdują się na półmetku edukacji. Są przecież w drugiej klasie, więc, choć do matury zostały jeszcze dwa lata, nie czują się już nowicjuszami.

Wielu z nich zdążyło odkryć swoje pasje i talenty, powoli zaczynają decydować o tym, co każdy z nich chciałby robić po maturze. Udzielają się również w życiu liceum, występują na szkolnych akademiach, niektórzy działają aktywnie w szkolnym samorządzie.

Klasa ma więc już swoją renomę.

Wychowawczynią jest Pani od Rosyjskiego. Pani, jak na rusycystkę, bardzo nietypowa. Wbrew obiegowym opiniom, głoszącym w tamtych czasach, że nauczyciele rosyjskiego to forpoczta komuny i najzagorzalsi utrwalacze sojuszu ze Związkiem Socjalistycznych Republik Radzieckich, nasza Pani jest przewodniczącą Szkolnego Koła NSZZ «Solidarność» Pracowników Oświaty.

Kiedy rok później, tuż przed wyborami do Sejmu kontraktowego, nauczyciel «wuefu» – a przy tym przewodniczący nauczycielskiej Podstawowej Organizacji Partyjnej PZPR – ukarze sporą grupę uczniów uwagami w dzienniku, za przyklejenie do tornistrów naklejek reklamujących Komitet Obywatelski przy Lechu Wałęsie, dzielna, choć niskiego wzrostu, rusycystka, stanie odważnie w obronie «swoich dzieciaków». Nikt nigdy nie dowiedział się, co miało miejsce podczas posiedzenia rady pedagogicznej, ale następnego dnia, na godzinie wychowawczej, Pani od Rosyjskiego poinformowała lakonicznym i, jak zwykle suchym, tonem:

– Rozmawiałam z panem od «wuefu», kazał was przeprosić i powiedzieć, że się niepotrzebnie uniósł; uwagi, które wam wpisał, nie będą miały wpływu na semestralną ocenę z zachowania.

Wszyscy zachowali kamienne twarze, ale w sercu odczuwali triumf, któremu dali wyraz na przerwie. Z taką Panią od Rosyjskiego szybko obalimy komunę! Strach się było bać takiej profesorki!

Wychowawczyni klasy 2A – Pani od Rosyjskiego, miała też bardzo zwariowane pomysły. Kiedy bowiem musiała przeprowadzić lekcję pokazową dla rusycystów ze wszystkich liceów w województwie, stwierdziła, że sama lekcja nie wystarczy i że nie warto ściągać ludzi z odległych miejscowości na jedyne czterdzieści pięć minut. Dlatego, jako dodatek do tej pokazówki, zaproponowała uczniom przygotowanie przedstawienia na kanwie wierszy Anny Achmatowej. Miały być one recytowane w polskim przekładzie, co znacznie ułatwiało zadanie. Wzięła się za reżyserowanie ostro i energicznie. Bo przecież «jej dzieciaki» to humaniści, z kim, jeśli nie z nimi, można zrobić prawdziwy teatr?

Ponieważ klasy humanistyczne są, w większości przypadków, mocno sfeminizowane, w 2A, na dwadzieścia siedem dziewcząt przypadało tylko siedmiu chłopaków. Tym sposobem, albo – by użyć rosyjskiego – tаким образом, piszący te słowa, jako jedyny przedstawiciel męskiej części klasy, trafił do obsady spektaklu. Czy spośród swoich kolegów był najlepszy do przedsięwzięcia tego typu? Z fałszywą skromnością powie, że chyba nie. Ale już wcześniej, na szkolnych akademiach, udzielał się jako etatowy – i nie najgorszy – recytator, był o sześćdziesiąt kilo młodszy niż obecnie, pisząc te słowa, zaś metr osiemdziesiąt wzrostu zapewniało mu jako taką prezencję. Powiedzmy więc, zgodnie z historyczną prawdą, że był naturalnym kandydatem do wzięcia udziału w tej «rozróbie».

Przez następne kilka tygodni młodzi aktorzy czuli się wybrańcami losu. Co chwilę, zwalniani z lekcji przez swoją Wychowawczynię, uczestniczyli w wielogodzinnych próbach. Pani od Rosyjskiego reżyserowała ich energicznie, ale też pozwalała im samym się reżyserować: chętnie przyjmowała sugestie, dopuszczała kłótnie o ustawienie na scenie, o ruch, gesty i mimikę. Słowem: wyzwoliła prawdziwą aktorską pasję, rozpętała burzę mózgów – każdy, kto miał choćby maleńką rólkę i parę linijek tekstu, czuł się odpowiedzialny za całość przedsięwzięcia.

Dość powiedzieć, że przedstawienie dla nauczycieli języka rosyjskiego okazało się bardzo udane.

Pani od Rosyjskiego uznała jednak, że szkoda marnować wielodniowy trud dla jednego tylko spektaklu. Zaplanowała więc dodatkowe przedstawienie dla uczniów i grona pedagogicznego oraz kolejne, dla komitetu rodzicielskiego. Odbył się ponadto spektakl «na wyjeździe» – czyli na deskach Miejskiego Domu Kultury, tego samego, w którym co roku występują profesjonalne zespoły w ramach Spotkań Teatralnych!

Młodzi artyści poczuli się jak zawodowcy. Żeby nie wyjść z wprawy, trzeba było wznowić próby. Rano lekcje (nie oszukujmy się, aktorzy byli z nich zwalniani, by w tychże próbach uczestniczyć), zaś wieczorami kolejne występy, przez kilka dni z rzędu. Toutes proportions gardées, jak w prawdziwym teatrze, gdy sztuka nie schodzi z afisza przez dłuższy czas!

Trzeba znów przyznać, co autorowi zdarzało się już w poprzednich odcinkach, że – po ponad trzydziestu latach – wiele szczegółów tego jedynego w swoim rodzaju przedstawienia pamięta zaledwie jak przez mgłę. Nie może jednak zapomnieć emocji i twórczego podniecenia, jakie towarzyszyły przygotowaniom i samym spektaklom.

Zapomniał też większość tekstów, ale ten dialog, zagrany z koleżanką, pamięta:

Koleżanka: Wydawało się: stopni tak wiele,
Koleżanka: Lecz wiedzialam, że trzy, na pewno!
Koleżanka: Pośród klonów jesienny szelest…
Koleżanka: On poprosił:
Autor:ankaO umrzyj ze mną!
Autor:ankaOszukały, zabrały mi siły
Aut or:anka
Losy zmienne i nierozumne
Koleżanka: I odrzekłam: «O miły, miły,
Koleżanka: Mnie tak samo! I z tobą umrę!»

Kiedy kilka lat później wyżej podpisany obejrzy genialny film «Stowarzyszenie umarłych poetów» z Robinem Williamsem w roli głównej, wzruszy się głęboko, choć nie będzie specjalnie zaskoczony. Będzie bowiem wiedział z «własnej autopsji» – jak mawiają niektórzy – że tacy nauczyciele istnieją naprawdę, nie tylko w głowach hollywodzkich scenarzystów filmowych.

Ale i dziś nie ukrywa, że łza kręci mu się w oku, a ekran komputera rozmazuje się co jakiś czas. Czyżby nostalgia za utraconą młodością? Przecież to już piąty odcinek, przy poprzednich coś takiego mu się nie zdarzało!

Nie, powód jest zupełnie inny.

Dziewięć lat później, w 1997 roku, autor jest już poważnym alumnem, studentem przedostatniego roku seminarium duchownego. To rok pamiętnej Piątej Pielgrzymki Jana Pawla II do Ojczyzny. Na jej trasie znalazło się także nasze miasteczko, które dopiero za dwa lata straci status wojewódzki. Wszyscy alumni rozjeżdżają się po Polsce, by uczestniczyć w uroczystościach z udziałem Papieża. Nasz bohater, ma się rozumieć, otrzymuje od przełożonych pozwolenie, by udać się do swojego rodzinnego miasta; jakże mogłoby być inaczej!

Kiedy, po wielogodzinnej podróży, wysiada z autobusu, jego wzrok przykuwa skromny nekrolog, naklejony na szybie przystanku dla «pekaesów».

Pani od Rosyjskiego! Choroba nowotworowa zabrała Ją przedwcześnie: w chwili śmierci była o ładnych parę lat młodsza od swojego ucznia w momencie, gdy pisze te słowa.

Nasz autor, wtedy już prawie-ksiądz, wie, że ludzie umierają, że zdarza się to nawet dzieciom.

Ale kobieta tak silna i energiczna, która nie bała się komuchów i trudnych wyzwań, miałaby dać się pokonać jakiejś głupiej chorobie? Niemożliwe! A ponad wszystko, to przecież Nasza Wychowawczyni i Pani od Rosyjskiego!!!! Piszący te słowa przez chwilę łudzi się jeszcze, że może to tylko zbieżność nazwisk. Lecz podpis pod nekrologiem nie pozostawia żadnych wątpliwości: Pogrążeni w bólu dyrekcja, grono pedagogiczne i uczniowie Liceum Ogólnokształcącego w…

*

Od ponad dwudziestu lat absolwenci klasy humanistycznej są sierotami.

Pani od Rosyjskiego nie było przy nich w ważnych momentach ich dorosłego życia. Piszący te słowa tak bardzo chciał Ją zaprosić na swoją prymicyjną Mszę Świętą! Na pewno byłaby dumna. Kiedy kilka dni po maturze okazało się, że, jako jedyny w klasie, nie złożył podania na żaden uniwersytet (a każde takie podanie musiało być podstemplowane przez dyrekcję, z wyjątkiem próśb o przyjęcie do seminarium; Kościół miał własne procedury i – poza świadectwem maturalnym – nie wymagał «błogosławieństwa» szkoły), Pani od Rosyjskiego zaczepiła naszego bohatera na szkolnym korytarzu:

– Nie musisz nic mówić. Wiem, że idziesz do seminarium i obserwując cię, domyślałam się tego od dawna. Nie jesteś zresztą jedyny, w każdej klasie, gdzie byłam wychowawczynią, mam przynajmniej jednego absolwenta, który został księdzem. Może jednak zastanowisz się wcześniej nad jakimiś świeckimi studiami, jakimś zawodem? Nie wszyscy dochodzą do kapłaństwa, więc, tak na wszelki wypadek, dobrze jest mieć jakiś fach w ręku.

Piszący te słowa nie posłuchał Jej sugestii, choć po latach, patrząc na – nierzadko pogmatwane – losy wielu swoich kolegów seminarzystów, którzy w trakcie przygotowania do kapłaństwa zmienili zdanie i wybrali inną drogę, docenił mądrość tej rady.

Bardzo brakowało Pani od Rosyjskiego na hucznych i uroczystych obchodach trzydziestolecia matury w 2020 roku!

Pozostaje tylko przywołać słowa Jej ulubionej poetki, której tworczość, w tak niekonwencjonalnej formie, odkryła przed «swoimi dzieciakami»:

Oszukały, zabrały mi siły
Losy zmienne i nierozumne…

Pamięci Małgorzaty Walciszek, magister filologii rosyjskiej, działaczki podziemnej «Solidarności»; nieodznaczonej, jako aktywistki zbyt niskiego szczebla, Krzyżem Kawalerskim – ani jakimkowiek innym – Orderu Odrodzenia Polski; przede wszystkim jednak jedynej w swoim rodzaju Wychowawczyni i Pani od Rosyjskiego.

2 thoughts on “Prowincjonalne Theatrum Mundi 5

  1. “Ta nasza młodość ten szczęsny czas
    Ta para skrzydeł zwiniętych w nas…”
    Cóż dodać? Xięże, nie tylko Tobie ekran komputera cośkolwiek się zamazuje. Dziękuję za piękny tekst.

  2. Piękna postać Pani od rosyjskiego uświadamia nam, jak silne mogą być więzi dobroci i mądrosci,
    z wdzięcznością i pamięcią.
    Oby każdemu udało się mieć w sobie troszkę z tej “Pani od Rosyjskiego”…
    Tę odrobinę nieśmiertelności…..
    T.Ru

Leave a Reply

Fill in your details below or click an icon to log in:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.