30 lat temu upadł Mur Berliński (11)

Ela Kargol

O Murze

Od kilku miesięcy publikujemy z Asią (Joanna Trümner) na blogu u Ewy (Ewa Maria Slaska) teksty o murze. Zamiarem naszym było obejście lub objechanie rowerem całego berlińskiego muru i przedstawienie jego historii, odcinek po odcinku. Już na początku naszego przedsięwzięcia objawiły się trudności. Mimo map i aplikacji borykałyśmy się często ze znalezieniem drogi wzdłuż muru. Mur bardzo szybko znikał z powierzchni miasta, połączono ulice i dzielnice, a na terenie pasu granicznego zaczęły powstawać nowe budynki. Miasto scalało się na nowo i nie chciało już pamiętać muru hańby. Zaczęłyśmy pisać inaczej, bardziej osobiście przypominać sobie mur i jego poszczególne części. Mnie samej wydawało się, że nie mam prawie żadnych związanych z Murem wspomnień, a okazało się, że jest inaczej.

Z albumu Beci

Teraz po 30 latach od upadku muru jest mi on bliższy, bo przecież wtedy, gdy jeszcze stał, nie dość, że dzielił miasto, to jeszcze je otaczał, czyniąc z niego wyspę wolności, ale również twardych praw kapitalizmu.
Gdy przyjechaliśmy z rodziną do Berlina w 1984 roku, mur stał już 23 lata, a dopiero 5 lat później miał runąć.
Z perspektywy czasu i historii 28 lat, to niewiele, a jednak dużo. To jedna generacja, która wyrosła i wychowała się w tym samym mieście, ale w dwóch różnych systemach politycznych, społecznych, kulturowych. Tęsknota za czymś lepszym funkcjonowała, poza małymi wyjątkami, w jedną stronę, czyli na Zachód. Oprócz marzeń o wolności i demokracji były to zwykłe paczki z lepszą kawą i czekoladą dla rodziny w tzw. zonie albo filmy aqua, które dostarczaliśmy naszemu przyjacielowi i artyście po wschodniej stronie. A on u siebie w mieszkaniu organizował nielegalne wystawy, koncerty i marzył o otwarciu granic. Gdy mur upadł, przyjaźń się skończyła, a Arno był jednym z wielu, któremu  upadek Muru wcale nie wyszedł na dobre i który po dzień dzisiejszy wychwala tamte czasy.

Na cmentarzu francuskim przy Liesenstrasse, cmentarzu w tamtych czasach podzielonym murem, niedaleko grobu Theodora Fontane jest grób Petera Hacksa, znanego niemieckiego dramatopisarza z czasów byłej NRD, który dość przewrotnie wychwalał Mur Berliński:

Wer kann die Pyramiden überstrahlen?
Den Kreml, Sanssouci, Versailles, den Tower?
Von allen Schlössern, Burgen, Kathedralen
Der Erdenwunder schönstes war die Mauer.

Mit ihren schmucken Türmen, festen Toren.
Ich glaub, ich hab mein Herz an sie verloren.

Kto przyćmi piękno piramid?
Kremla, Sanssouci, Versailles, Tower?
Ze wszystkich zamków, pałaców i katedr
najpiękniejszym cudem świata był mur.

Ze smukłymi wieżami, mocnymi bramami,
myślę, że moje serce dla niego straciłem.

Dla mnie mur był zawsze częścią miasta, które wybrałam. Miasta na tyle dużego, że mur go nie ograniczał. Nie należę do osób podróżujących dużo po świecie. Interesuje mnie bardziej ten świat, który jest na wyciągnięcie ręki i Berlin zawsze zaspokajał moje potrzeby, bo były tu przecież góry, lasy, rzeki, jeziora, była historia, była plaża nad Wannsee, był Kudamm i dzielnice willowe, były fragmenty spokojne i te inne, kolorowe, gdzie zawsze coś się działo. Nasze pierwsze mieszkanie było na Winterfeldplatz w jednym z zajętych domów, teraz o nich się mówi squaty, później na Thomasstraße, z toaletą na półpiętrze, z piecem kaflowym bez ciągu, a potem na Neuköllnie blisko muru.

 Z albumu Maryli

Gdy przyjechałam z Polski było już po sierpniu 1980 roku, o czym przypomniała mi ostatnio Ewa (Ewa Maria Slaska) na spotkaniu zokazji 30 rocznicy upadku muru, a György Dalos, węgierski pisarz i opozycjonista opowiadając o punktach ksero, do których w odróżnieniu od praktyk w demoludach, tu na zachodzie był wolny dostęp. Tą opowieścią Dalos przypomniał mi naszą własną historię, gdy skorzystalismy z takiego punktu w Berlinie Zachodnim, fabrykując tzw. zaproszenie, bez którego na początku lat 80 nie można było wyjechać z Polski na Zachód.

Po przyjeździe do Berlina nie opuściłam tego miasta przeszło dwa lata. Nie pamiętam, kiedy pierwszy raz pojechałam do Polski. Wiem, że krótko przed upadkiem muru pojechałam do Poznania na pierwsze częściowo wolne wybory.

Tamtej nocy nie udałam się jak prawie wszyscy pod Bramę Brandenburską, zostałam w domu śledząc wypadki ważnej dla miasta i całej Europy historii w TV. Dopiero w niedzielę po otwarciu Muru znalazłam się pod słynną berlińską bramą. I to są chyba jedyne zdjęcia, które zrobiłam murowi, choć okazji przez 5 lat życia za murem, przed murem i z murem miałam wiele.

Z Albumu Eli

Leave a comment

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.