To jest wiersz, napisała mi w mailu Autorka, o człowieku, który odszedł, a zawsze częstował cukierkami.
Anna Dobrzyńska
A kiedy już dotrę do końca mej drogi,
I z murem się zetknę, co nieuniknione,
Odnajdę szczelinę, ciemną i wąską,
I przedrę się przez nią na drugą stronę.
X
Zobaczę ocean, wielki, falisty,
I łódź, co na brzegu mnie czeka drewnianą,
I wejdę do łodzi, mej łodzi, prywatnej,
A fale poniosą mnie w przestrzeń nieznaną.
X
Fale poniosą mą łódź w rękawiczkach,
Białych i czystych, skropionych krochmalem,
A ja nad głowami, falami popłynę,
Tam skąd przyszedłem, zanim się stałem.
X
A tym co jeszcze zostali za murem,
Cukierków garść sypnę, na pożegnanie,
Niech im się słodko zrobi w ich domach,
Gdy się już zajmą praniem, sprzątaniem.
Przepiekny wiersz, prawdziwa, naczystsza poezja, wzruszylam sie. Dziekuje.
Teresa
Dziękuję. Miło słyszeć takie słowa.
Szczegolnie, jesli sie na nie naprawde zasluzy..
Harmonia😆