Dedykuję ten wpis jego Autorce. Dziś jest 13 listopada, Julito, a wiesz o tym, że jestem przekonana o bezwzględnej kobiecości liczby 13. Jutro noc niezwykłej pełni księżyca, inspirującej jak ta, która kiedyś dawno sprawiła, że ja napisałam pewien tekst, a Wy z moją siostrą ze zdania była druga w nocy zrobiłyście książkę o jesieni, miłości, śmierci, morzu i Księżycu.
Julita Bielak
Przyszedł do mnie wiersz wyczekiwany, finezyjnie wycieniowany okruch liryczny, labirynt tajemniczy i niepokojący. Towarzyszyła mu ulotna nuta żalu – gdybyś była bliżej spotkalibyśmy się w małej kafejce, rozmawialibyśmy także o pisaniu. Ale jesteś daleko.
I kawiarnie inne. Kawiarnia najpierw powstaje, istnieje, potem staje się tradycją, potem staje się poczuciem tradycji, wreszcie niknie. Pierwszą warszawską był mały lokalik za Żelazną Bramą Ogrodu Saskiego. Z początku bywała tam niemal wyłącznie niemiecka służba dworska. W 1763 roku otwarto na Starym Rynku przy Krzywym Kole kawiarenkę, której właścicielkami było siedem sióstr. Bardzo popularna była kawiarnia pani Okuniowej i jeszcze inna, należąca do pani Neybertowej. Lokal, noszący nazwę “Wiejska Kawa” znajdował się na miejscu dzisiejszej ulicy Wiejskiej, mniej więcej tam, gdzie stanął gmach “Czytelnika” ze swoją kultową kawiarnią literacką w podziemiu. W kawiarni “Lajkonik” przy Placu Trzech Krzyży prezydował Otto Axer, a stolik gromadził ludzi najrozmaitszych zawodów, przychodzili plastycy, pisarze, adwokaci, ludzie teatru i zawsze kilka ładnych dziewczyn. W kawiarniach stajni PIWu oraz w “Nowym Świecie” wlekły żywot inne znane stoliki, gdzie siadywali Antoni Słonimski, Adam Ważyk, Gustaw Holoubek, Janusz Morgenstern, Tadeusz Konwicki, Mieczysław Jastrun. Do stolików dopuszczano lub nie, panowały przy nim jedyne w swoim rodzaju niepisane i niegłoszone obyczaje. Nie mówiło się zbyt poważnie o rzeczach poważnych, za to zwięźle i dowcipnie z wymogiem unikania komunałów (na przykład, że Szekspir jest wspaniały albo, że abstrakcja się przeżyła). Opowiadano dowcipy, byle były dobre z zakazem relacji snów, treści powieści, sztuk i streszczeń filmów. Wolno też było milczeć, byle inteligentnie.
Przy kawiarnianym stoliku powstał projekt założenia pewnego stowarzyszenia. W marcu lata temu w “Udziałowej” Stanisław Ossorya-Bochocki zainicjował zebranie założycielskie, na które przyszli o godzinie 12.00 punktualnie – Jerzy Boczkowski, Anda Kitschman, Jan Stanisław Mar, Konrad Tom, Julian Tuwim, Kazimierz Wroczyński – o wpół do drugiej przybiegł Jerzy Wrzos – Tadeusz Żeromski, przepraszając za spóźnienie, ale miał 5 lekcji i nie mógł się wcześniej wyrwać… Za to przyniósł wiadomość, że Jan Brzechwa, Władysław Lin, Benedykt Hertz, Artur Tur i jeszcze kilku innych z góry zgłaszają akces do mającej powstać organizacji, która ma bronić praw twórców. Tak kawiarniana muza stanęła u kolebki jakże dzisiaj szacownego ZAiKSu.
“Szumiały mu echa kawiarni” wykonywał w “Mirażu” Stanisław Ratold. “W kafejce widzimy się/ Przy oknie stolik nasz/ Gest, rozmowa, śmiech/ Spojrzenia cały czas/ Za oknem jak niemy film/ Przechodzi obok świat/…/” śpiewa w “Prostej piosence” Kuba Badach. Zmieniają się kursy polityczne, zmieniają się politycy, zmieniają wydawcy, przeobrażają się kawiarniane stoliki, same kawiarnie. Na miasta nachodzą nowe, tamtym nieznane.
I wiersz. Wiersz Janusza Urbaniaka mówi o sobie sam, istnieje.
TO CO ZAMKNIĘTE
Tak mało wiem i nie powinienem
więcej nie powinienem chcieć
czegoś co poza granicą zdarzeń
i języków ja ciało z ciała
krew wędrująca
z dłoni utworzony ptak
który szuka innych ptaków
zapominając że ciemność jest
natury stanem a jasność?
niepodobna rozumieć wszelkości
która roztacza się przez czasy i
przestrzenie granic za którymi
pojawia się następna wszystkość
a jednak ciągle porywają pytania
i wtedy stając naprzeciw drzewa
zmawiam modlitwę-wiersz
pieśń wykluczonego to skowyt
bez znaczenia wobec gromkości
istot której znakiem była
mnogość nieogarnięta słowem
bo słowa są zamknięte
bo ciała są zamknięte
i historia jest zamknięta
*
4.10.2012
Poszłam za Tobą, za Twoimi blogami – za Qrą, Kurą, za camingo. Masz siłę, mądrość, zaciekawiasz, zadziwiasz wiedzą, energią i radością życia, nic, tylko uczyć się od Ciebie, brać przykład. W zbliżającej się godzinie wilka dziękuję Ci, Ewo Mario, za wszystkie dobre gesty kierowane w moją stronę. Nikt przed Tobą nie powiedział do mnie: “pisz!”, jedno słowo, które odmieniło moje życie. Przestawiło na naukę, nie ma nic godziwszego.
Dziękuję za wiersz Janusza, gdzieś składowe strof przeczytał, przeżył, wymyślił i wszystko pomieszał, po czym ułożył w piękne słowa. Bo nie można, idąc, patrzeć na wszystko, jakby było niczym:
“pisz. co tu pisać. kilka zdarzeń istotnych
równie mało jak wszystkie niezdarzenia.
to nie tam spotkałam siebie. już
mnie nie było kiedy tam wróciłam.
to dziwne. przecież wszystko wygląda
jakby zastygło w lepkiej mazi
peron bar dworcowy skwer. czyste
tylko niebo nad nimi. lśniący krzyżyk
na kościele przejętym po tamtych
kawałek dalej umierający cmentarz.
czterdzieści minut mniej więcej
jedna osiemdziesięciotysięczna przeciętnego życia.
pisz. zatrzymaj to, zatrzymaj.”
*
Dorota Ryst, “Przesiadka”,