Ewa Maria Slaska
Byłyśmy w muzeum. Umówiłyśmy się z Dorotą, weszłyśmy więc pod sam koniec muzealnego dnia pracy – bo z Dorotą tak się właśnie wszędzie chodzi – jeszcze nie jest całkiem za późno, ale zawsze na ostatnią chwilę, choć w tym wypadku ta chwila to była jednak prawie cała porządna godzina. Ostatnia godzina urzędowania, co potem jeden ze strażników dał nam porządnie odczuć. Miał wypisane nie tylko na niezadowolonej buźce, ale też na krzepkich ramionach i rozzłoszczonych plecach, że nie wiadomo na jaką cholerę baby w ogóle chodzą do muzeum, a na dodatek wtedy, gdy porządny człowiek chce iść do domu, one muszą jeszcze do toalety! No zgroza wielka!
To my trzy wyobrażając sobie herbatę w cudownych płaskich i przezroczystych filiżankach w Bröhan Museum na wystawie Francja przeciw Niemcom! Sprawdzam w sieci – nie jednak Niemcy przeciw Francji!
Art Deco kontra Jugendstil. Spór artystyczny rozpoczęty na przełomie wieków (tamtych, rzecz jasna) i ciągnący się aż do lat 30, kiedy to Le Corbusier, Francuz zresztą, połączył zwaśnionych i zawistnych o sławę konkurenta projektantów, wprowadzając na kilka dziesięcioleci unifikujący wszystko modernizm.
Ale oczywiście Niemcy przeciwko Francji to też nader aktualne nawiązanie do piłki nożnej. Odważne, bo wystawę otworzono w kwietniu, a więc na długo przed rozpoczęciem Mistrzostw Europy, kiedy wcale jeszcze nie było pewne, że Francja i Niemcy w ogóle ze sobą zagrają, a już na pewno nie, że bój to będzie ostatni, o prawo do złota… No cóż, w końcu i tak obie strony go nie dostały…
Interesujące, powiedziała Dorota, jak zamysł badawczy pozwala tych niewiele rzeczy, które się posiada, tak poprzestawiać, żeby zrobić nową wystawę, nową reklamę i nowy marketing, jednym słowem Art Nouveau.
Tym niemniej i muzeum nie najgorzej nas zaskoczyło.
Przed chwilą spadło i przykleili gaferem, mówi Dorota, jutro przykleją porządnie. Nie, odpowiada Elżbieta, patrzcie… No, zaiste.
Biegamy od sali do sali, wszędzie kartki z cytatami z epoki przylepione niebieskim gaferem. Gaffer Tape. Blau. Ciekawe jak to się nazywa po polsku?
Dlaczego? Dlaczego? Jesteśmy we trzy, należy nam się potrójne zdumienie. Dlaczego?
Może, mówi Dorota, twórcy wystawy chcieli nam pokazać, że ten spór estetyczny trwa do dziś. Ale niemożliwe, oponuję, przecież chyba nie ma związku czasowego ani technologicznego między secesją a srebrną taśmą klejącą (to oficjalna polska nazwa). Choć czy ja wiem… może jakiś jest, bo jak potem sprawdzę to wprawdzie srebrną taśmę wymyślono podczas II wojny światowej, ale tę przezroczystą, biurową już w latach 30. W Ameryce ta srebrna nazywała się duct tape.
W sieci znajduję stronkę, co można zrobić przy użyciu duckt tape. Na przykład… zdjęcie rentgenowskie. Znajduję też niezły cytat, który wprawdzie wcale nie pasuje do naszej wizyty w muzeum, ale co tam…
Duct tape – srebrna mocna taśma. W Polsce średnio znana, zaś w USA jest obiektem kultu. Jak powiedział Walt Kowalski (Clint Eastwood) w filmie “Gran Torino” do młodego chłopaka: “Weź te trzy rzeczy – trochę WD-40 (spray olejowy), kombinerki i rolkę srebrnej taśmy. Każdy porządny mężczyzna da radę tym naprawić większość usterek.”
Srebrna taśma klejąca skleiła kiedyś błotnik w pojeździe księżycowym, ale można też zrobić sobie srebrne spodnie (a zatem i niebieskie, skoro istnieje niebieski duct tape):
Koniec zwiedzania. Wychodzimy w poczuciu totalnego nie-rozumienia świata. I przegranej własnych możliwości intelektualnych. Kto, po co i dlaczego na pięknej wystawie pełnej pięknych rzeczy poprzyklejał kartki niebieską duct tape?
Szukam w sieci. Owszem często pojawia się informacja, że kartki z cytatami uzupełniają eksponaty i dopełniają narrację. Ale ani słowa o niebieskim gafferze.
Eine Frau von Geschmack könnte sich schwerlich in dieser bedrückenden Atmosphäre aufhalten.
Kobieta obdarzona poczuciem smaku z trudem odnajdzie się w tej przygnębiającej atmosferze.
Słowa te napisał jeden z najbardziej znanych krytyków sztuki, Louis Vauxcelles, (Francuz rzecz jasna) o pracach z tzw. warsztatu monachijskiego wystawianych w paryskim Salonie Jesiennym w roku 1910. Ten cytat rzeczywiście oddaje sedno konfliktu estetycznego między Francją (piękno, indywidualny dobry smak, dekoratywność) a Niemcami (użytkowość, oszczędność, masowa produkcja przemysłowa).
No dobrze, nadzwyczaj ciekawe. Ale ta cholerna taśma. W końcu nie wytrzymuję i dzwonię do muzeum. Pan Kurator jest setnie ubawiony: i to panią w tej wystawie najbardziej zainteresowało? o tym zamierza pani pisać?
No tak, odpowiadam, jestem człowiekiem, który lubi wiedzieć i rozumieć. Akceptuję swoją niemożność zrozumienia sensu operacji finansowych, ale w dziedzinach humanistycznych zazwyczaj jednak rozumiem, o co chodzi. A tu nie.
Może pani zauważyła, odpowiada poważnie Pan Kurator, że nie ustawialiśmy na wystawie mini wnętrz, nie chcieliśmy byście państwo zachwycali się estetyką przestrzeni. Widz powinien całą swą uwagę skierować na wystawiane obiekty. I ocenić je obiektywnie.
Obiektywne obiekty. OK.
Ach tak… Dziękuję. Informuję, że osiągnęliście państwo efekt odwrotny do zamierzonego. Obiekty przestały się liczyć. Jako kobieta obdarzona poczuciem smaku z trudem zrozumiałam, po co wam była ta cholerna taśma? Chyba jednak wylaliście dziecko razem z kąpielą…
Gaffer tape – oto powierzchowne wyniki poszukiwań. Termin wywodzi się zapewne od słowa gaffer, które oznacza elektryka na planie filmowym. Taki elektryk potrzebował sporo mocnej taśmy o własnościach izolacyjnych , aby zamocować na neozbyt długo czas kable na planie.
Ale dlaczego tego elektryka nazywano gaffer? Tu już trudniej. Słowo gaff oznacza kij z hakiem używany do wyciągania z wody dużych ryb, jest to również termin żeglarski (uwaga Córko Kapitana) – po polski gafel albo rożec ( https://pl.wikipedia.org/wiki/Gafel ), może być również pochodną francuskiego gaffe.
Moja improwizacja na temat gaffa i elektryka podsuwa następujące skojarzenie – elektryk na planie filmowym pewnie również używał gaffa – kija z hakiem – do podwieszania przewodów elektrycznych.
Konkluzja – taśma gaffer w muzeum to pochodna słowa gaffe – słowo francuskie a więc – Francja wygrała.
O! Pharlapie! Przecudowne wyjaśnienie! U W I E L B I A M !
Dodam jeszcze, że moim zdaniem najbardziej zachwycającą zaletą srebrnej taśmy klejącej jest to, że da się ją odrywać po kawałku bez konieczności używania nożyczek, noża, zębów, piłki ząbkowania i czego tam jeszcze. Po prostu odrywasz kawałek i już…
Ja nie rozumiem tej nowoczesnej sztuki Może już jestem za stara by nadążyć za młodymi? Nie chcę takich wystaw i basta, a jeśli już są, bo muszą to niech młodzi sobie chodzą. Oni zrozumieją.